Przygoda kolejnego polskiego klubu w Lidze Konferencji kończy się niestety już na drugiej rundzie eliminacji. Lechia Gdańsk przegrała wczoraj z Rapidem Wiedeń 2:1 i marzenia o grze fazie grupowej europejskich pucharów zostały zniszczone. We wczorajszym spotkaniu nie zabrakło sędziowskich kontrowersji czy emocji w końcówce, jak również istotnych rozwiązań taktycznych.
Po pierwszym bezbramkowym remisie Lechia musiała wyjść na mecz rewanżowy z bardziej ofensywnym nastawieniem. Trener Tomasz Kaczmarek postanowił tym razem nie wystawiać na pozycji defensywnego pomocnika Kristersa Tobersa. Na rewanż do gry w środku pola desygnowany został nieco bardziej ofensywny Jakub Kałuziński, a wraz z nim Maciej Gajos.
Lechia Gdańsk w ataku
Czwarta drużyna poprzedniego sezonu polskiej ekstraklasy rozpoczęła to spotkanie odważnie. Lechiści nie bali się rozgrywać piłki i nie chcieli czekać na kontry czy stałe fragmenty, ale sami próbowali tworzyć sytuacje bramkowe. W większości akcji ofensywnych ich gra bazowała na ustawieniu 4-2-3-1.
Budowanie gry od bramki
Podczas wznowień Dusana Kuciaka z piątego metra dwójka stoperów ustawiała się bardzo wąsko tuż przy bramkarzu. Bardzo podobnie, czyli wąsko, ustawieni byli również defensywni pomocnicy. Natomiast boczni obrońcy stali tuż przy liniach i poszerzali grę najbardziej, jak to możliwe. Zamysł tej struktury był taki, aby mocno zagęścić strefę środkową boiska i posyłać piłki do jednego ze skrajnych obrońców. Plan niestety nie zawsze udawało się realizować w pełni, gdyż przy niektórych wybiciach piłki przez Kuciaka brakowało po prostu dokładności.
Durmus pomiędzy obrońcami
Lechia Gdańsk podczas fazy ataku zaprezentowała kilka wyćwiczonych fragmentów. Pierwszy z nich można było zauważyć już w 2 minucie meczu. Gdy udało się dostarczyć piłkę ze środka na lewą flankę, skrzydłowy Durmus nie biegł do linii bocznej boiska, aby zapewnić szerokość gry, ale bardzo sprytnie zajmował pozycję pomiędzy półprawym stoperem a prawym obrońcą Rapidu.
Stamtąd wybiegał później do piłek prostopadłych od Rafała Pietrzaka, a następnie zagrywał mocno w pole karne. Ten sam schemat powtórzył się również w 13 minucie i po raz kolejny sprawił niemałe problemy drużynie z Austrii.
Po całkiem przyzwoitym pierwszym kwadransie w wykonaniu Lechii nastąpiły dwie minuty grozy. W tym czasie Rapid zdążył strzelić aż dwie bramki, które ścięły z nóg gdańską ekipę. Najpierw po sporym zamieszaniu w polu karnym i dość nieszczęśliwym dla gospodarzy rykoszecie bramkę zdobył Kuhn. Kilkadziesiąt sekund później po stracie Lechii w środku pola z piłką zabrał się Burgstaller, który uciekł Jakubowi Kałuzińskiemu. Młody pomocnik musiał ratować się faulem. Wszystko to działo się niestety w polu karnym (lub na jego pograniczu) i sędzia podyktował „jedenastkę”. Czy była to słuszna decyzja? Niektórzy mogą mieć wątpliwości. Sam trener Lechii po meczu jasno odniósł się do tej sytuacji i stwierdził, że faul miał miejsce jeszcze przed polem karnym. Pomijając, kto ma w tej sytuacji rację, nie był to pierwszy raz w tym meczu, gdy Kałuziński za łatwo dał się ograć przeciwnikowi. Młody pomocnik Lechii tego meczu na pewno nie będzie mógł zapisać do listy udanych występów.
Druga połowa
Po przerwie trener Tomasz Kaczmarek dokonał dwóch zmian. W miejsce słabo dysponowanego Kałuzińskiego wprowadził Jarosława Kubickiego, a za Christiana Clemensa wszedł Flavio Paixao. Tym samym zmieniły się również struktura i sposób rozegrania piłki gdańskiego zespołu. Całe ustawienie przypominało coś na wzór 4-1-3-2 z diamentem. Od teraz Kubicki jako jedyny grał przed dwójką stoperów na pozycji pivota. Wyżej powędrował Gajos i współpracował w środku z Terrazzino oraz Durmusem. Lechia zrezygnowała tym samym z obecności typowych skrzydłowych, a postanowiła wzmocnić środek. Nie znaczy to, że boki zostały puste. Wręcz przeciwnie, zważywszy na fakt, że Lechii nie zostało już nic do stracenia, boczni obrońcy zaczęli częściej i dobitniej podłączać się do akcji ofensywnych. I to właśnie po jednym z rajdów później wprowadzonego prawego defensora Filipa Koperskiego padła bramka kontaktowa.
Pojawienie się na placu Flavia Paixao było również bardzo istotnym wsparciem dla Łukasza Zwolińskiego. Polak przez większość meczu sam musiał się męczyć w polu karnym z dobrze zbudowanymi i silnymi obrońcami rywala. Gdy dołączył do niego Portugalczyk, Zwolińskiemu było o wiele łatwiej znaleźć sobie miejsce i strzelić bramkę na 1:2.
Rapid Wiedeń w obronie
Podopieczni trenera Ferdinanda Feldhofera w fazie defensywnej stosowali ustawienia 4-4-2 lub 4-2-4 w zależności od sytuacji na boisku i potrzeb.
To drugie ustawienie stosowane było zazwyczaj, gdy Rapid musiał zagrać agresywniej i ze średniego bloku. Wtedy kilku zawodników doskakiwało agresywniej do obrońców, aby odebrać im piłkę. Jeżeli zaś cała formacja potrzebowała chwili wytchnienia i odpoczynku, wracano do 4-4-2.
Zdarzało im się niekiedy nakładać bardziej liczebny i zorganizowany pressing. Podczas wznowień od bramki Lechii Gdańsk jasnym i kluczowym założeniem Rapidu było uniemożliwienie otwarcia gry środkiem.
Dwójka napastników odpowiadała na wąskie ustawienie stoperów Lechii. Dodatkowo ofensywni gracze Rapidu zasłaniali Gajosa i Kałuzińskiego, odcinając ich od możliwości podania. Warto zauważyć, że skrzydłowi gości nie atakowali bocznych obrońców Lechii, ale pozostawali bliżej środka, aby tam zapewnić bezpieczeństwo. Gdy piłka docierała lub leciała w stronę Pietrzaka lub Steca, od razu agresywnie podbiegali do nich Schick lub Auer. Ci dwaj mogli pozwolić sobie na odważne wyjścia z formacji, ponieważ otrzymywali wtedy asekurację ze środka poprzez zejścia Pejicia i Oswalda.
W 65 minucie trener Ferdinand Feldhofer, reagując na zmiany swojego vis-a-vis oraz w trosce o wynik, dokonał kilku zmian. Na boisku pojawili się Ante Bajić i Maximilian Hofmann. Drugi z nich jest środkowym obrońcą, a wszedł w miejsce ofensywnego Zimmermanna, co musiało oznaczać zmianę ustawienia.
Trener Rapidu postawił tym razem na defensywne 5-4-1. Wprowadzenie trzeciego stopera do gry miało być odpowiedzią na wejście Paixao oraz zapewnieniem większego bezpieczeństwa w polu karnym przy dośrodkowaniach.
Lechia Gdańsk w obronie
W grze bez piłki Lechia Gdańsk stosowała natomiast ustawienie 4-4-2. Piłkarze w biało-zielonych strojach rzadko kiedy podchodzili do wysokiego pressingu. Głównie trzymali się dobrze znanego i przetrenowanego średniego bloku obronnego. Poszczególne zadania i role wyglądały następująco:
Podczas rozegrania akcji prawą stroną Rapidu defensywny pomocnik Pejić bardzo często schodził linię niżej i zajmował pozycję Schicka, który podchodził wyżej. Za krycie Pejicia w tej sytuacji odpowiadał Durmus. Prawy skrzydłowy Kuhn przemieszczał się bliżej środka i za niego odpowiadać musiał Kałuziński. Środkowi obrońcy Lechii byli przez większość meczu w pozornie komfortowej sytuacji, grając zazwyczaj dwa na jeden przeciwko napastnikowi. Jednak wejścia piłkarzy Rapidu z drugiej linii potrafiły namieszać w szykach obronnych gospodarzy.
Wnioski
Ostatecznie Lechia Gdańsk przegrała swoją rywalizację w dwumeczu, ale samo wczorajsze spotkanie nie wyglądało aż tak źle. Przy odrobinie szczęścia i chłodniejszej głowie w niektórych momentach podopieczni Tomasza Kaczmarka spokojnie mogli awansować do następnej rundy. Widać, że drużyna z Gdańska jest dobrze zorganizowana i poukładana taktycznie. Niestety dwie minuty słabości kosztowały ich bardzo dużo. W walce o Ligę Konferencji z polskich drużyn pozostali już tylko mistrz i wicemistrz, czyli Raków Częstochowa i Lech Poznań.