W sobotnim spotkaniu GKS Katowice zremisował 1:1 Cracovią. Z takiego rezultatu mają prawo cieszyć się tylko gospodarze, ponieważ przyjezdni liczyli na łatwo zdobyte trzy punkty. Po tym meczu zapytaliśmy Adama Marciniaka, jak sprawy się mają w Krakowie. Poniżej prezentujemy wywiad z zawodnikiem „Pasów”.
Cały mecz w Katowicach jest przez Was kontrolowany, a w 90. minucie tracicie bramkę. Co się wtedy stało?
Nie byliśmy konsekwentni nad czym ubolewamy, ale mecz jest już historią, przeanalizowaliśmy wszystkie nasze błędy i wyciągnęliśmy wnioski. Mam nadzieję, że jutro to pokażemy w Brzesku, bo o meczu w Katowicach już przestaliśmy myśleć.
Można to nazwać chwilą dekoncentracji?
Można to tak nazwać. Niekonsekwencja, błędy, chyba każdy widział, co się stało i jak to obierzemy w słowa, to nie ma najmniejszego znaczenia. Straciliśmy bramkę, której nie powinniśmy stracić. Wydaje mi się, że byliśmy drużyną o trzy klasy lepszą. Szacunek należy się również GKS-owi, który potrafił wyrównać w tym spotkaniu.
Jakie były nastroje w drużynie po remisie? Padło kilka ostrych słów w szatni?
Nie jesteśmy podłamani, znamy swoją wartość, jesteśmy pewni siebie i to nas nie załamuje. Wiemy, na co nas stać i możemy wygrać w każdym meczu.
Czyli w jutrzejszym meczu z Okocimskim potwierdzicie swoją wyższość nad rywalem i pewnie zwyciężycie?
Wierzę, że jutro wygramy, pokażemy ładną piłkę dla oka i zagramy tak, jak sobie życzy trener i tak jak sami chcielibyśmy grać. Oczywiście podchodzimy do Brzeska z pełnym respektem i szacunkiem do rywala jak do każdego innego przeciwnika.
Mimo nieudanego początku sezonu chcecie jak najszybciej wrócić do ekstraklasy?
Oczywiście chcemy to zrobić jak najszybciej, takie są nastroje w zespole i bardzo mocno w to wierzymy.
Która z drużyn może wraz z Cracovią zasilić skład T-Mobile Ekstraklasy w następnym sezonie?
Tak jak mówiłem wcześniej, szanujemy każdego rywala i nie kalkulujemy, kto mógłby awansować do ekstraklasy. Skupiamy się na sobie, ale jeżeli mielibyśmy się pobawić w czysto teoretyczne typowanie to może Zawisza Bydgoszcz. Kto z nami awansuje, to naprawdę nie ma znaczenia.
W kolejnej rundzie Pucharu Polski trafiliście na Flotę. Co na zimno mógłby Pan powiedzieć o tym przeciwniku?
Mają fajny start ligi, wygrali wszystkie spotkania, więc na pewno są na fali. Rozgrywki Pucharu Polski są takimi rozgrywkami, że liczy się tylko zwycięzca, bo nie ma czwartych, piątych, szóstych miejsc, więc jeżeli drużyna chce zajść w nich daleko, to nie ma to znaczenia, czy trafilibyśmy na Legię, na Wisłę czy na Flotę. „Wyspiarze” zapewne wyjdą do tego meczu bardzo zdeterminowani i będą chcieli wygrać, ale my w każdym meczu niezależne z kim gramy, gramy o zwycięstwo.
Wywiad przeprowadził Artur Kurzawa