Juventus stał dzisiaj przed niełatwym zadaniem. Po niespodziewanej porażce w pierwszym meczu był zmuszony odrabiać straty. Tymczasem Lyon marzył o rehabilitacji za nieudany sezon i zawojowaniu Ligi Mistrzów. I Francuzi zdołali osiągnąć swój cel. Przegrali 1:2, ale o awansie zdecydowała bramka zdobyta na początku tego meczu przez Olympique. Dodatkowo przyjezdni nie pozwolili oponentom rozwinąć skrzydeł.
Lyon po przyzwoitym występie w Coupe de la Ligue przeciwko PSG marzył o osiągnięciu dobrego rezultatu w meczu z mistrzem Włoch. Trener Rudi Garcia zapowiedział przed spotkaniem, że jego drużyna będzie grała „z pokorą, ale i dużą ambicją”. Wyraził swoje rozczarowanie niedawną porażką w krajowych pucharach, ale zapewnił, że „Les Gones” szybko wrócili do ponownej pracy.
Lyon zdecydował się na formację 3-5-2. Personalnie skład zbytnio nie zaskakiwał. Jedyną interesującą rotacją było posadzenie na ławce Moussy Dembele. Jego miejsce obok Memphisa Depaya w ataku zajął Karl Toko Ekambi. Niewątpliwie Francuzi nie zamierzali nastawiać się na efektowną grę, lecz dobrą defensywę i utrzymanie wyniku.
La composition de notre équipe pour ce 8ème de finale retour de @ChampionsLeague ! 👊🔴🔵#JuveOL pic.twitter.com/oK7pA16Kni
— Olympique Lyonnais (@OL) August 7, 2020
Juventus ma za sobą trudną, ale i skuteczną walkę o mistrzostwo Włoch. Jednakże ekipa Maurizio Sarriego nie imponowała w tym sezonie zarówno przed, jak i po przerwie spowodowanej koronawirusem. Dobrym przykładem mogła być niespodziewania porażka z Lyonem w pierwszym meczu 1/8 finału LM. – To będzie trudne spotkanie – przyznał przed meczem włoski szkoleniowiec drużyny ze stolicy Piemontu. Wspomniał też, że problemem może być skuteczna gra z kontry podopiecznych Rudiego Garcii.
Sarri postawił na typową dla siebie strategię „Sarri-ball” oraz ustawienie 4-3-3. Nie mógł liczyć m.in. na Samiego Khedirę oraz Douglasa Coustę. W pierwszym składzie nie mógł również wystąpić wracający po urazie Paulo Dybala. Oznaczało to szansę m.in. dla niezbyt dobrze dysponowanego w tym sezonie Federico Bernardeschiego. Argentyńczyk miał okazję wystąpić jedynie z ławki rezerwowych.
L'undici bianconero per #JuveOL
FORZA RAGAZZI! ⚽️👍#JuveUCL pic.twitter.com/v00yAYgEdH— JuventusFC (@juventusfc) August 7, 2020
Kontry lekarstwem na Juventus
Maurizio Sarri doskonale wiedział, że Lyon jest w stanie wykorzystać ewentualne błędy w rozegraniu piłki w ofensywie. Potwierdził to rzut karny z 11. minuty. Wtedy to po kontrze „Les Gones” Rodrigo Bentancur był zmuszony faulować dryblującego w polu karnym Aouara. Koniec końców, po konsultacji z VAR-em, karnego wykorzystał Memhpis Depay i było 1:0. Juventus miał gigantyczny problem.
Włosi dalej usiłowali robić swoje. Atakowali, głównie usiłowali wyłożyć piłkę Cristiano Ronaldo. Jednak Portugalczyk był albo łapany na spalonym, albo nieskuteczny. Dwoił się i troił również Bernardeschi, który miał swoją okazję w 19. minucie. Jednak nie zdołał wykorzystać niepewnego zachowania Anthony’ego Lopesa i piłkę, tuż przed linią bramkową, wybił mu sprzed nóg Marcelo.
Bentancur po wznowieniu jest groźniejszy dla Szczęsnego niż rywale.
— Michał Borkowski (@mbork88) August 7, 2020
Przez całą pierwszą połowę imponowała defensywa Lyonu. Marcal, Marcelo i Denayer imponowali swoim opanowaniem. Jeśli piłka jakimś cudem przeszła świetnie ustawioną i współpracującą linię pomocy „Les Gones”, napastnicy Juventusu byli łatwo neutralizowani już przed polem karnym. Cała drużyna tworzyła świetnie zgrany organizm. Do tego zachwycał spokój zawodników. Nie dało się zauważyć momentów, kiedy któryś z graczy Rudiego Garcii ruszałby niepotrzebnie do przeciwnika i dezorganizował wypracowany system gry. „Stara Dama” zupełnie nie miała pomysłu, jak przełamać tę konsekwencję taktyczną.
Szansą mógł być rzut wolny z 40. minuty. Wtedy to Cristiano Ronaldo fenomenalnie uderzył zza pola karnego, ale genialnie zachował się Anthony Lopes. Genialna interwencja Portugalczyka zapobiegła utracie bramki, potwierdziła siłę defensywną Francuzów i udowodniła, że sytuacja z Bernardeschim była raczej tylko dziwnym nieporozumieniem, a nie brakiem kunsztu tego bramkarza.
VAR rządzi i dzieli
Dzisiejszy mecz był kolejną pożywką dla osób dyskutujących o VAR-ze. Najpierw Felix Zwayer długo zastanawiał się nad kontrowersyjnym karnym dla Lyonu. Z kolei w 43. minucie dziwnego karnego otrzymał Juventus. Pjanić uderzył z rzutu wolnego, a piłka trafiła w znajdującego się w murze Memphisa Depaya. A dokładniej w jego rękę. Jednakże znajdowała się ona przy ciele, a jej kontakt z piłką nie miał wielkiego wpływu na grę.
Niemiecki sędzia i jego pomocnicy odpowiadający za VAR stwierdzili, że mimo to Włochom należy się „jedenastka”, co niewątpliwie wywołało duże kontrowersje. „Jedenastkę” perfekcyjnie wykorzystał Cristiano Ronaldo i dał w ten sposób swojej drużynę nadzieję na odrobienie strat i awans do dalszej fazy pucharowej.
Mimo wszystko niesmak pozostał. Pozostała także niepewność co do interpretacji przepisów o zagraniu piłki ręką w polu karnym.
Rozpaczliwa próba odrobienia strat
Od początku drugiej połowy Juventus przystąpił do odważnego i agresywnego szturmu. Jednak ponownie brakowało konkretów. Lyon konsekwentnie pracował w defensywie i różnymi sposobami neutralizował graczy „Starej Damy”. Warto nadmienić, że „Les Gones” nie zawsze uciekali się do przepisowych zagrań.
Lyonu nie dało się dzisiaj rozegrać długimi wymianami piłek ani dośrodkowaniami. Gracze Rudiego Garcii im dalej szli w mecz, tym bardziej cofali się przed własne pole karne i nie zamierzali z niego wychodzić. Oznaczało to koszmar dla Juventusu, który polegał wyłącznie na geniuszu Ronaldo. Portugalczyk był ciągłym adresatem piłek w pole karne i jedynym inicjatorem poważniejszych akcji ofensywnych swojej drużyny.
Swoje genialne umiejętności ponownie objawił w 59. minucie. Kapitalnie uderzył z dystansu i piłka po rękach Lopesa drugi raz trafiła do siatki. Było 2:1 i wszystko zapowiadało nerwową końcówkę dla obu drużyn.
https://twitter.com/RainingGoals/status/1291831713849516032
Kolejną szansę Portugalczyk miał w 76. minucie. Z rzutu rożnego zacentrował niedawno wprowadzony Paulo Dybala, a do piłki doszedł nie kto inny jak Ronaldo. Kluczowy zawodnik „Starej Damy” nie trafił jednak w światło bramki, choć ponownie postraszył zawodników Lyonu.
Niedługo później swoją okazję miał Lyon. Caqueret dośrodkował w pole karne. Po wielkim zamieszaniu w polu karnym doszło do kolejnej kontrowersyjnej sytuacji – Pjanić trafił w nogę Moussy Dembele, który wcześniej zmienił Memphisa Depaya. „Les Gones” domagali się następnego rzutu karnego, lecz Felix Zwayer tym razem nie zdecydował się na wskazanie jedenastego metra. Żółtą kartkę za dyskusje otrzymał Maxwel Cornet.
Desperacja Sarriego
O braku pomysłu Sarriego na sforsowanie defensywny Lyonu dowodziło wprowadzenie niegotowego do gry Paulo Dybali. W 84. minucie Argentyńczyk padł ofiarą desperacji swojego trenera. Ponownie odezwała się kontuzja i zawodnik z polskimi korzeniami był zmuszony opuścić boisko. Zastąpił go nieznany szerszej publiczności Marco Olivieri.
Jedyną nadzieją dla Włochów wydawał się jakikolwiek stały fragment gry lub gapiostwo „Les Gones” i niedopilnowanie Cristiano Ronaldo. Jednak Rudi Garcia i jego zawodnicy dobrze grali na czas i za wszelką starali się nie dopuścić oponentów pod swoje pole karne. Ciekawie zapowiadał się rzut wolny z 93. minuty, jednak tym razem Ronaldo trafił w mur.
Ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem Juventusu 2:1 i sensacyjnym awansem Lyonu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.