Massimiliano Allegri z wehikułem czasu – Juventus wraca do gry


„Stara Dama” po zmianie szkoleniowca znów prezentuje pragmatyczny, a wręcz cyniczny futbol

25 października 2021 Massimiliano Allegri z wehikułem czasu – Juventus wraca do gry
Spotiarena

Eksperyment Andrei Agnellego pt. „Teraz gramy ładnie dla oka” nie wypalił. O ile Maurizio Sarri zdołał wygrać scudetto, o tyle o kadencji Andrei Pirlo tifosi "Juve" chcą jak najszybciej zapomnieć. Mimo bardzo słabego początku Massimiliano Allegri układa drużynę po swojemu, a ta zaczyna się rozpędzać.


Udostępnij na Udostępnij na

Mało brakowało, a Juventus wyrównałby niechlubną serię meczów bez czystego konta. W 1955 roku ekipa ze stolicy Piemontu traciła gola w 21 spotkaniach z rzędu, tym razem liczba zatrzymała się na 20 starciach. Start sezonu, delikatnie mówiąc, nie należał do udanych. Remisy z Udinese i Milanem oraz porażki z Empoli i Napoli doprowadziły do tego, że drużyna z Turynu znalazła się w strefie spadkowej. Massimiliano Allegri potrzebował czasu, żeby znowu poukładać drużynę po swojemu i przeprowadzić odpowiednie transfery.

Życie po Ronaldo

Do spodziewanych ruchów tak na dobrą sprawę nie doszło. Oprócz Manuela Locatellego nie zakontraktowano żadnego zawodnika, który mógłby znacząco wzmocnić Juventus. Kaio Jorge to melodia przyszłości, a o Mohamedzie Ihattarenie (wypożyczonym do Sampdorii) słuch zaginął. W dodatku zaledwie cztery dni przed zakończeniem okienka transferowego północną część Włoch opuścił Cristiano Ronaldo. O ile pożegnanie Portugalczyka pozwoliło nieco zaoszczędzić pod względem budżetu płacowego, o tyle działacze „Juve” musieli na szybko szukać następcy byłego króla strzelców Serie A.

W rozmowie z DAZN Giorgio Chiellini zauważył, że późne odejście Ronaldo odbiło się na Juventusie. Do klubu dość awaryjnie został wykupiony Moise Kean, ale na pewno nie jest to zawodnik, który jest pełnoprawnym następcą Portugalczyka. Zdaniem włoskiego defensora gdyby do takich ruchów doszło na początku sierpnia, klub miałby zdecydowanie więcej czasu na przygotowanie lepszych transakcji, a co za tym idzie – mógłby zaliczyć lepsze wejście w sezon.

Massimiliano Allegri zmienia kurs „Starej Damy”

Nie brakuje głosów wśród kibiców i dziennikarzy, że teraz Juventus ponownie może skupić się na budowie kolektywu. Wydaje się, że w poprzednich latach władze klubu chciały budować zespół wokół jednego, może dwóch zawodników. Tak jak wspomnieliśmy, początek rywalizacji w Serie A nie był udany. Bardzo nerwowe zachowania w defensywie (błędy Wojciecha Szczęsnego w meczach z Udinese i Napoli), wciąż bezbarwna druga linia i momentami chaotycznie grające skrzydła. To była codzienność w turyńskiej ekipie.

 

Pierwsze światełko w tunelu pojawiło się w trakcie meczu z Milanem. Wywalczony remis z wymagającym rywalem pokazał, że układanka Allegriego zaczyna prezentować się coraz lepiej, choć druga połowa zdecydowanie przeważała za klubem z Mediolanu. Starcia ze Spezią czy później z Sampdorią, nadal z wynikiem na styku, już pokazały charakter Juventusu.

Na pierwszym planie pokazali się świeżo upieczeni mistrzowie Europy, Manuel Locatelli i Federico Chiesa. Do tego dochodzi ostatnio kontuzjowany Paulo Dybala i otrzymujemy trzon, wokół którego zarząd „Juve” chce budować zespół.

Później już mieliśmy futbol Allegriego pełną parą. Cztery wygrane z rzędu 1:0 – wliczając w to spotkania w Lidze Mistrzów. Oczywiście te wygrane miały różne oblicza. Derby della Mole z Torino mogły zakończyć się wyższą wygraną, można tu przypomnieć na przykład strzał w słupek Dejana Kulusevskiego.

Za to w meczu z Chelsea Juventus bardzo dobrze pracował w defensywie. Leonardo Bonucci zajął się wyłączeniem Romelu Lukaku, druga linia aktywnie pracowała w defensywie, a dość nisko schodzący Manuel Locatelli przecinał podania rywali.

Derby d’Italia na remis

Juventus w ostatnich meczach pokazał, że jednak jest w stanie zagrać na zero z tyłu. Dokładnie przez 384 minuty bramkarze tej drużyny nie musieli wyciągać piłki z siatki. Niedzielny pojedynek z Interem z punktu widzenia kibiców „Bianconerich” nie był rewelacyjny. Przez większość spotkania to drużyna Simone Inzaghiego narzucała tempo rywalizacji i otworzyła wynik po mocnym uderzeniu Hakana Calhanoglu. Turek trafił w słupek, ale dobitka Edina Dzeko trafiła do bramki Wojciecha Szczęsnego.

Obserwatorzy spotkania mogli mieć wrażenie, że Juventus nie ma pomysłu na grę. Środek pola zdominował Nicolo Barella, przez co Alvaro Morata miał tylko 28 kontaktów z piłką. Tylko jeden więcej od Paulo Dybali, który wszedł na boisko w 65. minucie.

Właśnie wtedy razem z Argentyńczykiem na boisku pojawił się Federico Chiesa i to znacząco wpłynęło na przebieg spotkania. Dzięki tej dwójce Juventus miał więcej opcji do rozegrania akcji. Włoch ustawił się na pozycji prawego skrzydłowego, a drugi z rezerwowych często pracował w okolicach linii środkowej.

Goście z Turynu dopięli swego i doprowadzili do wyrównania po trafieniu Paulo Dybali z rzutu karnego. Simone Inzaghi zaznaczył po meczu, że to był jedyny moment, gdy Inter faktycznie mógł stracić gola.

Spotkanie w Mediolanie skończyło się remisem 1:1. Z jednej strony Juventus nie poniósł porażki, choć po pierwszej połowie niewiele na to wskazywało. Jednak z drugiej strata do liderującego Napoli wynosi już 10 punktów. Mimo bardzo słabego początku „Stara Dama” zaczyna wracać na właściwe dla siebie tory.

W Lidze Mistrzów nie straciła jeszcze bramki i ma spore szanse na wyjście z 1. miejsca do fazy pucharowej. Nie ma co ukrywać, przełom sierpnia i września w Turynie był bardzo burzliwy, ale dużo wskazuje na to, że Massimiliano Allegri przywrócił upragniony spokój.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze