Niedawno na łamach iGola pisaliśmy o tym, że ekstraklasa się zmieniła. Na lepsze. Zauważają to nie tylko osoby regularnie oglądający naszą rodzimą ligę, lecz także kibice, którzy raz na jakiś czas postanowią się "pomęczyć". Tych drugich uspokajamy, bo w ostatnim czasie, oprócz tego, że mecze ekstraklasy ogląda się z coraz to większymi emocjami, to nasi ligowcy poprawili ostatnio technikę użytkową. Widać to jak na dłoni w typowaniu gola kolejki...
Ligowy Bigos to seria felietonów, w których będziemy skupiali się na najważniejszych wydarzeniach minionej kolejki naszej rodzimej ligi. W drugim wydaniu postanowiliśmy skoncentrować się na nieco przyjemniejszej rzeczy niż chociażby głośny we wszystkich mediach sportowych temat konfliktu na linii Sa Pinto-Mączyński. Dziś postanowiliśmy wziąć na tapet temat kiedyś niezwykle rzadko związany z naszą ekstraklasą. Mianowicie – jak wybrać gola kolejki?
Znaczna poprawa
Nasi ekstraklasowicze doceniają stałe fragmenty gry. Wspominaliśmy o tym w artykule z początku rundy wiosennej, który możecie znaleźć TUTAJ. Dla przypomnienia dodamy, że coraz częściej zauważamy tendencję, która dla widzów na stadionie, a także tych przed telewizorem jest bardzo przyjemna. Nasi ligowcy strzelają coraz lepiej rzuty wolne. Już w pierwszej kolejce na wiosnę mieliśmy dwa gole z rzutów wolnych, i to jednego dnia!
Na pewno czytelnicy iGola pamiętają ubiegłoroczny mundial w Rosji. Tam każdy stały fragment gry najczęściej kończył się golem. Takową tendencję widać już od dłuższego czasu w topowych ligach. Kiedy Leo Messi podchodzi do rzutu wolnego, to bramkarz z pewnością jest przekonany, że jedyne, co może zrobić, to dobrze ustawić mur. Natomiast jeśli chodzi o obronę strzału, to nawet po krótkim rogu jest wielkie prawdopodobieństwo, że nic już nie zdziała. Musi być gol.
Jest też jedna supertendencja u naszych ligowców, którą było widać chociażby we wczorajszym starciu Wisły Kraków z Pogonią Szczecin. Coraz częściej padają gole z dystansu. A skąd to się bierze? Z treningu, a co za tym idzie – praktyki? Bo w końcu nie od dziś wiadomo, że praktyka czyni mistrza. Być może element ten jest częściej trenowany. Być może szkoleniowcy zwracają coraz większą uwagę na strzały z daleka. Jednakże jest jeden argument, który również może wyjaśniać, jakim cudem padają takie ładne bramki.
Śmiałość. To dzięki niej przede wszystkim zobaczyliśmy wczorajszego gola Radosława Majewskiego czy również dzień wcześniej Ariela Borysiuka przeciwko Cracovii. Oba te gole cechowało to, że ci dwaj panowie nie bali się spróbować. Nie zawahali się ani na moment. Jeśli chodzi o tego pierwszego, to podjął on decyzję o strzale niemalże w ułamku sekundy. Mateusz Lis w bramce był bez szans. Tak samo zresztą jak Pesković po strzale Borysiuka…
Stadiony świata!
Ogólnie wczorajsze bramki z Krakowa to coś niesamowitego. Jedynym golem, który nie był strzałem zza „szesnastki”, było trafienie z rzutu karnego Kamila Drygasa. Jednakże również i ten gol był bardzo efektowny. Mocne, delikatne w bok uderzenie niemalże pod samą poprzeczkę. Tutaj również Mateusz Lis musiał skapitulować. Nie miał absolutnie żadnych szans.
Jedynie przy trafieniu Ikera Guarrothxeny golkiper „Białej Gwiazdy” mógł lepiej interweniować. Czasu na to miał nieco więcej niż przy niesamowitym i zupełnie zaskakującym golu Majewskiego w pierwszej odsłonie spotkania. Jednak trzeba przede wszystkim tutaj skarcić defensorów. Oni również mieli dużo czasu do tego, by móc dojść do pomocnika. Na obronę młodego bramkarza można wspomnieć, że strzał Hiszpana był bardzo, bardzo mocny.
5 ładnych goli, emocjonująca końcówka… takie mecze lubimy 🤩
🔚 #WISPOG 2:3 pic.twitter.com/57NWJIseNG
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) March 3, 2019
Ogólnie gdyby tak spojrzeć na całokształt trwającej rundy wiosennej ekstraklasy i to, jak zaczęli nasi ligowcy, to można dojść do wniosku, że kibice nie mają prawa się nudzić. Jeszcze tydzień temu mieliśmy fantastyczne uderzenie z przewrotki w wykonaniu Igora Angulo. Wówczas można było znaleźć komentarze, iż nożyce Hiszpana są mocnym kandydatem do gola nie tylko kolejki, lecz także sezonu! Dzisiaj, patrząc na trafienia w minionej serii gier, polemizowalibyśmy z teorią, iż trafienie napastnika Górnika Zabrze może być golem sezonu.
Z pewnością jest to sprawa dyskusyjna. Jedni powiedzą, że przewrotka jest znacznie trudniejsza i co za tym idzie – efektowniejsza od „zwykłego” trafienia zza pola karnego. Drudzy natomiast będą się spierać o to, czy jednak gol Majewskiego nie jest lepszy od trafienia Borysiuka, dodając przy tym, że tylko te dwa trafienia zasługują (jak na razie) na miano gola sezonu.
Fani Wisły Kraków również mają w czym wybierać. A to dzięki dwóm efektownym trafieniom Vullneta Bashy. To on wczoraj dał nadzieję wiślakom na wyrównanie. I to dzięki niemu mogły nam się przypomnieć comebacki czy remontady w wykonaniu „Białej Gwiazdy” w rundzie jesiennej. To Basha sprawił, że z meczu, który już jest skończony na wiele minut przed końcem regulaminowego czasu gry, można zrobić ekstrawidowisko. Mało tego, świetnie grająca Pogoń musiała drżeć o wynik. Do końca doliczonego czasu gry, czyli dodatkowe dziesięć minut.
***
Technika naszych ligowców się zmienia na lepsze. To prowadzi do tego, że mecze ogląda się znacznie przyjemniej. Pada coraz więcej pięknych goli, a i przede wszystkim stałe fragmenty są niemalże pewnymi bramkami. Widz ekstraklasy nie ma prawa od jakiegoś czasu narzekać na prezentowany poziom gry. Nie zapominajmy również, że kolejka ma osiem meczów. Co za tym idzie – jest duże prawdopodobieństwo, że trafi się przynajmniej jeden niewypał. Najczęściej na szczycie. Dlaczego? Bo drużyny czują do siebie ogromny respekt i nie chcą popełnić błędu. Jednakże zjawisko obecne jest we wszystkich ligach w Europie. Po prostu…
A teraz pytanie konkursowe. Kto z nas, wytrwałych fanów ekstraklasy, zamiast sobotniego meczu Wisły Płock z Cracovią wybrał El Clasico?
Kto nigdy nie popełnił takiego błędu, niech pierwszy rzuci kamieniem. Autor tekstu też nie pozostaje bez winy…