Nie ma co ukrywać, że Bruk-Bet Termalica Nieciecza mocno pracowała na pozycję lidera po rundzie jesiennej. Konkurencja była silna, jednak ostatecznie niecieczanie przezimowali na pierwszej lokacie. Szkoda byłoby stracić wyrobioną nad rywalami przewagę, prawda? Wraz z nadejściem rundy wiosennej Termalica znajduje się jednak w dołku, choć i tak kontynuuje passę bez porażki.
Ta trwa już łącznie 14 spotkań, licząc wyłącznie mecze rozegrane w Fortuna 1. Lidze. Liczby powalają na kolana, jednak to, co zaprezentował zespół w pierwszych dwóch spotkaniach tej rundy, daje do myślenia. Wydaje się, że zobaczyliśmy nieco inną Termalicę niż tę, którą mogliśmy podziwiać w drugiej połowie poprzedniego roku. Skąd wzięła się słabsza postawa podopiecznych trenera Lewandowskiego?
Żelazna defensywa jesienią. A wiosną…
Termalica na przestrzeni tego sezonu przyzwyczaiła nas raczej do skromnych, ale jednak zwycięstw. Mecze często kończyły się jedno- lub dwubramkowymi zwycięstwami Bruk-Betu, nie licząc pojedynczych spotkań. W końcu Termalica straciła zaledwie osiem goli w całej rundzie jesiennej. Tyle samo bramek jesienią stracił Raków Częstochowa, zespół podbijający ekstraklasę, w kampanii, po której ostatecznie awansował do elity polskiej piłki. Przedtem tak fantastycznym wynikiem jesienią, mógł pochwalić się Widzew Łódź w 2009 roku. Wówczas po boiskach 1. ligi biegali zawodnicy Dolcanu Ząbki, Floty Świnoujście czy GKP Gorzów Wielkopolski. Zamierzchłe czasy.
Nie ma co jednak patrzeć w przeszłość – losy Widzewa są wszystkim doskonale znane, a to, co Termalica prezentowała jesienią, nie jest żadnym wyznacznikiem tego, co ekipa prezentuje wiosną. W dwóch pierwszych spotkaniach „Słoniki” straciły aż trzy gole. I gdyby to były bramki strzelone przez drużyny mające chrapkę na awans, utrata kilku goli byłaby jak najbardziej zrozumiała. Jednak niecieczanie zgubili gole oraz punkty na kolejno przedostatnim (obecnie już ostatnim) i 15. zespole Fortuna 1. Ligi.
Brak koncentracji i zaangażowania
W tym miejscu oczywiście warto przeanalizować dwa ostatnie mecze Termaliki oraz przyjrzeć się traconym przez ekipę bramkom. Najpierw mecz z Zagłębiem Sosnowiec na stadionie rywala. Wizualnie to niecieczanie wyglądali na zespół lepszy, jednak statystyki mówią coś innego. Choć „Słoniki” o wiele dłużej utrzymywały się przy piłce, wynikało z tego tyle co nic. A apogeum tego, jak bardzo goście zlekceważyli wówczas 17. siłę Fortuna 1. Ligi, nadeszło w 58. minucie.
Akcja pod bramką Zagłębia przekształciła się w kontrę gospodarzy. Dwa podania wystarczyły sosnowiczanom, aby znaleźć się w przedstawionej wyżej sytuacji, choć zaznaczony na żółto Szymon Sobczyk pokonał dystans od linii środkowej boiska do pokazanego miejsca. W tym momencie za piłką pozostaje sześciu graczy Termaliki. W żaden sposób nie pomagają swoim obrońcom, nie uczestniczą w całej akcji. Czterech zawodników broniących ma tylko teoretyczną przewagę. Ustawieni w „kwadrat” piłkarze Termaliki nie pozwalają napastnikowi wejść z piłką do środka, jednak Sobczyk skupił na sobie taką uwagę, że na bokach pojawiło się sporo miejsca, aby zagrać do partnerów. Warto zwrócić uwagę na zawodnika w czerwonej koszulce, który znajduje się w kole środkowym – on za moment odegra kluczową rolę w tej akcji.
Sobczyk wybrał najgorsze możliwe rozwiązanie – starał się ograć obrońców, tracąc przy tym piłkę. Skupmy jednak uwagę na obrazku poniżej. Po stracie piłki przez kolegę z zespołu dzielnie powalczył o nią zaznaczony na żółto Nikolas Korzeniecki. Piłka powędrowała w kierunku, w którym narysowana jest strzałka, a więc do zupełnie niekrytego piłkarza mającego przed sobą sporo miejsca. Obrońcy w tym przypadku ustawili się poprawnie, w trójkąt, odcinając od gry napastnika. Jednakże pozostawiony na lewej stronie piłkarz umknął uwadze defensorów, jak i golkipera.
Największą zagadką w całej tej sytuacji jest jednak zachowanie trzech piłkarzy zaznaczonych na niebiesko – szczególnie tych najbliżej piłki. Przez całość trwania powyższej akcji nie ruszyli się oni z miejsca. No dobra, pokonali łącznie maksymalnie kilkanaście metrów, bardziej skupiając się na tym, czy sędzia odgwiżdże faul na piłkarzu Termaliki. Efekt? Futbolówka po interwencji obrońcy w polu karnym spada pod nogi Korzenieckiego. Ten, zupełnie niekryty, z 16. metra strzela piękną bramkę i Termalica ma kłopoty…
A wystarczyło zrobić kilkanaście kroków i pomóc swoim kolegom z zespołu.
Nonszalancja nie popłaca
Wydaje się, że mecz z Zagłębiem powinien skutecznie oduczyć zawodników z Niecieczy lekceważenia rywali oraz nonszalancji. Jak się jednak okazuje, bramki stracone z Sandecją również wynikały z błędów w kryciu oraz braku podejścia i zaangażowania przez piłkarzy Bruk-Betu. Zacznijmy analizę od pierwszej bramki dla nowosądeczan. Trudno mówić tutaj o sporych błędach, bo Kacper Śpiewak oraz Adrian Danek razem wyskoczyli do piłki zagranej z rzutu rożnego. Całość wygląda tak, jakby razem uderzyli ją oni do bramki Termaliki. Jeśli chodzi o krycie, przyczepić się można jedynie do tego, że Śpiewak trzymał pieczę nad rywalem od nieco niewłaściwej strony.
Poza tym lepiej powinien zachować się Michael Hubinek. Oznaczony numerem 22 zawodnik (na zdjęciu powyżej) mógł szybko zareagować, ustawić się do zmierzającej za jego plecy piłki i oddalić zagrożenie. Piłkarz jednak schylił się, pozwolił piłce powędrować na głowę Danka, a ostatecznie dopuścił do straty bramki.
Gol numer dwa to już zupełnie inna bajka. Sandecja mocno przycisnęła pomiędzy 70.,a 78. minutą. Sandecja wyszła z taką oto akcją:
Co tu dużo mówić, sytuacja 2 na 4 z korzyścią dla Termaliki. Mało tego, na horyzoncie nie widać wsparcia ze strony innych zawodników Sandecji (Termaliki też). Trzech obrońców ustawionych w linii, czwarty bardzo blisko rywala bez piłki. Właściwie niewiele może się w tej sytuacji stać, prawda?
To ta sama sytuacja, ale kilka chwil później. Trudno w to uwierzyć, ale Rafael miał na tyle wolnego miejsca, aby podać do Daniela Dziwniela. Po raz kolejny zabrakło komunikacji w defensywie – za adresatem tego podania nie ruszył Martin Zeman (który minutę wcześniej wszedł na boisko, więc o jakimkolwiek zmęczeniu nie może być mowy, numer 66), a Jan Klimek (#4) nie zareagował w porę i dał Dziwnielowi uderzyć z pierwszej piłki. Loska nie sięgnął strzału, a Termalica straciła kolejną bramkę.
Co się sypie w Termalice
Trener Lewandowski szybko musi przemówić do rozsądku piłkarzy. Wygląda na to, że niektórym z nich wydaje się, iż mecze wiosną będę wygrywać się same. Brakuje agresywności w pressingu, zawodzą poszczególni piłkarze, między innymi podczas krycia rywali. Nawet zawodnicy wprowadzeni z ławki nie dają z siebie 200%, aby tylko trener docenił ich wysiłek i włączył ich do pierwszego składu.
Zdaje się, że Termalica zachłysnęła się świetną jesienią i wiosną wyszła zbyt pewna siebie. Ligowi rywale – z dolnej części tabeli – szybko zweryfikowali piłkarzy Bruk-Betu i, miejmy nadzieję, nieco przestawili im głowy. Jeśli Termalica liczy na awans bezpośredni, nie może wypuścić z rąk sporej przewagi. W końcu wynosi ona, po 19. kolejce, sześć punktów nad drugim Górnikiem i osiem nad trzecim ŁKS-em. Jednak zarówno ekipa z Łęcznej, jak i GKS Tychy czy nawet Arka Gdynia nie zwalniają tempa, a po kilku podobnych potknięciach przewaga może szybko stopnieć…
1 liga to max. gdzie powinny grać zespoły pokroju Niecieczy czy inne wynalazki