Raków Częstochowa vs. Legia Warszawa czyli pojedynek klubów aspirujących do tytułu mistrza Polski. Oba zespoły mają swoje problemy. Zdecydowanie więcej ma ich Marek Papszun. Co wiemy po meczu dwóch drużyn, które zobaczymy w europejskich pucharach?
Na kogo postawili trenerzy?
Raków Częstochowa podchodził do hitowego starcia po porażce przed własną publicznością z Górnikiem Zabrze. Obejrzeliśmy dwie zmiany względem tamtejszej pierwszej jedenastki. Pojawił się Peter Barath za Oskara Repkę. w środkowej strefie. Węgier wybiegł po raz trzeci od początku w rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy. Imad Rondić znalazł miejsce w linii ataku za Tomasza Pieńkę. Bośniak nie poruszał się jako skrzydłowy, lecz ustawiony był na szpicy. Jonatan Brunes grał nie co niżej.
Legia Warszawa wybiegła na murawę przy ulicy Limanowskiego po pewnej wygranej nad Radomiakiem Radom. Lokomotywa Edwarda Iordănescu napędza się i rośnie wiara w zdobycie tak upragnionego tytułu mistrza Polski. Petar Stojanović zajął miejsce na prawej pomocy względem Wahana Biczachczjana. Miał nosa rumuński trener z tą korektą. Słoweniec odpłacił się golem.
Jak ten mecz się układał?
Pierwsza połowa rozkręcała się powoli. Legia Warszawa zadbała o rozkołysanie atmosferę na placu gry. Od nich zależało więcej, a gospodarze czekali na propozycję gości rywala. Dwa strzały celne podziwialiśmy przez pierwsze czterdzieści pięć minut. Oba okazały się na tyle skutecznymi, że bramkarze wyciągali piłkę z siatki. Było to starcie wyrównane, ale bez zachwycającego tempa i jakości.
Druga odsłona powiała nudą. Oczekiwaliśmy odwagi i polotu, a dostaliśmy pasywność i zminimalizowaną aktywność w grze do przodu. To był mecz, którego nikt nie chciał przegrać, a zwłaszcza Raków Częstochowa. Marek Papszun liczył na minimalizm, ale nawet to nie wyszło jego piłkarzom w drugiej połowie. Edward Iordănescu nie wskrzesił u swoich piłkarzy mocy, która dodałaby gazu. Nawet zmiennicy pojawiali się na boisku, aby nie pokazywać jakiegoś błysku. Obserwowaliśmy tylko zachowawczość i wyrachowanie.
Podział punktów przy L83 ⚔️
Medaliki, dzięki za walkę! 👏#RCZLEG pic.twitter.com/ANjVMuY3iy
— Raków Częstochowa (@Rakow1921) September 20, 2025
Za co wystawić laurki?
Ten mecz zapisze się w historii jako problematyczny. Bardzo chcielibyśmy chwalić takie zespoły jak Raków Częstochowa i Legia Warszawa. Ten wieczór jest smutny, bo nie ma za co. Wyróżnianie któregokolwiek zawodnika jest wystawieniem laurki na siłę. Do tabeli został dodany punkt i to jest jakiś plus dla kandydatów do mistrzostwa.
„Medaliki” ustawiły się starannie i szukały swojej jednej okazji. Zabezpieczenie własnego pola karnego i zabicie atutów „Legionistów” jest powodem do pochwały dla graczy Marka Papszuna. Defensywa Edwarda Iordănescu jest winna pozytywnych słów za przecinanie tych pojedynczych prób gospodarzy. Kamil Piątkowski nie dawał się zaskoczyć i inteligentnie poruszał się po placu gry.

Jaka będzie przyszłość?
Raków Częstochowa nie ma o czym marzyć z taką prezencją jak dziś. Taktyka i wyrysowane schematy nie podbiją polskiego podwórka. Europa może być przygotowana na te pomysły. I co wtedy? Podopieczni Marka Papszuna zapomnieli czym jest wirtuozeria oraz chęć gry w piłkę „na tak”. W dzisiejszym meczu były sytuacje kiedy prosiło się o zagranie dynamizujące akcję. Wszyscy spodziewaliśmy się podań do boków gdzie czekał Michael Ameyaw. Pomocnicy Rakowa Częstochowa zwalniali grę aż oczy bolały od tych decyzji, które zabijały tempo ekipy „Medalików”. Znów możemy zadawać pytanie czy to jest chwilowy kryzys? Może jest to schyłek drugiego epizodu 51-latka? Ciężkie rozmowy czekają w biurach włodarzy wicemistrza Polski.
Legia Warszawa nie imponowała kreatywnością w Częstochowie. Boczne strefy boiska nie hulały oraz nie dostarczyły piłek, które Mileta Rajović mógłby zamieniać na gole. „Wojskowi” przyzwyczaili nas do dużo lepszej gry. Bartosz Kapustka nie wypuklał swojej obecności w szczególny sposób. Spotkanie zakończył mecz z czterdziostoma pięcioma kontaktami z piłką. Nie jest to imponująca liczba jak na osobę, która ma decydować o jakości ofensywnej zdobywcy Pucharu Polski. Edward Iordănescu musi pobudzić swoich graczy bo tak apatycznie w piłkę grać się nie da. Obydwaj trenerzy mogą podać sobie dłonie i powiedzieć, że nie są zadowoleni z obrazu gry w ataku swoich graczy.

Mecz, o którym szybko zapomnimy
Raków Częstochowa i Legia Warszawa nie będą wspominać długo tego spotkania. Był to jeden przystanek w perspektywie długiego sezonu. W tygodniu oba zespoły rozegrają jedną z zaległych kolejek. Będzie to szybka okazja na reaktywację dział i zamazania tej niemocy. W weekend kolejna seria gier w PKO BP Ekstraklasy, a po niej inauguracja w Lidze Konferencji. Mało czasu na trening i stworzenie nowego planu. Trenerzy dostają chwilę na regenerację i dopracowanie swoich filozofii gry w piłkę nożna. Kandydaci do walki o tytuł tracą po raz więcej. Brak tytułu w Częstochowie nie będzie bolał tak bardzo jak w stolicy Polski. Nie możemy doczekać się co napisze przyszłość w PKO BP Ekstraklasie.