Lech – Śląsk: Kolejny test dla poznaniaków


Lech Poznań po porażce w Białymstoku chce odkuć się ze Śląskiem Wrocław

2 października 2021 Lech – Śląsk: Kolejny test dla poznaniaków
Dawid Szafraniak

Lech w sobotnim starciu ze Śląskiem kolejny raz będzie miał okazję na to, aby rozprawić się ze starymi demonami. Z Wisłą Kraków przy pełnym stadionie lechici zagrali koncert. W meczu z ekipą Jacka Magiery mile widziany byłby bis.


Udostępnij na Udostępnij na

Lech Poznań po „planowej” porażce w poprzedniej kolejce PKO BP Ekstraklasy z Jagiellonią mocno liczy na skuteczną poprawę w sobotnim starciu ze Śląskiem Wrocław. Piłkarze Macieja Skorży chcą pozostać liderami ligi na następną przerwę reprezentacyjną.

Lech wciąż musi udowadniać

Nie ma chyba w naszej lidze drugiej takiej drużyny, która swoim fanom praktycznie co mecz musi coś udowadniać. Lech jest tutaj swoistym ewenementem. Jednak „Niebiesko-biali” sami sobie zgotowali taki los. Wyłącznie ich słabe lub bardzo słabe sezony sprawiły, że kibic „Kolejorza” nawet po koncertowym 5:0 z solidnym rywalem nie popada w euforię.

Oczywiście nie można mylić przesadnego optymizmu z chęcią pogratulowania zwycięstwa. Za wygraną z Wisłą na Lecha spadło sporo pochwał z ogólnopolskich mediów. Mniej lub bardziej szanowani dziennikarze pisali, że piłkarze trenera Skorży to murowani kandydaci do zdobycia tytułu mistrza Polski. Ale hola, hola! Po pierwsze to nadal jesteśmy w początkowej fazie sezonu. Po drugie nasza liga jest najmniej logiczną ligą, jaką znam. I po trzecie my wciąż mówimy o Lechu Poznań. A przecież ten klub ma za sobą koncertowe wpadki w momentach, w których nikt inny na takowe raczej by sobie nie pozwolił.

To jest właśnie poznański klimat. Lech lideruje ligowej stawce. Jednak wszyscy nauczeni ostatnimi latami mają w sobie sporo pokory. Ta drużyna – już inna od tych, które błaźniły się w poprzednich latach – nadal ma rozdrapane rany po tamtych sezonach. A przecież nie można wykluczyć tego, że nowe zadrapania czy też większe siniaki znów się pojawią.

Znów pełen stadion, znów Śląsk

19 sierpnia 2019 roku to dla wielu data jak każda inna. Dla kibica Lecha to jednak wspomnienie meczu ze Śląskiem Wrocław, które poznaniacy przegrali 1:3. Wówczas „Kolejorz” wydawał się rozpędzony. Miał na swoim koncie same zwycięstwa w lidze i przed spotkaniem z wrocławianami niektórzy śmiało przypisywali Lechowi kolejne trzy punkty.

Klimat tamtego meczu był wręcz idealny do tego, aby zapełniony ludźmi stadion unieść nad ziemię żywiołowym dopingiem, który nakręcany był solidną grą piłkarzy z Poznania. Wówczas podopieczni Dariusza Żurawia nie dali rady. Na gola Roberta Picha co prawda odpowiedział Darko Jevtić, ale w ciągu dziesięciu minut gospodarzy pogrążył Łukasz Broź. Na trybunach zapanowała konsternacja połączona ze zdziwieniem, ale doping nie słabł.

Lech nie odrobił strat, przegrał mecz, który po kilku miesiącach nazwany został punktem zwrotnym. Kibice docenili piłkarzy. Nie było wyzwisk czy gwizdów, a śpiewy niosły się jeszcze kilka minut po końcowym gwizdku. Jednak wtedy nic z tego nie pozostało, a „Kolejorz” zatrybił dopiero wiosną.

Wiara w Macieja Skorżę

Dziś Lech Poznań jest w jeszcze innym punkcie, niż było to dwa lata temu. Jubileuszowy sezon wymusza wręcz na piłkarzach, trenerach oraz prezesach to, aby wykrzesali oni z siebie coś ekstra. „Kolejorz” ma kibiców bardzo wymagających i wiadomo to nie od dziś. Długie lata oczekiwania na sukces przełożyły się na brak zaufania, którego szybko się nie odzyska. Nie zmieni tego nawet pojedynczy tytuł mistrzowski w ważnym dla kibica sezonie.

W Poznaniu liczy się tylko to, aby na koniec rozgrywek to Lech był na szczycie tabeli. Mocny cios, jaki otrzymali fani „Niebiesko-białych” od Warty Poznań i zakończenie poprzednich rozgrywek w dolnej połowie tabeli przelały czarę goryczy. Nie było powtórki ze słynnego wbiegnięcia na murawę, bo po czasie można stwierdzić, że niewiele ono dało. Był ogłoszony bojkot, który miał więcej przeciwników niż zwolenników. Ale to też już za nami.

Elementem, który w jakiś sposób scala wszystkich zainteresowanych „Kolejorzem”, jest trener Maciej Skorża. To on wziął na siebie zbudowanie zespołu zdolnego do spełnienia oczekiwań. Wszedł do Lecha drugi raz, pamiętając to, że pierwsza praca w Poznaniu to oczywiście mistrzostwo Polski, ale też brutalne zakończenie współpracy. Nikt przy zdrowych zmysłach nie robi z Macieja Skorży kogoś na wzór Boga. Każdy ma w głowie to, że umiejętność ubabrania sobie życia Lech ma na najwyższym poziomie. Konia z rzędem temu, kto dziś przewidzi, jak będzie wyglądała liga za dziesięć kolejek, a co dopiero na finiszu sezonu. Osobiście cieszy mnie mozolne budowanie zaufania przez trenera i jego sztab. Widać, że wiedzą, co mają robić. Znają wymagania i wiedzą, co jest celem. Czy uda się go osiągnąć? Dopiero się przekonamy i wówczas ocenimy. Dziś stawianie pomników czy też deprecjonowanie niektórych decyzji nie ma sensu.

Jesper Karlstrom – szwedzkie spoiwo w „Kolejorzu”

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze