Nic nie przemawia za tym, by Lechia Gdańsk zdołała cudem wywalczyć utrzymanie. Przed spotkaniem z Zagłębiem Lubin, istnieją jednak jeszcze matematyczne szanse na pozostanie w ekstraklasie. Tylko czy ta matematyka ma jakąkolwiek rację bytu? Raczej nie, gdyż z taką formą gdańszczanie prędzej czy później już oficjalnie staną się spadkowiczami. Ewentualna porażka w sobotni wieczór z drużyną Waldemara Fornalika może właśnie do tego doprowadzić.
– Tak naprawdę spadliśmy po prostu. (…) Sytuacja jest taka, że spada po prostu klub, spada miasto, spadają ludzie związani z miastem, którzy oddają tutaj serce od wielu lat, kibice którzy jeżdżą na każdy mecz. No i co można powiedzieć?
Takie słowa w stacji Canal plus padły z ust podłamanego Jakuba Bartkowskiego. Miało to miejsce tuż po ostatniej wysokiej porażce 0:4 z Rakowem. Oczywiście taka wypowiedź, mając na uwadze nadal jakieś szanse na pozostanie w lidze, została odebrana w różny sposób. Wielu kibiców Lechii potrafiło jednak docenić szczerość swojego zawodnika, który nie pudruje rzeczywistości i mówi wprost jak jest. Lechia przecież od dawna wyglądała jak drużyna pogodzona ze swym losem.
Jak by tego było mało, to jeszcze dosyć dziwne rzeczy działy się z Dusanem Kuciakiem. Doświadczony bramkarz w ostatnim czasie miewał różne sytuacje podczas i po rozmowach z dziennikarzami. Po jednej z wypowiedzi klub postanowił go odsunąć od meczu z Rakowem. Zawieszenie nie ominęło także Mario Malocy. Tutaj powodem był „brak odpowiedniej postawy, która jest wymagana od członka Rady Drużyny” – tak było to tłumaczone na oficjalnej stronie.
Decyzją klubu bramkarz Dušan Kuciak oraz obrońca Mario Maloča zostali odsunięci od gry w najbliższym meczu ligowym.
Szczegóły 📝 https://t.co/FEwzUoobXV pic.twitter.com/EjHy3nyKNZ
— Lechia Gdańsk (@LechiaGdanskSA) April 25, 2023
Jest jeden człowiek, który zapewne wolałby mieć lepszy początek w klubie. Mowa o nowym prezesie, którym na początku kwietnia został Zbigniew Deptuła. Spadek z ligi oczywiście nie będzie obciążał jego konta, bo winy nie ma w tym żadnej. Szkoda tylko, że atmosfera wokół klubu nie pozwoli mu na spokojny start pracy.
Finał za finałem
Zmiana trenera, która miała na celu wskrzeszenie ognia w drużynie na końcówkę sezonu, była szeroko komentowana. Z jednej strony padały słowa o niepotrzebnym zwolnieniu Marcina Kaczmarka, a z drugiej o tym, że za niego do klubu przybył David Badia. Hiszpan nie miał zbyt bogatego CV, a ostatnie jego poczynania dawały olbrzymie obawy o to, czy ten plan ma jakąkolwiek szansę powodzenia. O ile samo rozstanie z byłym trenerem pod względem czysto sportowym miało dużo sensu, o tyle właśnie Badia był wyborem, łagodnie mówiąc, kontrowersyjnym.
Szybko okazało się, że krytycy wyboru na trenera 48-letniego Hiszpana mieli sporo racji. Na starcie jego kadencji Lechia Gdańsk zremisowała u siebie bezbramkowo z bardzo osłabionym Śląskiem Wrocław. Można było co prawda zauważyć pewną zmianę w grze, ale nie przynosiło to konkretów pod bramką rywala. Być może zamysł był dobry, ale w tak krytycznej sytuacji nie było wiele czasu na odpowiednie przestawienie drużyny pod nowy styl.
Po remisie przyszły dwie porażki po 0:1 z Jagiellonią i Pogonią, a David Badia twardo utrzymywał, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Często trzymał się wersji, że przed nimi ileś finałów. Na pewno trzeba oddać Hiszpanowi, że ma gadane. Sęk w tym, że nie do końca jest to dobrze odbierane przez obserwatorów.
– Jeśli będziemy tak grali jak dziś wygramy mecz za tydzień. Przed nami 6 finałów. Po meczu było dużo łez, ale jutro chcę widzieć wszystkich na stadionie gotowych do walki. W nocy obejrzę mecz #LGDPOG 10 razy jeśli będzie potrzeba – David Badia trener Lechii Gdańsk po meczu.
— Magic Slominski (@MaciejSlominski) April 15, 2023
Obecnie z tych sześciu wspomnianych finałów pozostały już tylko cztery. Takiej skuteczności w finałach nie chciałby mieć żaden trener na świecie. Pięć porażek w sześciu spotkaniach, w tym ta najbardziej bolesna, ostatnia 0:4 z Rakowem Częstochowa. Nadziei nie daje także skuteczność, gdyż za kadencji obecnego trenera, Lechia Gdańsk strzeliła tylko jednego gola. Ale przecież nadal matematycznie wszystko jest możliwe…
🎤David Badia dla Canal+ : Matematycznie wszystko jest możliwe.
No niby tak… pic.twitter.com/eOuDBIrXo6
— lechia.gda.pl (@lechiagdapl) April 28, 2023
Co w przypadku wygranej?
Można się jeszcze zastanawiać, co będzie jeśli Lechia Gdańsk w sobotni wieczór wygra? Do tego pasowałoby słynne zdanie wypowiedziane kiedyś przez trenera Kazimierza Górskiego. „Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe”. Jeżeli faktycznie gospodarze zdołają pokonać Zagłębie Lubin, to zmniejszą do nich stratę do sześciu punktów. To jednak byłoby nadal dużo, zważając na to, że do końca sezonu pozostaną trzy kolejki. Warto mieć też na uwadze, że przed Lechią w strefie spadkowej znajduje się jeszcze Śląsk Wrocław, mający obecnie sześć punktów przewagi.
Jasne, piłka nożna widziała już wiele rzeczy. Często drużyny potrafiły wychodzić z sytuacji beznadziejnych. Zakładając pierwszą wygraną za kadencji Davida Badii, na Lechię w kolejnych spotkaniach czekają wyjazdy do Mielca i Gliwic, a pomiędzy domowe spotkanie z Legią Warszawa. W normalnej sytuacji w tabeli i w normalnej formie byłaby na pewno tu możliwość powalczenia o cenne punkty.
***
Jakie tu jednak można mieć nadzieje nawet na sobotni triumf? Wszystko zmierza do tego, że prędzej czy później Lechia Gdańsk oficjalnie spadnie z ekstraklasy po piętnastu latach. Mogą jeszcze u niektórych kibiców z tyłu głowy tlić się resztki nadziei, dopóki właśnie ta wspomniana wcześniej matematyka na to pozwala. Trzeba jednak patrzeć realnie i stwierdzić wprost, że David Badia już tu prochu nie wymyśli. Jego misja w Gdańsku zakończy się najpewniej niepowodzeniem.