W końcu doszło do spodziewanego we Francji rozstrzygnięcia. Z przeżywającego ostatnio drastyczną obniżkę formy AS Monaco zwolniony został portugalski szkoleniowiec Leonardo Jardim, jednak to, co królewskie, należy mu oddać.
1 lipca 2014 to w Monako data szczególna, bo wtedy kontrakt z tym klubem podpisał nowy, przychodzący ze Sportingu Lizbona trener, a decyzja o zatrudnieniu właśnie jego okazała się być przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Jegomość nazywał się Leonardo Jardim i nie był wcale z trenerskiego światowego topu. Zarząd przekonał do siebie swoim sposobem bycia i filozofią gry idealnie wpisującą się w model funkcjonowania klubu z Księstwa.
Mimo początkowych niepowodzeń, falstartu w lidze i nie najlepszej gry swoich zawodników po jakimś czasie udało mu się całkowicie odmienić ten zespół i sprostać oczekiwaniom głodnego sukcesów rosyjskiego właściciela.
Pierwsze dwa sezony Jardima na ławce drużyny ze Stade Louis II to trzecie miejsca w Ligue 1, ale kolejny (2016/2017) to spektakularny sukces w postaci mistrzostwa Francji i zachwyt całej Europy nad fantastyczną grą ulubieńców księcia Alberta. Jardim stworzył chytrą na bramki ofensywną maszynę i postrach wielu europejskich potentatów. Francuskie rozgrywki „wciągnięte nosem”, grad zdobytych goli i pozostawienie w tyle napędzanego petrodolarami potentata z Paryża budziły uznanie wszystkich.
Po olbrzymich sukcesach nie było już tak dobrze – dodajmy, że do wielkiej formy wróciło PSG, a obecny sezon to katastrofa i 18. miejsce w tabeli Ligue 1. Pod uwagę należy wziąć jednak, że AS Monaco pozbyło się kilku bardzo ważnych zawodników, a ich zastępcy nie wnieśli do zespołu podobnej jakości.
Od pewnego już czasu mówiło się we Francji o możliwości rozstania Monaco i Jardima, a przerwa na mecze reprezentacji przyniosła takie rozstrzygnięcie. Po 1563 dniach spędzonych na francuskiej riwierze Portugalczyk definitywnie żegna się z klubem Dmitrija Rybołowlewa.
Jardim nie odchodzi jednak jako przegrany. Cztery lata jego rządów odcisnęły ogromne i oczywiście pozytywne znamię na europejskiej piłce, a on sam ugruntował swoją pozycję na trenerskim rynku, udowadniając swoją wartość.
Sukces w 5 lat
Jardim to postać nietuzinkowa, człowiek osiągający sukcesy i zostający przy tym najzwyklejszym normalnym gościem. W mediach nie znajdziemy żadnych rewelacji dotyczących jego osoby. Długo zastanawialiśmy się jak scharakteryzować tego trenera, ale z pomocą przyszedł Gonçalo Feio. Były asystent w Wiśle Kraków czy Legii Warszawa, a obecnie ekspert Polsatu i prelegent Scouts For Football przytoczył pewną historię, która w bardzo interesujący sposób opisuje osobowość 44-latka.
Dla mnie ciekawe jest to, że opuszczając Maderę Jardim dał sobie pięć lat na osiągniecie sukcesu. Trzy lata później był w Bradze, a pięć w Sportingu. To jest coś wielkiego. Gonçalo Feio
– Jardim urodził się w Barcelonie w Wenezueli, jest dzieckiem pary portugalskich imigrantów, a ustabilizował się właśnie w kraju swoich rodziców – dokładnie na Maderze. Mieszkał na niej z rodziną i zajmował się trenowaniem w bardzo niskiej lidze – tam tak na prawdę zaczynał swoją piłkarską karierę. Podjął wtedy duże ryzyko i odważną decyzję mówiąc żonie i rodzinie, że wyjeżdża i daje sobie pięć lat na osiągniecie w futbolu czegoś dużego. Zakomunikował też, że jeśli w ciągu tych pięciu lat niczego wielkiego nie osiągnie to wraca na Maderę do spokojnego życia nauczyciela wf-u i trenera mniejszych klubów. Trafił wtedy do GD Chaves i w sezonie 2007/2008 zrobił z tym klubem awans do drugiej ligi portugalskiej. W 2009 roku jest już trenerem Beira-Mar i awansuje z nim do pierwszej dywizji. Pozniej staje się szkoleniowcem Bragi, a dalej Olympiacosu. W greckim klubie byłby mistrzem, jednak pojawiły się problemy z prezesem klubu i został zwolniony. Nadszedł też czas Sportingu, z którym zajął drugie miejsce w Portugalii.
Ciekawa historia pokazująca jak ambitnym i pracowitym człowiekiem jest urodzony w Ameryce Południowej „coach”.
„Portugalski murarz”
Początek przygody Jardima w Księstwie do łatwych nie należał. Pomimo ogromnego potencjału kadry (Falcao, Moutinho) zespół w lidze odnotowywał słabe wyniki. Pierwsze dziesięć meczów to tylko cztery zwycięstwa, co w przypadku wysokich wymagań szefostwa wydawało się być kiepskim rezultatem. Krytyka trenera zaczęła przybierać na sile, a znany francuski komik, występujący na antenie Canal+ Julien Cazarre, stworzył nawet jego karykaturę i nazwał „portugalskim murarzem”. Według wielu Jardim w Ligue 1 prezentował się jak pierwszy z brzegu imigrant zarobkowy szukający lepszego życia we Francji.
Nieważne. Przynajmniej mogę mieć cenę najlepszego portugalskiego murarza.Leonardo Jardim
Wbrew swoim krytykom i oponentom Jardim cierpliwie budował swoją drużynę, zaszczepiając w zawodnikach własną i niepowtarzalną filozofię. Jak wspomniano wyżej, swój dziewiczy sezon zakończył, zajmując trzecie miejsce w lidze (20 zwycięstw, 11 remisów, 7 porażek) i z dobrej strony pokazując się w Lidze Mistrzów.
Kiedy po zakończeniu rozgrywek 2014/2015 nie znalazł się w gronie nominowanych do nagrody najlepszego trenera w lidze, powiedział: – Nieważne. Przynajmniej mogę mieć cenę najlepszego portugalskiego murarza.
Adaptacja do „rosyjskiej ruletki” i budowa imperium
Jedną z najlepszych cech własnych, jaką pokazał w Monako zwolniony właśnie trener, jest umiejętność adaptacji. ASM to klub, który swój model funkcjonowania opiera na sprzedaży i każdego lata pozbywa się – za ogromne pieniądze – najlepszych piłkarzy. Leonardo Jardim musiał nauczyć się tracić swoje gwiazdy tworzące trzon drużyny i przekształcać ją tak, by jak najmniej tracić na jakości.
Po kolejnych rozgrywkach odchodzili Anthony Martial, Layvin Kurzawa, Geoffrey Kondogbia, Yannick Carrasco, Benjamin Mendy, Kylian Mbappé, Bernardo Silva, Fabinho i wielu innych doskonałych zawodników. W zamian Portugalczyk otrzymywał graczy tańszych, ale potrafił wkomponować ich w drużynę tak, jakby byli jej członkami co najmniej od kilku lat. Nie bał się przy tym stawiać na nieopierzonych młokosów, którzy dodawali dobrze poukładanej drużynie odrobinę młodzieńczej fantazji – najlepszy przykład to świeżo upieczony mistrz świata Mbappé, który wyrósł u Jardima na fenomenalnego zawodnika.
Niejednemu trenerowi od podobnych roszad fundowanych przez przełożonych mogłoby zakręcić się w głowie. Jednak nie temu! Jardim niczym niewzruszony generał ustawiał nowo otrzymane „pionki” na swojej boiskowej szachownicy. Nie marudził, nie żalił się w mediach i nie załamywał. Z kamienną twarzą wykonywał swoją pracę, która przynosiła wyniki, a działania – niczym rodem z „Monopoly” – dyrektora Vasilyeva i właściciela Rybołowlewa nie powodowały u Portugalczyka napadów paniki.
Oczywiście po części ta transferowa karuzela to też jego zasługa. Umiejętnie promował graczy, a oni grając pod jego batutą wchodzili na jeszcze wyższy poziom i Monako stawało się dla nich stanowczo za małe.
– Jardim zbudował w Monaco imperium, bo ten klub zarobił około 850 milionów euro. Rodriguez, Falcao, Ocampos, Fabinho – ta lista nigdy się nie skończy. To jest coś nieprawdopodobnego – Gonçalo Feio mówiąc o swoim rodaku.
Liczby: 4 sezony, 4 na podium, rekord klubu i mistrzowski tytuł
W obecnej piłce nożnej ogromną wagę przywiązuje się do statystyk. Przyjrzyjmy się więc liczbom, jakie w Monako stały się dziełem portugalskiego szkoleniowca.
Jardim w Księstwie spędził całe cztery sezony i cztery razy udało mu się uplasować ze swoim zespołem na podium (brąz, brąz, złoto, srebro). Zawodników w charakterystycznych czerwono-białych strojach poprowadził w 233 spotkaniach, śrubując tym samym nowy rekord klubu pod tym względem, a średnia punktów na mecz zdobywanych przez jego team wynosi 1,86. Całkiem przyzwoicie, prawda?
Do historii przejdzie również wspominany już sezon 2016/2017, w którym to ASM wywalczyło francuskie berło. Trzydzieści zwycięstw w Ligue 1 i tylko trzy porażki, a przede wszystkim oszałamiający bilans bramkowy. Gracze Jardima umieszczali piłkę w bramkach ligowych rywali aż 107 razy. To nie wszystko, bo Monaco dotarło również do półfinału Ligi Mistrzów, eliminując po drodze choćby Borussię Dortmund i Manchester City.
Żeby nie było tak różowo… końcowe pożegnanie z klasą
Żeby nie było tak różowo i słodko, trzeba obiektywnym okiem spojrzeć na właśnie toczącą się ligową kampanię, w której AS Monaco wiedzie się katastrofalnie. Na dziewięć rozegranych kolejek byli już podopieczni Jardima wygrali tylko JEDNO spotkanie – sic!.
Pomijając już wszystkie transfery przychodzące i wychodzące, ten rok odbija się w malutkim państwie czkawką. Po kilku latach mniejszych i większych osiągnięć przyszła pora zadyszki, a i sam trener sprawia wrażenie, jakby chciał odpocząć. Porażki z takimi drużynami jak Bordeaux czy Angers przelały czarę goryczy, tym bardziej że gra ASM wygląda obecnie bardzo mizernie.
Cała kariera Jardima od pobytu na Maderze do teraz to bardzo dużo pokory i pracy. Gonçalo Feio
Współpraca Monaco – Jardim przyniosła obopólne korzyści, bo dzięki świetnej pracy trenera klub zarobił ogromne pieniądze, a szkoleniowiec zyskał renomę. Na zakończenie Portugalczyk mówi: – Jestem wdzięczny i dumny, że mogłem prowadzić Monaco przez ponad cztery lata. Zawsze dawałem z siebie wszystko i pracowałem z pasją. Odnieśliśmy razem wielkie zwycięstwa i zawsze będą we mnie te wspomnienia. Jak się rozstawać, to… z klasą! A ta najwyraźniej jest częścią życia akurat tego szkoleniowca.
– Leonardo Jardim to trener, który umie być, umie się zachować. Teraz to dokładnie widać. W momencie, w którym odchodzi zostawia po sobie najlepsze życzenia dla wszystkich. Podobnie gdy odchodził z Grecji, nawet mimo konfliktu z prezesem nigdzie w mediach nie znajdziemy żadnych złych słów z jego strony… Mistrzostwo Francji, półfinał Ligi Mistrzów, a kontrowersji brak. Cała jego kariera od początku na Maderze do teraz to bardzo dużo pracy i pokory – podsumowuje trener Feio.
Nadszedł koniec mimo wszystko pięknej i usłanej różami przygody Leonardo Jardima z Monaco. Następna stacja: Madryt? Manchester? 44-latek może być jednym z najbardziej łakomych kąsków na europejskim rynku trenerskim.
Chociaż…
Z decyzją kierownictwa swojego klubu nie zgadzają się najwierniejsi kibice ASM i wystosowali nawet oficjalne oświadczenie w tej sprawie. Brzmi ono tak: – Dowiadujemy się teraz o odejściu pana Jardima i choć decyzja ta była przewidywalna nie popieramy jej. Żałujemy, że dokonano takiego wyboru.
Zdjęcia: Kamil Tybor
Jardim będzie mi się kojarzył z Monaco. Podobnie jak Giuly. Szkoda chłopa ? Szacun za to co tam zrobił u ruska.
Ciekawe co teraz zrobi tam Henry. Wydaje mi się że jest przereklamowany jako trener i tam nie zrobi czegoś podobnego jak Jardim.
Na pewno czeka go trudne zadanie, ale myślę, że na za wcześnie żeby go oceniać jako "przereklamowanego". Przecież dotychczas był tylko asystentem w kadrze Belgii, która zajęła III miejsce na tegorocznym mundialu :)
Swietny trener, super zawodników wypromował, a przy tym mało go w mediach i brak kontrowersji. Ciekawe gdzie teraz pójdzie...
Jak teraz utrzyma Monako to będą go nosić na rękach. Powinien oczyścić ten klub bo za dużo tam teraz fochów.