Liverpool zwycięża u siebie


9 sierpnia 2012 Liverpool zwycięża u siebie

Liverpool pokonał na Anfield 3:0 białoruski zespół Gomel i po zwycięstwie w pierwszym spotkaniu 1:0 awansował do kolejnej fazy rozgrywek Ligi Europy.


Udostępnij na Udostępnij na

Liverpool, jako przedstawiciel angielskiej piłki, zaczął kwalifikacje do Ligi Europy od trzeciej rundy. Jako rozstawiony zespół wylosował białoruski zespół Gomel. Pierwsze spotkanie mogło zaskoczyć nieco kibiców. W końcu tak utytułowana drużyna jak Anglicy powinna bez problemu rozbić słabszego rywala, nawet na wyjeździe. Tymczasem na Białorusi ciężko było o lepszy rezultat niż 1:0. Z taką też zaliczką przystępowali dziś do starcia faworyci. 

Suarez zanotował dwie asysty
Suarez zanotował dwie asysty (fot. skysports.com)

Zupełnie inaczej rozpoczęli jednak ten rewanż gospodarze. Widać było, że doping na Anfield i tradycyjnie odśpiewane „You’ll never walk alone” rozbudziło ich do walki. Już w 21. minucie sprowadzony z Romy młodzian z wielkim talentem Fabio Borini zdobył pierwszego gola. Strzelił go po dość składnej akcji zespołu, a asystę zaliczył najaktywniejszy w pierwszych minutach Luis Suarez. 

Nie był to jednak koniec goli przed przerwą, bo Liverpool dalej wściekle atakował. Zepchnął zupełnie do defensywy gości z Białorusi, a na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 41. minucie, a więc jeszcze przed przerwą, drugiego gola strzelił kapitan Liverpoolu, Steven Gerrard. Anglik wykończył wspaniałe podanie Luisa Suareza. Urugwajczyk potwierdził swoją wysoką formę, notując drugą już dziś asystę. 

Nie zwiastowało to ciekawej drugiej odsłony meczu tym bardziej, że trener gości chyba zupełnie nie wierzył w awans, bo zmianę wykonał dopiero w 63. minucie, a styl gry jego ekipy nie uległ zupełnie zmianie. Trochę przystopowali natomiast piłkarze Brendana Rogersa, którzy po pierwszej połowie byli już pewni awansu. Trener dokonywał już zmian mających na celu zapewnienie odpoczynku czołowym graczom. Obie drużyny wyglądały tak, jakby nie chciały już grać tej drugiej części spotkania. Jednak to Liverpool wspierany nierzadko okrzykami z trybun wykrzesał z siebie więcej. W 72. minucie starania fanów zostały nagrodzone trzecim golem. Tym razem atakujących wyręczył reprezentant Anglii, Glen Johnson. Prawy obrońca świetnie podłączył się do akcji ofensywnej. Asystę zanotował Fabio Borini, który, jak widać, znakomicie wkomponował się w zespół. 

Do końca meczu rezultat się już nie zmienił. Plan w wykonaniu Liverpoolu został w pełni wykonany. Nie tylko, bowiem awansowali do pierwszej rundy rozgrywek o Ligę Europy, ale także zadowolili swoich kibiców sporą ilością goli i wieloma składnymi akcjami. Może to być bardzo optymistyczny prognostyk przed rozpoczęciem ligi angielskiej. 

Komentarze
~ole! (gość) - 12 lat temu

Zauważyłem błąd- powinno być Rogers, nie Rofers.
Czyżby była to literówka?

Odpowiedz
~Koksello (gość) - 12 lat temu

Powinno być Rodgers

Odpowiedz
~lampard (gość) - 12 lat temu

gdyby dostal szanse gry w pierwszym skladzie chelsea
.pokazalby swoj talent ale glupi carlo i boas nie
dawali mu szans

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze