Wczoraj Legia wyeliminowała Trenczyn, mimo że grała w dwumeczu bardzo przeciętnie. Awans do IV rundy eliminacji Ligi Mistrzów spowodował, że mistrzowie Polski w najgorszym wypadku wylądują w fazie grupowej Ligi Europy. Dziś z kolei polskich kibiców będzie rozpalać rywalizacja SonderskyjE – Zagłębie Lubin o IV rundę eliminacji Ligi Europy.
Spotkanie na Dolnym Śląsku analizowaliśmy na gorąco tuż po ostatnim gwizdku sędziego. Przypomnijmy w skrócie to, co się wtedy wydarzyło. Po słabej pierwszej połowie w drugiej podopieczni Piotra Stokowca przycisnęli, stworzyli masę sytuacji, ale kapitalna postawa bramkarza gości spowodowała, że bramki, przynajmniej wyrównującej, nie udało się strzelić.
Zagłębie postawiło się pod ścianą i jest bliskie zawiśnięcia na piłkarskiej gilotynie. Oczywiście styl gry zespołu w ostatnich tygodniach plus znakomite rezultaty w ekstraklasie każą nam sugerować, że lubinianie mogą śmiało zdobyć dwie bramki i pokusić się o spłatanie figla. Skandynawowie nie dość, że debiutują w pucharach, są obecnie w bardzo sinusoidalnej formie.
Statystyki przeciw Zagłębiu
Kubłem zimnej wody na gorące głowy wszystkich kibiców, którzy przewidują łatwy sukces, powinny być, a jakżeby inaczej – statystyki. Otóż tylko raz polski klub odrobił stratę z pierwszego przegranego meczu u siebie. Mowa o Wiśle Kraków sprzed dekady, o czym zresztą pisaliśmy przed meczem Legii
Otóż tylko raz polski klub odrobił stratę z pierwszego przegranego meczu u siebie. Mowa o Wiśle Kraków sprzed dekady, o czym zresztą pisaliśmy przed meczem Legii.
Również lubiński zespół w ostatnich latach nie zachwycał w pucharach na wyjeździe. W tym sezonie przegrał w Sofii ze Sławią, a ostatnie zwycięstwo odniósł w 2000 roku w Pucharze Intertoto. Pokonał wtedy 3:1 azerski Vilash Masalli. Chcąc sobie uświadomić, że od tego czasu minęła w piłce epoka, powiedzmy, że zespół z miedziowego miasta grał jeszcze na starym stadionie, który w niczym nie przypomina dzisiejszego obiektu, a w składzie miał m.in. Jerzego Podbrożnego, Marcina Adamskiego, a na ławce z kolei Mirosława Jabłońskiego.
Lubiński zespół w tym sezonie przegrał w Sofii ze Sławią, a ostatnie zwycięstwo na wyjeździe w pucharach odniósł w 2000 roku w Pucharze Intertoto. Pokonał wtedy 3:1 azerski Vilash Masalli.
Przez kolejnych 16 lat Zagłębie nie grało oczywiście często w Europie, a kilka wyjazdowych rezultatów było bardziej powodem do wstydu niż do dumy. Do czego pijemy? Do meczów m.in. z Dynamem Mińsk, łotewskim Dinaburgiem czy maltańskim Hiberniansem, które były albo remisowane, albo przegrywane. Najlepszym, choć przegranym, był ten ze Steauą dziewięć lat temu, kiedy ówcześni mistrzowie Polski jako pierwsi zdobyli bramkę, ale w ostatecznym rozrachunku ulegli Rumunom 1:2.
Zagłębie 2016 > Jagiellonia 2010?
Przy okazji dzisiejszego polsko-duńskiego rewanżu do głowy przychodzi mi rywalizacja pomiędzy Jagiellonią a Arisem. Kibice z Białegostoku pewnie ją pamiętają, ponieważ to był debiut „Jagi” w pucharach, kibicom w Polsce przypominamy, jak wyglądała. Otóż białostoczanie pierwsze spotkanie przegrali, podobnie jak „Miedziowi” z SonderskyjE, 1:2, ale grali sporą część meczu na dużej intensywności, a pierwsze skrzypce rozgrywał aktualny reprezentant Polski – Kamil Grosicki.
Bramki wyrównującej nie udało się wcisnąć, ale jeszcze piękniej było przez moment w rewanżu w Salonikach, kiedy Jagiellonia doprowadziła do wyniku, który dawał dogrywkę. Potem jednak fatalny błąd sędziego skreślił marzenia, a „Żółto-czerwoni”, mimo zaciekłych ataków do końca spotkania, bramki wyrównującej już nie zdobyli.
Dlaczego wspominamy to spotkanie sprzed sześciu lat? Nie tylko dlatego, że wówczas było blisko tego, aby po raz drugi doszło w historii do odrobienia domowych strat polskiego klubu, ale również dlatego, że obecne Zagłębie z Jagiellonią sprzed sześciu lat łączy bardzo wiele.
Ktoś wyliczył, że podopieczni Piotra Stokowca mają tylko 2% szans na awans. Mimo że są postawieni w trudnej sytuacji przed rewanżem, to wierzymy, że odrobienie strat z Lubina nie jest tylko nierealnym marzeniem, jest jak najbardziej realnym celem. „Miedziowi” mają wiele atutów w swoich rękach i mogą śmiało strzelić w Danii przynajmniej dwa gole. Oby po ostatnim gwizdku meczu SonderskyjE – Zagłębie goście z Polski mogli wznieść ręce do góry i krzyknąć: „Veni, vidi, vici!”.