Puchar Ligi Angielskiej, czyli innymi słowy Capital One Cup, to turniej rozgrywany w Anglii pod różnymi nazwami od 1982 roku. Nigdy niestety nie doczekał się specjalnego prestiżu – zwycięstwo nagradzane jest jedynie bezpośrednim awansem do Ligi Europy, a premie finansowe są małe, by nie powiedzieć, że dla klubów z Premier League wręcz śmieszne. W tym roku jednak finał tych rozgrywek zapowiada się bardzo ciekawie, a wynika to z prostej przyczyny – dziś o 17:30 na murawę stadionu Wembley wyjdą naprzeciw siebie gracze Manchesteru City i Liverpoolu.
Poprzedni pojedynek finalistów
Oba kluby spotkały się już w tym sezonie pod koniec listopada w meczu ligowym, co z pewnością świetnie pamiętają gracze „The Reds”, dla których był to chyba najlepszy z dotychczasowych występów pod wodzą Juergena Kloppa. Liverpoolczycy ograli wtedy na Etihad Stadium gospodarzy z Manchesteru aż 4:1, a gdyby nie świetne parady Joe Harta, rozmiary ich zwycięstwa mogłyby być jeszcze większe. Główne role w drużynie „The Reds” odegrali w tamtym pojedynku Brazylijczycy, Philippe Coutinho i Roberto Firmino, którzy już w pierwszej połowie znaleźli drogę do siatki rywala, a także zaliczyli po asyście. Występ skazywanego na porażkę Liverpoolu wzbudził wtedy na Wyspach niemałe poruszenie, a Jamie Carragher, były kapitan graczy z Anfield Road, a dziś ekspert telewizji Sky Sports, długo nie mógł wyjść z podziwu nad poczynaniami zespołu Kloppa.
– Początkowe bombardowanie bramki City przez liverpoolczyków to najlepsza rzecz, jaką pamiętam – i to nie w wykonaniu „The Reds”, a w całej Premier League – ekscytował się po meczu brytyjski weteran. Zresztą sami zobaczcie, co się wtedy działo na murawie w Manchesterze.
Powrót Kloppa na Wembley
Z przybyciem na Anfield Road niemieckiego menedżera wszyscy w Liverpoolu wiązali ogromne nadzieje. Na razie jednak prowadzeni przez niego „The Reds” grają w kratkę, zaliczają na przemian szalone, wspaniałe zwycięstwa jak to z City czy przed tygodniem z Aston Villą i bezbarwne porażki czy remisy, podczas których przez 90 minut nie są w stanie zagrozić bramce rywala. Jednak Klopp nieraz już udowodnił, że potrafi jak mało kto zmotywować zespół przed najważniejszymi pojedynkami, a dane było już mu grać o znacznie poważniejsze trofea niż Capital One Cup. Ostatnio, gdy zawitał na Wembley w maju 2014 roku, prowadzona przez niego Borussia walczyła o puchar Champions League z Bayernem Monachium i mimo że zdecydowanym faworytem byli wówczas Bawarczycy, to drużyna Kloppa długo prezentowała się w tym meczu lepiej od rywali, by ostatecznie przegrać po bramce Robbena w ostatnich minutach spotkania.
– To były dwie rzeczy – jeden z najpiękniejszych dni mojego życia, a zarazem jeden z najgorszych – przyznaje po prawie dwóch latach niemiecki menedżer.
Dziś wraca na Wembley, by odnieść swój pierwszy triumf na gruncie angielskim i zdaje się być bardzo pewny swego. W jego przedmeczowych wypowiedziach słychać szacunek do Manuela Pellegriniego i jego podopiecznych, choć trudno też nie dostrzec silnego przekonania o możliwości powtórzenia świetnego rezultatu z listopadowej konfrontacji obu menadżerów.
– Mam pełen respekt do tego, co zrobił Manuel, ale nie jesteśmy Świętymi Mikołajami, by dawać mu prezenty. Oni będą mieli inne okazje, by osiągnąć sukces w tym sezonie i jak chcą, to niech wykorzystają jedną z nich – odgraża się buńczucznie, choć zawsze z lekkim dystansem i przymrużeniem oka Juergen Klopp.
Jednak o tym, kto wygra dzisiejsze starcie, nie zadecyduje postawa trenerów na konferencjach prasowych, bo jeśli tak, to niemrawy i mało charyzmatyczny Manuel Pellegrini skazałby swój zespół na pewną porażkę. Decydująca o zwycięstwie pucharu będzie forma dnia, taktyka i szczęście, a wszystko, co nie tyczy się bezpośrednio tego konkretnego starcia, na 90 minut zupełnie straci znaczenie.
– To finał, więc nieważne, jak dobry jesteś zazwyczaj, ale jak dobry jesteś w tym właśnie meczu. Widzę w tym naszą szansę, a szansa to wszystko, czego potrzebuję. Nie powinno się marnować okazji do zdobywania trofeów i ja jestem gotowy, by coś wygrać! – kończy Klopp, którego wiara w sukces „The Reds” powinna bardzo pomóc jego podopiecznym w walce o Puchar Ligi Angielskiej.
Kto faworytem przed dzisiejszym starciem?
Patrząc na potencjalne składy obu drużyn, nie można mieć wątpliwości, że za faworyta powinni uchodzić „The Citizens”, którzy mają w swoich szeregach takie gwiazdy jak Yaya Toure, Raheem Sterling, David Silva czy Sergio Aguero. Jednak wszyscy prócz tego ostatniego regularnie w tym sezonie zawodzą, a dodatkowym problemem podopiecznych Pellegriniego może być niepewna postawa w bramce drugiego golkipera City Willy’ego Caballero, który w niedawnym pucharowym starciu z Chelsea wpuścił aż pięć goli. Zresztą cała drużyna z Manchesteru ostatnimi czasy nie zachwyca – oprócz dotkliwej porażki z „The Blues” City poległo także w dwóch ostatnich ligowych meczach na szczycie – z Leicester i Tottenhamem, a jedynie na osłodę uporało się w środę w pierwszym pojedynku 1/8 finału Champions League z Dynamem Kijów.
Odrobinę lepsze nastroje panują za to na Anfield Road, gdzie „The Reds” zapewnili sobie ostatnio awans do kolejnej rundy Ligi Europy po zwycięstwie nad Augsburgiem. Także tydzień wcześniej liverpoolczycy mieli powody do radości, kiedy to rozgromili na wyjeździe Aston Villę aż 6:0, nawiązując swoją grą do listopadowego zwycięstwa nad jutrzejszym rywalem. Był to pierwszy raz w tym sezonie, gdy na murawie od pierwszego gwizdka pojawili się wspólnie Coutinho, Firmino oraz Sturridge i jak widać, efekt był piorunujący. Po raz kolejny będą oni mieli szansę razem współpracować już dziś, co sprawi, że chwilami bardzo niepewna obrona City, której nie będzie mógł ratować tym razem Joe Hart, stanie na Wembley przed arcytrudnym zadaniem.
Obie drużyny prawdopodobnie wyjdą na murawę w niemal najsilniejszych zestawieniach, co czyni zbliżający się finał jeszcze bardziej fascynującym i sprawia, że chyba rzeczywiście nie ma w nim wyraźnego faworyta. Nawet jeśli liverpoolczykom zabraknie umiejętności piłkarskich w starciu z gwiazdami z Etihad Stadium, to podobnie jak w listopadowym meczu ligowym będą oni z pewnością imponować zaangażowaniem i walką, biegać więcej od swoich rywali i agresywnym pressingiem zmuszać ich do błędu. Od „The Reds” oczekujemy szalonego występu i przebojowości, ale szczerze powiedziawszy, nie wiem, czego spodziewać się po graczach Manchesteru City. Z pewnością Manuel Pellegrini poświęcił dużo czasu na przygotowanie taktyki na to spotkanie, by nie powtórzyła się kompromitacja sprzed paru miesięcy i od tego, jak dobrze odrobił on swoją pracę domową, będzie zależało dziś niezwykle dużo.
Można sobie wyobrazić na ten finał każdy, dowolny scenariusz i chyba żaden z nich nie byłby nierealny. Dziś na Wembley może zdarzyć się absolutnie wszystko. A więc zasiądźmy w fotelach i zapnijmy pasy, bo czeka nas prawdziwa futbolowa uczta. Już od godziny 17:45 zaczną rozstrzygać się losy finału Capital One Cup, w którym gwiazdy z Manchesteru podejmą ubranych w charakterystyczne, czerwone stroje podopiecznych Juergena Kloppa.
Przewidywane składy:
Liverpool F.C: Mignolet, Clyne, Toure, Sakho, Moreno, Can, Milner, Henderson, Coutinho, Firmino, Sturridge
Manchester City: Caballero, Sagna, Otamendi, Kompany, Kolarov, Fernando, Fernandinho, Toure, Sterling, Silva, Aguero