10 kwietnia 2013 roku zarząd Łódzkiego Klubu Sportowego podjął decyzję o wycofaniu drużyny z rozgrywek 1. ligi. Teraz, po 5 latach tułaczki po niższych ligach, ŁKS ponownie gra na zapleczu Ekstraklasy. Jak od tamtego czasu zmieniało się oblicze zasłużonego klubu?
Upadek i odbudowa
Dramatyczna decyzja, jaką podjął 5 lat temu ówczesny zarząd, była spowodowana zawieszeniem licencji przez PZPN na grę klubu w 1. lidze, wskutek zaległości finansowych wobec trenera i byłych piłkarzy. W momencie kiedy mogło się już wydawać, że ponadstuletnia historia jednego z założycieli polskiej ligi, dwukrotnego mistrza Polski i zdobywcy krajowego pucharu dobiegła właśnie końca, sprawę w swoje ręce wzięli kibice. 30 kwietnia 2013 roku Stowarzyszenie Kibiców ŁKS-u podpisało umowę o współpracy z Akademią Piłkarską ŁKS w celu utworzenia drużyny seniorskiej. Było to świetne posunięcie dla obu stron, ponieważ kibicom udało się reaktywować drużynę, która miała prawo do używania nazwy, barw i herbu (Akademia odłączyła się od klubu kilka lat wcześniej, zachowując jednak prawa do symboli), zaś Akademia uzyskała miejsce, w którym juniorzy mogli zdobywać doświadczenie w seniorskiej piłce.
Nowy, połączony zarząd uzyskał poparcie władz miasta oraz zgodę ŁZPN-u na rozpoczęcie reaktywacji od 4. ligi, a nie – jak każda inna nowa drużyna – od najniższego poziomu rozgrywkowego. Misję poprowadzenia drużyny do 3. ligi powierzono młodemu trenerowi – Wojciechowi Robaszkowi, osobie w tamtym czasie mało znanej na trenerskim rynku. Nowy trener na rundę jesienną zgłosił 27-osobową kadrę, składającą się głównie z wychowanków, juniorów, byłych piłkarzy rezerw i zawodników wziętych z klubów z okolicznych miejscowości. Z kadry powołanej na rundę wiosenną 1. ligi poprzedniego sezonu pozostało tylko 3 piłkarzy: Szymon Salski, Dawid Sarafiński i Radosław Jurkowski.
– Czas na przygotowanie się do sezonu był krótki. Ja i zawodnicy, którzy przychodzili, nie znaliśmy możliwości nowego – starego klubu: organizacyjnych, ekonomicznych i finansowych, dlatego drużyna została zbudowana w oparciu o wychowanków ŁKS-u, którzy ukończyli wiek juniora, jak również o zawodników, których znałem. Dobierałem ich na podstawie charakteru: szukałem piłkarzy zdecydowanych, twardych, o których wiedziałem, że w kluczowych momentach nie zawiodą – mówi trener Robaszek.
Drużyna, co zrozumiałe, prezentowała ofensywny styl gry i zdeklasowała rywali kończąc sezon z 95 punktami na koncie. Na lidera „Rodowitych” wyrósł Adam Patora, który został królem strzelców 4. ligi.
https://www.youtube.com/watch?v=IM_nAsN43TY&t=39s
Zderzenie ze ścianą
Po pewnym awansie ŁKS-owi przyszło grać w dużo silniejszej lidze. W towarzystwie „Rycerze Wiosny” znalazły się m.in. Polonia Warszawa, rezerwy mistrza Polski, Legii Warszawa, czy dwaj spadkowicze z 2. ligi, tj. Pelikan Łowicz i Radomiak Radom (do barażów o grę w drugiej lidze awansują tylko mistrzowie grup). Przed sezonem klub dokonał udanych transferów, m.in. Roberta Sieranta i Arkadiusza Mysony (byłych piłkarzy ŁKS-u w ekstraklasie) oraz Łukasza Staronia (również w przeszłości występującego z przeplatanką na piersi, który stał się czołowym strzelcem drużyny), jednak łodzianie w lidze prezentowali się źle. Następstwem tego było zwolnienie trenera Robaszka po porażce z Radomiakiem aż 0:3. Do końca sezonu zespół z Łodzi prowadziło dwóch trenerów z przeszłością w ekstraklasie: Andrzej Kretek i później Marek Chojnacki, ale żaden nie zdołał odrobić straty do Radomiaka, który pewnie wygrał ligę i awansował.
Nowy stadion, nowe nadzieje
Przygotowania do rundy jesiennej następnego sezonu odbywały się w cieniu otwarcia nowego stadionu. Stary, ponad dziewięćdziesięcioletni stadion miejski, choć „pamiętał” mecze z AS Monaco i Manchesterem United, znajdował się w ostatnim czasie w opłakanym stanie i był jednym z argumentów, dla których biało-czerwono-biali nie otrzymali licencji na grę w Ekstraklasie w sezonie 2009/10. Nowy stadion, w bezpośrednim sąsiedztwie starego, a właściwie trybuna, został oddany do użytku w lipcu 2015 roku, zaś 2 sierpnia odbył się tam mecz otwarcia: ŁKS – Pogoń Lwów.
Dla tych, którym nowa trybuna rozbudziła oczekiwania i wlała nadzieję na zobaczenie drużyny w nowym, lepszym wydaniu, początek sezonu okazał się być zimnym prysznicem. Drużyna zakończyła rundę jesienną bez kompromitacji, ale i bez gry, która pozwalałaby myśleć o awansie. Na początku roku prowadzenie zespołu z Łodzi powierzono Robertowi Szwarcowi, byłemu asystentowi Piotra Zajączkowskiego w 1. lidze. Był to ważny moment z perspektywy następnych sezonów, ponieważ Szwarc sprowadził do klubu z alei Unii kilku solidnych piłkarzy (np. Paweł Pyciak czy Przemysław Kocot), którzy nadali drużynie nową jakość. Stworzył drużynę walczącą o każdy metr boiska, która była w stanie efektownie wygrywać np. 6:2 i 8:0, pokonać lidera z Aleksandrowa, ale i niestety samemu w następnej kolejce ulec outsiderowi z Przysuchy. Skończyło się jak sezon wcześniej: zwolnieniem trenera i brakiem awansu.
Do trzech razy sztuka
Człowiekiem któremu powierzono misję przygotowania drużyny do trzeciego z kolei sezonu na czwartym poziomie rozgrywkowym został Marcin Pyrdoł, który wcześniej pracował jako asystent. Stanął przed niełatwym zadaniem, ponieważ od sezonu 2016/17 wśród rywali ŁKS-u na skutek reformy 3. ligi znalazły się drużyny z północno – wschodniej części Polski (w tym rezerwy Jagiellonii), a z 4. ligi awansował lokalny rywal, RTS Widzew. Chociaż trener dokonał ofensywnych transferów, ściągając do klubu m. in. Jewhena Radionowa i króla strzelców 3. ligi z poprzedniego sezonu, Michała Michałka, którzy nie zawodzili, to znakiem firmowym drużyny szybko stała się żelazna defensywa. To właśnie ona przyczyniła się do tego, że nowy rok „Rycerze Wiosny” przywitali na fotelu lidera zdobywając 41 punktów w 17 meczach
i tracąc jedynie 6 bramek (dla porównania: druga drużyna w stawce straciła ich 22).
Po przerwie w rozgrywkach ŁKS nadal prezentował solidny futbol, choć może nie aż tak skuteczny jak w rudzie jesiennej. Z postawy drużyny można by było być jak najbardziej zadowolonym, gdyby nie z jednej strony wysokie aspiracje ełkaesiaków, a z drugiej nie gorsza postawa wicelidera z Nowego Miasta Lubawskiego i odrabianie strat przez równie wysoko mierzącego co ŁKS rywala zza miedzy. Wicelider z Warmii i Mazur od początku utrzymywał do łodzian odległość minimalną. Ten, choć uległ im 0:3 na wyjeździe i 0:2 u siebie, potrafił wykorzystać potknięcie ŁKS-u, jakim były 2 remisy z rzędu
z teoretycznie łatwiejszymi przeciwnikami, i samemu zostać liderem. Marcin Pyrdoł zareagował na spadek w tabeli podaniem się do dymisji, zaś zarząd mianował trenerem po raz kolejny Wojciecha Robaszka. Przed ostatnią kolejką w grze o awans pozostały już tylko dwie drużyny: Finishparkiet Drwęca Nowe Miasto Lubawskie z 74 punktami i ŁKS z 73. Finishparkiet grał z silnym przeciwnikiem i jedynie zremisował. ŁKS, grający z drużyną walczącą
o utrzymanie, przegrał i zakończył sezon na 2. miejscu. Jednak tym razem los uśmiechnął się do ŁKS-u i wobec nieotrzymania licencji na grę w 2. lidze przez drużynę znad Drwęcy, to łodzianie awansowali poziom wyżej.
Sezon beniaminków
Najstarszy klub w mieście Łodzi w sezon wszedł z optymizmem i dobrymi wynikami. Tym razem, by awansować, wystarczyło już 3. miejsce, a zajęcie 4. oznaczało grę w barażach. Od początku sezonu uformowała się czołówka, która miała powalczyć w następnym sezonie o grę w Fortuna 1. lidze. Na samo czoło peletonu wyszedł rewelacyjnie spisujący się beniaminek, GKS 1962 Jastrzębie, który pierwszą porażkę poniósł dopiero w 12 kolejce. Warta Poznań i ŁKS również prezentowały wysoki poziom, który dał im ostatecznie bezpośredni awans. Zaciekłą walkę o miejsce w barażach wygrał kolejny były mistrz Polski, czyli Garbarnia Kraków. Do awansu drużynę poprowadzili nowi, inni niż w pierwszym po odbudowie sezonie, liderzy: dający spokój w bramce Michał Kołba, często podłączający się do akcji ofensywnych, prawy obrońca Paweł Pyciak, najstarszy zawodnik w kadrze i lider środka pola – Przemysław Kocot i wreszcie zdobywca 12 goli w sezonie i ulubieniec kibiców, Jewhen Radionow. Co zadecydowało o sukcesie łodzian?
– Piłka nożna jest procesem. Jeżeli coś się nie udaje, nie osiąga się celu, to któreś warunki nie zostały spełnione. Im dłużej miałem przyjemność pracować
w łódzkim klubie, tym bardziej ten proces stawał się stabilniejszy. Ważna była selekcja zawodników pod kątem osobowości: wielu zawodników nie radziło sobie w ŁKS-ie ze względu na charakter, presję, czy zainteresowanie większe niż w poprzednich klubach. Ponadto, im w wyższej klasie rozgrywkowej graliśmy, tym do klubu przychodzili zawodnicy z większymi umiejętnościami a, co za tym idzie, lepiej rozumiejący działania taktyczne i wykonywujący je. Stopniowo zmieniałem też przygotowanie motoryczne na coraz bardziej wyczynowe,
a podjęte działania taktyczne powodowały, że z każdym procesem treningowym, okresem przygotowawczym, po rozegraniu rundy, sezonu ta drużyna stawała się coraz lepsza – odpowiada ówczesny trener, Wojciech Robaszek.
Co dalej?
Po awansie na zaplecze ekstraklasy sprawy w biało-czerwono-białej części Łodzi zdecydowanie nabrały tempa. Już 4 lipca rada miejska przeznaczyła 95 mln złotych na dobudowanie kolejnych 3 trybun przy al. Unii, a niewiele później powołano komitet sterujący rozbudową stadionu.
Hanna Zdanowska powołała Komitet Sterujący rozbudową Stadionu Miejskiego przy Alei Unii 2.
Szczegóły: https://t.co/PlCnRLpIhx pic.twitter.com/eJfPbBZ1VO
— Piotrek Świtalski (@slepson91) August 2, 2018
W międzyczasie doszło do zmiany trenera: Duet Robaszek-Janowski został zastąpiony uznanym na polskim rynku Kazimierzem Moskalem (Jacek Janowski został trenerem bramkarzy). Klub rozstał się z kilkoma architektami awansu do 1. ligi (m.in. Pyciakiem, Kocotem, Zagdańskim), ale też sam nie próżnował na rynku transferowym. Do najstarszego łódzkiego klubu dołączyli m.in. utalentowany 16-latek Adam Ratajczyk, pomocnik z przeszłością w młodzieżówce Realu Madryt, Dani Ramírez Fernández, czy były piłkarz klubu z alei Unii, Artur Bogusz. Oprócz Bogusza, w kadrze na sezon 2018/2019 znalazł się tylko jeden piłkarz, który był z klubem w momencie upadku, bramkarz, Michał Kołba. Z piłkarzy, którzy odbudowywali klub od 4. Ligi, nie pozostał nikt. To pokazuje, ile przemian musiał przejść, nieraz w bólu, przez te 5 lat zasłużony klub z miasta włókniarzy.
O to, jak bardzo zmieniły się drużyna i klub przez ostatnie pięć lat zapytaliśmy Krzysztofa Wrońskiego, redaktora naczelnego portalu lksfans.pl
– Drużyna jak i klub przez te kilka lat zmieniły się diametralnie. Przede wszystkim klub rozpoczął odbudowę od zera i wystartował od IV ligi. Przez pięć lat drużyna wywalczyła trzy awanse i teraz gra w Fortuna I lidze. Powstał profesjonalny ośrodek treningowy przy ul. Minerskiej, na którym wybudowano
3 pełnowymiarowe boiska treningowe. W rozrastającej się Akademii zatrudniono młodych perspektywicznych trenerów, a już wkrótce, miejmy nadzieję, rozpocznie się rozbudowa stadionu przy al. Unii Lubelskiej 2. Cały klub jest budowany cierpliwie przez prezesa Tomasza Salskiego i jak widać to wszystko przynosi zamierzone skutki. Od postanowionego kilka lat temu celu, czyli powrotu do elity, dzieli nas już tylko jeden krok, który – mam nadzieję – niebawem zostanie zrealizowany – odpowiada Krzysztof Wroński.
ŁKS jest z pewnością jedną z drużyn, którą powinno się brać pod uwagę w kontekście ewentualnego awansu do Ekstraklasy. Z drugiej strony, w stawce są jeszcze m.in. wysoko aspirująca Odra Opole, czy mająca najdroższą kadrę
w stawce Bruk-Bet Termalica.
– Drużyna prowadzona przez trenera Kazimierza Moskala jest przede wszystkim młoda. Średnia wieku wynosi 24 lata. Zespół ma postawiony prosty cel: wygranie kolejnego meczu. Tych zawodników z pewnością stać na wiele, co pokazali w pierwszych ligowych spotkaniach. Mocnym punktem drużyny jest zgranie i duży kolektyw oraz wspomniana już wcześniej młodość. Przed tymi zawodnikami jest jeszcze sporo do osiągnięcia i na pewno stać ich na wiele – dodaje redaktor Wroński.
Na ile stać ełkaesiaków -to zweryfikuje boisko. By zawalczyć o Ekstraklasę potrzebna będzie, poza piłkarskimi umiejętnościami, jak śpiewają swoim ulubieńcom kibice na każdym meczu: „ambicja, walka, bo w sercu jest przeplatanka!”.