Jesse Marsch żegna się z RB Lipsk, zostawiając drużynę w drugiej połowie tabeli niemieckiej Bundesligi. Najwyraźniej naturalny szlak dla piłkarzy, a więc przejście z Salzburga do Lipska, jest jeszcze za dużym przeskokiem dla trenerów.
W kwietniu oficjalnie ogłoszono, że Julian Nagelsmann od nowego sezonu będzie szkoleniowcem Bayernu Monachium. Jego dotychczasowy pracodawca nie zwlekał więc z podaniem nowego trenera. Przygotowania do trwającego właśnie sezonu miał więc rozpocząć Jessie Marsch, który prowadził do tej pory Red Bull Salzburg.
https://twitter.com/RBLipskPL/status/1467424774754390021
Transfery z Lipska do Salzburga nie były niczym dziwnym, oczywiście za sprawą sponsora obu klubów. Do tej pory z Austrii do Niemiec przenosili się jednak piłkarze. Władze Red Bulla uznały najwyraźniej, że strzałem w dziesiątkę będzie również zastosowanie podobnego manewru w przypadku trenerów. Tak się jednak nie stało.
Prezes nie pozostawił wątpliwości
Po sobotnim meczu z Unionem Berlin można było przewidzieć, że przygoda Amerykanina z Lipskiem nie potrwa już długo. Porażkę 1:2 skomentował bowiem prezes RB Lipsk Oliver Mintzlaff. W rozmowie z telewizją DAZN wyraził niezadowolenie z postawy samych piłkarzy, jednak sformułowanie „nie będziemy czekać do Bożego Narodzenia” było jasną aluzją do wyczerpania się cierpliwości włodarzy wobec samego szkoleniowca.
Szef „Byków” podczas wywiadu nie gryzł się zresztą w język. Grę piłkarzy Lipska nazwał wprost katastrofalną i desperacką. Mintzlaff był zszokowany postawą zespołu zwłaszcza w pierwszych 10 minutach (Union strzelił wtedy pierwszą bramkę), a także występem już po przerwie.
Przy tej okazji prezes RB Lipsk przypomniał oczekiwania zarządu klubu. Według Mintzlaffa zespół ma jedną z trzech, czterech najlepszych kadr w całej Bundeslidze, dlatego powinien zajmować miejsce w czołówce. Jednocześnie zaznaczył, że co prawda w sporcie wyczynowym nie wszystko da się przewidzieć, jednak obecny dorobek punktowy Lipska to zbyt mało jak na standardy klubu.
Marsch stworzył przeciętniaka
Trudno nie zgodzić się z prezesem „Byków”. Klub od czasu awansu do 1. Bundesligi w 2016 roku tylko raz znalazł się poza podium. Po 14 kolejkach bieżącego sezonu zajmuje natomiast dopiero 11. miejsce z dorobkiem 18 punktów. Na dodatek porażka z Unionem była trzecią przegraną Lipska z rzędu.
Zwolnienie Marscha nie jest jednak następstwem jedynie tej właśnie serii. Czołowy przedstawiciel stajni Red Bulla spisuje się kiepsko od początku sezonu. Przegrał trzy z czterech pierwszych ligowych spotkań, a później tylko przez chwilę prezentował się na miarę oczekiwań swoich kibiców.
Jesse Marsch, trener przeprowadzony od nowojorskiego Red Bulla, przez salzburski, aż po ten lipskowy. Miała być idealna ścieżka kariera, wyszła wielka klapa. Chciał odbudować gegenpressingowy, redbullowy styl gry, a na jego RBL nie dało się patrzeć. Najgorszy w historii BL.
— Marcin Borzęcki (@m_borzecki) December 5, 2021
Powszechnie uważano, że następująca po słabym początku seria siedmiu ligowych spotkań bez porażki była możliwa dzięki zmianie taktyki. Marsch zrezygnował z gry czterema obrońcami, stawiając na trójkę defensorów i grę wahadłowymi. Dodatkowo świetnie spisywał się Christopher Nkunku, który zdobył zresztą honorową bramkę w spotkaniu z Unionem.
Później „Byki” ponownie pogrążyły się jednak w przeciętności. Zapewne Marscha można byłoby wytłumaczyć ubytkami kadrowymi (w lecie do Bayernu odeszli Dayot Upamecano i Marcel Sabitzer), ale byłoby to zbyt łatwe wytłumaczenie słabej postawy drużyny za kadencji zwolnionego właśnie trenera.
Obowiązki zawodników
Klub w komunikacie o zwolnieniu Marscha zapowiedział, że ogłosi jego następcę w najbliższej przyszłości. Na razie zespół tymczasowo przejmie Achim Beierlorzer, dotychczasowy asystent amerykańskiego szkoleniowca. To on poprowadzi Lipsk w meczu z Manchesterem City, będącym zresztą pożegnaniem „Byków” z tegoroczną edycją Ligi Mistrzów.
We wspomnianym komunikacie pojawiła się również wypowiedź szefa klubu. Najbardziej interesujące wydaje się w nim kolejne nawiązanie do postawy samych piłkarzy. Mintzlaff oczekuje co prawda nowego impulsu od następcy Marscha, ale jednocześnie przypomina zawodnikom, że oni także mają obowiązki.
Słowa prezesa Lipska zapewne nie są przypadkowe. Być może słaba postawa Lipska nie wynika więc jedynie ze złego doboru taktyki, odejść gwiazd czy słabego przygotowania do sezonu. Jak zwykle bywa w takich przypadkach, trupy z szafy mogą zacząć wypadać już w najbliższych dniach, jeśli nie godzinach.
Oczywiście po zwolnieniu Marscha bardziej interesująca będzie nie przeszłość, ale przyszłość. Karuzela nazwisk jego ewentualnych następców ruszyła zresztą już wczoraj wieczorem. Każdy, kto zdecyduje się teraz przejąć Lipsk, będzie miał jednak przed sobą trudne zadanie uratowania sezonu.