Mateusz Cholewiak: Nie dałem swojemu szkoleniowcowi argumentów, by stawiał na mnie dalej [WYWIAD]


Z graczem zabrzańskiego klubu porozmawiamy m.in. o życiu na Śląsku, a także jesieni w wykonaniu "Trójkolorowych"

11 grudnia 2021 Mateusz Cholewiak: Nie dałem swojemu szkoleniowcowi argumentów, by stawiał na mnie dalej [WYWIAD]
GÓRNIK ZABRZE

– Tak jak wspomniałeś, na początku startu rozgrywek trener dał mi szansę. Niestety moja forma wtedy nie była zbyt wysoka. Nie dałem swojemu szkoleniowcowi argumentów, by stawiał na mnie dalej. Do tego jako zespół ponieśliśmy dwie porażki. Dlatego więc nie mogę mieć pretensji o utratę miejsca w składzie – mówi w rozmowie z nami Mateusz Cholewiak.


Udostępnij na Udostępnij na

Damian Urbaniak: Moje pierwsze pytanie będzie z kategorii tych o zwyczajne życie. Wcześniej mieszkałeś we Wrocławiu i w Warszawie. Teraz kariera piłkarska pokierowała Cię do Zabrza. Jak odnalazłeś się na Śląsku? Czy są jakieś różnice w codziennym funkcjonowaniu? Co się zmieniło?

Mateusz Cholewiak: Przede wszystkim poznaję Śląsk. Wcześniej tutaj nie bywałem. Moje obcowanie z tym rejonem kraju kończyło się na przyjeździe, kiedy graliśmy ligowe spotkanie. Moja znajomość do momentu przenosin do Górnika kończyła się więc na trasie hotel – stadion. Aktualnie mieszkam w Katowicach i dopiero poznaję tutejszy świat. Zarówno ten Zabrza, jak i stolicy Śląska. Na ten moment żyje mi się tutaj bardzo dobrze. Jednak od razu podkreślę, że regionu jeszcze nie zwiedziłem ze względu na obowiązki sportowe.

A jest coś, co możesz wyróżnić jako wartość dodaną życia na Śląsku?

Nie chciałbym porównywać moich wcześniejszych lokalizacji z bieżącą, bo każde miasto jest zawsze inne. Na pewno jednak łatwiejsza jest tutaj komunikacja. W miastach, w których wcześniej mieszkałem (Wrocław, Warszawa), największym problemem są korki. Tutaj zaś przemieszczanie się z miejsca na miejsce jest dość swobodne.

Przejdźmy już teraz do części sportowej. Co spowodowało, że wybrałeś Zabrze po Warszawie? Czy była to jedyna oferta?

Nie, ofert było więcej. Nie jest też żadną tajemnicą, że w Górniku występują moi koledzy – Bartosz Nowak, Przemek Wiśniewski, Robert Dadok. Pamiętam też ten klub ze świetnej atmosfery na stadionie. Tutaj ludzie na każdym spotkaniu robią dla nas niesamowity klimat. Praktycznie zawsze grając u siebie, możemy liczyć na 10-tysięczny doping. Tu kibice wspierają klub i ja chciałem to zobaczyć na własne oczy. Trafiła się szansa i skorzystałem.

Tę atmosferę w dużej mierze robił pan Leon i jego słynny dzwonek. Można mówić o tym jako o symbolu całej ligi. Powiedz mi, jak przeżyliście tę smutną wiadomość jako zawodnicy Górnika? Jaka była Wasza reakcja?

Był bardzo duży smutek. Pan Leon to ikona tego klubu. On zawsze był na trybunach ze swoim dzwoneczkiem. Szatnia i klub mocno się zjednoczyli, zaczęliśmy wspominać pana Leona. Bo to zawsze są miłe wspomnienia i taka pamięć ze względu na szacunek do tej postaci jej się należy.

Na początku sezonu Mateusz Cholewiak był pierwszym wyborem trenera Urbana. Później jednak spadłeś do roli wchodzącego z ławki rezerwowych, a w międzyczasie przyplątała się też kontuzja. Moje pytanie więc brzmi – jaką pozycję masz na ten moment w Górniku Zabrze i co miało na nią większy wpływ – kontuzja czy słabsza dyspozycja?

Tak jak wspomniałeś, na początku startu rozgrywek trener dał mi szansę. Niestety moja forma wtedy nie była zbyt wysoka. Nie dałem swojemu szkoleniowcowi argumentów, by stawiał na mnie dalej. Do tego jako zespół ponieśliśmy dwie porażki. Dlatego więc nie mogę mieć pretensji o utratę miejsca w składzie. Teraz po prostu muszę zakasać rękawy i ciężko pracować na treningach, by udowodnić, że zasługuję na kolejną szansę i na nią czekać. W klubie jest zdrowa rywalizacja. Do tego w bardzo dobrej dyspozycji jest Erik Janza.

Po Twoich słowach wnioskuję więc, że nastrój masz bojowy i nie zamierzasz rzucić ręcznik, tylko walczyć wiosną o pierwszy skład.

Tak, absolutnie to nie wchodzi w grę. Chcę zostać w Zabrzu i walczyć o swoje. Cieszę się, że problemy zdrowotne są już za mną i mogę skupić się na rywalizacji treningowej. Na ten moment, jak wspomniałem wcześniej, czekam na swoją szansę.

Czyli wszystkie problemy ze zdrowiem są już za Tobą. Nie ma ryzyka, że uraz się odnowi przy pierwszej lepszej okazji?

Nie. Temat kolana jest już zamknięty. Nie była to jakaś poważna kontuzja. Czułem pewnego rodzaju dyskomfort, ale to już jest za mną. Od dłuższego czasu czuję się naprawdę zdrowy.

Będąc już przy treningu, zahaczę o trenera Jana Urbana. Występując na profesjonalnym poziomie tyle czasu, miałeś już do czynienia z niejednym szkoleniowcem, czy na ich tle opiekun Zabrza czymś szczególnym się wyróżnia?

To jest tak jak z tym pytaniem o mieszkanie w różnych miastach. Każdy trener, jak i każde miasto jest inne. Każdy ma swój styl i pod niego dobiera taktykę czy też wykonawców. Wracając już do mojego obecnego szkoleniowca, mogę powiedzieć, że dobrze ułożył Górnika. Wrócił do ustawienia 1-3-5-2, zrezygnował z 1-4-4-2. Ten powrót dał możliwość większego uwypuklenia umiejętności ofensywnych zawodników. Formacja przednia dostała dużo swobody w konstruowaniu akcji zaczepnych. Mają koncentrować się na ofensywie. Wiadomo, że coś jest kosztem czegoś i Górnik traci trochę bramek, ale naszym celem jest zawsze strzelenie o przynajmniej jedną więcej niż rywal.

A czy Ty lepiej się czujesz w formacji z trzema obrońcami, kiedy pełnisz rolę wahadłowego, a może jednak wolisz być klasycznym skrzydłowym?

Wszędzie, gdzie występowałem wcześniej (m.in. Śląsk Wrocław i Legia Warszawa), byłem skrzydłowym i w tej roli też czuję się najlepiej. Jednak trzeba iść z duchem czasu. Większość zespołów preferuje teraz grę z wahadłowymi. Teraz po prostu doszło mi trochę więcej zadań do wykonania w defensywie i to jest bardzo zauważalne z mojej pozycji zawodnika. Na ten moment po liczbie już odbytych jednostek treningowych mogę powiedzieć uczciwie, że nowa rola nie jest mi już obca. Przystosowałem się do niej i ją akceptuję.

Co sądzisz o sytuacji swojego byłego pracodawcy, czyli warszawskiej Legii. Czy „Wojskowi” mają zwyczajnego pecha, a może po prostu suma popełnionych błędów była już tak ogromna, że balon w końcu musiał pęknąć?

Wiesz co, ja nie chcę w to wnikać. Ja tam byłem, teraz mnie nie ma i prawdę mówiąc, nie wiem, co tam się dzieje. Nie chciałbym na ten temat specjalnie się wypowiadać.

Jasne, rozumiem. Jednak chciałbym zostać chwilę przy Warszawie. Czy Ty dostrzegasz jakieś różnice pomiędzy szatnią Legii a Górnika? Inaczej się nią zarządza?

Nie, w każdej szatni jest podobnie. Nieważne, czy to Górnik czy dajmy na to Stal Mielec. Prawda jest taka, jeżeli zespół trzyma się razem, to są też wyniki. Te rzeczy są zbieżne. My przebywający w niej musimy po prostu funkcjonować jak jedno wspólne ciało, inaczej nic z tego nie będzie. U nas atmosfera jest bardzo dobra.

Pozostając w klimacie szatni i Twojego doświadczenia bycia w już kilku, chciałbym nawiązać do tego, co powiedział kiedyś Sebastian Mila. Wspominał on, że często te przyjaźnie się rozchodzą w momencie, gdy piłkarze odchodzą z klubu. Czy naprawdę tak jest? Masz jeszcze kontakt z którymś z piłkarzy, z którymi występowałeś w Śląsku Wrocław czy Legii Warszawa?

Trochę w tym prawdy jest. Mówiąc to na swoim przykładzie, to ja do dzisiaj mam kontakt z kilkoma zawodnikami, z którymi dzieliłem szatnie we Wrocławiu czy Warszawie. Wiadomo, nie da rady się ze wszystkimi spotkać. Zwyczajnie brakuje czasu. Jest tyle spotkań w różnych terminach, że czasami nie ma takiej możliwości spotkać się ze wszystkimi. Mimo to kontakt telefoniczny jest podtrzymywany, i to dość regularnie, ale fakt, zdarzają się przypadki, że po pewnym czasie on się urywa.

A jak wygląda szatnia z Lukasem Podolskim? Ile taka postać do niej wnosi?

Przede wszystkim jest to mistrz świata i to już mówi samo za siebie. Ma ogromny szacunek, wszyscy wiedzą, gdzie grał i co osiągnął, ale od momentu dołączenia do klubu taktujemy go jak kolegę. Jest jednym z nas. Widać, że jego zażyłość z nami jest coraz większa, że to wszystko się zazębia i czuje się piłkarzem Górnika Zabrze. Jest pomiędzy nim a każdym z nas w szatni stopa partnerska.

Wróćmy do bieżących rozgrywek. Górnik nie zaczął ich najlepiej, o czym wspomniałeś już wcześniej. Potem nastąpiła zwyżka formy i dzięki temu, że nasza ligowa tabela jest dość płaska, to znajdujecie się na dobrej pozycji do ataku nawet miejsca dającego grę w europejskich pucharach. Gdybyś więc mógł już dokonać takiego małego podsumowania, co Wam się udało i można zapisać na plus, a co wręcz odwrotnie na minus.

Na takie wnioski jeszcze przyjdzie czas. Mnie osobiście najbardziej żal tych spotkań, w których dominowaliśmy, a nie umieliśmy ich rozstrzygnąć na swoją korzyść, zgubiliśmy punkty. Choćby mecz z Cracovią, gdzie prowadziliśmy już dwiema bramkami, a potem daliśmy się dwa razy zaskoczyć i straciliśmy de facto dwa punkty. To mógłby być ten minus. Na plus – odniesione ostatnio trzy zwycięstwa z rzędu, bo to buduje atmosferę. To z pewnością zaprocentuje w nadchodzącym tygodniu, gdzie zagramy trzy spotkania w krótkim czasie.

Muszę dopytać – Górnik Zabrze stać z tym składem na zajęcie miejsca gwarantującego udział w eliminacjach do europejskich pucharów?

Mamy bardzo dobry zespół i dobrze by było, żeby on się utrzymał w takim stanie też na drugą część sezonu. Można gdybać nad tym, co będzie wiosną, ale jeślibyśmy utrzymali tę dyspozycję i styl, jaki prezentujemy teraz, to jest to wykonalne. Mimo to uważam, że na takie wróżenie jest stanowczo za wcześnie. Teraz najważniejsze jest wyciągnięcie maksa w ostatnich spotkaniach tego roku.

Masz jakiś cel, który chciałbyś osiągnąć do końca tego roku kalendarzowego, a później wiosną?

Ja na pewno chcę być zdrowy. To jest najważniejsze. Jak będę zdrowy, to będę w treningu. Wtedy też będę miał większą możliwość wywalczenia miejsca w pierwszym składzie. Będę starał się na to zapracować.

Zawsze zadaję takie pytanie swoim rozmówcom, którzy już kilka dobrych lat pograli w piłkę na wysokim poziomie. Co by Mateusz Cholewiak dzisiaj powiedział 15-letniemu Mateuszowi?

Rób to, co robiłeś do tej pory. Ja zawsze wychodziłem z założenia, że ciężka, sumienna praca prędzej czy później przynosi efekt, sukces. Ja na pewno szedłbym tą samą drogą. Teraz jest młodym zawodnikom trochę łatwiej. Jest przepis o młodzieżowcu, kiedy ja zaczynałem, takiego czegoś nie było. Wszystko trzeba było sobie wywalczyć. Dlatego – po prostu pracuj.

Dziękuję Tobie za rozmowę.

Ja również dziękuję.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze