Ligue 1: Mistrz przegrywa, sensacja w Nicei!


Sobotnie spotkania 15. kolejki Ligue 1 przyniosły nam wiele emocji. Olympique Lyon za sprawą Bafetimbi Gomisa pokonał 1:0 mistrzów z Montpellier. Do sporej sensacji doszło na Stade du Ray, gdzie gracze OGC Nice pokonali PSG.


Udostępnij na Udostępnij na

Lyon 1:0 Montpellier HSC

Sobotnie zmagania Ligue 1 zaczęły się już o godzinie 17 na Stade de Gerland. Olympique Lyon, czyli aktualny lider tabeli, podejmował ubiegłorocznego mistrza – drużynę Montpellier HSC. Wprawdzie obrońcy tytułu przed meczem zajmowali dopiero 12. miejsce w tabeli, ale nikt nie miał wątpliwość, że jest to zdecydowany hit 15. kolejki spotkań. Montpellier nie ma najmniejszych szans na ponowne zdobycie trofeum w tym sezonie. Ba! Jeśli zdoła awansować do europejskich pucharów, będzie można to nazwać sensacją. Podopieczni Rene Girarda grają po prostu słabo. Zawodnicy Lyonu natomiast mają świetny start rozgrywek, nie dość, że prowadzą w tabeli Ligue 1, to jeszcze zajmują pierwsze miejsce w grupie I Ligi Europy, bez porażki na koncie. Gołym okiem widać, że faworyt mógł być tylko jeden.

Od początku pierwszej połowy widoczna była zdecydowana przewaga gospodarzy. Podopieczni Remiego Garde kontrolowali przebieg gry i raz po raz starali się zagrozić bramkarzowi Montpellier – Jonathanowi Ligali. W 26. minucie po świetnym prostopadłym podaniu od Clementa Greniera gola dla Lyonu zdobył Bafetimbi Gomis. Dla Francuza było to siódme ligowe trafienie w tym sezonie. Jeżeli kibice gości sądzili, że po straconej bramce ich piłkarze rzucą się do ataku, to mogli się trochę zawieść. Do końca pierwszej części spotkania tylko piłkarze Olympique’u atakowali, ale swoich szans nie wykorzystali Gomis i Malbranque.

W przerwie spotkania umiejętnościami motywacyjnymi błysnął Rene Girard, który sprawił, że jego zawodnicy zaczęli grać znacznie lepiej. Przede wszystkim zaczęli wreszcie atakować. Inna sprawa, że razili nieskutecznością. Dwukrotnie swojej szansy na wyrównanie wyniku nie wykorzystał Marco Estrada, a kolejne dwa pudła dołożył Souleymane Camara. Gospodarze mimo trochę słabszej gry w drugiej odsłonie dowieźli skromne zwycięstwo do końca. Dzięki temu umocnili się na pozycji lidera z przewagą pięciu punktów nad drugim AS Saint-Etienne. Natomiast goście… no cóż. To już nie ten sam zespół co w zeszłym sezonie. Z taką grą realne jest tylko miejsce w środku stawki.

Bordeaux 2:2 Sochaux

Do Bordeaux przyjechała trzecia od końca drużyna w tabeli. Gospodarze liczyli zatem na łatwe punkty w meczu z FC Sochaux. Mecz jednak nie zaczął się po ich myśli, bo w 32. minucie jako pierwsi bramkę zdobyli goście dzięki trafieniu Loica Poujola. Niecałe dziesięć minut później kolejnego gola strzelili gracze Sochaux, a konkretnie Jerome Roussillon. Niestety była to bramka samobójcza. Do końca pierwszej połowy wynik się już nie zmienił i na przerwę zawodnicy schodzili przy stanie 1:1. Dwie minuty po gwizdku wznawiającym drugą połowę gracze Bordeaux przypieczętowali bramką ogromną przewagę w tym spotkaniu. Gola zdobył Yoann Gouffran. Po nim gra się nieco uspokoiła i nie oglądaliśmy już częstych ataków ani jednych zawodników, ani drugich. Kiedy to gospodarze już dopisywali sobie trzy punkty, chwila dekoncentracji kosztowała ich utratę zwycięstwa. Na trzy minuty przed końcem bramkę wyrównującą zdobył Rafael Dias i mecz zakończył się remisem.

Evian TG FC 1:1 AS Nancy

Mecz w Thonon-les-Bains nie zapowiadał się nadzwyczaj emocjonująco. AS Nancy okupowało przed tym pojedynkiem ostatnią lokatę, a gospodarze balansowali na krawędzi, tuż nad strefą spadkową. O walkę o utrzymanie było jeszcze za wcześnie, ale punkty trzeba zbierać. A gdzie je zdobyć, jak nie z równie słabym rywalem? Spotkanie było bardzo wyrównane i trudno było wskazać zdecydowanie lepszą drużynę. Pierwsi gola zdobyli gracze Evian po strzale z 44. minuty Brica Dja Djedje. Bramka do szatni nie podłamała graczy AS Nancy, którzy tuż po wznowieniu gry doprowadzili do wyrównania. Gola zdobył pomocnik gości Yohan Mollo. Wynik do końca nie uległ już zmianie i obie ekipy mogły zapomnieć o oddaleniu się od widma spadku.

OSC Lille 0:0 SC Bastia

Dość niespodziewanie było to spotkanie dwóch sąsiadujących ze sobą drużyn w tabeli. O ile pozycja w środku stawki w przypadku gości nie jest niczym niezwykłym, o tyle już w przypadku zawodników OSC Lille jest to spora niespodzianka. Oczywiście in minus. Aspirujący do gry w europejskich pucharach gospodarze w tym sezonie spisują się nadzwyczaj słabo. Tak też było w tym meczu. Mimo ofensywnego ustawienia i znacznej przewagi w posiadaniu piłki gracze Rudiego Garcii nie potrafili wykorzystać stwarzanych przez siebie okazji. Goście dostosowali swój poziom skuteczności do gospodarzy i na Grand Stade Lille-Metropole nie zobaczyliśmy bramek.

Valenciennes FC 1:0 Stade de Reims

Świetnie spisujące się w tym sezonie Valenciennes podejmowało grające w kratkę Stade de Reims. Goście, którzy znajdują się tuż nad strefą spadkową, notują ostatnio znaczną zniżkę formy. Po czterech zwycięstwach na początku sezonu w ostatnich siedmiu meczach zdobyli raptem dwa punkty. Nic więc nie zapowiadało, aby miało się to zmienić w meczu z dobrze dysponowanymi gospodarzami. Zawodnicy Valenciennes dość szybko sforsowali obronę gości i już w 7. minucie po strzale Foueda Kadira objęli prowadzenie. Szybko zdobyta bramka mogła zwiastować wysokie zwycięstwo podopiecznych Daniela Sancheza. Wielkie jednak było zdziwienie kibiców gospodarzy, gdy po 90 minutach okazało się, że był to jedyny celny strzał ich ulubieńców. Gracze Stade de Reims też nieszczególnie zagrażali bramce strzeżonej przez Nicolasa Penneteau i mecz zakończył się wynikiem 1:0.

OGC Nice 2:1 PSG

Na koniec największa sensacja sobotnich spotkań. Do Nicei przyjechało naszpikowane gwiazdami PSG. Gigant, w którego zostały wpompowane katarskie pieniądze, miał być nie do zatrzymania nie tylko w Ligue 1, ale i w Europie. Jednak nie wszystkie spotkania są dla Zlatana Ibrahimovicia i jego kolegów niczym spacerek. Stwierdzenie, że dla PSG to powinien być łatwy mecz i pewne trzy punkty, patrząc na ich skład i potencjał, można by odnieść do 90 procent spotkań w sezonie. O innym wyniku niż zwycięstwo paryżan nie mogło być więc mowy. Mecz o dziwo był nadzwyczaj wyrównany zarówno w kwestii posiadania piłki, jak i oddanych celnych strzałów. Pierwsza połowa to gra cios za cios. Lecz ataki jednych i drugich nie przynosiły oczekiwanej przez kibiców zmiany rezultatu i po 45 minutach na tablicy widniał wynik 0:0. Emocje zaczęły się dopiero w drugiej odsłonie, a w  zasadzie pod jej koniec. Pierwszej bramki doczekaliśmy się dopiero na kwadrans przed końcem. Gola dającego prowadzenie zawodnikom Nice strzelił Eric Bautheac. Na odpowiedź paryżan nie trzeba było długo czekać. Zaledwie sześć minut później do wyrównania doprowadził „Ibrakadabra”. Goście jeszcze nie zdążyli się nacieszyć bramką Szweda, a już musieli przełknąć kolejną gorzką pigułkę w postaci gola strzelonego przez gospodarzy. Bramkę dla OGC Nice na chwilę przed końcem spotkania zdobył Valentin Eysseric, który wykorzystał podanie od Timothy’ego Kolodziejczaka. Spotkanie zakończyło się sensacyjnym zwycięstwem gospodarzy, a PSG oprócz trzech punktów straciło jeszcze Blaise’a Matuidiego, który w doliczonym czasie gry otrzymał czerwoną kartkę. I tak oto sensacja stała się faktem. Jak widać, pieniądze nie zawsze wygrywają, co może nas tylko cieszyć w erze szejków-właścicieli.

Najnowsze