Wraz z początkiem sezonu 2020/2021 na najwyższych szczeblach rozgrywkowych w Polsce osiedli się dziesięć zespołów rezerw klubów ekstraklasy. Osiem z nich będzie występować w 3. lidze, a pozostała dwójka, czyli Śląsk Wrocław i Lech Poznań, rozpocznie kampanię na poziomie centralnym. Tam, z gotowością do bronienia swoich ziem, czekają już inne ekipy 2-ligowe, które oprócz odpierania obecnych ataków muszą przygotować się na ekspansję Legii Warszawa, Cracovii czy Korony Kielce. Nie ma co ukrywać, że ci najwięksi pragną dla siebie jak najlepszych warunków, a to klubom pokroju Elany Toruń czy Garbarnii Kraków zwiastuje jedno – kłopoty. Ekstraklasa nadciąga.
Nadchodzą gorsze czasy dla klubów „nieekstraklasowych”?
Jeśli szturm rezerw na 2. ligę będzie postępował, a ich świeżo postawione zasieki na nowo zdobytym polu będą wystarczająco silne, może dojść do sytuacji, gdy – mówiąc kolokwialnie – zrobi się ciasno. Co oczywiste, dla klubów z mniejszymi budżetami, które nie mają możliwości wezwania posiłków (w postaci piłkarzy) dwie klasy lepszych tak po prostu, z dnia na dzień. I o ile można powiedzieć, że taki jest futbol, a kolej rzeczy na zasadzie większy zjada mniejszego to w sporcie rzecz zupełnie normalna, o tyle niepokojący jest fakt, że z biegiem czasu 2. ligę (potencjalnie) może zdominować ekstraklasa. To znaczy szereg jej zespołów.
Dla kogo powinny być rezerwy? Dla juniorów, by szybciej poznawali seniorską piłkę, czy rezerwowych z I zespołu, by nie tracili ogrania?
5 drużyn ekstraklasy ma rezerwy w III lidze. Średnia wieku z ostatniego meczu
19,3 – Pogoń
19,4 – Legia
19,9 – Lech
20 – Górnik
23 – Zagłębie— Łukasz Olkowicz (@LukaszOlkowicz) April 5, 2018
Jeden kontrargument jest tutaj niepodważalny. Na przykładzie Lecha Poznań można zauważyć, że występy na wyższym poziomie rozgrywkowym niewątpliwie sprzyjają rozwojowi młodzieży. W końcu prędzej w meczu ekstraklasy wystąpi 18-latek, który zebrał szlify w 2. lidze, niż 18-latek, który zostanie włączony do kadry pierwszego zespołu z 4-ligowej murawy. Nie każdy klub jednak posiada taką filozofię, jaką wyznaje się w stolicy Wielkopolski, co w dużym skrócie oznacza, że na pierwszej linii szczebla centralnego niektórzy sięgną po bardziej radykalne środki.
Czytaj: większą liczbę piłkarzy z ekstraklasy. Przy (całkiem prawdopodobnym) założeniu, że w niedalekiej przyszłości drzwi do 2. ligi otworzy sobie więcej niż kilka zespołów rezerw (np. 5–6), nietrudno będzie o dość groteskowy obraz rozgrywek pod kątem nierówności w rywalizacji. Pytanie, czy jest to obraz, jaki chcielibyśmy zobaczyć?
Nie! Fikcję literacką czas zacząć: Ekstraklasa U-23
Ktoś wykrzyknie: „Człowieku, ale to już było, nie wypaliło i nie wróci więcej!”. Fakt, projekt tego rodzaju swoje miejsce w historii polskiej piłki ma i trudno wspominać go dobrze. Trwał jedynie przez sześć sezonów i ogólnego poziomu tutejszej młodzieży w sposób zauważalny nie poprawił. Mimo że zainspirowany włoskim systemem rozgrywek nie nawiązał do sukcesu, jaki swego czasu osiągnął pomysł na Półwyspie Apenińskim. Dzisiaj ligę dla polskich młodzieżowców wspominamy z małym niesmakiem, choć są kluby (Legia Warszawa i Zagłębie Lubin), które nie mogły narzekać, wiodąc prym w tej kategorii.
Jak wiemy, Młoda Ekstraklasa została zastąpiona Centralną Ligą Juniorów i na razie nic nie wskazuje na to, żeby światło dzienne ujrzała rewolucja w rozgrywkach młodzieżowych. Istnieją oczywiście głosy krytyczne, które podważają sens CLJ z racji różnicy np. intensywności na tle lig seniorskich, jednak należą one do mniejszości. Pytanie tylko, czy rozwiązanie z CLJ jest w Polsce najbardziej optymalne? Niewykluczone! Spójrzmy chociażby na dwie najlepsze ligi świata: angielską i hiszpańską. Jedna posiada coś na podobieństwo Młodej Ekstraklasy, czyli wyizolowaną Premier League U-23, a druga (przykład Barcelony B) puszcza swoje rezerwy w bój z innymi ekipami w ligach seniorskich. Nie ma jednej, idealnej formuły.
Cracovia i Wisła reaktywują rezerwy z @OnefootballEN. Czytaj tutaj:https://t.co/nkf4zFKCyy
— Klaudia Romanik (@romanik_klaudia) April 27, 2019
Co będzie jednak, gdy pewnego dnia (mądrze zarządzane!) kluby ekstraklasy staną u progu 2. ligi ze zbudowanymi i działającymi już akademiami za potężne miliony? Naprzeciwko zespołom, które nie mają możliwości, aby zebrać środki rzędu kilkunastu czy kilkudziesięciu milionów na zainwestowanie w segment, który będzie wykorzystywany również przez drużyny rezerw? Nie trzeba daleko szukać, by znaleźć przykłady, że to może (choć nie musi) być swego rodzaju handicap.
Choćby po wcześniej wspomnianej Legii Warszawa widać, że jej obecne zasoby pozwalają na (jak nie teraz, to z pewnością za rok) awans rezerw do 2. ligi. Co więcej, na horyzoncie pojawiają się Cracovia czy Jagiellonia, które też nie przebierają w środkach. Świeżo upieczony awans do 3. ligi pozwoli im pójść drogą Śląska Wrocław, czyli drogą awansu za awansem. I o ile śmiało można zakładać, że takie zespoły jak Znicz Pruszków czy Górnik Polkowice również nabiorą rozmiarów bez strachu przed znacznie bogatszymi rywalami, o tyle rozsądek podpowiada, że w bliższej lub dalszej przyszłości za rozbieżnościami finansowymi pójdą różnice w jakości sportowej. Stąd pojawi się pole do polemiki, czy aby na pewno Legia Warszawa II powinna być sąsiadem dla np. Błękitnych Stargard. A więc może… ekstraklasa U-23!