Eliminacje do europejskich pucharów to dla polskich klubów zwykle pasmo bolesnych upokorzeń. Co roku mamy nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Jako pierwsza do walki o fazę grupową Champions League stanie w środę warszawska Legia. Rywal? Najbardziej wymagający z możliwych do wylosowania. Mistrz Norwegii – FK Bodo/Glimt. Pierwszą bitwę o awans do następnej rundy legioniści stoczą za kołem podbiegunowym.
Lipiec i sierpień to z perspektywy mistrza Polski kluczowe miesiące w kontekście całego sezonu. Okres przygotowawczy, kształtowanie kadry i eliminacje do europejskich pucharów. Te wszystkie czynniki wpływają na to, jak odbierany będzie zaczynający się właśnie sezon. Legia Warszawa przystępuje do niego niekoniecznie przygotowana na 100%. Sprawy nie ułatwia też fakt, że pierwszym rywalem „Wojskowych” będzie bardzo silny zespół z Bodo.
Transfery są czy raczej będą
Odejścia z klubu i pojawiające się w nim nowe twarze to coś, co najbardziej elektryzuje fanów w sezonie ogórkowym. Po zdobytym tytule mistrzowskim przy Łazienkowskiej doszło do niemałej rewolucji kadrowej. Z klubem pożegnało się dziesięciu piłkarzy i być może na tym się nie skończy, bo po dobrej postawie na mistrzostwach Europy ze stolicy odejść mogą Juranović czy Pekhart. W klubie pojawili się już ich następcy, jednak na większość z nich będziemy musieli jeszcze poczekać.
Skład Legii, który prawdopodobnie zacznie mecz z Bodo wygląda trochę jak ponury żart. Hołownia i Skibicki – nic nie mam do tych chłopaków, ale oni w tak ważnym spotkaniu nie powinni siedzieć nawet na ławce. Jeszcze ta sztuczna murawa. Realnie ciężko oczekiwać zwycięstwa w 🇳🇴.
— Bartkovy (@bartkovy_01) July 5, 2021
Jedynym zawodnikiem, który tego lata z miejsca wzmocnił Legię, jest Mahir Emreli. Pochodzący z Azerbejdżanu napastnik w przedsezonowych sparingach imponował skutecznością, techniką użytkową oraz wiedzą na temat swojego nowego miejsca pracy. W Warszawie dużo obiecują sobie po Azerze. Przy Łazienkowskiej tego typu napastnika brakowało, od kiedy do Chicago Fire przeniósł się Nemanja Nikolić.
Na Mahirze Emrelim realne wzmocnienia drużyny Czesława Michniewicza się kończą. Mattias Johansson, Josue, Maik Nawrocki czy Lindsay Rose zdaniem trenera potrzebują jeszcze kilku tygodni, aby dojść do odpowiedniej dyspozycji. Niewykluczone, że kilku z wcześniej wymienionych zobaczymy już w rewanżu z Bodo/Glimt, lecz to może być już za późno. Podobnie sytuacja wygląda z Jasurbkiem Yaxshiboyevem. Atakujący stracił początek przygotowań przez COVID, a następnie przez uraz.
Spośród zawodników, którzy w ostatnim roku pojawili się przy Łazienkowskiej, gotowy do walki o pierwszy skład powinien być tylko Ernest Muci. Młodzieżowy reprezentant Albanii zaaklimatyzował się w stolicy i podczas przygotowań pokazywał swój potencjał, jaki prezentował na treningach i podczas sparingów. Za wspomniane gry kontrolne trener Michniewicz chwalił swój zespół za postawę w ofensywie, gorzej jednak miała się sytuacja w obronie.
Legia w Austrii
Czesław Michniewicz na miejsce obozu przygotowawczego wybrał austriackie Alpy, a konkretnie miejscowość Leogang. Dla legionistów nie była to pierwsza wizyta w tym kurorcie. Legia przygotowywała się tam do sezonu 2015/2016 pod okiem Henninga Berga. Po przygotowaniach w Austrii „Wojskowi” awansowali do fazy grupowej Ligi Europy, a następnie pod wodzą już Stanisława Czerczesowa sięgnęli po mistrzostwo Polski.
Czas na pierwszy trening ⚽#LeoGang2021 pic.twitter.com/hL3BFCofut
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) June 16, 2021
W tym roku również jako priorytet postawiono w Warszawie na awans do fazy grupowej europejskich pucharów. Nowo powstała Liga Konferencji ma być absolutnym minimum. Z uwagi na jakość potencjalnych rywali w następnych rundach sztab szkoleniowy dobierał sparingpartnerów. Trzy rozegrane mecze, z SK Bischoschofen (wygrana 5:0), Fernecvaros (0:2) i remis z Krasnodarem, pokazały, że legioniści są w stanie nawiązać walkę z zespołami silniejszymi od siebie.
Zgrupowanie w Austrii to jednak nie tylko same pozytywy. Głośnym echem odbiła się utarczka słowna w mediach pomiędzy Czesławem Michniewiczem a Dariuszem Mioduskim. Trener miał pretensje o zbyt późne budowanie drużyny do walki w Europie. Prezes odpowiadał: – Szukanie alibi nikomu teraz nie pomoże. Atmosfera zrobiła się napięta. Pojawiły się nawet spekulacje, że w przypadku niepowodzenia z Bodo trener Michniewicz może pożegnać się z posadą.
W tygodniu meczu emocje pomiędzy panami jednak opadły. Do drużyny dołączyli nowi zawodnicy. Wszyscy w klubie pozostają skupieni na pierwszym zadaniu, jakim jest wyjazdowy mecz z Bodo/Glimt. Jeżeli mistrzowi Polski udałoby się przejść Norwegów, w drugiej rundzie zadanie wydaje się znacznie łatwiejsze. Zwycięzca pary Legia/Bodo zmierzy się bowiem z wygranym dwumeczu Flora/Hibernians.
Długa droga do raju
Reforma Platiniego miała sprawić, że kluby z takich krajów jak Polska łatwiej będą mogły dostać się do Ligi Mistrzów czy Ligi Europy. Rzeczywistość okazała się jednak dla nas niesłychanie brutalna. Do piłkarskiego raju, jakim jest Liga Mistrzów, udało nam się dostać zaledwie raz. Kolejną próbę dokonania niemożliwego podejmuje Legia. Do wykonania są cztery kroki, jednak w razie niepowodzenia UEFA daje drugą, a może nawet i trzecią szansę.
Cel wyprawy jasny – Pø zwycięstwø! 💥 #BODLEG
📸 @mat_kostrzewa pic.twitter.com/pt0JI5Cqr3
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) July 6, 2021
Co dla Legii oznaczałaby porażka w dwumeczu z Bodo? „Wojskowi” wylądowaliby w drugiej rundzie eliminacji Ligi Konferencji. Tam czekać będzie przegrany z pary Dinamo Zagrzeb/Valur. W rozgrywkach o najniższym prestiżu do przejścia również są cztery rundy eliminacyjne, co oznacza, że do fazy grupowej Legia potrzebowałaby trzech kolejnych wygranych dwumeczów. Sprawy nie ułatwia fakt, że w każdym następnym losowaniu mistrzowie Polski byliby nierozstawieni.
Przejście Bodo/Glimt sprawia, że Legia Warszawa będzie praktycznie pewna gry jesienią w Europie. Od drugiej rundy eliminacji Ligi Mistrzów obowiązuje bowiem system kaskadowy. Przegrane zespoły trafiają najpierw do gry o Ligę Europy, a dopiero w przypadku następnego niepowodzenia do gry o Ligę Konferencji. Awans do drugiej rundy eliminacji Ligi Mistrzów oznacza, że do gry w fazie grupowej wystarczy wyjść zwycięsko zaledwie z jednego dwumeczu z trzech.
Przedstawiona ścieżka pokazuje, jak ważny jest pierwszy dwumecz dla legionistów. Przejście mistrzów Norwegii to wjazd na autostradę do Europy. Odpadnięcie już w pierwszej rundzie to z kolei nerwy i walka na niezwykle krętej i pełnej wertepów drodze do rozgrywek międzypaństwowych. Gdzie swoją drużynę poprowadzi trener Michniewicz? Tego dowiemy się już wkrótce, a środowy mecz będzie drogowskazem, czego możemy się spodziewać.