Manchester City od wielu lat jest postrzegany jako kandydat do zdobycia Ligi Mistrzów. Jak wszyscy wiemy, nigdy się mu to jeszcze nie udało. Jednak kilka razy na jego drodze stanęły zespoły, które powinien spokojnie pokonać. Czy remis z RB Lipsk w 1/8 finału Ligi Mistrzów zwiastuje podobną historię? Przyjrzyjmy się poprzednim wpadkom „The Citizens”.
Manchester City od lat znajduje się w ścisłym gronie kandydatów do wygrania Ligi Mistrzów. Często zespoły na takiej liście się zmieniają, ale nie „Obywatele”. Ekipa Pepa Guardioli nawet pomimo czasami gorszych okresów zdominowała krajowe podwórko i brakuje jej tylko Pucharu Europy. W ostatnim sezonie na drodze stanął Real Madryt, wcześniej Chelsea i… Lyon. I to właśnie o takich przypadkach sobie przypomnimy, kiedy Manchester City, wydający potężne pieniądze na wzmocnienia, przegrywał z ekipami skazanymi na pożarcie. Być może Lipsk stanie się jedną z nich?
Koszmar w Lizbonie
Sezon pandemiczny, czyli 2019/2020, w Lidze Mistrzów dla Manchesteru City był z początku wyjątkowo udany. Najpierw udało się wygrać grupę, co było w zasadzie formalnością, przeciwnikami bowiem byli Atalanta Bergamo, Szachtar Donieck i Dinamo Zagrzeb. Co prawda nie udało się zdobyć kompletu punktów, ale to zrozumiałe.
W 1/8 finału jednak zaczęły się pierwsze wyzwania w tych rozgrywkach. Manchester City wylosował Real Madryt. W pierwszym starciu rozegranym pod koniec lutego 2020 to drużyna Pepa Guardioli odniosła zwycięstwo 2:1 na Santiago Bernabeu. Rewanż jednak został przesunięty na początek sierpnia ze względu na koronawirusa. W tym starciu „Obywatele” również okazali się lepsi, ponownie zwyciężając 2:1.
Jak jednak wszyscy pamiętamy, ćwierćfinały i dalsze fazy w tamtym sezonie zostały rozegrane bez rewanżów, o awansie decydował tylko jeden mecz. Do tego wszystko zorganizowano w formie turnieju, którego gospodarzem była Lizbona. W 1/4 finału jedyny już przedstawiciel Anglii na tym etapie trafił na Olympique Lyon, jedną z niespodzianek tamtej Ligi Mistrzów. Wszystkim wydawało się, że jest to bilet do półfinału. Zaczęło się źle, w 24. minucie do siatki trafił Maxwell Cornet i było 1:0 dla Francuzów. Manchester City na wyrównanie czekał dosyć długo, ale to w końcu nadeszło za sprawą Kevina De Bruyne w 69. minucie. Potem jednak przyszły dwa ciosy od Moussy Dembele i Lyon wygrał 3:1. Wszyscy chyba pamiętamy jeszcze chociażby pudło Sterlinga, który miał przed sobą tylko pustą bramkę, a i tak posłał futbolówkę wysoko nad poprzeczką.
.@Mahrez22 has been nominated for the #UCL Player of the Week award! 🏅
Cast your vote 👇
— Manchester City (@ManCity) February 23, 2023
„Koguty” nie były bez szans
Być może Tottenham jest drużyną, której nie powinno spisywać się na straty w takim spotkaniu, zwłaszcza gdy prowadził ją Mauricio Pochettino. Ekipa Spurs jednak rzadko dochodzi do dalszych faz Ligi Mistrzów, a odprawienie z kwitkiem Manchesteru City w ćwierćfinale było czymś niespodziewanym. Zwłaszcza jeśli pod uwagę weźmiemy okoliczności, które temu towarzyszyły.
Pierwsze spotkanie „Koguty” wygrały na swoim terenie 1:0. Strzelanie w rewanżu zaczęło się bardzo szybko, już w 4. minucie Sterling wpakował piłkę do bramki Llorisa. Na odpowiedź nie trzeba było jednak długo czekać, w 7. minucie wyrównał Son, by trzy minuty później wyprowadzić swoją drużynę na prowadzenie. W 11. minucie mieliśmy już 2:2 za sprawą Bernardo Sily, 10 minut później było 3:2 dla „Obywateli”. W 59. minucie na 4:2 strzelił Aguero i to był wynik, który gwarantował drużynie Guardioli awans do półfinału. Jednak bramkę na 3:4 zdobył Fernando Llorente, przy czym niektórzy sugerowali, że zagrał piłkę ręką. Gol jednak został uznany i to Tottenham przeszedł do półfinału, a następnie do finału, w którym został pokonany przez Liverpool.
Klub z Księstwa okazał się lepszy
W sezonie 2016/2017 w Lidze Mistrzów Manchester City już na etapie fazy grupowej zmagał się z trudnościami. Dwa remisy z Celtikiem, remis z Borussią Moenchengladbach i wyraźna porażka 0:4 z Barceloną. Uzbierał dziewięć oczek i wyszedł z grupy z 2. miejsca. Właściwie gdyby Borussia była lepiej dysponowana, mogłaby wyprzedzić „Obywateli”. W 1/8 finału czekało sensacyjnie AS Monaco, które swoją grupę w Lidze Mistrzów wygrało.
Pierwszy, szalony mecz odbył się w Manchesterze. Tam Manchester City pokonał przybyszów z Księstwa 5:3. Dla Monaco bramki strzelali dwukrotnie Radamel Falcao i jedną bramkę dołożył młodziutki… Kylian Mbappe. Choć to drużyna Pepa Guardioli otworzyła wynik, do 71. minuty przegrywała 2:3. Dopiero później rozkręciła się i zdobyła trzy gole w 11 minut.
W rewanżu Monaco potrzebowało zwycięstwa dwoma golami, przy czym Manchester City nie mógł strzelić więcej niż trzech bramek, ponieważ oznaczałoby to awans City dzięki golom na wyjeździe. Już w 8. minucie do siatki trafił Mbappe, kilkanaście minut później podwyższył Fabinho. W 71. minucie nadziei kibicom Manchesteru City dodał Leroy Sane, strzelając gola kontaktowego, jednak kilka chwil później prowadzenie podwyższył Bakayoko. Rezultat w dwumeczu – 6:6, ale to Monaco strzeliło więcej bramek na wyjeździe, dzięki czemu to klub reprezentujący Ligue 1 przeszedł do dalszej fazy.
Z Lipskiem będzie podobnie?
Być może jest to śmiała teza, ale wydaje się, że w tej rywalizacji Manchester City może jeszcze trafić na skórkę od banana. Scenariusz jest właściwie całkiem podobny do poprzednich spotkań. „Obywatele” operują piłką, ale przez to, że przeciwnik skutecznie się broni, nie są w stanie stworzyć stuprocentowej sytuacji. Bramkę jednak zdobyli i nie pozwolili Lipskowi na nic do końca pierwszej połowy. Niemcy jednak wiedzieli, że taka gra nic im nie przyniesie, byli bowiem bezproduktywni z przodu, zaczęli więc grać odważniej i w 70. minucie Josko Gvardiol skierował piłkę do siatki.
Zasłużona bramka. W końcu w drugiej połowie Lipsk taki, jakim go znamy. Szybsza gra, odważna, błyskotliwa, na jeden kontakt. Oby tylko poszli za ciosem, bo aż żal odpuszczać.
— Marcin Borzęcki (@m_borzecki) February 22, 2023
Oczywiście remis to wynik, który na ten moment nie pozwala myśleć o odpadnięciu, zwłaszcza że rewanż będzie na Etihad Stadium. Manchester City mógł jednak te spotkanie wygrać i to całkiem wysoko, jeśliby tylko grał lepiej. „The Citizens” jednak nie byli w stanie znaleźć receptury na RB Lipsk i ten dwumecz zaczyna pachnieć niespodzianką.