Lech Poznań po meczu z Cracovią może odetchnąć z ulgą. To było dla „Kolejorza” naprawdę trudne spotkanie. Długimi fragmentami to właśnie goście stanowili siłę dominującą w tym starciu, a poznańscy kibice mogli drżeć o to, czy ich zespół zdoła wykorzystać potknięcia Rakowa i Jagiellonii. Wbrew pozorom, mimo wszystkich ciężkich momentów wczorajszej nocy, Lech Poznań może patrzeć w przyszłość z optymizmem. „Kolejorz” coraz lepiej radzi sobie w trudnych warunkach, do świetnej formy wrócili liderzy tej drużyny, a walka o mistrzostwo Polski w ciągu ostatnich tygodni znacząco zmieniła swój rytm. Nic nie jest jeszcze wyjaśnione.
„Kolejorz” potrzebował przekonywującego zwycięstwa. Wiosną od meczu z Widzewem Łódź nie oglądaliśmy drużyny Nielsa Frederiksena, która potrafiłaby dominować od pierwszej do ostatniej minuty spotkania i wygrywać w sposób bezapelacyjny. Zarówno z Koroną Kielce, jak i Motorem Lublin poznaniacy musieli pójść na wymianę ciosów. Wyniki ostatnich starć Lecha Poznań zależały od słupków, fenomenalnej formy Bartosza Mrozka i drobnych pomyłek przeciwników. Nic nie było pewne, a przecież margines błędu Lecha Poznań jest obecnie naprawdę minimalny.
Starcie z Cracovią wcale tych wątpliwości nie rozwiało. Lech przeżył w tym spotkaniu kilka naprawdę trudnych chwil, musiał gonić zwycięstwo i w zasadzie odmienić całkowicie przebieg tego pojedynku. To był trzeci, naprawdę niełatwy, mecz dla drużyny z Poznania z rzędu. Jednocześnie był to kolejny wygrany wymagający mecz „Kolejorza”.
Przekaz przez dzisiejszym meczem jest jasny. Piłkarze Lecha Poznań wyszli na rozgrzewkę, a z trybun niesie się: „Gramy o mistrza”! #LPOCRA pic.twitter.com/2lgLZnPRqN
— Radosław Laudański (@radek_laudanski) April 21, 2025
Nowe środowisko
Wygląda na to, że drużyna Nielsa Frederiksena wreszcie zaczęła się odnajdywać w niesprzyjających warunkach, gdy nie wszystko idzie po myśli duńskiego trenera „Kolejorza”. Jesienią w zasadzie wyłącznie po starciu w Kielcach można było stwierdzić, że Lech wyszedł zwycięsko z naprawdę wyrównanego starcia. W pozostałych meczach Lechowi albo wychodziło niemal wszystko, tak jak z Legią Warszawa, czy Jagiellonią Białystok. Albo nie wychodziło poznaniakom nic, a mecze kończyły się tak jak w starciach z Puszczą lub Piastem Gliwice.
Ostatnie tygodnie przynoszą w tej kwestii przełom. Korona Kielce w pierwszej części starcia z Lechem w Poznaniu stworzyła sobie sporo sytuacji, a o zwycięstwie Lecha przesądziły indywidualności Patrika Walemarka i Mikaela Ishaka. Druga połowa w Lublinie również była dla „Kolejorza” niezwykle wymagająca, a Motor narzucił niezwykle wysokie tempo. Cracovia, w szczególności w drugiej połowie, również była bardzo groźna pod bramką Lecha Poznań i kilkukrotnie sytuację uspokajać musiał Bartosz Mrozek.
Wspólnym mianownikiem dla tych spotkań jest jednak to, że Lech zdołał te wszystkie trudności przezwyciężyć. „Kolejorz” notuje obecnie serię trzech wygranych spotkań z rzędu i wszystkie te mecze były niezwykle wymagające. Lech Poznań nauczył się funkcjonować w spotkaniach, w których ma problemy. Lech dostosował się do chwil, gdy musi radzić sobie z drużynami, które potrafią Lechowi wytrącić jego atuty. Ta umiejętność i dostosowanie się do gry w tak trudnym środowisku może okazać się kluczowe w walce o mistrzostwo Polski.
Powrót do formy
Trzeba jednak oddać Lechowi to, że potrafi już radzić sobie w trudnych meczach ze względu na to, że do bardzo dobrej dyspozycji wrócili kluczowi piłkarze zespołu. Bardzo dobry mecz rozegrał z Cracovią Antoni Kozubal. Przy obecności Filipa Jagiełło młody pomocnik został przesunięty trochę niżej i wreszcie przypomina samego siebie z jesieni. A wówczas poprzeczkę postawił sobie naprawdę wysoko, a powołanie do reprezentacji Polski było absolutnie zasłużone.
Młodzieżowiec Lecha Poznań był w środku pola bardzo aktywny i wyglądał zdecydowanie lepiej niż w kilku ostatnich tygodniach. Kozubalowi można było jeszcze w marcu zarzucać to, że popełniał w środku pola zdecydowanie zbyt wiele prostych błędów. Zwalniał akcje i zupełnie nie radził sobie z kierowaniem ofensywą „Kolejorza”. Natomiast z Cracovią widzieliśmy już Kozubala, który był bardzo aktywny w odbiorze piłki, a w dodatku dawał od siebie bardzo dużo w ofensywie.
Czyścił bardzo wiele akcji Cracovii, która szukała wszelkiej sposobności, by zaskoczyć gospodarzy kontratakiem. W przerywaniu takich akcji Kozubal był kluczowy. To on rozpoczął akcję bramkową Lecha na 1:0 przejmując piłkę, a następnie zagrywając ją dalej do przodu. Lech Poznań bardzo potrzebował Antoniego Kozubala w formie, ponieważ jego piętno na akcjach „Kolejorza” jest w dobrych meczach aż nadto widoczne.
Lech Poznań i jego cudowny kwartet
Dobra forma Antka Kozubala w środku pola na nic by się jednak zdała, gdyby Niels Frederiksen nie miał do swojej dyspozycji naprawdę świetnie spisujących się piłkarzy w ofensywie. Na ten moment w Lechu Poznań zachwycać można się grą całej czwórki: Mikael Ishak, Patrik Walemark, Ali Gholizadeh oraz Afonso Sousa.
Do Mikaela Ishaka można mieć czasami zarzuty, że nie jest bezbłędny przy wykańczaniu akcji. Mimo tego rolę odgrywaną przez Szweda i kapitana „Kolejorza” trzeba doceniać. Jeśli strzela, to w naprawdę ważnych momentach, a w dodatku jest niezwykle cennym elementem zespołu podczas budowania ataków pozycyjnych. Doskonale tworzy przestrzeń innym ofensywnym piłkarzom. Gdy sezon wchodzi w swoją decydującą fazę – Mikael Ishak jest w świetnej formie. Spotkanie z Cracovią było czwartym meczem z rzędu, w którym Szwed trafiał do siatki. Takiego kapitana i lidera potrzebuje drużyna walcząca o mistrzostwo Polski.
Nie wiem, czy to jest najlepsza wersja Mikaela Ishaka w Lechu Poznań, ale fakty są takie, że wyrównał on dziś swój wynik strzelecki z mitycznego sezonu 2021/22, a do wyrównania wyniku asyst brakuje mu jednego ostatniego podania. Absolutnie niesamowity piłkarz.#LPOCRA pic.twitter.com/X3lD8zheFf
— Antek Malinowski (@AntMalinowski_) April 21, 2025
Na ostatniej prostej sezonu ligowego 2024/2025 Lech Poznań opiera się również na współpracy duetu Ali Gholizadeh – Patrik Walemark. Szwed sprowadzony z Feyenoordu doskonale odnalazł się jako ofensywny pomocnik i kreator gry. Natomiast z prawego skrzydła nieocenionym wsparciem jest dla niego Ali Gholizadeh. Ta dwójka ma możliwości techniczne, by przełamywać nawet nisko ustawioną defensywę rywala. Z tym problemy Lech miewał jesienią. Natomiast z nisko ustawioną Cracovią zarówno Irańczyk, jak i Patrik Walemark nie bali się tworzyć przewagi dryblingiem i grą na bardzo małej przestrzeni.
Ból głowy Frederiksena
Trener „Kolejorza” może mieć jednak solidny ból głowy, ponieważ do rywalizację o pozycję, na której tak dobrze odnalazł się Patrik Walemark, wrócił Afonso Sousa. Portugalczyk zrobił to w naprawdę fenomenalnym stylu. Wszedł z ławki rezerwowych, wniósł na boisko sporo świeżości, a swoją energetyczną zmianę zwieńczył fenomenalnym trafieniem. Za takim Sousą kibice Lecha mogli zatęsknić.
Portugalczyk mierzył się w ostatnich tygodniach z urazami. Był też zawieszony za żółte kartki, ale również mierzył się z drobną zniżką formy. Można było więc mieć wrażenie, że Afonso Sousy kibice z Poznania nie oglądali tak naprawdę od styczniowego meczu z Widzewem Łódź. Ofensywny pomocnik Lecha pokazał jednak, że warto było na niego poczekać. Udowodnił, że potrafi być magikiem, który jednym kopnięciem jest w stanie zaczarować trybuny, które po jego bramce eksplodowały wczoraj w niepohamowanym szale radości.
Niels Frederiksen może się przed starciem z Radomiakiem zastanawiać. Gdzie można razem pomieścić Afonso Sousę, Patrika Walemarka oraz Alego Gholizadeha. Do tej pory Duńczyk szukał ustawienia ze Szwedem lub Irańczykiem na lewym skrzydle. Tam jednak dwójka lewonożnych piłkarzy była pozbawiona swoich największych atutów, czyli zejścia do środka pola. Do następnej kolejki zarówno kibice, jak i trener „Kolejorza” będą musieli mierzyć się z takim właśnie dylematem. Wydaje mi się jednak, że nikt w Poznaniu na takie „problemy” raczej nie narzeka.
Lech Poznań wrócił do gry
Jeszcze 29 marca 2025 roku wydawało się, że Lech całkowicie pogrzebał swoje szanse na tytuł. „Kolejorz” właśnie przegrał ze Śląskiem Wrocław, dał się drużynie Ante Simundzy całkowicie zdominować. Po dwóch zwycięstwach z rzędu, z Koroną i Motorem, Poznań zaczął żyć złudzeniami i nadzieją, że Lech już się nie pomyli, a Raków jeszcze dwukrotnie straci punkty.
Paradoksalnie Poznań może odetchnąć z ulgą, a tętno i tak wzrasta, bo Raków jest już naprawdę blisko.
Walka o mistrzostwo wchodzi w absolutnie decydującą fazę.#LPOCRA pic.twitter.com/r5321LccAx
— Maciej Klaczyński (@mklaczynskii) April 21, 2025
Natomiast o poranku 22 kwietnia poznańscy kibice mogą spojrzeć w tabelę Ekstraklasy i z pełnym przekonaniem powiedzieć, że nic w tym sezonie nie jest jeszcze rozstrzygnięte. Lech Poznań wrócił na dobre tory, nauczył się wygrywać trudne mecze i stopniowo eliminuje swoje słabości. Natomiast Raków Częstochowa Marka Papszuna wcale nie okazał się być maszyną, której trybów nie sposób wybić z rytmu.
W końcówce sezonu obie drużyny walczące o tytuł mają naprawdę trudne terminarze. „Kolejorza” czeka chociażby wyjazd do Warszawy. Natomiast Raków podejmie u siebie Jagiellonię Białystok. Margines błędu w przypadku obu tych ekip jest minimalny i nawet najdrobniejszy błąd może przesądzić o losach mistrzostwa Polski.
Lech Poznań meczem z Cracovią wrócił z naprawdę dalekiej podróży.