Legia Warszawa została zezłomowana przez Stal Mielec. Podopieczni Runjaica stracili trzy bramki, odpowiadając tylko jednym trafieniem w 90. minucie spotkania. W Warszawie nie działa niemal wszystko, dlaczego tak jest? Kosta Runjaic wiele rzeczy robi źle, nie należy jednak się z nim żegnać. Dlaczego?
Przerwa nie pomogła. Chwila nadziei w Mostarze
Gdy część zawodników rozjeżdża się na zgrupowania swoich reprezentacji, a kluby mają w perspektywie dłuższy czas na przepracowanie niektórych rzeczy bez kolejnego meczu o punkty chuchającego w plecy, mówi się, że panują idealne warunki do zażegnania kryzysu lub po prostu naprawienia rzeczy, które nie funkcjonują dobrze. Takie warunki, zdaje się, miała Legia Warszawa, zwłaszcza że zawodnicy wicemistrza Polski nie stanowili licznej grupy na zgrupowaniach reprezentacji. Trener miał więc większość z nich do dyspozycji.
Podopieczni Kosty Runjaica byli po trzech porażkach z rzędu, ale nie mówiło się tak głośno o kryzysie, bo właściwie każde z tych spotkań dało się jakoś logicznie wytłumaczyć. Teraz, po porażce 0:4 ze Śląskiem, średnim zwycięstwie ze Zrinjskim w Mostarze 2:1 i porażce 1:3 ze Stalą Mielec, dyskusji nie ma, kryzys jest. Ale właśnie, wracając – była przerwa, w czasie której można było wyciągnąć wnioski i poprawić grę drużyny. Oczywiście nie jesteśmy wewnątrz zespołu, nie wiemy, co się tam dokładnie dzieje, ale możemy powiedzieć, że nic nie uległo poprawie. Jest nawet gorzej, niż było przed przerwą na reprezentację.
W tamtych spotkaniach nie było takiej wielkiej różnicy. Owszem, mecz z Jagiellonią był zapewne wliczony w straty, trzeba było dać odpocząć pewnym graczom przed spotkaniem z AZ, jednak już samo starcie w Lidze Konferencji, a później mecz z Rakowem w ekstraklasie były na ostrzu noża. No i dodać trzeba kaliber przeciwników. Jagiellonia będąca w świetnej formie, później półfinalista Ligi Konferencji i jedna z lepszych ekip w Holandii, a na koniec mistrz Polski. A po przerwie Śląsk, który podobnie jak Jagiellonia jest w świetnej formie, ale w odróżnieniu od właśnie Jagielloni podopieczni Jacka Magiery grali na mocniejszą na papierze Legię i ją zmiażdżyli. Wygrali 4:0.
Później Legia grała z Zrinjskim Mostar z ligi bośniackiej, która jest 40. ligą w Europie. Oczywiście „Wojskowi” wygrali to spotkanie, ale nie był to przekonujący występ, do tego ich zwycięstwo wcale takie oczywiste nie było. Trafiamy już na feralne spotkanie ze Stalą Mielec, gdzie Legii nie wyszło właściwie nic. Fakt, oddała masę strzałów, ale ich skuteczność woła o pomstę do nieba.
Wygrywamy mecz z Legią Warszawa💪🤍💙
__________#LEGSTM 1:3 @_Ekstraklasa_ pic.twitter.com/QCxHxCQF1w— PGE FKS Stal Mielec (@FksStalMielec) October 29, 2023
Czyja wina?
Kosta Runjaic na konferencji prasowej wyraźnie zaznaczył, że bierze na siebie odpowiedzialność za wyniki i grę drużyny. Mówił też o prawie Murphy’ego, zresztą za chwilę przytoczymy konkretne cytaty z konferencji pomeczowej:
– To zły moment dla Legii. Nie przeładowujmy winą zawodników. Zapewniam, że przyjmę każde uderzenie. Biorę to na siebie. Mogę też znów powtórzyć, że lubię presję i mogę pod nią działać.
Kojarzy mi się pewne prawo Murphy’ego, które w Niemczech zawiera się też w cytacie z Andreasa Brehme. Jeśli masz gó… na nodze, to masz to gó… na nodze. Moim zadaniem, ale też każdego piłkarza jest skupienie i pokazanie większej jakości.
I niby coś w tych wypowiedziach jest, bo naprawdę trudno wytłumaczyć, dlaczego piłkarze Legii byli tak nieskuteczni. Pewnie też Kosta Runjaic powiedział te słowa w nerwach, bo zdenerwowany być musi i nie było tu głębokiej analizy, bo nie było też na nią czasu, ale wystarczy je sobie zestawić ze słowami Kamila Kieresia, które padły w tej samej sali kilkanaście minut wcześniej:
– Głównie się broniliśmy, sporo momentów, gdy dobrze wyprowadzaliśmy piłkę do przodu. W obronie zmuszaliśmy Legię do dośrodkowań i choć miała ona Pekharta, to to się nam opłaciło. Patrzymy w górę, chcemy iść do środka tabeli. Byliśmy w trudnym momencie mentalnym, ale po męsku sobie poradziliśmy.
Popularny był cytat „robić cały czas to samo, licząc na inne efekty, to szaleństwo”. No i jakby nie patrzeć, Legia cały czas robiła w tym meczu to samo i liczyła, że w końcu przyniesie to bramkę. Założenie było proste – wrzucić na Pekharta, ale Czech, pomimo wzrostu, nie radził sobie w tym meczu w powietrzu. Zresztą taką taktykę przewidział Kamil Kiereś, co zresztą widać w przytoczonym cytacie. Do tego pamiętajmy, że statystycznie po dośrodkowaniach rzadko padają gole, jest to swego rodzaju gra na alibi, bo fakt, rzadko są po nich bramki, ale przecież jest to próba zdobycia gola. Później można się tłumaczyć dużą liczbą dośrodkowań i zrzucać winę na pecha, bo nic nie wpadło.
Łatwiej jest bić głową w mur, niż przemyśleć jakąś akcję i rozegrać piłkę ziemią lub środkiem. Jeśli jeszcze ma się trochę szczęścia, po dośrodkowaniu faktycznie może paść bramka i wtedy to już w ogóle ma się argumenty. Oczywiście nie chodzi nam o to, żeby przestać dośrodkowywać, bo w określonych sytuacjach wrzutka jest wręcz wskazana, ale wychodzenie na spotkanie z zamiarem grania dośrodkowaniami w większości akcji jest dosyć prymitywne.
I jak już mówimy o dośrodkowaniach, to również wiążą się one z ryzykiem kontrataku. Oczywiście granie ziemią, o którym pisaliśmy, również stwarza taką możliwość, ale dośrodkowania angażują zbyt dużą liczbę piłkarzy w atak. Napastnicy, wahadłowi i „dziesiątki” są w polu karnym lub na jego wysokości, a środkowi pomocnicy muszą zabezpieczać obszar przed polem karnym. W obronie nie ma więc dużej liczby zawodników, z czego skorzystała Stal w 50. minucie, bo po dośrodkowaniu „Wojskowych” wyszła z kontratakiem czterech na czterech, który zakończył się bramką Wołkowicza.
Na pewno nie pomaga również ciągłe rotowanie w defensywie, bo nie można w ten sposób nauczyć defensorów automatyzmów. Przed sezonem defensywa Legii wymagała wzmocnień i te wzmocnienia przyszły. Pytanie jednak, czy nie za dużo? Kosta Runjaic został wsadzony na konia, bo ma sześciu stoperów, przy których nie widać wielkiej różnicy poziomów. Musi nimi rotować, bo jeśli by tego nie robił, to ci pomijani byliby niezadowoleni, a to może generować problemy w szatni. Tutaj takiej sytuacji trenerowi Legii nie zazdrościmy, bo jeśli preferowane przez Runjaica rozwiązanie przestało działać, to łatwo byłoby napisać, że trzeba próbować pozbyć się problemu w inny sposób. Ale kto ma pewność, że inny pomysł wypali? No właśnie nikt, tutaj więc stronilibyśmy od przesadnego krytykowania Kosty Runjaica, bo inne rozwiązanie wcale nie oznacza lepszych efektów.
Mielecki gegenpressing działa dzisiaj aż nadto. Dwie bardzo solidne kontry i dwa gole. Pierwsza po odzyskaniu piłki w środku pola gry, druga od obrony Kochalskiego.
Szczęście szczęściem, ale Kamil Kiereś chyba temu szczęściu dopomógł. #EkstraSpam #LEGSTM
— Wojciech Bąkowicz (@WBakowicz) October 29, 2023
I tutaj pojawia się dylemat – kogo winić za tę sytuację? Oczywiście na pewno część winy ponosi Kosta Runjaic, ale piłkarze też mają swoje za uszami. Wyobraźmy sobie, że Ribeiro podaje celnie przy pierwszej bramce, a być może do końca pierwszej połowy, która w wykonaniu Legii była przyzwoita, „Wojskowi” wyszliby na prowadzenie i ostatecznie wygrali mecz. Jeden prosty błąd o tym zadecydował. Jeszcze raz przywołajmy konferencję prasową, bo o tym była mowa i przy trenerze Stali, i przy trenerze Legii. Kochalski nie broni w bodajże 49. minucie – nie ma kontry Stali na 2:0, jest za to 1:1. Też nie wiadomo, jakby ten mecz się potoczył. Nie ma więc na razie takiej sytuacji, że nigdzie nie dopatrzymy się pozytywów w Legii, wciąż Legia ma jakieś argumenty. I dopóki je ma, należy zespół powierzyć Runjaicowi, który już pokazał, że Legia pod jego wodzą może grać dobrze i trzymać formę.
Różne nastroje
To też pokazują nastroje. Fakt, niektórzy mówią o zwolnieniu trenera, sam trener nawet podkreślał, że będzie wciąż pracował z drużyną. Są jednak kibice nadal pozytywnie nastawieni do Kosty Runjaica i nie jest to bynajmniej mała grupka. Przecież po ostatnim gwizdku trener dostał wsparcie od trybun.
My też podkreślaliśmy, że sytuacja w Warszawie nie jest tak jednoznaczna i trzeba dać Koście Runjaicowi czas, ale trzeba jednocześnie patrzeć na jego pracę i wyłapywać błędy. Pracowity okres czeka samego trenera i sztab, bo nie wierzymy, by Legia wciąż próbowała konsekwentnie grać w ten sam sposób. Muszą się jakieś różnice pojawić, chyba że Kosta Runjaic faktycznie wciąż liczy na inne efekty tych samych działań. Ale on nie jest naiwny.
Powód, by myśleć, że Legia wyjdzie z kryzysu, to na pewno fakt, że niemiecki szkoleniowiec przez pięć lat z powodzeniem pracował w Szczecinie, gdzie zbudował naprawdę mocną Pogoń. Pamiętajmy też, że nie odchodził zwolniony po jakimś kryzysie, chociaż te gorsze momenty też miewał i z nich wychodził, jednak Szczecin opuścił z własnej woli po wygaśnięciu kontraktu i sezonie, w którym Pogoń Szczecin bardzo długo była w walce o mistrzostwo Polski.
* * *
Poczekajmy na rozwój wydarzeń. Legia ma teraz mecz w pucharze Polski z GKS-em Tychy, później wyjazd do Radomia, rewanż ze Zrinjskim u siebie i mecz z Lechem u siebie. Później jest przerwa na kadrę. Do tego momentu Runjaica należy na 100% zostawić. Jeśli były trener Pogoni Szczecin nie pokaże, że panuje nad drużyną, a gra i wyniki się nie poprawią, to może przyjść czas na rozstanie. Wnioski z błędów trzeba wyciągać, a teraz przyszedł na to czas. Sam trener przyznał się do błędów, a to już pierwszy krok do tego, aby je naprawić.