Angielska herbata: zmęczeni wygrywaniem. Liverpool i City bez błysku


Jak długo można prezentować futbol z najwyższej półki? Czy Liverpool oraz Manchester City doświadczają właśnie zmęczenia triumfami?

2 listopada 2020 Angielska herbata: zmęczeni wygrywaniem. Liverpool i City bez błysku
liverpoolecho.co.uk

Zamiast pewnych zwycięstw – wymęczone wygrane. Zamiast składnych, kombinacyjnych i szybkich akcji ofensywnych – powolne rozgrywanie piłki. Liverpool oraz Manchester City przestali zachwycać widowiskowym futbolem, dzięki któremu zdobyli uznanie kibiców i ekspertów na całym świecie. Obecnie nadal pokonują rywali, jednak już bez błysku, jakby na zaciągniętym hamulcu ręcznym. Czy oba zespoły dotknął syndrom nasycenia triumfami?


Udostępnij na Udostępnij na

Bardzo często w kontekście Jose Mourinho poruszany jest temat tzw. trzeciego sezonu. Według niektórych przeklętej kampanii, w trakcie której pomysł portugalskiego menedżera na drużynę jakby się wyczerpuje. Wszystko się sypie, a zespół, który prezentował świetną dyspozycję i wygrywał trofea, jest cieniem samego siebie. Łatka na stałe przylgnęła już do obecnego menedżera Tottenhamu Hotspur.

Jednak co interesujące, portugalski menedżer nie miał (jeszcze?) okazji prowadzić w swojej karierze ani Liverpoolu, ani Manchesteru City. A oba zespoły od pewnego czasu wyglądają, jakby właśnie były w trakcie trzeciej kampanii pod wodzą Jose Mourinho.

Dojazd do mety

Poprzedni sezon Premier League raczej każdy zapamięta z powodu przerwania rozgrywek oraz samotnej ucieczki Liverpoolu zakończonej zdobyciem tytułu. Zamiast zapowiadanego przed kampanią kolejnego wyścigu dwóch koni tym razem pobiegł tylko jeden. Manchester City został w tyle. Buldożer z Etihad Stadium zamiast niszczyć kolejnych rywali jakby po dwóch kosmicznych sezonach wrócił z Księżyca na Ziemię.

To nie był już (i nadal nie jest) zespół, który regularnie demonstruje wyższość nad rywalami. Zamiast pewnych zwycięstw zaczęły pojawiać się coraz częstsze straty punktów. Problemy oraz oznaki słabości. Zupełnie, jakby zespół Pepa Guardioli, który w dwóch kampaniach zdobył przecież łącznie 198 punktów, dojechał już do mety. Coś dobiegło końca, coś się wyczerpało. Gracze Manchesteru City znów natomiast stali się „tylko” ludźmi.

Magiczna otoczka wokół podopiecznych hiszpańskiego menedżera definitywnie opadła, a media w obliczu słabości „The Citizens” zaczęły zwiastować nadchodzącą dominację Liverpoolu w Premier League. Trzy, cztery, pięć lat, a może dekadę? Licytacji, jak długo zespół z Anfield Road będzie trząść angielską ekstraklasą, nie brakowało. Okazało się za wcześnie, bo „The Reds” dotknęła identyczna przypadłość co rywali z Etihad Stadium. Szybciej, niż ktokolwiek przypuszczał.

Pierwszych oznak można było doszukiwać się jeszcze przed momentem zdobycia tytułu mistrza Anglii. Odnoszenie zwycięstw sprawiało już wtedy „The Reds” coraz większe problemy. Wszystko jednak zaciemniło zdobycie tytułu. Liczyło się przecież tylko mistrzostwo. A po zdobyciu trofeum? Narracja była prosta i można było w to łatwo uwierzyć, słabszą dyspozycję złożono na karb gry praktycznie o pietruszkę. W rzeczywistości Liverpool zaliczył jednak podobny dojazd do mety jak wcześniej Manchester City.

Liverpool i Manchester City już na Ziemi

Obecny sezon tylko potwierdza, że czasy kosmicznych dyspozycji obu zespołów definitywnie minęły. Męczy się Liverpool, męczy się Manchester City. Wygrywają, i to często, owszem, ale wyczerpani są przy tym także kibice. Gra jest wolniejsza, bardziej przewidywalna, mniej spektakularna. Ogólnie wszystkiego pozytywnego w postawach obu drużyn jest jakby mniej.

Jak długo można wygrywać? Jak długo można być na samym szczycie? Odpowiedzi zapewne by się różniły, podobnie jak podawane argumenty. Przykłady Liverpoolu oraz Manchesteru City wskazują jednak, że w angielskim futbolu to obecnie dwa, dwa i pół roku. Potem następuje powrót na Ziemię. Po osiągnięciu celu uwidacznia się olbrzymie zmęczenie, które w bardzo dużym stopniu definiuje obecne występy obu zespołów. Pytanie jednak na jak długo.

To obecnie największa zagadka, nad którą na pewno głowią się Pep Guardiola oraz Jürgen Klopp. Okres „niekosmicznej” dyspozycji na Etihad Stadium trwa dłużej. Mimo trzech okien transferowych niewiele zmieniło się jednak na lepsze. Kwestia Liverpoolu wydaje się natomiast łatwiejsza do rozwiązania. „The Reds” to zespół na dobre rozczytany przez wszystkich trenerów w Europie. Powrót do pełnej sprawności Thiago Alcantary prawdopodobnie zapewni jednak więcej nieprzewidywalności. Czy to jednak rozwiąże wszystkie problemy? Nie.

Wspomnienie o tzw. trzecim sezonie Jose Mourinho na samym początku nie było przypadkowe. Następcy Portugalczyka na stanowisku szkoleniowca często przejmowali spaloną ziemię, a dokładniej wypalonych graczy. Przemęczonych oraz nasyconych sukcesami. Oznaki jednego i drugiego są obecnie widoczne w Liverpoolu oraz Manchesterze City. To oznacza jedno – bez większych zmian w kadrach obu drużyn, wpuszczeniu świeżej krwi w większej ilości się nie obędzie. W innym przypadku powrót na kosmiczny poziom może okazać się niemożliwy.

Mniej istotne, ale też ciekawe:

  • Po zwycięstwie nad West Hamem United podopieczni Jürgena Kloppa wyrównali klubowy rekord liczby domowych spotkań ligowych bez porażki. To duże osiągnięcie, ale równie dużo brakuje „The Reds” do wyprzedzenia w klasyfikacji Chelsea. Śmiało jednak można stwierdzić, że Anfield Road, nawet puste, jest atutem zespołu z czerwonej części Merseyside.

  • Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson ogłosił lockdown do 2 grudnia, lecz restrykcje ominą tym razem zawodowy futbol. Dzięki temu nie będzie powtórki z poprzedniego sezonu. Kontynuacja rozgrywek ma ponownie poprawić nastroje w społeczeństwie w trudnym dla świata okresie. Futbol ma przecież przede wszystkim cieszyć.
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze