Przed chwilą odbyła się pierwsza konferencja prasowa przed meczem finałowym Pucharu Polski. Na pytania dziennikarzy odpowiadali przedstawiciele Zagłębia Lubin.
– Ostatnie mecze nie były dla nas udane. Przed przyjazdem tutaj byliśmy trzy dni w Spale po to, aby przyjazd na Narodowy nie był wycieczką, ale prawdziwym meczem o randze finału – zapewniał Orest Lenczyk, trener Zagłębia. – Staraliśmy się nie rozmawiać o lidze. Nawet nie omawialiśmy tych meczów. Wyjazd do Spały też był po to, aby myśleć tylko o jutrzejszym finale.
Z zespołem Zagłębia do Warszawa nie przyjechał Adam Banaś. Jest to jeden z kilku zawodników, którzy nie zagrają w jutrzejszym finale. Swoje problemy ma też Zawisza. Dlatego właśnie Lenczyk uważa, że w kontekście piątkowego meczu nie można patrzeć na poprzednie mecze ligowe tych dwóch zespołów.
– Mecze w lidze były rozgrywane w różnych składach. Zawisza i my mamy braki kadrowe. Ten mecz będzie ogromną szansą dla zawodników, którzy znajdą się boisku, bo najlepszy jest ten skład, który wygra mecz.
– Uważam, że pod względem psychiki zawodników w lepszej sytuacji jest Zawisza. Nic mu nie groźni, a ma jeszcze szansę wygrać PP – powiedział Lenczyk i dalej bardzo chwalił swoich rywali. – Rok temu oglądałem Zawiszę jako pierwszoligowca. Wtedy już było widać, że zawodnicy, którzy już mieli w życiorysie występy w ekstraklasie, spowodowali, że wiele ich spotkań było na wysokim poziomie. Bydgoszczanie mają w składzie doświadczonego Hermesa, dodatkowo są Igor Lewczuk czy Jakub Wójcicki. Nasi rywale umieją grać w piłkę. Nie chcę wymieniać wszystkich atutów naszych przeciwników.
Trener Zagłębia odniósł się też do samego obiektu, na którym po raz pierwszy zostanie rozegrany finał Pucharu Polski. 71-letniemu szkoleniowcowi zebrało się nawet na wspomnienie odległych czasów.
– 50 lat temu byłem w tym miejscu. Polacy rozgrywali mecz z Francją, przyjechałem tutaj specjalnie 500 km z Sanoka. Dzisiaj po raz pierwszy jestem na odnowionym stadionie.
Na konferencji pojawił się również kapitan lubinian, Bartosz Rymaniak. Z jego słów wynika, że jego kolegów może zjeść presja.
– Czeka nas bardzo ważny mecz. Patrząc po chłopakach w szatni, widać, że nie każdy z nas miał przyjemność grać w takim spotkaniu i na takim stadionie. Wystarczy strzelić jedną bramkę więcej niż przeciwnik, a na pewno wygramy – stwierdził Rymaniak. Jednocześnie wyraził żal, że jutro jego zespół nie doczeka się wsparcia ze strony fanów. – Było to dla mnie zaskoczeniem. Mieliśmy spotkanie z szefostwem kibiców i jakoś nam to tłumaczyli. Nie chcę tego komentować. Szkoda, że dzieje się teraz, kiedy rozgrywamy finał na takim stadionie. Jednak mam nadzieję, że jutro wygramy i przywieziemy puchar do Lubina. Wtedy nikt nie będzie pamiętał, czy na meczu byli najzagorzalsi kibice czy nie.