Efekt nowej miotły w Gdańsku na razie nie zadziałał. Będąca w fatalnym położeniu Lechia Gdańsk zaledwie zremisowała u siebie ze Śląskiem Wrocław, tym samym pozostając na przedostatnim miejscu w tabeli. Obie drużyny stworzyły tego wieczoru bardzo mizerne widowisko i nikogo nie mogło dziwić to, że bramki w tym meczu nie padły. Do końca sezonu coraz mniej czasu i nad morzem zaczyna się robić coraz bardziej nerwowo.
W Gdańsku cały czas nie jest kolorowo i robi się coraz gorzej. Być może duży impuls drużynie da kolejna już zmiana trenera, na co z całą pewnością wszyscy w klubie liczą. W sobotni wieczór po raz pierwszy Lechię poprowadził David Badia. Hiszpan przejął drużynę znajdującą się w kryzysie, od początku pokazując pełną wiarę w wywalczenie utrzymania.
Trenerski debiut w #Ekstraklasa. David Badia to pierwszy hiszpański szkoleniowiec w naszej lidze od czasów Kibu Vicuny 🇪🇸#LGDŚLĄ 0:0 pic.twitter.com/3NVD9xwidI
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) April 1, 2023
Sytuacja w tabeli powoduje jednak, że margines błędu jest już coraz mniejszy. Do tego przyczyniła się także kolejna w ostatnim czasie wygrana Korony Kielce, która jest obecnie z całą pewnością lepiej poukładaną drużyną. Czysto teoretycznie Lechia Gdańsk nie miała bardzo trudnego zadania w tej kolejce. Nad morze zawitał zaprzyjaźniony i bardzo osłabiony Śląsk Wrocław. W drużynie gości zabrakło bowiem Johna Yeboaha, Erica Exposito, Nahuela Leivy i chociażby Daniela Gretarssona. To jednak nie okazało się aż tak korzystne dla drużyny Davida Badii, jak mogło się wydawać.
Dużo podań bez efektów specjalnych
Lechia Gdańsk od samego początku robiła wszystko, by mieć pełną kontrolę nad tym spotkaniem. W bardzo spokojny sposób próbowała budować swoje akcje od tyłu, długo rozgrywając piłkę. Problemem jednak było to, że brakowało w tym wszystkim odważniejszego wejścia w szyki obronne rywala. Na to niezbyt pozwalała druga linia Śląska Wrocław, bardzo umiejętnie przesuwając się na boisku. Mniej więcej w taki sposób toczyła się prawie cała pierwsza połowa. Jedynie na samym jej końcu dwa celne strzały z pola karnego oddała Lechia, a po chwili raz odpowiedzieć zdołał Śląsk. Nie były to sytuacje stuprocentowe, ale chociaż na moment można było zawiesić na czymś oko.
"Nie korzysta z kaptura szkoleniowiec gospodarzy, może się przeziębić" – mówi Wojciech Jagoda.
I być może był to najciekawszy moment pierwszej połowy meczu Lechia – Śląsk.#LGDŚLĄ
— Michał Kołkowski (@michukolek) April 1, 2023
Zważając na sytuację Lechii, można było spodziewać się lepszej postawy po przerwie. Tak jednak się nie stało. Owszem, było więcej momentów z przyspieszeniem gry, ale zaznaczyć warto fakt, że Łukasz Zwoliński w najlepszej formie w tym meczu nie był. Często łapany na spalonym, nie czuł odpowiednio gry, co też nie pomagało. Śląsk Wrocław za to nadal cierpliwie czekał na swoje okazje do kontrataku i takie też z biegiem czasu nadchodziły. Ich ofensywa jednak nie była na tyle pewna siebie, by cokolwiek z tego uzyskać. Defensywa gdańszczan nawet jak popełniła jakiś błąd, to migiem potrafiła go naprawić. W samej końcówce Lechia Gdańsk jeszcze próbowała się zerwać do nieco chaotycznych ataków, ale i to niczego im nie przyniosło.
***
Można mieć przewagę w posiadaniu piłki, wymienić dwa razy więcej podań i uzyskać sprawiedliwy remis? Jeśli większość z wyliczonych 630 celnych podań było wykonanych na własnej połowie, to jak najbardziej. Na pewno widać było jakąś zmianę w Lechii. Inne podejście, większe szanowanie piłki, czekanie na swoją okazję. Tylko czy w takiej sytuacji jest to odpowiedni plan na taki mecz domowy? Wynik końcowy pokazał, że nie, ale kto wie, czy na dłuższą metę nie da to dobrych efektów. O ile wystarczy czasu i rywale punktowo nie odjadą.
Terminarz mógłby być lepszy
Przed Lechią jeszcze osiem spotkań. Na ich niekorzyść na pewno działa fakt, że aż trzy spotkania będą z czołowymi drużynami w lidze. Dwa z nich przyjdzie im rozegrać u siebie – z Pogonią Szczecin i Legią Warszawa, a jeden na wyjeździe z Rakowem Częstochowa. Teoretycznie trudno marzyć tutaj o dobrych wynikach, ale jeśli faktycznie gra będzie się poprawiać, to szczególnie w spotkaniach domowych o niespodziankę można się pokusić.
Na ten moment należy się jednak skupić na najbliższym spotkaniu, które będzie z rywalem jak najbardziej w zasięgu. W następnej kolejce Lechia Gdańsk uda się do Białegostoku, gdzie zmierzy się z Jagiellonią. W zespole Macieja Stolarczyka sytuacja jest lepsza, ale cały czas nie komfortowa. Przecież już kilka razy wydawało się, że pojawi się tam nowy trener. Tu stwarza się zatem kolejna okazja na to, by w końcu Lechia dopisała sobie trzy punkty. Być może wtedy wszystko ruszy mocniej do przodu i Davidowi Badii będzie się łatwiej pracowało. Tu już naprawdę nie ma miejsca na kolejne straty punktowe, bo za moment może być już za późno na ratowanie ligi.