Dwa lata temu Mateusz Łajczak pracował w reprezentacji Polski jako analityk w sztabie Jerzego Brzęczka. Po zakwalifikowaniu się na mistrzostwa Europy oraz kilkumiesięcznej przerwie trafił do Arabii Saudyjskiej. Tam tuż przed mundialem poprowadził w dwóch meczach Abha Club jako pierwszy trener. Efekt? Sześć zdobytych punktów.
Podstawowe pytanie, które zaczyna całą historię – jak to się stało, że trafiłeś do Arabii Saudyjskiej? Kilka miesięcy przed przejściem do Abha Club pracowałeś w sztabie Jerzego Brzęczka w reprezentacji Polski.
Pracę w reprezentacji skończyliśmy w styczniu 2021, a w Arabii Saudyjskiej zostałem zatrudniony w lipcu. Fakt, że dostałem ofertę pracy, to trochę szczęścia, a trochę przypadku. Jeden z moich kolegów szukał ludzi do sztabu Martina Ševeli, który miał się przenieść do Arabii Saudyjskiej. W moim CV znajduje się między innymi praca we wspomnianej reprezentacji Polski i awans na Euro 2020, a do tego praca w ekstraklasie oraz I lidze. W Arabii Saudyjskiej do CV przykłada się sporą wagę i jest to niejako karta przetargowa przed zatrudnieniem, zwłaszcza kiedy odzwierciedla ono w rzeczywistości wysokie umiejętności oraz niezbędne doświadczenie.
Kolega zapytał więc, czy byłbym zainteresowany podjęciem pracy w Arabii Saudyjskiej. Po ustaleniu szczegółów i przedstawieniu swoich analiz trenerowi Ševeli doszliśmy do porozumienia. Oprócz mnie wyjechali jeszcze Roland Buchała jako drugi trener oraz dwóch fizjoterapeutów: Michał Śliwiński oraz Grzegorz Liskiewicz.
Miałeś w swojej karierze przeszłość stricte trenerską. Skoro Roland Buchała miał być drugim trenerem, to oznacza to, że jechałeś do Arabii Saudyjskiej jako analityk?
Do Abhy jechałem przede wszystkim jako analityk i tak było przez cały sezon przy trenerze Ševeli. Po sezonie trenerowi nie przedłużono kontraktu i cały sztab został zmieniony – poza mną. Tylko mi zaproponowano dalszą współpracę. Dołączono mnie do sztabu trenera Svena Vandenbroecka w roli analityka. Jednak Belg został bardzo szybko zwolniony i w tym czasie klub sprawił mnie tymczasowo pierwszym trenerem. W spotkaniach z Al-Taawon i Al Batin udało nam się wygrać. Dwukrotnie 3:1 na wyjeździe.
📸| Polish assistant coach Matheus Joseph was coaching today's first football team training at the Reserve stadium in Mahalla, in preparation for Al-Taawoun match in the #RoshnSaudiLeague pic.twitter.com/L165ZJfm7b
— AbhaFc_EN 🇸🇦 (@Abhafc_english) October 9, 2022
Po tych meczach nastąpiła przerwa na mundial. Podczas niej do klubu trafił nowy trener i od tego momentu zarząd oficjalnie powiedział, że mam pracować jako asystent, a nie jako analityk. Ze względu na brak UEFA PRO nie było tematu, bym został pierwszym trenerem na dłużej i kontynuował swoją pracę. W grudniu razem z nowym trenerem stwierdziliśmy, że ta współpraca nie ma sensu. Klub nie chciał ze mnie rezygnować, więc przesunięto mnie do akademii i tak się moja droga potoczyła, że zostałem trenerem drużyny U-19 na ostatnie dwa mecze. Celem było utrzymanie i udało się ten zespół utrzymać, odnosząc przy tym jedno zwycięstwo i jeden remis.
Czy w takim razie w przyszłym sezonie również będziesz pełnił funkcję trenera U-19?
Nie wiadomo, jaka będzie moja przyszłość. Mój kontrakt oficjalnie obowiązuje na pierwszy zespół i to jego jestem częścią. Kończy się on w czerwcu. Czy zostanie przedłużony? To się okaże, na razie nie prowadziłem jeszcze żadnych oficjalnych rozmów z klubem. Nieoficjalnie prezes klubu w naszej prywatnej konwersacji wyraził chęć, żebym pozostał w klubie na kolejny sezon, ale jak na razie bez żadnych szczegółów. Na te rozmowy przyjdzie czas po powrocie prezesa do klubu, bo aktualnie znajduje się on w delegacji.
Poznaliśmy konspekt Twojej historii, teraz możemy przejść do konkretów. Zacznijmy od momentu, w którym byłeś trenerem pierwszej drużyny przez dwa mecze. Przejąłeś ją po Svenie Vandenbroecku, który w sześciu meczach zdobył jedynie cztery punkty. Miałeś bardzo mało czasu na to, by przygotować zespół na wyjazdowe spotkania z Al Taawoun (uczestnikiem azjatyckiej Ligi Mistrzów) oraz Al Batin. Mimo to udało Ci się odmienić drużynę i wygrać oba mecze. Jakim sposobem tego dokonałeś? Zmiana ustawienia? Zmiana wyborów personalnych? Czy kryło się za tym coś więcej?
W ciągu trzech dni, które miałem do meczu z faworyzowanym Al Taawoun, bardzo mocno pracowałem nad strefą mentalną zawodników. Zespół przed tymi meczami poniósł kilka wysokich porażek w słabym stylu, do tego doszły różnego rodzaju konflikty personalne wewnątrz zespołu, tak że taka praca była konieczna. Zmieniliśmy częściowo taktykę, chociażby jeśli chodzi o sposób podejścia do wysokiego pressingu. Dałem jasne i proste wskazówki, czego oczekuję, i podczas tych dwóch spotkań to zadziałało.
Dodatkowo zmieniliśmy w tym czasie sposób organizacji w obronie, rezygnując całkowicie z gry w średniej obronie na rzecz wysokiego pressingu lub obrony niskiej, ograniczyliśmy w ten sposób przestrzeń, w której obrębie mieliśmy problemy w defensywie. Personalnie również dokonałem zmian, stawiając na kilku zawodnikom, którzy do tego momentu nie cieszyli się zaufaniem trenera.
Trenerzy mają przeróżne sposoby, by dostać się do głów piłkarzy i ich trochę naprawić. Jaki był Twój?
Już sama zmiana trenera na pewno w jakimś stopniu wpłynęła na zespół, ale to nigdy nie jest wystarczające i nie jest gwarantem zwycięstwa, bo gdyby tak było, tobyśmy co mecz widzieli zmianę trenera w każdym klubie.
Przed pierwszym spotkaniem z Al-Taawon zastosowałem całkiem powszechny trik z team spiritu. Zebrałem dziesięć patyczków i kazałem piłkarzom je pojedynczo łamać. Potem powstałe dwadzieścia kazałem spróbować złamać, trzymając wszystkie razem związane sznurem. No i oczywiście tego już nikt nie był w stanie zrobić. Wytłumaczyłem, że jest to nawiązanie do gry drużynowej. Indywidualnie bardzo łatwo jest złamać każdego z nas, ale dopóki jako drużyna jesteśmy ze sobą razem zarówno w dobrych, jak i słabszych momentach gry, nikt nas nie może złamać, i z takim przesłaniem wybiegliśmy na boisko.
Z kolei przed spotkaniem z outsiderem rozgrywek – Al Batin – szukałem jakiegoś bodźca, by jakoś zawodników zmotywować, ale też zwrócić uwagę zawodników, że kluczowa w tym spotkaniu będzie nasza koncentracja. Moim planem było to, że dzień przed meczem z Al Batin spotkaliśmy się z piłkarzami i graliśmy w jengę. To było nawiązanie do tego, jaki będzie ten mecz. Podzieliłem drużynę na dwa zespoły, w których pomieszałem obcokrajowców z zawodnikami lokalnymi. Poprosiłem piłkarzy, by wymyślili zadania, które docelowo miała wykonywać drużyna przeciwna przed wyciągnięciem klocka z wieży. Po tym odwróciłem sytuację i zadania te musiała wykonywać drużyna, która je wymyśliła.
Po grze wytłumaczyłem, że jest ona odniesieniem do tego, co czeka ich w nadchodzącym meczu. Naszym przeciwnikiem miała być ostatnia drużyna w tabeli, mająca tylko jeden punkt oraz stosunek bramek 2:20, tak że wiedzieliśmy, że to my jako zespół będziemy stroną przeważającą. Ale wystarczy jeden nieostrożny ruch, chwilowy brak koncentracji, np. błąd indywidualny, niezapobiegnięcie jednej kontrze lub po prostu długiej piłce, i cały nasz plan może runąć jak ta wieża z klocków. Myślę, że zawodnicy to kupili, bo spotkanie wygraliśmy 3:1, a dodatkowo sama gra w jengę sprawiła wiele radości i fanu, poprawiając atmosferę wewnątrz drużyny.
Po przyjściu nowego trenera Abha złapała jeszcze kilka punktów i wydaje się, że ma pewny byt w lidze. Czy to było celem klubu?
Abha nie jest potentatem w lidze saudyjskiej. Jest to jeden z klubów o najniższym budżecie. Właściciele są realistami, jeśli chodzi o zarządzanie zespołem. Abha prawdopodobnie nigdy nie będzie miała takiego wsparcia, takich pieniędzy i takiej historii jak kluby pokroju Al Nassr, Al Shabab, Al-Hilal czy Al-Ittihad.
To prawda. W lidze saudyjskiej między klubami z góry a klubami z dołu tabeli jest niesamowity przeskok pieniężny.
Pierwsza czwórka jest praktycznie nieosiągalna. Z czego zaraz do ligi wróci kolejny wielki klub – Al-Ahli. Zapewne od razu będzie się on liczył w walce o mistrzostwo. Albo przynajmniej o pozycję w czołówce. Celem Abhy jest ugruntować się między lokatą 5. a 8. Chcemy stworzyć klub, który jest solidny jak na standardy ligowe i zajmuje bezpieczne miejsce w środku tabeli – bez zamartwiania się co sezon do ostatniej kolejki o byt w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dążymy do tego, czym w tym momencie jest Al-Fateh czy Al-Taawon.
Wspomniałeś o różnicy we wsparciu między klubami z czołówki tabeli a Abhą. Jak ono wygląda pod względem kibicowskim? Czy Abha jest najpopularniejszym klubem w swoim mieście czy nawet tam jest z tym problem?
Abha zdecydowanie nie jest klubem, który ma wielu fanów. W Arabii Saudyjskiej kultura kibicowania jest troszeczkę inna. Abha jest miastem o wielkości podobnej do Katowic. I zakładając, że znajdziemy w nim dziesięć osób, które oglądają piłkę nożną, i zapytamy, komu kibicują, to może trzy powiedzą, że Abha Club. Reszta opowie się po stronie któregoś z ligowych gigantów. To pokazuje, jaka jest koniunktura w Arabii Saudyjskiej, ponieważ taki przypadek nie odnosi się tylko do Abhy. Tym mniejszym klubom bardzo trudno jest zbudować sobie markę i przyciągnąć za tym fanów.
Jednym z plusów, o którym mówiłeś, było mądre zarządzanie klubem. W zeszłym sezonie Abha osiągnęła najlepszy wynik w historii klubu – 9. miejsce w ekstraklasie saudyjskiej. Mimo to po sezonie nie przedłużono kontraktu trenerowi i całemu sztabowi – z wyjątkiem Ciebie. Czy te dwie wiadomości się ze sobą nie gryzą?
To świadczy o pewnych aspiracjach, jakie ma ten zespół. W zeszłym roku w pewnym momencie sezonu postawiono przed nami cel, by walczyć o 6. lokatę, bo była w naszym zasięgu. Tak właściwie w ostatniej kolejce spadliśmy na to 9. miejsce, ponieważ przegraliśmy. Gdybyśmy wygrali, tobyśmy skończyli na 6. lokacie, co byłoby już kompletnie historycznym wynikiem. Według nieoficjalnej wersji zarząd stwierdził, że zespół nie jest się w stanie już bardziej rozwinąć. Nie widział on szans na dalszy postęp. Dla mnie było to wówczas trochę dziwnym tłumaczeniem, ale patrząc na tabelę – gdybyśmy mieli dwa punkty mniej, to moglibyśmy być na miejscu spadkowym.
Naszą grę opieraliśmy głównie na niskim pressingu i szybkiej grze z kontrataku, więc zapewne nie była ona atrakcyjna dla oka. Ale liczył się wynik, a ten teoretycznie się zgadzał. W moim odczuciu trener Ševela wykonał dobrą pracę, a finalny jej rezultat był adekwatny do tego, jakim potencjałem ludzkim dysponowaliśmy w tym momencie.
Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że w przypadku pracy w reprezentacji Polski również zrealizowaliśmy wszystkie cele, które były przed nami postawione, jednak przed turniejem zostaliśmy zwolnieni. To trochę takie żartobliwe porównanie, ale chodzi o fakt, że czasami w piłce nie wszystkie podejmowane decyzje łatwo racjonalnie wytłumaczyć.
Przejdźmy do momentu, kiedy objąłeś pierwszy zespół na dwa mecze – jakie były oczekiwania wobec Ciebie?
Na początku chciałbym powiedzieć, że to nie jest tak, że jestem tylko analitykiem. W Polsce pracowałem głównie jako trener lub asystent. Jednak w Abha wiedzieli, że zespół jest w słabym stanie mentalnym i może być trudno z niego coś wycisnąć w tak krótkim czasie. Oczekiwano trzech punktów w meczu z ostatnim Al Batin, ale to było wszystko. Jeszcze przed zaproponowaniem mi objęcia drużyny zarząd myślał o zatrudnieniu na te dwa mecze szkoleniowca z Arabii Saudyjskiej. Za mną wstawili się piłkarze, którzy mówili, że nie widzą innej opcji niż ta, bym to ja pokierował drużyną jako osoba, która zna ją najlepiej, w tym wszystkie jej problemy oraz mocne strony.
Mówiłeś o tym, że jako trener mocno pracowałeś nad sferą mentalną piłkarzy, ale i zastosowałeś trochę inny styl gry. Jak sobie Saudyjczycy radzą z przysposobieniem taktycznym? Czy łatwiej się z nimi pracuje pod tym względem niż z zawodnikami w polskiej lidze?
Jest to bardzo specyficzna praca i dużo trudniejsza niż z Polakami bądź po prostu w Europie. Pod koniec tego sezonu poznałem od środka, jak działają drużyny młodzieżowe, i moje wnioski są takie, że jeśli chodzi o taktykę, to nasi piłkarze są zdecydowanie lepiej przygotowani do spotkań niż Saudyjczycy. U nas zawodnicy w wieku 16-18 lat bywają już gotowi do gry na poziomie ekstraklasy. W Arabii Saudyjskiej zespoły U-19 bywają gorzej zorganizowane taktycznie niż rówieśnicy z Polski.
Poziom rozumienia gry oraz wydarzeń boiskowych w obu tych krajach jest kompletnie inny. W Polsce stawia się właśnie na taktykę opartą na rozumieniu gry i decyzyjności. W Arabii Saudyjskiej zawodnicy grają zdecydowanie bardziej intuicyjnie. Czasem w spotkaniach Saudi Professional League można zobaczyć jeszcze podział na formację ofensywną i defensywną – pięciu broni i pięciu atakuje, a strefa środkowa jest zupełnie wolna od zawodników. Ja to nazywam kolokwialnie „nasz plac na wasz plac”. Szczególnie jest to widoczne po 60.-70. minucie i tyczy się drużyn spoza ścisłego topu.
To w takim razie jak wygląda szkolenie w Arabii Saudyjskiej?
Do Arabii Saudyjskiej przychodzi coraz więcej trenerów z Europy. Często trafiają do zespołów młodzieżowych i zaczynają wdrażać elementy taktyki i rozumienia gry w treningach. Próbują albo nadrabiać braki, albo zaczynać coś od podstaw. Dla przykładu – w zespole U-19 pewne elementy taktyki czy to indywidualnej, czy zespołowej byłyby zbyt skomplikowane, by je egzekwować, porównując do rówieśników z Polski. Z drugiej strony młodzi piłkarze z Polski nie posiadają takiej kontroli i swobody panowania nad piłką jak piłkarze arabscy. Myślę, że bardzo dobrze było to wszystko uwidocznione podczas ostatnich mistrzostw świata.
Oglądając ligę saudyjską czy reprezentację Arabii Saudyjskiej, można zauważyć, że piłkarzom nie brakuje umiejętności technicznych. Czy to jest to coś, na co kładzie się największy nacisk przy rozwoju piłkarzy?
Jak widzę sposób panowania nad piłką, szybkość, lekkość dryblingu czy zwrotność, to zaryzykuję stwierdzenie, że piłkarze z Arabii Saudyjskiej wyglądają na tym tle troszkę lepiej od Polaków. Może to wynikać z tego, że właśnie nie są oni tak szybko zabijani taktyką. Dlatego nie boją się podejmować pojedynków i bardzo lubią grę jeden na jeden, a nawet jeden na dwóch, nie bojąc się podejmować tego rodzaju ryzyka.
W Arabii Saudyjskiej nie ma jeszcze powszechnie takiego trendu jak w Europie, że szkoli się zawodników nawet już od U-4. Tutaj rzadko który klub ma akademię U-10. Najmłodsza liga, jaka istnieje, to U-13, co w przypadku Polski jest dużą przewagą, bo u nas już dzieciakom podczas wczesnego etapu szkolenia w formie zabaw czy małych gier można wpoić najprostsze podstawy rozumienia gry. A na tym fundamencie można potem rozwijać taktykę zespołową czy też indywidualną. Ale minie jeszcze kilka lat i zapewne Arabia Saudyjska zacznie do nas pod tym względem doganiać.
Czyli wszystko się skleja w całość. Zawodnicy zaczynają trenować na poważnie, gdy są nastolatkami, więc już wtedy mają pewne braki taktyczne. Z tego powodu już na samym starcie są w tyle, więc nie ma co się dziwić, że z tamtejszymi dziewiętnastolatkami pod względem taktycznym jest trudniej niż z naszymi trzynastolatkami.
Można tak powiedzieć. Powiem więcej – warto przejrzeć składy zespołów w Saudi Professional League. Trudno tam o jakiegoś osiemnastolatka Saudyjczyka. A jak już się takiego znajdzie, to głownie jest on rezerwowym, który nie gra. Przez to, że to szkolenie wygląda jak wygląda, ci zawodnicy potrzebują troszeczkę więcej czasu, by wejść na profesjonalny poziom.
Efekty tego były bardzo widoczne dwa miesiące temu na Pucharze Azji U-20. Na nim Arabia Saudyjska nie zdołała nawet wyjść z grupy. Przegrała z Chinami i Japonią, a jedyne zwycięstwo odnotowała z Kirgistanem. Brak regularnej gry w klubach odcisnął swoje piętno.
Na to wpłynęło wiele czynników. W ramach ciekawostki powiem, że w Arabii Saudyjskiej już nawet zawodnicy U-13 otrzymują bonusy meczowe za zwycięstwo. Oznacza to, że od samego początku jest gra o wynik i gra o pieniądze. Oczywiście nie są to ogromne kwoty, ale myślę, że są zbliżone czasem nawet do premii meczowych w niższych ligach w Polsce, np. w czwartej lidze.
Dochodzimy tutaj do momentu, w którym nasuwają się wnioski na temat małej liczby Saudyjczyków w ligach zagranicznych. Właściwie cała reprezentacja tego kraju gra w rodzimej lidze, ponieważ już od wieku nastoletniego są przyzwyczajani do zarabiania nieproporcjonalnie dużych pieniędzy w odniesieniu do prezentowanego poziomu. Żyją dzięki temu w swojej lidze jak pączki w maśle.
Tutaj też trzeba wziąć pod uwagę, że piłkarze z Arabii Saudyjskiej nie są przyzwyczajeni do aż tak ciężkiej pracy jak piłkarze w Europie. Dlatego wyjeżdżającym zawodnikom niełatwo jest się też przestawić na ten rytm, w którym są przykładowo w ciągu dnia dwa treningi, a do tego ogrom czasu spędzany w klubie na odprawach, treningach indywidualnych lub rehabilitacji itp. Samej Arabii Saudyjskiej to jeszcze aż tak nie dotknęło.
Uważam podobnie – Saudyjczycy zarabiają czasem niewspółmierne pieniądze do prezentowanego poziomu sportowego. Oczywiście są piłkarze, którzy grają naprawdę nieźle i bez problemu pod względem prezentowanych umiejętności poradziliby sobie w Europie – chociażby Saud Abdulhamid, Salem Al-Dawsari czy Salman Al-Faraj. Pytanie brzmi, czy ktoś w Europie byłby skłonny zaoferować im warunki finansowe podobne do tych, jakie mają aktualnie w lidze arabskiej.
Skoro mówimy o wyjazdach z Arabii Saudyjskiej do Europy, to warto też wspomnieć o religii, która ma ogromny wpływ.
Otóż to. Niektórzy piłkarze nie są w stanie przestawić się na inny tryb życia. Oczywiście są takie przypadki jak Mohamed Salah, który jest muzułmaninem, obchodzi ramadan i jakoś sobie z tym wszystkim radzi. Z drugiej strony można wspomnieć o Saidim Ntibazonkizie i o problemach, jakie miał w Cracovii. Podsumowując, nie każdy z zawodników jest stworzony do tego, by w trakcie tego okresu być w stanie ciężko trenować przykładowo dwa razy dziennie. To czasem utrudniłoby proces adaptacji i mogło wpływać na formę sportową piłkarza.
Odwracając strony – słyszałem, że kluby z Arabii Saudyjskiej mają dostać dofinansowanie przed nowym sezonem na to, by każdy z nich dokonał głośnego transferu i zwiększył atrakcyjność ligi. Czy to prawda?
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to w stu procentach, ale też o tym słyszałem. I to właśnie u samego źródła – w Arabii Saudyjskiej. Więc jeżeli o tym Saudyjczycy mówią, to coś może być na rzeczy. Liga już teraz staje się coraz bardziej widowiskowa. Wspomina się o przyjściu Sergio Ramosa czy Luki Modricia. A najwięcej oczywiście można było usłyszeć o Messim. Jeżeli udałoby się go ściągnąć do Al-Hilal, to popularność ligi wzrosłaby jeszcze kilkukrotnie.
Jakiś czas temu czytałem wypowiedź saudyjskiego dziennikarza, w której Turki Al Ghamdi stwierdził, że w ciągu kilku najbliższych lat liga Arabii Saudyjskiej wejdzie do światowego TOP7. Widzisz na to jakkolwiek realną szansę?
Trudne pytanie, szczerze mówiąc. Całkiem niedawno liga chińska aspirowała do bycia taką ligą. Były tam wielkie pieniądze i ściągane były gwiazdy pokroju Hulka. I co potem? Przyszła pandemia, pieniądze się skończyły i teraz już o tej lidze tak głośno się nie mówi. Oczywiście w Arabii Saudyjskiej sytuacja wygląda inaczej. Pieniądze są pewniejsze, bo wiemy, że gospodarka jest oparta na ropie. Ludzie w tym kraju mają bardzo duże aspiracje i nie można wykluczyć, że ta liga kiedyś będzie jedną z lepszych na świecie.
Jak zatem oceniasz aktualny poziom ligi saudyjskiej?
Często się słyszy podejście, że są to rozgrywki egzotyczne i niezbyt mocne. Uważam, jednak, że jest to liga bardzo konkurencyjna i nie boję się powiedzieć, że liga Arabii Saudyjskiej jest mocniejsza od polskiej ekstraklasy. Bardzo szanuję i doceniam naszą rodzimą ligę oraz jej aktualnego mistrza, którym został Raków Częstochowa, ponieważ jest to mądrze budowana drużyna, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, w której Al-Hilal by z Rakowem poległo.
Jestem pewien, że te najlepsze kluby z Arabii Saudyjskiej walczyłyby w polskiej ekstraklasie o mistrzostwo, a w trochę mocniejszych ligach europejskich byłyby gdzieś w środku tabeli. Ligę saudyjską postrzega się przez pryzmat egzotycznej, co błędnie jest utożsamiane ze słabą. Powiedziałbym po prostu, że jest to liga zupełnie inna od tych europejskich. Na pewno jest bardzo widowiskowa, ponieważ ciągle stawia się bardziej na ofensywę niż defensywę.
W takim razie – czy jest jakieś podobieństwo między ligą polską a ligą saudyjską? Rozmawialiśmy już o tym, że rozgrywki w Polsce są bardziej taktyczne i to jest podstawowa różnica. Ale czy jest jakiś wspólny mianownik?
Oprócz tego, że PKO Ekstraklasa jest ligą taktyczną, jest zdecydowanie bardziej ligą fizyczną, co też ją odróżnia od ligi saudyjskiej. W lidze polskiej ostatnio coraz częściej stawia się też na młodych trenerów, co w Arabii Saudyjskiej nie jest spotykane. Szczerze mówiąc – naprawdę trudno jest mi znaleźć jakieś podobieństwo. Podsumowując, zupełnie inne ligi, zupełnie inna specyfika, zupełnie inne kraje, przez co też inna kultura i tradycje. Jak widać, zdecydowanie łatwiej jest wymieniać różnice między tymi rozgrywkami.
Podpytam Cię zatem jeszcze o kwestie okołopiłkarskie, o których wspomniałeś. Czy trudno było przyzwyczaić się do życia w Arabii Saudyjskiej? Kraj ten jest kompletnie inny od Polski – zarówno pod względem kulturowym (chociażby religijności), jak i klimatycznym (dużo wyższe temperatury i wyższa wilgotność powietrza).
Ja mam to szczęście, że mieszkam w Abha. Jest to miasto, które ma najwyższe góry w Arabii Saudyjskiej i jest ono położone na wysokości około 2000 metrów n.p.m. Z tego powodu pogoda tutaj jest inna niż w pozostałej części kraju. Praktycznie nie zdarza się, że temperatury przekraczają tutaj 40oC, co jest normą w innych miastach, takich jak Rijad czy Dżedda. Z tego powodu klimat w Abha mi bardzo odpowiada, jednak jak lecimy na mecz do innego miasta i wysiadamy z samolotu, to czasami się czuję, jakbym dosłownie wchodził do sauny.
Chociaż do niektórych rzeczy trudo było się przyzwyczaić. Chociażby do tego, że uprawianie sportu na tak dużej wysokości oraz procesy adaptacji naprawdę nie są tu łatwe. I to potwierdzają piłkarze z Europy, którzy trafiają do naszego klubu. Oni też potrzebują dłuższego czasu na aklimatyzację. Ale jest to też naszym plusem przy meczach domowych. Przeciwnicy, grając u nas na stadionie Al Mahalah, często około 70. minuty już łapią zadyszkę z powodu niedoboru tlenu, który jest bardziej rozrzedzony na takiej wysokości.
Z tym, co mówisz, od razu kojarzy się przypadek reprezentacji Boliwii, która gra swoje mecze na Estadio Hernando Siles – stadionie, który jest położony na wysokości około 3600 m n.p.m. Mimo że na ogół jest to jedna z najsłabszych reprezentacji w CONMEBOL, to na własnym boisku jest w stanie powalczyć z każdym. Właśnie dzięki przyzwyczajeniu do gry na dużej wysokości.
Brnąc jeszcze w temat życia w Arabii Saudyjskiej, odnoszę wrażenie, że wśród opinii publicznej nadal kraj ten utożsamia się przede wszystkim z łamaniem praw człowieka albo wszelkiej maści zakazami skierowanymi w stronę kobiet. Co ogólnie nie jest prawdą, ponieważ państwo to przez ostatnie lata poczyniło ogromne postępy – szczególnie w przypadku pań. Zatem czy Ty lub ktoś z Twojej rodziny zaznał kiedyś jakiejkolwiek przykrej sytuacji w tym kraju?
Tak jak mówisz – od paru lat to wszystko się naprawdę mocno zmieniło. Kobiety mogą mieć prawo jazdy i prowadzić samochód, mogą same wychodzić na zakupy, mogą pokazywać twarz, mogą studiować, mogą pracować. To wszystko jakiś czas temu było nie do pomyślenia. Oczywiście, to nie jest sto procent otwarcia i nie jest to to, co mamy w Europie. Ale jak na kraj muzułmański to i tak poczyniony został naprawdę duży krok, żeby nie powiedzieć, że milowy. Szczególnie jeśli porówna się to z pobliskimi krajami, pokroju Iraku, Iranu czy Afganistanu.
Wróćmy jeszcze na chwilę do kwestii pieniężnych. Rozmawialiśmy już o tym, że zawodnicy są bardzo dobrze opłacani. Z głównymi trenerami zapewne jest podobnie. Jak sytuacja wygląda z pozostałymi członkami sztabu? Czy możesz powiedzieć, że w jednej z mniej zamożnych drużyn w Arabii Saudyjskiej zarabiasz duże pieniądze?
Zacznę przede wszystkim od tego, że naszego klubu nie ma co porównywać do tego ligowego TOP5. Tam się płaci więcej niż w Europie. Odnosząc się już do swojej sytuacji – zarobki w Abha Club mam trochę wyższe niż w polskiej lidze czy reprezentacji Polski.
Dla mnie najważniejsze jest jednak to, że mam pensję wypłacaną na czas. Bo w Arabii Saudyjskiej zdarza się tak, że płaci się dużo, ale jednocześnie zalega z płatnościami. Wówczas jedynym rozwiązaniem na otrzymanie zaległości jest zgłoszenie sprawy do FIFA i oczekiwanie. Do tego typu sytuacji dochodzi nawet w przypadku tych najlepszych klubów w kraju.
Na pewno bogatsza...