Już we wtorek poznamy pierwsze pięć drużyn, które zameldują się w fazie grupowej piłkarskiej Ligi Mistrzów. Na największe emocje powinniśmy liczyć w Atenach, gdzie Panathinaikos podejmie Malagę, a także w Udine, do którego przyjeżdża Sporting Braga.
Anderlecht – AEL Limassol
Sporo problemów narobił sobie Anderlecht w pierwszym spotkaniu na Cyprze. Drużyna Marcina Wasilewskiego była zdecydowanym faworytem tego starcia, jednak po raz kolejny dała sobie o sobie znać cypryjska „gościnność”. Niesieni dopingiem zawodnicy AEL-u zaskoczyli swojego rywala i pokonali go 2:1. Przed rewanżem są więc w lepszej formie, ale – mimo wszystko – to brukselczycy powinni wyjść z tego starcia zwycięsko i awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W drużynie gospodarzy we wtorkowym pojedynku zabraknie Milana Jovanovicia, który przed tygodniem obejrzał czerwony kartonik i będzie musiał pauzować. Jeśli chodzi o AEL, to trener Pambos Christodoulou nie ma żadnych powodów do zmartwień. Bardzo możliwe, że Cypryjczyk zdecyduje się jednak na kilka zmian personalnych. AEL na pewno nie przyjedzie do Belgii szukać kolejnego zwycięstwa, a jego celem będzie obrona korzystnego wyniku z pierwszego pojedynku. Stąd też możemy oczekiwać nieco bardziej defensywnej taktyki i zagęszczenia w drugiej linii, aby nie doprowadzić do sytuacji, w której Anderlecht bez większych problemów będzie przedostawał się w okolice „szesnastki”. Anderlecht przystąpi jednak do wtorkowego meczu w nie najlepszych nastrojach. Mistrz kraju z poprzedniego sezonu rozegrał w miniony weekend mecz 5. kolejki ligi belgijskiej, w której zaledwie zremisował na wyjeździe 1:1 z OH Leuven. Trzeba jednak zaznaczyć, że Ariel Jacobs wystawił mocno rezerwowy skład, nie chcąc ryzykować utraty jakiegoś ważnego zawodnika. Możemy być więc przekonani, że przeciwko zespołowi z Limassolu pośle do boju wszystkich swoich najlepszych piłkarzy, w tym oczywiście Marcina Wasilewskiego. Czy to wystarczy do wyeliminowania niżej notowanego rywala? Będziemy świadkami sporej niespodzianki, jeśli tak się nie stanie.
NK Maribor – Dinamo Zagrzeb
Nie wszystko rozstrzygnięte jest również w drugim pojedynku IV rundy kwalifikacyjnej. Drużyna Dinama Zagrzeb na pewno liczyła na lepszą zaliczkę z pierwszego meczu, jednak ostatecznie pokonała Maribor tylko 2:1. Co ciekawe, obydwie drużyny rywalizowały już ze sobą swego czasu o awans do kolejnej rundy Ligi Mistrzów. Zdarzyło się to w sezonie 2003/2004. Wówczas w Mariborze, gdzie rozgrywany był pierwszy mecz, padł remis 1:1. W rewanżu przed własną publicznością Dinamo wygrało – podobnie jak i w tym roku – 2:1. Czy historia zatoczy koło? Zagrzebianie na pewno są faworytami, jednak sam trener NK Maribor zapewnia, że jego podopieczni nie zamierzają odpuścić i będą walczyć o całą pulę, w czym mają pomóc im kibice i ich głośny doping. Bilety na ten mecz sprzedały się w niecały tydzień, dlatego trener pokłada tak olbrzymie nadzieje w tym spotkaniu. – Jesteśmy podekscytowani tym, że stadion będzie wypełniony po brzegi. Doping naszych kibiców może pomóc nam w awansie do Ligi Mistrzów – powiedział Darko Milanić. – Dinamo niczym nie może nas zaskoczyć – dodał Słoweniec. Historia pokazuje jednak, że jego drużynie będzie bardzo trudno odwrócić losy dwumeczu. Ostatni raz, kiedy Maribor zdołał awansować do kolejnej rundy europejskich rozgrywek po porażce w pierwszym meczu, zdarzył się w eliminacjach do Pucharu UEFA w sezonie 1995/1996. Osiem ostatnich takich sytuacji kończyło się wyeliminowaniem słoweńskiej ekipy. Maribor przystąpi jednak do meczu z Dinamem po bardzo udanym spotkaniu w lidze słoweńskiej. Drużyna Darko Milanicia wygrała 2:0 na wyjeździe z Celje i zachowała pierwsze miejsce w tabeli. Jeszcze bardziej zmotywowani powinni być goście, którzy w weekend aż 6:0 pokonali w derbowym spotkaniu NK Zagrzeb i również zachowali pozycję lidera w swojej lidze.
Panathinaikos – Malaga
Wielkie emocje czekają nas w Atenach. Panathinaikos będzie próbował odrobić straty z pierwszego meczu w Andaluzji, gdzie przegrał 0:2. Wynik na pewno niczego nie przesądza, jednak każdy, kto oglądał pierwszy mecz, wie, że ateńczykom wyeliminować swojego rywala będzie niezwykle trudno. Drużyna Manuela Pellegriniego rozegrała wręcz perfekcyjny mecz, co nie przeszło w Europie niezauważone. Hiszpańska prasa wręcz nie dowierzała, że Malaga jest zdolna do tak efektownej gry. Sami gracze Panathinaikosu wierzą jednak, że są w stanie odrobić straty z meczu na La Rosaleda i zameldować się w fazie grupowej Ligi Mistrzów. – Wszyscy widzieli, jakie mieliśmy okazje w końcówce pierwszego meczu. To musi napawać nas optymizmem przed wtorkowym meczem. Mamy nadzieję, że na własnym boisku będziemy skuteczniejsi i jeszcze lepiej zrealizujemy nasze boiskowe założenia – powiedział na przedmeczowej konferencji prasowej francuski obrońca ateńczyków, Jean-Alain Boumsong. W bardzo dobrym nastroju do rewanżowego meczu podchodzi jednak również Manuel Pellegrini, trener Malagi. – Moja drużyna jest w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej. Kiedy w maju udało nam się awansować do Ligi Mistrzów, myśleliśmy, że przyjdzie nam rywalizować w innych okolicznościach, ale musimy zaakceptować to, co się stało – skomentował nie najlepszą sytuację finansową i kadrową Malagi. – Nie zamierzamy szukać jakichkolwiek wymówek tylko dlatego, że kilku ważnych zawodników od nas odeszło – dodał Chilijczyk. Na jego szczęście w weekendowym meczu ligi hiszpańskiej, zremisowanym 1:1 z Mallorcą, żaden piłkarz nie nabawił się kontuzji. Oznacza to, iż tylko Julio Baptista, Kameni i Welington nie będą do dyspozycji Pellegriniego. W miniony weekend rozgrywki wznowiła również grecka Superliga, ale Panathinaikos nowego sezonu nie zainaugurował. W związku z napiętym terminarzem ateńczycy swój mecz rozegrają dopiero w piątek.
Hapoel Kirjat Szmona – BATE Borysów
Gospodarze chcą przejść do historii i jako czwarta izraelska drużyna awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Zadanie jest jednak bardzo trudne, ponieważ rywalem jest zdecydowanie bardziej doświadczony BATE Borysów. Również wynik z pierwszego spotkania nie napawa optymizmem. Porażka na Białorusi może i nie była wysoka, bo „tylko” 0:2, ale piłkarze Hapoelu po prostu nie stwarzali sobie zbyt wielu sytuacji bramkowych. Kto jednak wie, co wydarzałoby się, gdyby nie czerwona kartka Dusana Matovicia z 71. minuty. W tym momencie BATE prowadziło 1:0, a drugi cios zadało cztery minuty po wspomnianym wydaleniu z boiska gracza Hapoelu. Brak Serba w rewanżowym spotkaniu bez wątpienia będzie niezwykle odczuwalny, bo Matović to jeden z bardziej znanych, a zarazem jeden z nielicznych zagranicznych zawodników w kadrze izraelskiego zespołu. Kilka dni temu rozgrywki wznowiła zresztą liga izraelska, w której zespół Gili Landaua pokonał na własnym stadionie 3:2 Beitar Jerusalem. Taki wynik przeciwko BATE nie wystarczy, ale i ranga, a co za tym idzie – nastawienie piłkarzy będą bez wątpienia inne. Izraelczyków na pewno stać na pokonanie swojego rywala, o ile zdołają ustrzec się błędów. Najważniejsze to nie stracić bramki. Jeśli BATE zdoła choć raz wpakować piłkę do siatki, awans będzie praktycznie niemożliwy, ponieważ wówczas Hapoel potrzebowałby aż czterech trafień. Akurat ofensywa nie należy do najmocniejszych stron tej ekipy. W poprzednim sezonie ligi izraelskiej zdobyła ona tylko 42 gole w 30 meczach. Zdecydowanie lepiej spisuje się za to formacja obronna, ale to nie od niej w głównej mierze zależy awans do kolejnej rundy. W meczu przeciwko BATE trzeba będzie zdobywać bramki, a łatwo o to nie będzie. Białorusini są obecnie na półmetku rozgrywek w swojej rodzimej lidze i w 19 meczach stracili zaledwie dziewięć bramek. W ostatniej kolejce zaledwie zremisowali jednak z Gomel 0:0.
Udinese – Sporting Braga
Obok pojedynku Panathinaikosu z Malagą to właśnie ten mecz zapowiada się nam najbardziej pasjonująco. Z pierwszego starcia w Portugalii Udinese wróciło w niezłych nastrojach. Włosi mogli co prawda dowieźć prowadzenie 1:0 do końca, ale ostatecznie remis 1:1 nie jest złą pozycją wyjściową przed rewanżem na własnym obiekcie. Rok temu ekipa z Estadio Friuli zakończyła przygodę z Ligą Mistrzów właśnie na etapie IV rundy kwalifikacyjnej, ale wówczas rywalem był angielski Arsenal Londyn. Udinese dobrze radziło sobie za to w Lidze Europy, w której na własnym obiekcie zanotowało trzy zwycięstwa i dwa remisy, co jasno pokazuje, że „Friulani” potrafią napsuć krwi najmocniejszym zespołom, kiedy mecze rozgrywane są właśnie w Udine. Czy tym razem będzie podobnie? W portugalskiej drużynie nie brakuje optymistów. Zdecydowana większość zawodników uważa, że Sporting zasłużył na zwycięstwo w pierwszym starciu, i jest przekonana, że w Udine uda mu się pokonać rywala i awansować do fazy grupowej. – Wynik pierwszego meczu nie jest sprawiedliwy, bo to my mieliśmy go przez cały czas pod kontrolą. Bardzo się staraliśmy, ale nam nie wyszło. Jesteśmy jednak pewni, że we Włoszech możemy uzyskać korzystny rezultat– powiedział Paulo Vinicius, pomocnik Bragi. Wiary w siebie nie brakuje również Włochom, którzy nie wyobrażają sobie odpadnięcia z rywalizacji. – Jestem przekonany, że rozegramy dobry mecz i go wygramy – twierdzi Willians. – Jeśli poprawimy nieco naszą grę w rewanżu, na pewno damy fanom wiele powodów do radości – dodał z kolei obrońca Danilo. Gospodarze na pewno będą musieli być zdecydowanie bardziej skoncentrowani, ponieważ Portugalczycy bez wątpienia mogli zakończyć pierwsze starcie ze zdecydowanie lepszym dla siebie rezultatem. Dla Udinese to spotkanie było jedną wielką niewiadomą, ponieważ ekipa Francesco Guidolina była tak naprawdę w fazie przygotowań. W ostatnią sobotę zainaugurowała jednak rozgrywki Serie A. O inauguracji chciałaby jednak chyba zapomnieć, ponieważ – mimo prowadzenia 1:0 do 67. minuty – przegrała 1:2 we Florencji, tracąc gola, odbierającego jej jeden punkt w doliczonym czasie gry. Sporting Braga rozgrywki ligowe zaczął tydzień wcześniej. Podopieczni Leonardo Jardima zdołali wywieźć jedno oczko ze stadionu Benfiki Lizbona, remisując 2:2. Powtórka takiego wyniku przeciwko Udinese da portugalskiej ekipie awans do fazy grupowej.