Marzenie o finale


Prawdą jest, że w czasie swej bogatej kariery piłkarskiej Gabriel Caballero grał w wielu różnych klubach, ale jednak najlepsze jej lata spędził w Pachucy. Jest jedną z ikon tego klubu. Zasłużył mu się na tyle, że nawet jedna z położonych na stadionie lóż dla VIP-ów nosi jego nazwisko.


Udostępnij na Udostępnij na

Gabriel przyszedł na świat w Argentynie, jednak jest dumny z faktu posiadania obywatelstwa Meksyku. A z jego postawy zadowoleni są kibice ‘Los Tuzos’, gdyż Caballero brał udział w prawie wszystkich ostatnich sukcesach klubu: pięciu krajowych mistrzostwach, Pucharze CONCACAF, Copa Sudamericana oraz wygranej w Superlidze (mini-rozgrywki pomiędzy klubami z Meksyku i USA).

Teraz, w zmierzchu swej świetlistej kariery, 36letni pomocnik szykuje się do czegoś, co może okazać się ostatnim i najważniejszym wyzwaniem w karierze – Klubowych Mistrzostw Świata. To już jego druga podróż na Daleki Wschód po Mundialu w roku 2002 i jest pewien, że Pachuca może zajść daleko.

Projekt sukcesu

Caballero pierwszy raz przybył do klubu ze stanu Hidalgo w roku 1998, po tym jak ‘Los Tuzos’ po raz trzeci w ciągu dekady wywalczyli awans do najwyższej klasy rozgrywek. Do tej pory spadająca przy nadarzającej się okazji, Pachuca zaskoczyła wszystkich tym, że już rok później zdobyła pierwszy w historii tytuł mistrza. Teraz najstarszy meksykański klub ma na koncie pięć krajowych i cztery międzynarodowe trofea.

A jak sam Caballero opisuje ówczesny zwrot akcji? „To wszystko sprawa ambicji Ale musi to być dobrze kierowana ambicja. To również zasługa ciężkiej pracy. Trzeba ciągle dążyć do poprawy swych umiejętności, aby osiągnąć coś więcej.”

Od czasu pierwszego tytułu wielu piłkarzy i trenerów przewinęło się przez Pachucę, nawet Caballero dwukrotnie zmieniał zatrudnienie. Zaliczył w tym czasie epizody w Atlasie Guadalajara i Puebli. Jednak doświadczony pomocnik zawsze wracał. „Zarząd zawsze powtarzał, że w drużynie mamy solidny rdzeń stworzony z zawodników, którzy znają klub od podszewki i dlatego są właściwie nie do ruszenia. Jednak co roku wprowadza się do niego dwóch lub trzech zawodników, którzy poznają ideologię teamu.”, wyjaśnia weteran.

Jednak to trzecie podejście Caballero do klubu wiąże się z największą liczbą sukcesów, w tym z zeszłoroczną wygraną w Copa Sudamericana, pierwszą dla drużyny z Meksyku. Jednak w ostatnich miesiącach już nie szło tak gładko. Pachuca notowała slabsze zwycięstwa, chyba zbyt szybko odpadła z tegorocznej edycji Copa Sudamericana. W najbliższym czasie będzie musiała dobrze wypaść w ligowych play-offach, jeżeli chce zdobyć tytuł, a przynajmniej zachować pozycję czołowej drużyny kraju.

„Wierzę, że piłka nożna to sport cykliczny. Przez ostatnie dwa lata zawodnicy Pachucy grali na bardzo wysokim poziomie.”, opowiada Caballero. „Musiał wreszcie przyjść czas słabszych rezultatów. Jednak trzeba mieć nadzieję, że to tylko chwilowy spadek formy i już wkrótce znów wrócimy do wysokiej formy.”

Te optymistyczne perspektywy wygłoszone przez doświadczonego pomocnika sprawiają, że atmosfera w szatni ‘Los Tuzos’ zmienia się i to na lepsze. „Myślimy pozytywnie, a przynajmniej robię to ja, większość piłkarzy i sztab szkoleniowy. Należy pamiętać, że jeśli pracuje się ciężko, wyniki prędzej czy później przyjdą, nie trzeba wprowadzać żadnych drastycznych kroków. Wszystko czego nam trzeba to praca. Chwilowe spadki formy jak ten nasz są normą i nie ma czego się obawiać.”, zapewnia Gabriel.

Powrót na Daleki Wschód

Kibice Pachucy liczą na Caballero i nie jest to pozostawione podstaw. W końcu Gabriel posiada już doświadczenie zdobyte na Mistrzostwach Świata. Co więcej, urodzony w Argentynie były reprezentant Meksyku grał na najwyższym poziomie w tamtej części świata. Był nieodłączną częścią składu reprezentacji kraju na Mundialu w Korei i Japonii. Ofensywny pomocnik grał tam w trzech meczach, wszystkich na terenie Kraju Kwitnącej Wiśni. Meksykanie wygrali dwa z nich, raz zremisowali.

Co prawda Gabriel Caballero nie mógł spędzić za wiele czasu na zwiedzaniu Japonii, jednak dwa miesiące spędzone tam pięć lat temu uważa za jedno z najlepszych doświadczeń w życiu. W Azji Meksykanie awansowali do czołowej szesnastki turnieju. Caballero marzy jednak, by stać się jednym z piłkarzy, którzy wygrali turniej organizowany przez FIFA. Chciałby w ten sposób ukoronować swą bogatą karierę: „Tak, to by było moje największe osiągnięcie w karierze, zwłaszcza, że w tym turnieju bierze udział sześć najlepszych klubowych drużyn świata.”

Zawodnik grający w Pachucy z numerem 8 na koszulce wie, co oznacza tego typu turniej. Zapytany o to, który mecz z Klubowych Mistrzostw Świata i dawnego Pucharu Interkontynentalnego uważa za najlepszy, odpowiada: „Ten, w którym Boca Juniors wygrali w 2000 roku z Realem Madryt dzięki dwóm golom Martina Palermo.” Jeśli w przyszłym miesiącu w Japonii Pachuca awansuje do najlepszej czwórki, Caballero będzie miał szansę zagrać przeciwko gwiazdom ‘Xeneizes’ i ich słynnemu napastnikowi.

Urodzony w Santa Fe pomocnik nie ma wielkich wymagań jeśli chodzi o rywala w klubowych MŚ, chociaż chętnie zagrałby przeciwko Boce lub Milanowi. Przy tym we wszystkich wywiadach powtarza: „Nie jest ważne, z kim zagramy. Najważniejsze jest dojście do finału.” Czy marzenie meksykańskiego weterana się spełni?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze