W szatniach i biurach malowniczo położonego Estadio de Restelo dominuje zjadające klub od środka niczym gangrena rozdwojenie jaźni. Klubem Belenenses rządzi dwóch prezesów, usługi swoich piłkarzy nierzadko dzielą ze stołeczną Benficą, a fani zespołu miejsce w sercu oddali bardziej utytułowanym rywalom.
Clube de Futebol Os Belenenses powstał w 1919 roku. Te kilkadziesiąt lat temu był to klub o olbrzymim znaczeniu dla portugalskiej piłki. „Azuis do Restelo” zjednali sobie serca wielu fanów w Portugalii i za granicą, prowadząc w przeszłości aż pięćdziesiąt placówek pod własną marką.
Sąsiedztwo Sporting Clube de Portugal i Sport Lisboa e Benfica nie sprzyjało rozwojowi piłkarskiej potęgi. Belenenses z wiekiem powoli przygasało i dziś, pomimo że wielu ich fanów nadal postrzega Sporting i Benficę jako największych rywali, „Belem” traktuje się jako mały klub żyjący przeszłością, lekceważony nawet przez drużyny ze środka tabeli Primeira Liga.
Ma na to pewnie wpływ fakt, iż jeszcze trzy sezony temu „Azuis do Restelo” występowali na drugim poziomie rozgrywkowym w Liga de Honra. Za to największym rywalem OS Belenenses nie są Sporting i Benfika, ale występujący właśnie w Segunda Liga, Atletico Clube de Portugal. W 1942 roku powstał on z połączenia sąsiednich Uniao Football Lisboa i Carcavelinhos Football Clube. Carcavelinhos wygrali mistrzostwo Portugalii w latach 20. i gdy zarządcy nowo powstałego klubu zdecydowali się na używanie starego stadionu Carcabelinhos, wielu z Uniao czuło się zdradzonych. Dołączyli oni do szeregów Belenenses, rozpoczynając rywalizację, która trwa do dziś.
W obliczu walki z gigantami Belenenses musiało poniekąd na nowo coś wymyślić, aby znowu zaistnieć w portugalskim sporcie. Dziś „Belem” jest znane głównie ze swojej filozofii wspierania młodych w wielu dziedzinach sportu, głównie piłce nożnej, lekkiej atletyce, rugby, futsalu i koszykówce. OS Belenenses jest postrzegane jako miejsce do uprawiania sportu bez presji towarzyszącej wielkiej dwójce z Lizbony. A w niektórych sekcjach sport jest rozumiany czysto hobbystycznie, czyli jako amatorska pasja.
Okazuje się jednak, że sielankową otoczkę drużyny nieskrępowanej ciśnieniem na wynik i klubu cenionego za podejście do sportu z pasją zakłócają wszelkie aspekty pozasportowe. W szatniach i biurach malowniczo położonego Estadio de Restelo dominuje zjadające klub od środka niczym gangrena rozdwojenie jaźni. Klubem Belenenses rządzi dwóch prezesów, a usługi swoich piłkarzy nierzadko dzielą ze stołeczną Benficą. Fani zespołu miejsce w sercu oddali bardziej utytułowanym rywalom.
I kto tu rządzi?
Jeszcze dwa lata temu wywalczyli awans z drugiej ligi, dziś grają w Lidze Europy, a rok temu… rok temu groziło im bankructwo. W takich okolicznościach, kierując się przemożną chęcią uratowania drużyny, rzadko kiedy podejmuje się w pełni logiczne decyzje. Dług wynoszący 7 milionów euro to bardzo duże brzemię dla starego mikrusa z „Belem” i klub musiał upłynnić pakiet kontrolny akcji, który za bezcen (1/10 eurocenta za akcję) przejął Rui Pedro Soares.
Okazał się on być ratownikiem, którego klub wówczas bardzo potrzebował, ale którego obecnie nie chce. Za kulisami trwa teraz nieustanna walka o władzę między dwoma stronnictwami. Po jednej stronie znajduje się obóz wspierany przez kibiców, którego interesy reprezentuje Patrick Morais de Carvalho. Po drugiej stronie jest korporacyjna twarz Belenenses, twarz Soaresa, którego w Lizbonie pogardliwie określa się: „Testa Ferro”.
„Pionek” – jak to określenie można tłumaczyć na język polski – niekoniecznie ma na uwadze dobro klubu. Soares jest zadeklarowanym fanem Porto, a jego działalność wpływa na szkodę drużyny. W dodatku zarzuca mu się powiązania z przestępcami. Rui Pedro Soares współpracował z partią socjalistyczną, która rządziła Portugalią przez ostatnie 10 lat. Jej lider i zarazem były premier, Jose Socrates, został niedawno oskarżony o dopuszczenie się korupcji i był przez rok przetrzymywany w areszcie.
Wielu fanów OS Belenenses nie zgadza się z decyzjami SAD, ale z racji tego, że drużyna dzięki nim odnosi zaskakująco dobre wyniki, nie narzeka. Czasem zdarzają się akcje inicjowane w mediach społecznościowych (warto przy tym wspomnieć, że klub prowadzi dwa osobne konta na Twitterze, kontrolowane przez dwa inne obozy), blogach i forach, ale nie na tak szeroką skalę, by podkopać pozycję SAD w klubie.
Za kim jesteś?
Większość prawdziwych fanów Belenenses zbliża się do sędziwego wieku. Miłością do klubu zarazili się oni, kiedy ten był jednym z czterech głównych graczy w Portugalii, a w latach 60. i 70. regularnie reprezentował ojczyznę w Europie.
Fani Belenenses skupiają się wokół luksusowej dzielnicy Belem i zachowują się jak ludzie przywykli do wysokich standardów życia nad Tagiem. Niska frekwencja jest dość typowa dla drużyn budowanych w dzielnicach o podobnej mentalności. Jednak oficjalne fankluby rozproszone po Afryce, Ameryce i Kanadzie nadal udowadniają dawne znaczenie „Azuis do Restelo” na piłkarskiej mapie Portugalii.
Grupa ultrasów nazywa siebie „Furia Azul” („Niebieska Furia”). Niedawno formacja ta obchodziła swoje 30-lecie istnienia. Z tej okazji nakręcili oni krótki film dokumentalny na temat swojej działalności. Działalności, która intensyfikuje się głównie przy okazji meczów derbowych. Jako że wielu fanów „Belem” kibicuje jednocześnie Sportingowi i Benfice, przed derbami narasta nie tylko wrogość pomiędzy ultrasami a kibicami Benfiki czy Sportingu, ale też nasilają się podziały wewnątrz grupy fanów Belenenses.
„Przeciwko Benfice to ja nie gram”
Fanów Belem nazywa się też „Pasteis de Nata” bądź po prostu „Pasteis”. Nazwa ta pochodzi od słynnych kremowych ciastek wypiekanych w dzielnicy Belem. Lokalizacja stadionu sprzyja jednak krytykom Belenenses, których w ostatnim czasie nie brakuje. Jako że kamienice wokół Restelo wypełnione są siedzibami wielu konsulatów, jest to miejsce oblegane przez panie lekkiego obyczaju. Tym samym przedstawiciele „Niebieskiej Furii” są w oczach rywali „Belem Biatchs” („Kurtyzany z Belem” w wersji ocenzurowanej). Skąd ta niechęć?
Problemem jest wspomniana relacja z Benficą. Niedawna porażka z „Encarnados” (0:6) zapewne niespecjalnie wstrząsnęła szatnią. Znana i niezwykle nielubiana jest w Portugalii historia potyczek Belem z Benficą. Klub nazywa się często z pogardą „filią Benfiki” ze względu na praktykę wypożyczania piłkarzy od rywali z klauzulą „nie może grać przeciwko byłemu klubowi”.
W kontekście występów w Lidze Europy w Portugalii będzie się o „Belem” mówiło jednak dużo dobrego. Drużyna Belenense składa się głównie z Portugalczyków, za co zbiera wiele pochwał w ojczyźnie. W czasach, w którym reprezentacja Portugalii traci na znaczeniu, a w lidze brakuje uzdolnionych Portugalczyków, klub oparty na rodakach i w dodatku występujący na europejskich salonach jest dla wielu spełnieniem marzeń.
Portugalski szkoleniowiec, Ricardo “Lwie Serce” Sa Pinto, jest bardzo znany w Portugalii, choć nie ze względu na swoje umiejętności szkoleniowe, ale na karierę piłkarską. Ricardo był przez wiele lat zawodnikiem i symbolem stołecznego Sportingu. W barwach „Lwów” imponował żądzą zwycięstwa, motywacją i siłą, ale jako trener nie osiągnął niczego specjalnego poza pamiętnym dwumeczem z Legią Warszawa w 1/16 finału Pucharu UEFA w 2012 roku. Pracując w Crvenie Zvezdzie, OF Irakleiou i Artmitosie, nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań.
O sile zespołu Ricardo Sa Pinto stanowią głównie byli piłkarze Benfiki i Sportingu. W dodatku są to zawodnicy wypożyczeni lub sprowadzeni na piłkarską emeryturę. Kręgosłup drużyny stanowią: bramkarz Hugo Ventura (Sporting), obrońca Tonel (Sporting), środkowi pomocnicy Carlos Martins (Sporting) i Ruben Pinto (Benfica) oraz napastnik Miguel Rosa (Benfica).
Prezes klubu, Rui Pedro Soares, niedawno ogłosił wszem wobec, że jego ambicją jest wybudować klubowi nowy ośrodek treningowy na obrzeżach Lizbony i rozwinąć zespół do poziomu udziału w Lidze Mistrzów. Obecna przygoda w Lidze Europy jest największym osiągnięciem klubu w ciągu ostatnich 40 lat. W kontekście złożonych obietnic fani wiążą duże nadzieje odnośnie do awansu Belenenses do fazy grupowej europejskich rozgrywek. To ma być odskocznia do wielkich sukcesów.
Ta erudycja wynika z szerokiego zainteresowania piłką z półwyspu iberyjskiego, czy po prostu interesuje się pan tym klubem?
Wynika z tego, że była potrzeba zrobienia takiego materiału, więc skontaktowałem się ze środowiskiem związanym z lizbońską piłką i takowy stworzyłem :)