Manchester City wygrywa z Borussią Mönchengladbach!


Piłkarze Pepa Guardioli triumfują nad 8. drużyną Bundesligi w swoim pierwszym spotkaniu 1/8 finału Champions League

24 lutego 2021 Manchester City wygrywa z Borussią Mönchengladbach!
101greatgoals.com

W dzisiejszych meczach 1/8 finału Ligi Mistrzów kibice jak zwykle liczyli na sporą dawkę emocji. Na ich najmniejszą ilość zapowiadało się jednak na Puskas Arena. Tam bowiem było rozgrywane pierwsze spotkanie dwumeczu między Borussią Mönchengladbach a Manchesterem City. Trudno było nie wskazać jednogłośnego faworyta tego meczu, jakim byli „The Citizens”. Pomimo to sympatycy „BMG” liczyli na to, że ich zespół godnie się zaprezentuje i nie będą musieli patrzeć na kompromitację „Źrebaków”.


Udostępnij na Udostępnij na

Borussia Mönchengladbach zmaga się ostatnio ze sporymi problemami. Ekipa Marco Rosego nie potrafi wygrać w lidze niemieckiej od czterech spotkań, a ich nieskuteczna gra również irytuje kibiców. Kibiców, których nadzieje zostały rozpalone poprzez znakomitą formę podczas fazy grupowej Ligi Mistrzów, kiedy klub prezentował się fantastycznie.

Wyrzucili oni za burtę Champions League Inter Mediolan oraz wygrali w grupowym dwumeczu z Szachtarem Donieck 10:0. Jednak do dzisiejszego spotkania nie podchodzili w dobrych nastrojach ze względu na swoją ostatnią dyspozycję oraz formę, jaką dysponował przeciwnik.

Pierwszym i prawdopodobnie ostatnim rywalem Borussii Mönchengladbach w fazie pucharowej był Manchester City. Piłkarze Pepa Guardioli przed tą konfrontacją znajdowali się w kosmicznej formie. „Obywatele” wygrali 18 ostatnich meczów, a od 25 spotkań nie doznali porażki. Wyniki te robiły wrażenie na wszystkich obserwatorach świata futbolu.

Wcześniejszy etap turnieju przeszli gładko. W Premier League City jest liderem z przewagą dziesięciu punktów nad drugim zespołem. Można więc powiedzieć, że pewnie kroczą po siódme w historii klubu mistrzostwo Anglii. Na dodatek wydaje się, że obok Bayernu Monachium są największym faworytem do wygrania Champions League.

Zmieszanie wokół Marco Rosego

Niemiecki szkoleniowiec od nowego sezonu będzie menedżerem Borussii Dortmund. Ten fakt jest już dobrze wszystkim znany. Ruch wydaje się przemyślany ze strony władz BVB, jak i samego trenera. Jednak bardzo lekkomyślnym posunięciem było poinformowanie o tym w obecnej fazie sezonu.

Wcześniejsze domysły i przypuszczenia, jakoby decyzja nie miała poparcia ze strony kibiców „Die Fohlen”, sprawdziły się. Sympatycy BMG nie chcą patrzeć na Marco Rosego w roli szkoleniowca ich klubu. Nie mają ochoty go widzieć, gdy będą już mieli okazję wrócić na trybuny. Mało tego, chcą, aby już teraz przestał pełnić tę funkcję. Przed stadionem wisiał nawet transparent obrażający Niemca. Jak można więc zauważyć, sytuacja w Mönchengladbach jest coraz gorętsza.

Dłużne rzekomo nie pozostają też władze klubu, które mimo wcześniej okazanego wsparcia mają zwolnić Marco w przypadku porażki z jego przyszłym pracodawcą w DFB-Pokal. Nie bronią go już wyniki, które jesienią były świetne. Teraz jednak Mönchengladbach zajmuje 8. miejsce w ligowej tabeli ze stratą dziewięciu punktów do 4. zespołu, a do dwumeczu z Manchesterem City podchodzili bez większych szans.

Wszystko zgodnie z planem

Borussia Mönchengladbach wprowadziła tylko jedną zmianę w swoim zespole. Postawiła na lekkie roszady w ustawieniu, czyli przemianowanie niektórych piłkarzy na inne pozycje i skrzydłowego, Valentina Lazaro, zamieniła na szwajcarskiego pomocnikia – Denisa Zakarię, który miał dziś występować w bloku defensywnym.

Na więcej zmian zdecydował się Pep Guardiola. Hiszpan dał odpocząć aż czterem piłkarzom, którzy wyszli w wyjściowej jedenastce na spotkanie z Arsenalem. W drugiej linii Fernandinho oraz Kevin De Bruyne zostali zastąpieni przez Rodriego oraz Phila Fodena. Na ławce rezerwowych usiadł też Ryiad Mahrez, a wystąpił za niego Gabriel Jesus.

Ostatnia roszada to ta w defensywie. John Stones, który był przed tym starciem w znakomitej formie, musiał odpuścić ten mecz na rzecz Aymerica Laporte. Dzisiejszy pojedynek był 100. występem Francuza w koszulce „The Citizens”.

Zgodnie z przewidywaniami i oczekiwaniami to Manchester City naciskał na rywala. Borussia Mönchengladbach w pierwszych minutach miała problem z wyjściem z własnej połowy. „Obywatele” byli znacznie lepsi, szybsi oraz dokładniejsi. Wiadomo więc było, że bramka dla „The Citizens” jest kwestią czasu.

***

Mimo nacisków City Borussia miała swoją sytuację w 18. minucie, jednak podanie nie było zbyt celne i tym samym kontratak ekipy z Mönchengladbach został zmarnowany. Podopieczni Guardioli nieoczekiwanie mieli swoje słabsze momenty w pierwszej połowie, lecz drużyna Marco Rosego nie była w stanie ich wykorzystać.

Manchester City musiał czekać na pierwsze trafienie dość długo jak na ich dominującą grę. Strzelanie w tym meczu rozpoczął Bernardo Silva. Portugalczyk po dośrodkowaniu swojego rodaka – Joao Cancelo, wpakował głową piłkę do siatki i w 29. minucie dał City prowadzenie. Był to pierwszy gol Silvy w tej edycji Ligi Mistrzów.

Pierwsza połowa skończyła się jednym zmartwieniem dla Manchesteru City. Nie był nim oczywiście wynik, który pozostawał korzystny dla „Obywateli”. Chodziło o uraz stopy, jakiego doznał w 36. minucie Kyle Walker. Anglik dograł pierwszą połowę, jednak ta informacja mogła zaniepokoić Pepa Guardiolę. Oprócz tego w grze City nie było żadnych większych problemów, do czego przyzwyczaili nas w tym sezonie zawodnicy z Etihad Stadium.

Gorzej wyglądała pozycja, z jakiej przystępowała do drugiej połowy Borussia Mönchengladbach. „Die Fohlen” nie potrafili oddać celnego strzału, ba, nie oddali oni żadnego strzału. Na dodatek można jeszcze wspomnieć o fakcie, że jak już wcześniej powiedziano, nie mogli oni wyjść z własnej połowy. Jedna bramka, którą stracili, powinna być dla nich niemalże sukcesem.

Dokończenie dzieła w drugiej połowie

Manchester City mógł wejść bardzo dobrze w drugą połowę, lecz Gabriel Jesus nie zdołał wykorzystać straty piłki lewego wahadłowego BMG – Ramy’ego Bensebainiego. Pierwszy kwadrans drugiej odsłony tego meczu nie dostarczył nam zatem wielu emocji. City naciskało, lecz nie mogło przedrzeć się przez szyki obronne rywala.

Zaskoczyć próbowali podopieczni Rosego, gdy po dośrodkowaniu w pole karne Alassane Plea oddał dość niecodzienny strzał, jednak nie był on celny. Natomiast kilka minut później to City dobiło rywala. Joao Cancelo popisał się znowu dobrą centrą do Bernardo Silvy. Były zawodnik AS Monaco zgrał piłkę głową do Gabriela Jesusa, a Brazylijczyk tym razem się już nie pomylił. W 65. minucie City prowadziło 2:0 i raczej już wyjaśniło losy tego dwumeczu.

Dalsza część dzisiejszej konfrontacji to coś, do czego wszyscy się przyzwyczailiśmy, czyli dominacja Manchesteru City w starciach z gorszymi o kilka klas rywalami. Przez cały mecz można było odnieść wrażenie, że „The Citizens” zwyczajnie „grali na pół gwizdka”. W oszczędzaniu się „Obywateli” nie było nic dziwnego, ponieważ w następnych tygodniach mają oni dość napięty terminarz. Mimo tego i tak pozwolili sobie na spokojne zwycięstwo, lecz dzisiaj można było zdecydowanie narzekać na brak większych emocji.

Na Puskas Arena bowiem nie wydarzyło się dziś wiele. City nie musiało wrzucać wyższego biegu, ponieważ rywal nie był w ogóle wymagający. Drużyna Borussii Mönchengladbach nie zdołała wykreować żadnej klarownej sytuacji oprócz jednej po błędzie obrony City w ostatniej akcji spotkania. Tej jednak Hannes Wolf nie potrafił wykorzystać. Z drużyny, która potrafiła postraszyć większość europejskich ekip jesienią, nic nie zostało. Losy tego dwumeczu zostały dziś raczej rozstrzygnięte, a wynik 2:0 był chyba najmniejszym możliwym wymiarem kary dla zespołu „Źrebaków”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze