W dzisiejszym odcinku LPL sięgniemy nieco dalej w przeszłość, aż do czasów przedwojennych oraz krótko po wojnie. Kiedy byłem mały, zawsze nudziłem tatę, żeby wymienił mi najlepszych piłkarzy w historii. Ojciec z uporem maniaka pomijał Cruyffa, Maradonę, Di Stefano czy Beckenbauera. Z żelazną konsekwencją stawiał za to na trójkę: Pele, Puskas, Matthews. Będąc maleńkim chłopcem, zawsze zastanawiałem się, kim jest ten chol... Matthews? Dzisiaj zadośćuczynię swojej dziecięcej niewiedzy i ignorancji, oddając hołd jednemu z największych piłkarzy w historii, a zarazem synonimowi długowieczności, sir Stanleyowi Matthewsowi.
Sir Stanley urodził się 1 lutego 1915 roku w Hanley, niedaleko Stoke on Trent. To właśnie ze Stoke związana jest pierwsza część kariery Matthewsa. Gdy miał czternaście lat, wypatrzyli go „szperacze” „The Potters”. Paradoksalny wydaje się dziś fakt, iż piłkarz o brylantowej wręcz technice, nazywany ponadto „pierwszym gentlemanem piłki nożnej” (przez całą swoją karierę nigdy nie otrzymał żółtej bądź czerwonej kartki, NIGDY!), swoje najlepsze lata spędził w klubie, który w dzisiejszych czasach jest synonimem prostej i szalenie twardej gry, balansującej wręcz na granicy faulu oraz brutalności.
Sam Stan był za to synem byłego boksera wagi piórkowej, co nie pozostało bez znaczenia dla jego gry. Matthews mocno stał na nogach, dysponował niesamowitym balansem ciała i szybko zmieniał położenie na murawie niczym właśnie leciutcy bokserzy wagi piórkowej. Grę sir Stanleya cechowały niebywała szybkość oraz bajeczny drybling. Znalazłem porównanie, że piłka „przyklejała się” do jego nogi tak jak dziś tylko do jednego gracza na świecie. Nazywa się on Lionel Messi.
Jego nieszablonowa umiejętność kiwania oponentów przyniosła mu przydomek „Czarodziej Dryblingu”, co nie wymaga już żadnych dodatkowych komentarzy. Matthews doskonale także podawał, zarówno na małej przestrzeni, jak i przez pół boiska. Krosowe podania były jego znakiem rozpoznawczym. Anglika uznaje się bardziej za kreatora aniżeli egzekutora pola karnego. Był pierwszą supergwiazdą angielskiej piłki nożnej.
W 1932 roku przeszedł na zawodowstwo, a już dwa lata później doczekał się debiutu w kadrze dumnych synów Albionu. W swoim premierowym meczu zdobył gola, a Anglia pokonała Walię aż 4:0. Miał wtedy zaledwie 19 lat, a już stawał się piłkarzem numer jeden na świecie. Sir Stan wyniósł futbol na Wyspach na nowy, niespotykany dotąd poziom. Tak niezwykłego połączenia techniki piłkarskiej, woli walki, klasy sportowej oraz tej czysto ludzkiej nie widziano wcześniej nigdy w państwie króla Jerzego V.
Szybko stał się młodą żywą legendą Stoke mającą u stóp cały piłkarski świat. Przypomnijmy, iż były to czasy, kiedy w angielskiej mentalności, polityce, kulturze, a przede wszystkim świadomości dalej tkwiło przekonanie, iż to właśnie imperium brytyjskie w dalszym ciągu jest pępkiem świata, a wszyscy poza Anglią to parweniusze. Piłkarski świat dopiero się rodził, nikt nie słyszał wtedy o brazylijskiej technice, węgierskiej złotej jedenastce czy niemieckiej konsekwencji. To Anglia była wtedy „epicentrum” futbolowej planety, co pozostało w mentalności Brytyjczyków do dzisiaj.
Matthews był blisko odejścia ze Stoke, gdyż jego sława już dawno wykraczała poza Victoria Ground, gdzie „The Potters” rozgrywali swoje mecze, zanim w 1997 roku otworzono Britannia Stadium. W 1936 roku Stoke zajęło rekordowe dla siebie czwarte miejsce w lidze, a w 1937 roku Matthews wbił trzy bramki w wygranym 5:4 meczu przeciwko Czechosłowacji. Po tym, jak sam piłkarz poprosił w 1938 roku o transfer, sprawa odejścia sir Stanleya była niemal rozstrzygnięta. Wtedy jednak zdarzyła się rzecz bezprecedensowa.
Podczas jednego z meczów rozgrywanych w 1938 roku na Victoria Ground ponad 4 tysiące kibiców Stoke wparowało na murawę, by błagać Matthewsa o pozostanie. Takiej fali miłości kibicowskiej „Czarodziej Dryblingu” nie mógł się już oprzeć i pozostał w Stoke on Trent. Nie wiedział jednak jeszcze wtedy, że najlepsze lata jego kariery zostaną zahamowane przez inne, nie mające za dużo wspólnego z futbolem, okoliczności.
Jeśli napisałem, że świat piłki nożnej nie znał wtedy niemieckiej konsekwencji, to z całą pewnością mogę napisać, że znał ją wtedy świat polityki. Plany podboju świata kiełkujące w głowie Adolfa Hitlera oraz brutalna ekspansja terytorialna Trzeciej Rzeszy doprowadziły do rozregulowania życia na całym kontynencie europejskim, w tym także na Wyspach Brytyjskich. Pomiędzy 10 lipca a 31 października 1940 roku odbyła się tzw. bitwa o Anglię, kiedy realizacja absurdalnych roszczeń terytorialnych Hitlera została ostatecznie uniemożliwiona, a wojska angielskiego RAF-u przegnały niemiecką Luftwaffe. Anglia odczuła jednak niemiecką napaść, bombardowany był Londyn, gdzie ludziom dodawał otuchy swoimi brawurowymi wystąpieniami radiowymi król Jerzy VI.
Do czasu wybuchu II wojny światowej sir Stanley zdążył już rozegrać aż 256 meczów dla Stoke. Miał wtedy dopiero 24 lata. Przez następne sześć lat Matthews służył w RAF-ie, czyli Royal Air Force, rozgrywając jedynie mecze towarzyskie w barwach takich klubów jak Manchester United, Blackpool oraz Arsenal. Zdarzało mu się także grać dla reprezentacji Anglii w czasie wojny, były to jednak mecze umowne ze względu na okoliczności. Rozegrał wtedy 29 nieoficjalnych meczów międzynarodowych. II wojna światowa była strasznym okresem zarówno dla całego świata, jak i piłkarzy. Zapędy terytorialne Niemców zgładziły miliony istnień ludzkich, ale nie o historii będziemy tu mówić. Czas wojny odebrał sir Stanleyowi najlepsze lata kariery i czekała go już powolna sportowa emerytura, jak mogło się wydawać.
W 1947 roku Matthews przeszedł za 11,5 tysiąca funtów do Blackpool. Miał wtedy 32 lata. W dzisiejszych czasach taki piłkarz byłby weteranem, który ledwo nadąża za rygorem i wymogami treningowymi. Nie sir Stanley, on dopiero się rozkręcał. Blackpool to druga faza kariery genialnego Anglika Grał w tym klubie aż do roku… 1961. Na koniec swojego pierwszego sezonu rozegranego w barwach „The Seasiders” został graczem sezonu ligi angielskiej. Dalej grał w drużynie narodowej, gdzie czarował tak samo jak przed wojną.
W meczu przeciwko Włochom, przy stanie 4:0, sir Stanley uciekł z piłką do narożnika kryjącemu go obrońcy tak szybko, że czekając na niego, zdążył zaczesać rękami włosy do tyłu i otrzeć je jeszcze o spodenki. Wtedy dopadł do niego rywal i Matthews znów mógł dryblować. Kibice przez lata dopisali do tego zdarzenia wiele legend, w tym tę, że Anglik wyciągnął ze spodenek grzebień, którym zaczesał włosy. Była to oczywiście nieprawda, „Czarodziej Dryblingu” nigdy by sobie bowiem na to nie pozwolił. Matthews nie lekceważył przeciwników, był synonimem sportowej i ludzkiej klasy. Dzisiejsze rozkapryszone, lubujące się w skandalach i skandalikach, uzależnione od Twittera gwiazdki Premier League mogłyby się od niego wiele nauczyć.
Rok 1953 to apogeum sportowej kariery sir Stanleya Matthewsa. W tym roku w finale Pucharu Anglii spotkały się drużyny Blackpool oraz Boltonu. Mecz nie zaczął się dobrze dla drużyny sir Stana. Popularne „Mandarynki” przegrywały po pierwszych 30 minutach aż 1:3. Wtedy sprawy w swoje ręce – a dokładniej rzecz biorąc nogi – wziął Matthews. Gdy do końca pozostały zaledwie 22 minuty, zaliczył asystę przy golu innego legendarnego piłkarza, Stana Mortensena. Matthews szarpał defensywę Boltonu raz po raz, aż w końcu wywalczył rzut wolny. Ten na bramkę zamienił znów Mortensen.
Kiedy zanosiło się, że dojdzie do dogrywki, w ostatniej minucie meczu sir Stanley jeszcze raz pognał skrzydłem, wypuszczając futbolówkę daleko przed siebie. Gdy wydawało się już, że piłka wyjdzie poza linię, Matthews w ostatnim momencie dopadł do niej i dośrodkował prosto do wbiegającego Perry’ego, który przesądził o wyniku meczu i zwycięstwie 4:3 dla Blackpool! Mecz ten do dziś nosi miano „Finału sir Stanleya Matthewsa”, to angielski czarodziej dryblingu samodzielnie wykreował bowiem wszystkie sytuacje partnerom, a ci jedynie dopełnili formalności. Stan Mortensen zdobył w tym spotkaniu aż trzy bramki, ale to grę sir Stanleya pamięta się do dziś. To tylko świadczy o gigantycznej klasie piłkarskiej prezentowanej przez niego.
Matthews grał dla reprezentacji Anglii aż do 1957 roku, zaliczając 54 oficjalne mecze, w których strzelił 11 bramek. Spotkań byłoby oczywiście więcej, gdyby nie wojna. W 1955 roku w wieku 40 lat zaliczył pięć (!) asyst w wygranym 7:2 meczu ze Szkocją. Rok później dzięki jego bajecznej grze Blackpool zajął rekordowe drugie miejsce w lidze angielskiej. W tym samym roku Matthews otrzymał tytuł najlepszego piłkarza Europy, czyli Złota Piłkę (Ballon d’Or), zwyciężając w premierowym plebiscycie magazynu „France Football”. Pomysłodawcą nagrody był Gabriel Hanot, redaktor naczelny FF.
W 1961 roku Matthews powrócił w rodzinne strony do Stoke. W sezonie 1962/1963 pomógł on swojej nowej-starej drużynie wrócić do pierwszej ligi, za co otrzymał po raz drugi w karierze tytuł piłkarza roku w Anglii. Miał wtedy 48 lat! W piłkę grał zawodowo aż do roku 1965, rozgrywając swój ostatni mecz 6 lutego tego roku. Nie muszę mówić, że zaliczył wtedy asystę – znak rozpoznawczy całej kariery sir Stanleya. Po zawieszeniu butów na kołku z powodu kontuzji otrzymał z rąk królowej Elżbiety II tytuł szlachecki w zamian za olbrzymie zasługi dla sportu. Kończył karierę w Anglii mając 50 lat! Jego pożegnalny mecz w roku 1965 oglądało 35 tysięcy ludzi, będąc świadkami zaciętego spotkania. Przeciwnikami ekipy Matthewsa była „Jedenastka świata”, w której barwach wystąpili między innymi Lew Jaszyn, Ferenc Puskas czy Alfredo Di Stefano.
Po zakończeniu kariery piłkarskiej w Anglii Matthews prowadził krótko Port Vale. Ciekawość świata i nieustanny głód piłki zaprowadziły go jednak aż na Maltę i do Afryki, gdzie trenował i grał aż do roku 1970. Ostatni zawodowy mecz rozegrał na Malcie, mając… 55 lat. Amatorsko grał prawie do siedemdziesiątki. Do dziś nazywany jest „Ageless Wonder”. Rozegrał prawie 800 meczów w Anglii, zdobywając nieco ponad 80 goli. To nie bramki były jednak jego wizytówką, ale cudowne dryblingi i kreowanie sytuacji kolegom.
Na starość wrócił do swojego ukochanego Stoke, gdzie mianowano go honorowym prezydentem klubu. Po śmierci swojej ukochanej żony Betty sir Stanley stawał się coraz słabszy i coraz bardziej wątły. Dołączył do niej w lutym 2000 roku. Na jego pogrzebie stawiły się największe tuzy angielskiej piłki, a procesji towarzyszyło blisko 10 tysięcy kibiców. Przed stadionem stoi pomnik sir Stanleya, a jego prochy pochowano pod kołem środkowym murawy na Britannia Stadium. Tym samym dzięki temu symbolicznemu gestowi losy „Czarodzieja Dryblingu”, „Dżentelmena Murawy” oraz pierwszej wielkiej gwiazdy angielskiej piłki nożnej na zawsze złączyły się z piękną historią Stoke City.
Ciekawy artykul, historia pelna pasji, wielki
pilkarz. Dziekuje autorowi, tez wielokrotnie
slyszalem nazwisko Matthews, ale do dzis nie
wiedzialem kim byl.
Dziękuję za miłe słowa, cieszę się, że się
Panu podobał. Zapraszam do polubienia bloga na FB.
Następny świetny artykuł :) Rzeczywiście nigdy
nie wiedziałem dokładnie gdzie grał, czym się
charakteryzował , właściwie kojarzyłem tylko
nazwisko :)
Super artykuł wiedziałem o nim tyle że był
najstarszym zawodowo piłkarzem w historii