Malaga nie zwalnia tempa


22 marca 2012 Malaga nie zwalnia tempa

Kilka dni temu podopieczni Manuela Pellegriniego zatrzymali Real Madryt, teraz jeszcze lepiej poradzili sobie z inną stołeczną ekipą. Zwyciężyli Rayo Vallecano 4:2 i zrównali się punktami z zajmującym czwarte miejsce w ligowej tabeli Levante. Gole strzelali Rondon (dwa), Maresca i Duda dla gospodarzy oraz Costa i Trashorras dla gości.


Udostępnij na Udostępnij na

Manuel Pellegrini desygnował do gry jedenastkę bardzo podobną do tej, która kilka dni temu wywiozła punkt z Santiago Bernabeu. Jedyna różnica polegała na zostawieniu na ławce rezerwowych defensywnego pomocnika, Nacho Camacho, i posłaniu w jego miejsce do boju skrzydłowego, Eliseu. Trener Sandoval swoim zwyczajem również nie miał zamiaru mieszać w wyjściowym składzie i wystawił tych samych ludzi co zwykle.

Jose Rondon
Jose Rondon (fot. givemefootball.com)

Początek meczu pokazał, że goście z Vallecas nie mają zamiaru kłaniać się bogatszym kolegom. Przyjezdni od pierwszego gwizdka wyglądali na drużynę mocniej zmotywowaną. Malaga zaczęła spotkanie niemrawo, czego efektem była sytuacja z 5. minuty, kiedy to wpadającego w pole karne Armenterosa faulem zatrzymał Jesus Gamez. Żółta kartka dla spóźnialskiego obrońcy i „jedenastka” dla Rayo. Do piłki podszedł Diego Costa i pewnym strzałem nie dał szans zdezorientowanemu Caballero. Gospodarze dopiero po stracie bramki zaczęli na poważnie konstruować akcje. W 9. minucie Joaquin miał szansę zdobyć jednego z ładniejszych goli w karierze. Wychowanek Betisu przejął futbolówkę w okolicach linii środka boiska i pognał z nią w kierunku pola karnego Rayo. Minął trzech obrońców i przegrał pojedynek z młodym bramkarzem gości, Joelem Roblesem. Podopieczni Manuela Pellegriniego rozkręcali się z każdą minutą. Doskonałą okazję do pokonania golkipera rywala miał Rondon. Niestety, Wenezuelczyk się poślizgnął i minął z dośrodkowaną piłką – zdarza się nawet najlepszym. Rayo czekało na kontry, licząc na szybkość skrzydłowych i precyzję podań Michu.

Ale tych kontr za dużo nie było, bo Malaga panowała nad spotkaniem. Kolejny znakomity mecz rozgrywał Cazorla, którego dośrodkowania i prostopadłe piłki dewastowały obronę Rayo. W 27. minucie jedna z wrzutek Asturyjczyka prawie zakończyła się golem – Weligton trafił w poprzeczkę. Goście zaczęli lekko panikować, kolejne bezsensowne faule pokazywały wyraźnie, że Malaga trzyma rywala w ryzach. Bramka była kwestią czasu. No i padła. W 35. minucie cudowną wymianę podań między Isco, Joaquinem, Cazorlą, Eliseu i Rondonem strzałem głową z najbliższej odległości na gola zamienił ten ostatni. A Andaluzyjczycy nie mieli zamiaru zwalniać. Dwie minuty później Portugalczyk Eliseu prawie wkręcił piłkę w okolice spojenia słupka z poprzeczką, a chwilę później doskonałą okazję zmarnował Rondon, który po raz kolejny minął się z piłką. Rayo powoli przestawało istnieć. Obrazu rozpaczy dopełniła chyba kontra z 42. minuty, kiedy to do ataku ruszyło dwóch podopiecznych Ramona Sandovala. Ostatni w pierwszej połowie gwizdek sędziego, Mateu Lahoza, z pewnością bardziej ucieszył bezradnych przyjezdnych, którzy wyraźnie potrzebowali wstrząsu.

Enzo Maresca
Enzo Maresca (fot. malagacf.com)

Druga połowa rozpoczęła się tak jak pierwsza – od ataku Rayo. „Piti” już kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry oddał mocny i ogólnie bardzo fajny strzał, który sprawił wiele problemów Caballero. Później ten sam „Piti” jednym podaniem próbował rozmontować całą obronę Malagi. Niestety, Armenteros nie zrozumiał zamiaru kolegi i zmarnował okazję. Andaluzyjczycy odpowiedzieli kontrą zakończoną bardzo słabym i niecelnym strzałem głową Isco. W 59. minucie wielkiego pecha miał Rondon. Wenezuelczyk z rywalem na plecach zdołał dojść do sytuacji strzeleckiej. Napastnik zrobił wszystko dobrze, zabrakło tylko szczęścia, bo piłka dosłownie otarła się o słupek. Chwilę później było już znacznie lepiej. Snajper znów nie miał problemu z pressingiem obrońcy, obrócił się i strzelił obok bezradnego Joela. 2:1 dla Malagi. Prowadzenie trochę ostudziło zapał gospodarzy. Andaluzyjczycy nie atakowali już tak zdecydowanie. Dzięki temu rozluźnieniu, więcej miejsca mieli zawodnicy Rayo. Bardzo starał się Diego Costa, ale nic, poza paroma brutalnymi faulami, z tego nie wynikało. Manuel Pellegrini zdecydował się bronić wyniku i zamienił ofensywnego Eliseu na bardziej defensywnego Marescę. Włoch wszedł na murawę i dosłownie minutę później trafił na 3:1, wykorzystując znakomite podanie Gameza. Wybuch niepohamowanej radości pozwalał sądzić, ze pomocnik bardzo czekał na takie trafienie.

Do końca spotkania zostało 20 minut i już nic złego Maladze stać się nie mogło. Ale Rayo jeszcze żyło. W 75. minucie goście z Vallecas mieli dwie znakomite szanse na zdobycie drugiej bramki w meczu. Najpierw strzelał Michu, a chwilę później Lass. Oba uderzenia znakomicie wybronił Cabellero. W okolicach 80. minuty gospodarze dwa razy umieścili piłkę w siatce, ale za każdym razem sędzia odgwizdywał pozycję spaloną. O ile w drugim przypadku chyba miał rację, to w pierwszym pomylił się o jakieś trzy metry. Trzy minuty później po kontrze Rayo w pole karne Malagi wpadł Diego Costa. Brazylijczyk zbiegł do boku i został powalony na ziemię przez Willy’ego Caballero. Mateu Lahoz słusznie podyktował rzut karny, którego na gola zamienił wprowadzony parę chwil wcześniej Trashorras. Obaj trenerzy szybko zareagowały na zmianę wyniku. Sandval zdjął obrońcę Arribasa i wpuścił napastnika Tamudo, a Pellegrini w miejsce ofensywnego Cazorli, posłał do boju usposobionego znacznie bardziej defensywnie Dudę. Portugalczyk, podobnie jak wcześniej Marcesca, miał wielkie wejście. Dostał piłkę, zrobił parę kroków, przymierzył i trafił z 20 metrów pod poprzeczkę. Coś pięknego. Do końca wynik nie uległ już zmianie. Chłopcy Pellegriniego grają coraz lepiej i coraz odważniej pukają do bram Ligi Mistrzów

Najnowsze