Taki stan rzeczy jest dla warszawian kompromitujący. Oczywiście podobnie jak gra ich ukochanej drużyny. Legia w meczu z Wartą Poznań nie potrafiła stworzyć sobie żadnej klarownej sytuacji. Nie obyło się też bez głupich zachowań legionistów. Wynik 1:0 na korzyść "Zielonych" był zatem najmniejszym wymiarem kary dla gospodarzy...
Piłkarze Aleksandara Vukovicia skompromitowali się na całej linii. To nie podlega żadnej dyskusji. Przez długą część niedzielnej konfrontacji legioniści wyglądali niczym zlepek ósmoklasistów wypuszczony na boiska ekstraklasy. Dosłownie. W ich grze nic się nie kleiło. Nawet przez chwilę. Końcowy wynik, choć fatalny, nie obrazuje tego, jak wyglądała dyspozycja Legii w tej potyczce.
Ostatni gwizdek. #LEGWAR pic.twitter.com/4kV14IMHX8
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) February 13, 2022
Epika, liryka… Legia Warszawa
Owszem, zabrzmi to niczym oklepany żart, który stosowany jest zawsze w przypadku fatalnej postawy danej ekipy. Jednak co opisze lepiej taką „grę” Mazowszan? To, co Legia zaprezentowała w 21. kolejce PKO Ekstraklasy, woła o pomstę do nieba. Wręcz o nią krzyczy. Jeżeli mecz z Zagłębiem Lubin w wykonaniu „Wojskowych” mogliśmy nazwać mocno przeciętnym, to na ten ostatni trudno znaleźć jakiekolwiek niewulgarne epitety… Chyba najlepiej będzie pasował „paździerz”!
Sam dramat Legii zaczął się tak naprawdę już w pierwszych minutach. Dokładniej w momencie, gdy minął pierwszy kwadrans. Wtedy podopieczni serbskiego szkoleniowca kompletnie pogubili się w swoich poczynaniach. Nie dostrzegali wolnych stref, kontrataki były osowiałe, przez co przeciwnicy mieli multum czasu na organizację szyków obronnych.
Tymczasem Warta przeczekiwała napór ze strony Legii. O ile w ogóle możemy użyć tego określenia w przypadku „ataków” ekipy Vukovicia. Dodatkowo „Zieloni” wykorzystali słabości gospodarzy. Szczególnie potworne błędy w defensywie. Chociażby ten popełniony przez Mattiasa Johanssona przy pierwszej i jedynej bramce w tym spotkaniu.
Legia cały czas prosiła się o dalsze kłopoty. Dopuszczała się przy tym boiskowego bandytyzmu, czego przykładem jest faul Lindsaya Rose’a na Danielu Szelągowskim. Na dodatek mało brakowało, a przyjezdni podwyższyliby rezultat. Najlepszą okazję mieli do tego w 74. minucie, kiedy Adam Zrelak wykonywał rzut karny, aczkolwiek Słowak nie sprostał temu zadaniu.
Niemniej jedna bramka i tak starczyła poznaniakom, aby wywieźć trzy punkty. Legia natomiast była drużyną dużo gorszą, niezorganizowaną i bezpłciową. W szeregach „Wojskowych” brakowało wszystkiego. Występ legionistów idealnie podsumowuje…
Zachowanie Artura Boruca
Cały internet obiegły urywki akcji, w której bramkarz Legii przy wyrzucie piłki uderza w twarz Dawida Szymonowicza – strzelca bramki. Możemy to zauważyć w tweecie przedstawionym poniżej.
Czerwona kartka dla Artura Boruca to niecodzienna sytuacja 🟥😲@WartaPoznan odniosła dziś bardzo cenne zwycięstwo w starciu z @LegiaWarszawa ✌✌ #LEGWAR pic.twitter.com/9DLdlMAADM
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 13, 2022
Do tego doszło jeszcze nieujęte przez kamery telewizji popchnięcie jednego z pracowników Ekstraklasa Live Park.
To zachowanie powinno być dużo bardziej napiętnowane niż sama czerwona kartka.
Ktoś z Live Park wykonuje swoją pracę, a obrażony Artur Boruc traktuje go jak popychadło. Bardzo brzydkie. pic.twitter.com/x9lc8hAyPA
— Maciej Łuczak (@maciejluczak) February 13, 2022
Trzeba obie sytuacje określić typowym brakiem klasy i piłkarskiego pohamowania. Na takie zachowanie po prostu nie ma usprawiedliwienia. To nie przystoi żadnemu zawodnikowi. Tym bardziej 41-letniemu KAPITANOWI zespołu.
– Nie można było dopuścić do takiego zachowania. To na pewno nie pomaga drużynie, a dodatkowo ją osłabia. Takie rzeczy też jednak się zdarzają. Są one częścią meczów piłkarskich. Niestety, dzisiaj przydarzyło się to nam. Artur wie, że takie zachowanie do niczego nie prowadzi. Była to niegroźna sytuacja. Nie chcę więcej tego komentować. Nie możemy dopuszczać do takich sytuacji – mówił po pomeczowej konferencji prasowej Aleksandar Vuković.
Legia będzie walczyła o utrzymanie
Dokładnie tak wyglądają obecne plany klubu z Warszawy. Jeszcze przed startem rozgrywek w jednym z naszych „Skarbów Kibica” narzucaliśmy zgoła odmienną narrację. Dziś jest zupełnie inaczej. Legia okupuje obecnie 17. miejsce w ligowej tabeli i rozpoczyna od następnej kolejki batalię o ligowy byt. Spadek nie jest postrzegany już przy Łazienkowskiej w roli abstrakcji, tylko raczej jako w pewnym stopniu realny scenariusz. Zwłaszcza z tak fatalną dyspozycją.
– Wiemy, że walczymy o utrzymanie w lidze. Musimy sobie radzić z tym zdecydowanie lepiej. Wszyscy liczą na to, że Legia w takiej sytuacji będzie miała problem, żeby poradzić sobie mentalnie. Tak to niestety wyglądało dzisiaj. Musimy z tą sytuacją w końcu się oswoić – opowiadał po meczu z Wartą Poznań Aleksandar Vuković.
– Gramy teraz o utrzymanie w lidze. Wszystkie zespoły z dolnych rejonów tabeli będą walczyły i grały o życie. Musimy być świadomi swojej sytuacji, a nie ją sobie utrudniać – dodał trener.
Najbliższe tygodnie będą dla Vukovicia i jego drużyny czasem prawdy. W dwóch kolejnych seriach gier legioniści zmierzą się z zespołami, które również okupują dolne rejony tabeli. Będą nimi ostatnia w stawce Termalica Bruk-Bet Nieciecza oraz znajdująca się zaledwie punkt od strefy spadkowej Wisła Kraków.