Lorenzo Insigne – neapolitańskie Ferrari w wersji smart


28 października 2015 Lorenzo Insigne – neapolitańskie Ferrari w wersji smart

„W lewym narożniku... ważący 86 kilogramów i mierzący 186 centymetrów wzrostu, niepokonany aerofighter, reprezentujący barwy Juventusu Turyn... Giorgio Chiellini! Na przeciwko niego, w prawym narożniku... ważący zaledwie 59 kilogramów i mierzący 163 centymetry fantasista wagi piórkowej, reprezentant Napoli... Lorenzo Insigne!”


Udostępnij na Udostępnij na

Wielu z Was z pewnością może pomyśleć, że to biblijne starcie potwornego Goliata z młodziutkim Dawidem. Szczególnie jeżeli wyobrazimy sobie posturę 31-letniego defensora „Starej Damy” i zestawimy ją z niewielkim 24-letnim skrzydłowym z Neapolu. Wynik starcia obu zawodników wydaje się jasny… ale czy na pewno? Dla tych, którzy znają prawdziwe umiejętności Insigne, wynik, owszem, jest jasny. Powiedziałbym, że wręcz pewny. To właśnie ten młodszy, mniejszy i zdecydowanie lżejszy zawodnik wygrywa to starcie. Kamień rozbija się o głowę Goliata. Dawid jest dla niego zdecydowanie za szybki.

Lorenzo Insigne
Lorenzo Insigne (fot. Flickr.com)

To właśnie swojej szybkości i zwinności neapolitańczyk zawdzięcza większość strzelonych przez siebie bramek. To właśnie gibkości i kontroli nad piłką zawdzięcza legion ofiar, które padały przed nim, widząc jedynie niebieską smugę, która ulatywała niczym dym znikający w powietrzu po zaledwie kilku sekundach. Dopiero ryk trybun, zawodzenie bramkarza i trzepot siatki oznajmia leżącemu na murawie zawodnikowi, że został pokonany. Ośmieszony na oczach kilkudziesięciu tysięcy kibiców. I to przez kogo? Przez zawodnika, który wzrostem może równać się jedynie z młodymi chłopaczkami z drużyny juniorów. Zawodnika, którego najlżejszy powiew wiatru powinien porwać ze sobą w przestworza. Zawodnika, którego imię i nazwisko stało się koszmarem wielu obrońców Serie A w trwającym obecnie sezonie 2015/2016. Lorenzo Insigne. Wawrzyniec Wielki.

Zaczynał w Neapolu. To właśnie zespół Napoli gościł, i prawdopodobnie będzie gościł jeszcze przez długi czas, w jego sercu zarówno jako piłkarza, jak i kibica. Jego kariera nie była wyjątkowo dynamiczna, co wiązało się z brakiem zapotrzebowania na jego umiejętności w zespole „Azzurrich”. Mówiąc kolokwialnie, młodziutki Insigne był po prostu zbędny, co zmusiło go do poszukiwania alternatyw. Najlepszą było wypożyczenie. Gra w ekipach: Cavese, Foggi czy Pescary pozwoliły reprezentantowi Włoch na pierwsze piłkarskie wprawki, z których korzysta do dziś. Mimo przymusowej tułaczki jego serce pozostało niebieskie. Dlatego z tak wielkim entuzjazmem i optymizmem przyjął do wiadomości, że w końcu będzie potrzebny. Że włodarze z Neapolu nie zapomnieli o swojej mikrogwieździe.

Lorenzo Insigne
Lorenzo Insigne (fot. Sky.it)

Przez dłuższy okres określany był mianem wschodzącej gwiazdy. Gwiazdy, która miała dopiero zaświecić na neapolitańskim niebie. W pierwszym sezonie rozegrał 43 spotkania, strzelając przy tym pięć bramek i zaliczając dziewięć asyst. W kolejnym, w którym rozegrał o osiem spotkań więcej, zdobył dziewięć bramek i asystował 11 razy. Kiedy zdawało się, że jego kariera nabiera rozpędu, na horyzoncie pojawiła się przeszkoda w postaci Josipa Ilcicia. Przeszkoda, która okazała się bolesna zarówno dla samego zawodnika, jak i klubu, który musiał się pogodzić ze stratą tak cennego dla siebie piłkarza. 25. minuta spotkania. Starcie Napoli z Fiorentiną. Zderzenie Insigne z Ilciciem. Rezultat? Zerwane wiązadło krzyżowe przednie. Przewidywany czas rekonwalescencji: minimum pół roku.

Każdy, kto kiedykolwiek miał styczność z piłką nożną w praktyce, zdaje sobie sprawę, co tak długa przerwa może oznaczać dla piłkarza. Jak bardzo podupada forma zarówno fizyczna, jak i psychiczna. Kiedy Twoje oczy to jedyna część Twojego organizmu, która może podążać za piłką. Podstawa w takiej sytuacji to zachować spokój i nie załamywać się. To właśnie zrobił Insigne. Pokonał uraz i wrócił. Mimo plotek o poszukiwaniu ewentualnego zastępcy. Mimo gwizdów i szyderstw ze strony fanów własnego zespołu, którzy nie potrafili wybaczyć mu słabej dyspozycji przed kontuzją. Wrócił. Co prawda sezonu 2014/2015 nie mógł zaliczyć do udanych, jednak jego psychika uległa zdecydowanemu wzmocnieniu. Przejdźmy jednak do rzeczywistości, w której 24-latek stał się kluczowym elementem układanki Maurizio Sarriego.

Maurizio Sarri
Maurizio Sarri (fot. Ilpallonegonfiato.com)

Sześć bramek, trzy asysty, dziesięć spotkań. Tak właśnie wygląda obecny dorobek lewego skrzydłowego napastnika, który u byłego szkoleniowca Empoli zaczynał jako typowa „10”. Mimo dobrych rokowań najlepiej spisywał się na lewym skrzydle, co doskonale zrozumiał selekcjoner, który pozwolił mu wrócić na jego nominalną pozycję. Okazało się to strzałem w dziesiątkę i utworzeniem prawdziwego kwartetu, który grał swoją melodię z najlepszymi zespołami Serie A. Duet Insinge-Higuain już teraz porównywany jest do historycznej dwójki Maradona-Carece. Obaj zdobyli już w Serie A po sześć bramek. To w dużej mierze dzięki nim oraz Hamsikowi i Callejonowi Napoli dysponuje obecnie najpotężniejszą siłą rażenia w lidze włoskiej. Wielu ekspertów jest przekonanych, że największym faworytem do zdobycia mistrzostwa jest właśnie zespół Sarriego. Pamiętajmy jednak, że wraz z sukcesem drużyny idą często w parze sukcesy osobiste… czy jednak takowy uda się osiągnąć Insigne? Odpowiedzi przyniesie zakończenie sezonu 2015/2016.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze