Po naprawdę ciężkostrawnym widowisku, którego byliśmy świadkami w środę, zewsząd słychać pytania – na co tak naprawdę stać w tym roku zespół mistrza Polski? Jednak odpowiedzi na to pytanie trudno będzie znaleźć po sobotnim spotkaniu.
Już jutro o godzinie 20:30 zespół Jana Urbana zmierzy się z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Po dwóch kolejkach T-Mobile Ekstraklasy warszawiacy są liderami tabeli, gdyż odnieśli dwa zwycięstwa, nad Widzewem oraz Pogonią. Jednak środowy mecz z Molde w eliminacjach Ligi Mistrzów obnażył wiele słabości zespołu „Wojskowych”.
– Musimy jak najszybciej zapomnieć o tym, jak zaczęliśmy ten mecz. Nie możemy tak grać – przyznał Jan Urban. Szczególnie katastrofalnie wyglądała gra obrony. Jedynie dzięki nieskuteczności Norwegów oraz kilku dobrym interwencjom Duszana Kuciaka legioniści zawdzięczają fakt, że na Łazienkowską przyjadą z cennym bramkowym remisem. – W meczu z Molde zawodnicy Legii niepotrzebnie zagrali z tak dużym kompleksem. Przed spotkaniem zostali nastawieni, że będą grać przeciwko bardzo silnej drużynie. Niesłusznie, bo to nie jest silny zespół! Przecież Molde znajduje się w dolnej strefie tabeli ligi norweskiej. Uważam, że drużyna tej klasy co Legia i z tą formą, którą ostatnio reprezentuje, mogła zagrać znacznie śmielej – ocenia Stefan Białas, były trener stołecznego klubu. Tej śmiałości warszawiakom nie brakuje w rozgrywkach ekstraklasy, w których bardzo dobrze radzą sobie z rolą faworyta. Legia, jako jedyny z naszych zespołów grających jeszcze w Europie, nie straciła do tej pory punktów w lidze, a zewsząd słyszy się o trudnościach, jakie polskie kluby mają z łączeniem gry na wielu frontach. Spotkanie z Podbeskidziem trudno jednak uznać za sprawdzian, który byłby bardziej wymagający niż ten z Pogonią czy Widzewem. Problemem dla legionistów mogą być kontuzje Rzeźniczaka i Kucharczyka, jednak Jan Urban ma możliwość wymiany w składzie, do którego może wskoczyć np. Łukasz Broź.
Po awansie do ekstraklasy prezes Zawiszy Bydgoszcz, Radosław Osuch, nazwał Ryszarda Tarasiewicza „Kaszpirowskim”. Patrząc na dokonania z poprzedniego sezonu i zachowując proporcje, Czesława Michniewicza trzeba by chyba było nazwać raczej Merlinem. Uratowanie przed spadkiem rozpędzonego w drodze do I ligi Podbeskidzia w kontekście całego sezonu należy uznać za cud. Jednak w obecnym sezonie sytuacja „Górali” nie jest już tak różowa, szczęśliwy remis w Gdańsku i porażka w słabym stylu tydzień temu u siebie z Górnikiem Zabrze umiejscawiają klub z południa kraju w dolnej części tabeli. Światełkiem w tunelu zdają się plany wypożyczenia ze Śląska Wrocław Mateusza Cetnarskiego, jednak nie ma szans, by zawodnik ten wzmocnił zespół przed meczem z Legią. O innych ewentualnych wzmocnieniach cisza, a wobec kontuzji Richarda Zajaca oraz Damiana Chmiela Czesława Michniewicza może czekać naprawdę niełatwa przeprawa. Ale od czego są cudotwórcy?
Wydaje się, że niezależnie od dyspozycji „Wojskowi” nie mają prawa stracić punktów w meczu z Podbeskidziem. Sport lubi jednak wymykać się statystykom, więc nic nie zostało jeszcze powiedziane, a wynik jutrzejszego spotkania pozostaje sprawą otwartą. Dodatkową ciekawostką niech będzie fakt, że jutrzejszy mecz sędziować będzie arbiter z… Japonii, Yudai Yamamoto. Jak będzie? Początek meczu o 20:30!