Nie stracić szans na awans już w pierwszym meczu. Taka myśl chodziła cały czas po głowach piłkarzom Lecha. Wywieźć jak najlepszy wynik z zimnej Norwegii. Remis to dobry rezultat, który powoduje, że "Kolejorz" będzie miał wszystko w swoich rękach. Nie był to łatwy mecz, Lech Poznań miał problemy ze stwarzaniem sobie sytuacji, ale na koniec można powiedzieć, że plan minimum na pierwszy mecz z Bodo/Glimt został wykonany.
Choć Bodo/Glimt nie jest wielką europejską firmą jak Lazio, na które mógł wpaść Lech, to jednak jest bardzo solidnym europejskim klubem. I to udowodniło. Lech jednak wywozi to, co chciał, i to trzeba mu oddać. Może styl pozostawiał wiele do życzenia, ale trzeba się cieszyć z tego, co się ma, bo to wcale nie była łatwa przeprawa.
90'+4 🏁 Pierwsze spotkanie z FK Bodø/Glimt kończy się bezbramkowym remisem. Za tydzień przy Bułgarskiej rozstrzygnie się więc kwestia awansu do kolejnej rundy.
RAZEM! 💙🤍
_____#UECL | #BODLPO 0:0 pic.twitter.com/KlTNV3uk9W— Lech Poznań (@LechPoznan) February 16, 2023
Lech Poznań przetrwał napór Bodo
Czy Bodo dominowało? Tak. Czy było dłużej przy piłce? Oczywiście, że tak. Czy było groźniejsze od Lecha? Było. Ale czy Bednarek musiał ratować Lecha jak w meczu z Wisłą Płock? Absolutnie nie. Czy bohaterem spotkania znów okazał się bramkarz? Nie. Pokrótce streściliśmy, jak wyglądało to starcie.
Bodo waliło głową w mur. Mur, którego nie dało się przejść. Od początku wsiadło na Lecha i tak naprawdę nie dało mu wyjść z własnej połowy. Atakowało, ale nie stwarzało większych zagrożeń. Czasami klepali, wymieniali piłkę, oddawali strzały z dystansu, ale to było jak woda na młyn. Lech Poznań po prostu momentami przypominał reprezentację Polski murującą bramkę. Drugim punktem wspólnym był prawy obrońca na lewej stronie defensywy.
Wynik Lecha bardzo spoko. Plan w sumie zrealizowany. W Poznaniu będzie meczycho.
— Bartłomiej Szymański (@BartomiejSzyma1) February 16, 2023
Po pierwszej połowie można było być trochę zdenerwowanym. To Bodo momentami miażdżyło mistrza Polski. Można jednak powiedzieć, że była to dominacja kontrolowana. „Kolejorz” był na to przygotowany. Wiedział, że ten mecz może wyglądać tak jak ten z Villarrealem, czyli z przodu będzie bardzo trudno coś zrobić, więc musimy zachować pełną koncentrację i być szczelni w tyłach. Lech swoją szansę widział głównie w kontrach. Wymienienie kilku podań na połowie Bodo graniczyło z cudem, dlatego jeśli pojawiały się jakiekolwiek okazje, to po szybkich wyjściach Filipa Szymczaka i Michała Skórasia.
Lech Poznań z genialną defensywą
Choć czasami gra Lecha wyglądała jak walka o przetrwanie, należy pochwalić cały zespół za grę obronną. Norwedzy to naprawdę nie były jakieś bolki. Wyszli na to spotkanie z jednym celem, aby zdominować i strzelić bramkę. To drugie im się nie udało, a to głównie dzięki dzielnej obronie. Naprawdę ten mecz powinien być podręcznikiem, jak należy się bronić. Lech Poznań będąc zdominowanym, nie dopuszczał do klarownych sytuacji. To się bardzo ceni. Pozwolił na oddanie tylko trzech celnych strzałów.
Należy chwalić zwłaszcza Antonio Milicia i Bartosza Salamona. Wszystkie dośrodkowania czy jakieś niebezpieczeństwa kończyły się na nich. Poziom TOP. Także z bocznych stref nie dochodziło do większych sytuacji. Zaimponował zwłaszcza Alan Czerwiński, który na nie swojej pozycji rozegrał dobre spotkanie, a gdy już trzeba było zareagować, w bramce stał człowiek z peleryną, czyli Filip Bednarek. Będąc jednak szczerym, więcej roboty ostatnio ma w ekstraklasie, niż miał w Norwegii.
Z tego co się orientuję na szybko przez ostatnie dwa sezony europejscy rywale, którzy zachowali czyste konto na Północy Norwegii to:
Arsenal Londyn oraz…
Lech Poznań😌— FK Bodø/Glimt Polska 🇵🇱 (@Glimt_PL) February 16, 2023
Cały Lech był skupiony na defensywie. Wyjście z trzema defensywnymi pomocnikami na ten mecz oznaczało, że John van den Brom będzie chciał zaryglować środek pola i wprowadzić spokój. I generalnie mu się to udało. Kvekveskiri, Murawski i Karlstrom, grający w pierwszej połowie na „dziesiątce”, cały czas asekurowali obronę i jak pojawiały się jakieś kłopoty, błyskawicznie reagowali. Byli ubezpieczeniem linii defensywnej.
Po ostatnich wyczynach poznańskiej defensywy można było mieć wątpliwości, czy aby na pewno mur nie przecieknie. Choć na pięć spotkań w tym roku było to już czwarte czyste konto, defensywa nie spisywała się tak jak należy. Popełniała głupie błędy, które w Norwegii się nie pojawiły. Wszyscy pracowali jak jeden mąż. Byli kolektywem. Wielkie rzeczy zdobywa się właśnie defensywą, a ten mecz bez straty bramki być może okaże się kluczowy w kwestii awansu do dalszej rundy.
Bodo to trudny przeciwnik, ale do przejścia
Nikt przed tym dwumeczem nie lekceważył FK Bodo/Glimt. Wiadomo było, że będzie to trudny przeciwnik. Od pierwszej minuty to pokazał. Wyeliminowali Lecha z jakichkolwiek ofensywnych akcji. Od samego początku wychodzili wysokim pressingiem. Takim, jaki nie prezentuje żadna drużyna w Polsce. Nie zostawiali ani centymetra wolnego miejsca. Błyskawicznie doskakiwali do środkowych pomocników chcących trochę uspokoić grę. Wymienienie kilku podań było sukcesem.
Wrażenie robiło zwłaszcza to, że nawet jak „Kolejorzowi” udało się wyjść z własnej połowy, piłkarze z Polski byli błyskawicznie podwajani. Tam nie było miejsca na poszukanie jakiegoś podania czy drybling. Intensywność Norwegów była faktycznie bardzo wysoka. Ale to było w pierwszej połowie. Ich bardzo agresywna gra skutkowała tym, że zostawiali dużo miejsca za plecami obrońców. Kilka razy się na tym przejechali i jakby trochę się wystraszyli Skórasia i Szymczaka. Nabrali pokory.
Jest to oczywiście bardzo silny przeciwnik. Zwłaszcza na własnym terenie, dlatego tak bardzo trzeba szanować ten remis, ale widać, że nie najlepiej wyglądają w ataku pozycyjnym. Nie jest to poziom Villarrealu. Niesamowicie w środku pola pracował Patrick Berg, który wchłaniał wszystkie piłki w środku pola, ale przy mądrym ustawieniu, jakie zaprezentował nam Lech w drugiej połowie, można było go lekko wykluczyć z gry.
Za tydzień gramy o awans! ⚔️
_____#UECL | #BODLPO pic.twitter.com/ZaYkrvLX4p— Lech Poznań (@LechPoznan) February 16, 2023
Styl nie powalił. To była zdecydowanie gra pod wynik, który udało się osiągnąć. Owszem, można było nawet wygrać, gdyby Filip Marchwiński wykorzystał swoją sytuację, ale uważamy, że nie ma co żałować. Bodo/Glimt to drużyna do pokonania przy Bułgarskiej. To spotkanie będzie miało zupełnie inny przebieg. Na razie trzeba wyciągnąć wnioski, bo kilka rzeczy można jeszcze usprawnić.