Jeżeli kogoś należy wyróżnić w zespole Chrobrego Głogów na dość nierównym początku sezonu w jego wykonaniu, z pewnością będzie to Maksymilian Banaszewski. 25-letni skrzydłowy rozpoczął drugi sezon pod okiem trenera Djurdjevicia i co znamienne, posiada już nie tylko lepsze liczby niż w minionej kampanii, ale również większą rolę w zespole. Byłemu piłkarzowi Arki Gdynia brakuje bowiem 29 minut do kompletu spędzonych na boisku. Mówiąc krótko, to kluczowy element w maszynerii "Pomarańczowo-czarnych".
Ostatnie półtora roku piłkarza z Warszawy to wyboista ścieżka człowieka, który najzwyczajniej w świecie odbił się od wyższego poziomu rozgrywkowego. Po transferze ze Stali Mielec do Arki Gdynia w połowie sezonu 2018/2019 Banaszewski nie dość, że długo na ekstraklasowych murawach nie zabawił (marne 8 występów bez liczb), to jeszcze został zesłany do rezerw. Totalne fiasko. Szczęśliwie dla 25-latka o jego usługi zaczął zabiegać Ivan Djurdjević i tak zaczęła się jego nowa, jak dotąd udana przygoda. Co ważne, skrzydłowy Chrobrego od trzech miesięcy (licząc końcówkę sezonu 2019/2020) daje wyraźny sygnał, że ostatniego słowa w kontekście nawet powrotu do ekstraklasy jeszcze nie powiedział.
1⃣ wywalcz piłkę 2⃣ nie pozwól jej zabrać 3⃣ strzel= Maks Banaszewski.
📽 Cały skrót meczu z @RTS_Widzew_Lodz: https://t.co/qrK3hk5hWl pic.twitter.com/5NoStT6ZEp
— Chrobry Głogów (@ChrobryGlogowSA) September 12, 2020
On i Jaka Kolenc. Dla tych jegomości warto obejrzeć mecz Chrobrego
Świeżo po meczu Chrobrego Głogów z Górnikiem Łęczna śmiało możemy powiedzieć, że najjaśniejszymi postaciami w zespole Djurdjevicia są Kolenc (letni nabytek na pozycję środkowego pomocnika) oraz właśnie Banaszewski, który potwierdza swoją dobrą formę od dobrych kilku tygodni. Ba, w starciu z beniaminkiem momentami brylował jako lider nieobawiający się wzięcia odpowiedzialności na własne barki. Poza tym widać doskonale, że Maksymilian odżył w Głogowie pod kątem mentalnym. Jest pewny siebie, to i nie boi się wykorzystywać pełni swoich atutów, a te – tu może być mała kontrowersja – pozwalają mu na bycie w czołówce najlepszych skrzydłowych w 1. lidze.
Ależ to zrobił Maksymilian Banaszewski. Kiwka przy linii końcowej, a potem próba strzału, które odbiła się od któregoś z graczy Górnika. Trochę zaskakująco, ale to Chrobry wychodzi na prowadzenie.
25-latek prezentuje się dzisiaj bardzo dobrze (dynamika i pomysł na grę)🔥#CHRGKŁ
— Kamil Warzocha (@WarzochaKamil) September 30, 2020
Co więcej, na tle piłkarzy z Głogowa Banaszewski (Kolenc również) sprawia wrażenie świetnie przygotowanego fizycznie. O jego szybkości nie będziemy wspominać, bo to atut oczywisty, ale w oczy rzuca się przede wszystkim wydolność. Były zawodnik Stali Mielec ma siłę, by harować przez większość spotkania, a trzeba zaznaczyć, że nie jest to skrzydłowy z trybem wyłącznie ofensywnym. W tym sezonie 25-latek otrzymuje również zadania defensywne, z których wywiązuje się całkiem nieźle, jeśli bierzemy pod uwagę choćby zawziętość w odbiorze piłki (patrz: mecz z Widzewem).
Jakby tego było mało, Banaszewski tak potrafi zagrywać piłki na nos swoich kolegów przy rzutach różnych, że z automatu każdy rywal Chrobrego musi obawiać się stałych fragmentów gry (w meczu z Łęczną głogowianie mogli w taki sposób strzelić 2-3 gole). To ciekawa rzecz do obserwacji w kontekście meczu derbowego z Miedzią Legnica (w sobotę), która – jak wiemy – nie wypada najlepiej w obronie przed dośrodkowaniami.
W meczu z Górnikiem Maksymilian Banaszewski był w ofensywie Chrobrego jedynym piłkarzem, który robił wyraźną różnicę. Warto tutaj dodać, że przyjezdni z Łęcznej jako beniaminek 1. ligi słabą linią defensywną nie stoją, a mimo to m.in. Paweł Sasin (prawy obrońca) miał niemałe problemy, żeby zneutralizować skrzydłowego z Głogowa. W pewnej chwili kilka świetnych dryblingów pozwoliło tak wejść „Maksowi” w pole karne gości, że nie było czego zbierać. Brawurowe zagrania skończyły się asystą przy golu samobójczym, a to przecież nie pierwsza taka sytuacja bramkowa w ostatnim czasie, w której Banaszewski maczał palce (patrz: wywalczony rzut karny w sparingu z Zagłębiem Lubin).
Maksymilian Banaszewski ma przed sobą lepsze czasy
– Chcę odbudować swoją markę i pozycję – oznajmił 25-letni skrzydłowy tuż po podpisaniu kontraktu z Chrobrym Głogów w lutym 2020 roku. Od tego czasu minęło osiem miesięcy, po których można piłkarzowi przyznać, że jak zapowiedział, tak robi. W skali głogowskiej ekipy stał się wyróżniającą się postacią i jeśli na koniec sezonu 2020/2021 w jego statystykach pojawi się chociaż pięć bramek i pięć asyst, bardzo możliwe, że jego nazwiskiem ponownie zainteresuje się jakiś klub ekstraklasy. Jeśli nie…
Pozostanie mu budować swoje nazwisko jeszcze przez jeden rok na poziomie 1. ligi. Tam Banaszewski odnajduje się jak ryba w wodzie, co bynajmniej nie jest żadną ujmą, a wartością, która prędzej czy później musi zaprocentować. Wystarczy zresztą spojrzeć na wiek piłkarza, by zdać sobie sprawę z faktu, że jeszcze wiele dobrego przed nim. A że wiele złego już za nim, w tym oczywiście wątpliwe decyzje transferowe, można zaryzykować tezę, że wraz z powrotem na wyższe obroty (to już zaczyna się dziać) drugi szczebel rozgrywkowy stanie się dla rodowitego warszawianina swego rodzaju hamulcem. Najpewniej nie w dłuższej perspektywie niż dwa lata, a znając mentalność „Maksa”, nawet wcześniej.
– Moja kariera rozwija się harmonijnie, na każdym szczeblu rozgrywkowym rozegrałem po kilkadziesiąt meczów. Rywalizacja? Nie boję się jej, jest ona czymś absolutnie normalnym, a nawet koniecznym. Do Arki przyszedłem z jasno sprecyzowanym nastawieniem: pokora, praca nad sobą, wiara w umiejętności. Chciałbym, żeby to inni mnie się obawiali, a nie ja kogokolwiek – powiedział Banaszewski w wywiadzie dla portalu ŁączyNasPiłka [luty 2019].