Lechia Gdańsk kuleje w ofensywie


Wiele problemów ma Lechia Gdańsk z grą ofensywną, czego efektem jest mało sytuacji stwarzanych pod bramką rywala

5 marca 2022 Lechia Gdańsk kuleje w ofensywie
Dawid Szafraniak

Cztery mecze w tym roku, trzy gole, wszystkie ze stałych fragmentów. Lechia Gdańsk sprawia wrażenie drużyny, która totalnie zatraciła możliwości ofensywne. Gdy do tego przychodzi jej grać na wyjeździe, to można być w wielkim szoku, że nadal zajmuje miejsce w czołówce ligowej. Mecze domowe bardzo ratują skórę drużynie Tomasza Kaczmarka, ale potrzeba jednak solidnego wstrząsu, by wyczekiwana jakość w końcu się pojawiła. Najlepsza okazja ku temu będzie w sobotnim spotkaniu z Wisłą Kraków.


Udostępnij na Udostępnij na


5. miejsce w tabeli ligowej. Punktowo na równi z czwartym Radomiakiem Radom, z którym w ostatni weekend Lechia przegrała na wyjeździe 0:2. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie jest źle. W czołówce gdańszczanie utrzymują się przecież od dawna i nadal mają duże szanse na zajęcie 4. miejsca, które może dać eliminacje do Ligi Konferencji. Jednak im dalej w las, tym już tak kolorowo nie jest.

Ostatnie osiem spotkań Lechii to zaledwie trzy zwycięstwa i aż sześć porażek. Od listopadowego blamażu w Szczecinie zaczęło się coś ewidentnie w drużynie niezbyt kleić. Trudno było jednak o lepsze wyniki, jeśli siadła gra ofensywna. Momentami drużyna Tomasza Kaczmarka wygląda tak, jakby nie wiedziała kompletnie, jak zagrozić bramce rywala. Problem ten oczywiście trener zauważa i stara się szybko poszukać rozwiązania, które spowoduje szybką poprawę, na co wszyscy liczą. Przed meczem z Wisłą Kraków nie uciekł od tego tematu:

– Musimy polepszyć naszą dynamikę, rotacje z boku boiska muszą być robione z większym przekonaniem, większa liczba zawodników musi wbiegać w pole karne. Nie ma co ukrywać, że szczególnie w dwóch ostatnich wyjazdowych meczach brakowało nam w ofensywie siły przebicia, i to jest do szybkiego poprawienia.

Fakty są takie, że wszystkie trzy bramki zdobyte w tej rundzie padły po stałych fragmentach gry. Były one oczywiście bardzo cenne, bo dające sześć punktów w dwóch domowych meczach. Na wyjazdach nawet to niestety nie funkcjonowało i gra Lechii wyglądała dramatycznie, kompletnie bez żadnego polotu. Warto jeszcze zauważyć, że problem z tworzeniem sytuacji trwał już jesienią. Dwa ostatnie mecze zeszłego roku Lechia Gdańsk przegrała odpowiednio 1:2 z Jagiellonią i 0:1 z Wisłą Płock, a jedynego gola z rzutu karnego zdobył Flavio Paixao. Sześć spotkań bez gola z gry? Całkiem solidna seria.

Mało kreatywny środek pola

Dużo marazmu w gdańskiej drużynie pojawiło się w środku pola. Etatową dwójkę na pozycjach 6 i 8 tworzą Jarosław Kubicki i Maciej Gajos. Z formą obu zawodników jest w tym sezonie bardzo różnie, jednakże więcej jest negatywów. Wielokrotnie potrafili znikać w trakcie spotkania, czego efektem było mało kreacji w środkowej strefie, przerzucenie odpowiedzialności na skrzydłowych. Był moment, gdy spore przebłyski miał Maciej Gajos, ale to niestety nie potrwało długo. Korzyść jednak udało mu się uzyskać, gdyż finalnie przedłużył kontrakt z Lechią, mimo iż jeszcze kilka tygodni temu nie wydawało się to takie pewne.

W kadrze Lechii nie ma zawodników, którzy mogliby na dobre wskoczyć za któregoś z powyższej dwójki. Na początku sezonu swoje szanse otrzymywał Tomasz Makowski, ale on był nawet wystawiany w składzie wraz z Kubickim i Gajosem. W pewnym momencie swoje minuty otrzymywał Egzon Kryeziu, jednak teraz znowu wypadł z obiegu. Dziwne są losy w Lechii Jana Biegańskiego, uważanego przecież za wielki talent. Melodią przyszłości jest za to świeży nabytek Tomasz Neugebauer.

Więcej rotacji jest za to na pozycji ofensywnego pomocnika. Tu momentami można stwierdzić, że trener Kaczmarek się nieco gubi. Idealnym przykładem był brak szansy w Krakowie dla Jakuba Kałuzińskiego po bardzo dobrym występie ze Śląskiem Wrocław. Na tej pozycji jednak młody zawodnik ma bardzo silnego rywala w postaci Marco Terrazzino, chociaż ten jednak potrafi dać nieco więcej, wchodząc z ławki.

Jeśli Lechia Gdańsk miałaby więcej zyskać poprzez lepsze rozgrywanie piłki w środku pola, to wypadałoby do Jarosława Kubickiego dołączyć bardziej kreatywnego pomocnika. Na „ósemce” spokojnie by sobie poradził chociażby Jakub Kałuziński, wiedząc, że ma za plecami kogoś od destrukcji. Duet Kałuziński – Terrazzino mógłby dać dużo dobrego.

Jeden skrzydłowy to za mało

Jeszcze weselej jest na skrzydłach. Swego czasu Lechia Gdańsk słynęła z tego, że właśnie skrzydłowi byli kluczem w grze ofensywnej. Obecnie wygląda to źle, gdyż jedynym próbującym i co jakiś czas dającym coś pozytywnego jest Ilkay Durmus. Jeden z najlepszych zawodników w drużynie potrafi zrobić coś z niczego, a przede wszystkim bardzo dobrze wykonuje stałe fragmenty gry.

I na tym koniec dobroci. Reszta skrzydłowych na ten moment nie wnosi nic do gry ofensywnej. Największym rozczarowaniem nadal jest Joseph Ceesay, w którego bardzo wierzy trener Kaczmarek. Co rusz ma jakieś problemy zdrowotne, a gdy gra, nie daje z siebie 100%. Zatracił przede wszystkim dawną dynamikę, czym imponował na starcie swojej przygody z klubem. Mniej szans otrzymuje w pewnym momencie chwalony Kacper Sezonienko, a zgranie z drużyną łapie dopiero Christian Clemens. Niemiecki zawodnik może z czasem być bardzo mocnym punktem na prawej stronie boiska, ale też nie wiadomo, czy faktycznie wejdzie na taki poziom jeszcze w tym sezonie.

***

Warto się zatem zastanowić, jak wielką winą za problemy ofensywne obarczać napastników. Łukasz Zwoliński rzecz jasna trochę sytuacji zmarnował, a u Flavio Paixao różnie już z dynamiką. Bardziej jednak problem tkwi w drugiej linii. Trudno oczekiwać w tym momencie wiele od snajperów, jeśli nie stwarza się w trakcie spotkania tych pięciu, sześciu stuprocentowych sytuacji. Są napastnicy, którzy przy kilku okazjach jakąś wykorzystają, i tacy czekający na idealne podanie w polu karnym.

Sprzyjający terminarz może pomóc

Przed Lechią idealny moment na to, by powrócić na dobre tory i umocnić się w czołówce. Patrząc na terminarz, trudno sobie wyobrazić, że podopieczni trenera Tomasza Kaczmarka nie zaczną lepiej punktować. Po meczu z Wisłą Kraków czeka ich wyjazd do Gliwic, a następnie starcia z Górnikiem Łęczna, Legią i Termalicą.

Jeśli Lechii uda się osiągnąć dobre wyniki w tych meczach, to przed ostatnimi kolejkami powinna zaznać dużo spokoju w batalii o 4. miejsce. Czy gdańszczanie mogą mierzyć w podium? Oczywiście, że tak, ale realnie patrząc, powinni się jednak skupić na 4. lokacie, bo na to szanse mają największe. Trudno oczekiwać od Radomiaka, by ewentualnie wytrzymał taką walkę, jeśli faktycznie przewidywania się sprawdzą i Lechia będzie solidnie punktować. Pozostałe drużyny są także bardzo chimeryczne i ewentualnie wyskok formy jednej z nich może spowodować dołączenie do czołówki.

***

Lokata w lidze, jaką zajmuje Lechia, nie może też powodować przesadnej paniki. Mimo różnych problemów utrzymywanie się cały czas w czołówce to wynik bardzo dobry, niektórzy powiedzą, że nawet ponad stan. Czy mają rację, to już inna kwestia. Oczywiście ambicje w Gdańsku są duże i tak powinno być. Obecnie wszystko w nogach „Biało-zielonych” i jeśli gra się poprawi, na pewno będzie dobrze na koniec sezonu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze