Trwający sezon w Premier League pokazuje, że może to być rok pełen niespodzianek. Najsilniejsze drużyny w lidze nie są już tak mocne jak w poprzednich latach. Powoduje to, że do głosu zaczynają dochodzić mniejsze marki. Problemy nie ominęły również Pepa Guardioli i jego zespołu. Manchester City od samego początku rozgrywek ma spore kłopoty w ofensywie. Wydaje się jednak, że hiszpańskiemu trenerowi trudno będzie znaleźć na nie rozwiązanie.
Manchester City pod wodzą Pepa Guardioli to maszyna do zdobywania goli. W ostatnich sezonach zachowanie czystego konta w meczach z drużyną „Obywateli” graniczyło z cudem. Początek obecnych rozgrywek pokazuje jednak, że kontuzja jednego kluczowego zawodnika może wywołać problemy, których rozwiązanie nie będzie należeć wcale do najprostszych. Przed ważnym meczem z Liverpoolem wielu fanów i ekspertów zadaje sobie pewnie pytanie, czy uda zastąpić się kontuzjowanego Sergio Aguero?
Maszyna zaprogramowana na strzelanie goli
Od początku pracy na Etihad Stadium Pep Guardiola wdrażał jasny model gry. Jego drużyna miała grać bardzo ofensywnie i w każdym spotkaniu dominować rywali. Styl, który znaliśmy z poprzednich lat, gdy Hiszpan pracował w Barcelonie i Bayernie, miał teraz podbić Anglię. Mówił już o tym na swojej pierwszej konferencji, zaraz po podpisaniu kontraktu z Manchesterem City. – To jest wyzwanie, ale właśnie dlatego tu jestem. Chcemy udowodnić, że potrafimy grać w piłkę nożną w takim stylu, który lubią grać moje zespoły, i odnosić dzięki temu sukcesy w Premier League – powiedział wtedy 49-latek.
Manchester City pod wodzą Pepa Guardioli szybko pojął jego filozofię, przynajmniej jeśli mówimy o ofensywie. Od samego początku pracy Hiszpana w klubie drużyna z Manchesteru strzeliła łącznie aż 392 bramki w samej Premier League. Po przeliczeniu daje to blisko 2.5 gola na spotkanie, co tylko idealnie uzmysławia nam, jaką maszyną na przestrzeni ostatnich pięciu lat stał się zespół Guardioli.
https://www.youtube.com/watch?v=zGlUbfyghWI
Najgorsze dla przeciwników Manchesteru City było to, że Pep Guardiola cały czas rotował swoim zespołem. Tam zawsze ktoś był głodny i chętny do gry. Jeżeli jeden z zawodników wpadał w dołek, to następy wchodził od razu w jego miejsce i dawał taką samą jakość. Zdrowa konkurencja pozytywnie wpływała na rozwój każdego z piłkarzy. Każdy z nich wiedział, że lepszy albo gorszy mecz nie gwarantuje miejsca w wyjściowej jedenastce.
Kontuzja Sergio Aguero – główne źródło problemów
Problemy Manchesteru City zaczęły się w dużej mierze właśnie od kontuzji Sergio Aguero. Argentyńczyk dopiero co wrócił po kontuzji z poprzedniego sezonu na mecz z West Hamem i już musiał go opuścić z powodu urazu ścięgna udowego. To dla „Obywateli” wielki cios przed starciem z Liverpoolem, ale również i w dalszej perspektywie. Jego bramki stanowią blisko 20% wszystkich goli zdobytych przez Manchester City w lidze od czasu, kiedy do klubu dołączył Pep Guardiola.
Manchester City bez Sergio Aguero ma kłopoty z finalizowaniem swoich ataków. W polu karnym brakuje napastnika z prawdziwego zdarzenia, który zamieniałby podania partnerów na bramki. „Obywatele” nie są już takim postrachem dla defensywy rywali jak jeszcze w ubiegłym roku. Stali się bardzo przewidywalni. Przede wszystkim jednak Pep Guardiola nie potrafi znaleźć następcy i godnego zmiennika dla wspomnianego Aguero.
Cada día mejor! // Getting better by the day! 🤟🏽 pic.twitter.com/SzQRYLzuwj
— Sergio Kun Aguero (@aguerosergiokun) October 14, 2020
Takim graczem pod nieobecność Argentyńczyka miał być Gabriel Jesus, ale i on doznał kontuzji. Wrócił dopiero na boisko w ostatnim spotkaniu Ligi Mistrzów. Mimo to Brazylijczyk nie zachwyca już od dawna, a w kontekście drużyny Pepa Guardioli zaczyna się wymieniać kolejnych kandydatów wzmocnienia linii ataków. O idealnego zawodnika na tę pozycję zapytałem mojego rozmówcę – Patryka Idasiaka z portalu „Zawód: typer”, eksperta od Manchesteru City:
– Jeśli już miałbym widzieć jednego zawodnika, to nie odkryję Ameryki – zdecydowanie Haalanda. Tym bardziej że jego ojciec w przeszłości grał w City, zabierał nieraz młodego na mecze i jakiś tam sentyment do klubu ma, więc tutaj widzę potencjalne wzmocnienie. W City brakuje od lat kogoś takiego jak Edin Dzeko. Haaland łączy ze sobą cechy Bośniaka plus jest świetnym finisherem jak np. Aguero. Kandydat idealny. Był taki moment, że Harry Kane kręcił trochę nosem, kiedy Tottenham zmierzał donikąd i można było go skusić, ale teraz wpadł znów w taką formę, że asystuje i strzela maszynowo, a Tottenham odzyskał rytm, więc ta opcja się oddaliła. Zostaje Haaland.
Problemy w ataku, ale skutki w defensywie
Dla Pepa Guardioli bardzo ważnym aspektem w grze ofensywnej jest dyspozycja bocznych obrońców. Hiszpan chce, aby grali oni przede wszystkim do przodu. W każdym spotkaniu da się przecież zauważyć, jak ważną rolę ogrywają oni w całym systemie Manchesteru City. Cały czas podłączają się do ataku, ale również schodzą do środka pola, gdzie stwarzają przewagę przy rozegraniu.
Jeśli spojrzymy na całą kadrę „Obywatali”, prawie każdy fantastycznie operuje tam piłką. Dla stylu City jest to bardzo ważne. Jeśli wszyscy piłkarze czują się pewnie z futbolówką przy nodze, pozwala to na zdominowanie rywala. Nieważne, czy gra wysokim pressingiem, czy niskim. A to dla filozofii Pepa Guardoli jest przecież najważniejsze. Wiemy, jak wielki nacisk kładzie na ten aspekt Hiszpan. To odpowiednie utrzymywanie się przy piłce i kontrolowanie przebiegu spotkania powoduje, że ofensywni gracze mogą z czystą głową napierać na bramkę przeciwnika.
Wszystko w grze Manchesteru City wygląda dobrze, dopóki strzela bramki. Jeśli jednak ich nie ma, wszystko się rozpada. Podopieczni Guardioli coraz mocniej napierają wtedy na bramkę rywali. Angażują w to dużą liczbę zawodników, w tym bardzo mocno prawego i lewego obrońcę. Sprawia to, że w bocznych sektorach boiska pojawiają się wolne przestrzenie. Bardzo dobrze pokazał to mecz z Leicester City. „Lisy” umiejętnie rozbijały ataki gospodarzy, a następnie do bólu wykorzystywały nadarzające się okazje.
Leicester City are the first team to score five goals against a team managed by Pep Guardiola in any competition in his career.
Absolutely incredible. 🤪 pic.twitter.com/KzDYJNukdd
— Squawka (@Squawka) September 27, 2020
Spadek również w liczbach
Problemy, z jakimi boryka się w tym sezonie Manchester City, widać również w statystykach. W poprzednich sezonach wskaźnik expected goals przeliczany na 90 minut wynosił w jego przypadku nieco ponad 2.1%, a w ubiegłym aż 2.45%. Natomiast jeśli spojrzymy na obecne „xG”, to nie jest już tak kolorowo. Podopieczni Pepa Guardioli w tej klasyfikacji zajmują dopiero dziesiąte miejsce w Premier League, z wynikiem 1.5%. Jest to więc wyraźny spadek względem ubiegłych lat.
W tym sezonie Manchester City w dalszym ciągu dominuje nad swoimi rywalami. Przynajmniej jeśli spojrzymy sobie na statystkę średniego posiadania piłki, która wynosi 63%. Jest to obecnie najlepszy wynik w całej Premier League. Problem jednak w tym, że przeciwnicy „Obywateli” umiejętnie się przed tym bronią. Cofają się głębiej, murują własną bramkę. Z tym piłkarze Pepa Guardioli mają w obecnym sezonie problem. Nie są już tak cierpliwi jak jeszcze w ubiegłych rozgrywkach, przez co popełniają drobne błędy, które później odbijają się na końcowych wynikach.
Manchester City stracił w tym sezonie jedną bardzo ważną cechę. Nie potrafi tak stłamsić rywala jak w poprzednich latach. Dotychczas nie oglądaliśmy drużyny, która po jednym trafieniu szła po kolejne. Dobrze było to widać chociażby w ostatnim meczu z Sheffield United. Zamiast strzelić gola na 2:0 i kontrolować przebieg spotkania, podopieczni Guardioli pozwolili rywalowi stworzyć kilka groźnych sytuacji.
Kto rozwiąże problemy City?
Nad tym pytaniem zastanawiają się teraz z pewnością fani Manchesteru City. Pod nieobecność Sergio Aguero wydaje się, że trudno będzie drużynie Pepa Guardioli wskoczyć na takie obroty jak jeszcze w poprzednim sezonie. To może martwić, bo wchodzimy obecnie w bardzo ważny moment sezonu. Po przerwie na kadrę w Anglii powoli zacznie się okres najintensywniejszego grania. Strata każdego punktu może w dalszej perspektywie mocno rzutować na końcowe rozstrzygnięcia.
Pep Guardiola stoi więc przez arcyważnym zadaniem. Musi zastąpić Aguero, ale to nie będzie takie łatwe. Na szczęścia dla Hiszpana do gry wrócił Gabriel Jesus i ostatnio strzelił nawet bramkę w Lidze Mistrzów. Nie wiadomo jednak, czy Brazylijczyk jest już gotowy na tak intensywny mecz, jaki czeka Manchester City w niedzielę z Liverpoolem.
Jeśli nie, to Guardiola znowu będzie musiał kombinować, kogo wystawić na szpicy w starciu z „The Reds”. Wydaje się, że hiszpański trener postawi po raz kolejny na Ferrana Torresa, który ostatnio prezentował się w środku całkiem przyzwoicie, ale zapytałem również o to mojego rozmówcę, Patryka Idasiaka, jednak i jemu trudno znaleźć było odpowiedniego kandydata:
– Guardiola musi szukać, kombinować, tym bardziej że wcześniej jeszcze wypadł mu Jesus. Dlatego zdecydował się na Ferrana Torresa, który strzelił trzy gole w LM i na 9 spisywał się lepiej, niż można było się spodziewać. Ale to wciąż bardziej eksperyment, próbowanie. Na pewno brakuje kogoś, kto dostanie piłkę w okolicach 16 i nie będzie się wahał uderzyć. Sterling i Mahrez raczej wolą wejść z piłką do bramki. Brakuje im takiego naturalnego instynktu. Trudno gra się bez typowego napastnika.