Kibice Korony Kielce obrazili się na policję, że ta wlepia im zakazy. Wiosną nie pojawią się na stadionie. Szkoda, bo to odbije się na drużynie, co w rozmowie z nami podkreśla bramkarz rewelacji rozgrywek, Zbigniew Małkowski.
Panie Zbyszku, bez tego młyna z tyłu grało się chyba trochę trudniej…
Na szczęście wyniki wskazują na co innego. Ale to nie tak. Od zawsze to powtarzamy, że kibice to nasz dwunasty zawodnik. Brakuje ich, bo gramy przede wszystkim dla nich. My naprawdę ich potrzebujemy, z nimi na pewno gralibyśmy jeszcze lepiej – jestem o tym przekonany. Mam nadzieję, że obie strony szybko osiągną porozumienie i kibice zawieszą ten protest…
Protest bezsensowny?
Chciałbym, żeby na każdym stadionie była równość. Tydzień temu byliśmy na Wiśle, ciągle bluzgali. I co, policja powinna przecież zamknąć cały stadion i po kolei wypisywać mandaty. Służby porządkowe trochę uwzięły się na naszych kibiców. A to jest bardzo nie fair. Wszyscy wiemy, z jakimi problemami boryka się Korona. To nie chodzi już tylko o nas, piłkarzy, ale też klub, który potrzebuje pieniędzy.
34 punkty, utrzymanie zapewnione, a to był nadrzędny przedsezonowy cel. Co dalej?
Spokojnie, nie wybiegamy w przyszłość. Chcemy wygrywać każdy kolejny mecz. A co do utrzymania – nie byłbym tego taki pewien, matematyczne szanse na degradację jeszcze mamy. A póki te są, musimy dawać z siebie wszystko. Nie możemy się zachłysnąć, to byłby potworny nietakt. Za dużo pracy włożyliśmy w to by być, gdzie jesteśmy… Zostało dziesięć kolejek, 30 punktów do zdobycia.
To o następnym meczu – nie przestraszycie się tego pięknego stadionu we Wrocławiu?
Nie, dlaczego? Graliśmy już na Lechu…
I przegraliście.
No tak, ale tydzień temu, na Wiśle, też odremontowanym obiekcie, daliśmy sobie radę. Nie, nie boję się o to. Mamy przecież w ekipie chłopaków, którzy grali na mistrzostwach Europy, twarde charaktery, a także chłodne głowy. Trenerzy rozgryzą pewnie Śląsk i wymyślą na niego jakąś fajną taktykę, jak już było w poprzednich meczach. Damy radę.
Rozmawiał Jakub Białek
Prawda.