Horrendalnie wielka liczba spotkań, dalekie wyjazdy i strasznie sinusoidalne nastroje, które zmieniały się z dnia na dzień. Tak w skrócie można podsumować przygody „Kolejorza”. Lech Poznań potrzebował w tej rundzie mocnych postaci, które staną się nieoczywistymi bohaterami, zaskoczą i dojrzeją. To działa jednak w obie strony. Ci, którzy mieli ciągnąć ten zespół, znacznie obniżyli loty i John van den Brom musiał się główkować, jak ich zastąpić.
Lech Poznań chyba z wielką ulgą może odetchnąć i powiedzieć: „To już jest koniec”. 31 spotkań – 32. z Jagiellonią – w cztery miesiące to wyczerpująca dawka dla jakiejkolwiek drużyny. Każdy z piłkarzy dostał swoją szansę. Mógł się zaprezentować i udowodnić swoją wartość. Jedni wyrośli jak Feniks z popiołów i stali się nieoczywistymi liderami, a inni nie podołali zadaniu. A zatem kto zaskoczył pozytywnie, a kto negatywnie w zespole Lecha Poznań w rundzie jesiennej?
Bilet do Kataru
Jeszcze rok temu najmniej oczywiste powołanie na mundial. Wtedy jeszcze w cieniu Jakuba Kamińskiego i rezerwowy w mistrzowskim składzie Lecha. Wystarczyło pół roku, żeby sytuacja nabrała nieoczywistego kierunku. Michał Skóraś podołał w trudnych momentach i to on starał się ciągnąć „Kolejorza”, gdy nie szło. Genialną rundą jesienną zapewnił sobie bilet do Kataru. Absolutnie zasłużony, bo to zawodnik, który wykonał masę pracy, aby być w tym momencie, w którym jest.
Liczby skrzydłowego Lecha są bardzo dobre, ale nie za to go najbardziej ceni Czesław Michniewicz. Skóraś przede wszystkim jest typem gracza, który nie odpuszcza i jest bardzo dynamiczny. Szuka gry, dlatego gdy inni bali się brać odpowiedzialność, to właśnie on brał piłkę i jechał. We wszystkich rozgrywkach strzelił 10 bramek i zanotował 3 asysty. Przykład piłkarza, który po ubiegłym sezonie stracił jedyny argument do gry w Lechu, czyli status młodzieżowca, a pokazał, że broni nie składa i ku wielkiemu zaskoczeniu wszystkich wywalczył sobie bilet do Kataru, wygrywając rywalizację choćby z Patrykiem Kunem.
🕺 Michał Skóraś celebrating in style 😎@LechPoznan | #UECL pic.twitter.com/dtVb5nnqZu
— UEFA Europa Conference League (@europacnfleague) November 11, 2022
Lech Poznań ma kolejnego wychowanka
Przed sezonem Lech Poznań szukał zmiennika dla Mikaela Ishaka. Przewijały się w mediach choćby takie nazwiska jak Bartosz Śpiączka czy Łukasz Sekulski. John van den Brom chyba znalazł sobie odpowiedniego zmiennika bez konieczności wykonywania transferów. Jeśli na początku sezonu jeszcze mieliśmy wątpliwości co do Filipa Szymczaka, tak końcówką rundy zamknął wszystkim usta.
Teraz już nikt nie powie, że potrzebni są Sekulski czy Śpiączka. Filip Szymczak to wciąż młody chłopak, ale udowodnił już, że może być przydatny i nie czeka go taki los jak Pawła Tomczyka. Trochę niespodziewanie wyrósł na ważną postać i naprawdę warto docenić jego rozwój podczas tej rundy. A takie bramki jak w Izraelu czy z Koroną dadzą mu pewności siebie, bo zapewnił cenne punkty. To może być kolejna ciekawa postać wychowanka w Lechu. Tym bardziej że John van den Brom daje mu szansę na różnych pozycjach, a współpraca z takim zawodnikiem jak Mikael Ishak może jedynie go zbudować.
Filip Bednarek uratował sezon
Historia pozycji bramkarza w Lechu nadaje się na niezłą komedię. To, co czasami się wyczynia się w bramce „Kolejorza”, nadaje się na czeski film. Artur Rudko przychodzący jako „jedynka”, a tak naprawdę wywalił zespół z dwóch rozgrywek. Gdyby nie pojawił się między słupkami Filip Bednarek, naprawdę mógłby być dramat, dlatego warto docenić bramkarza z Polski, który w wielu spotkaniach okazał się wybawicielem.
Filip Bednarek: Zawsze byłem tak samo dobry, tylko nie zawsze ludzie we mnie wierzyli jak teraz. Pamiętam głosy dziennikarzy, którzy mówili, że Lech wygrał mistrzostwo Polski bez bramkarza. Najważniejsze jest to, że udowadniam umiejętności samemu sobie.
— Radosław Laudański (@radek_laudanski) November 9, 2022
Generalnie nie spodziewaliśmy się aż tak dobrej formy w jego wykonaniu. Zamurował bramkę. Jest jednym z najlepszych bramkarzy PKO Ekstraklasy. Wszystko, co dobre dla Lecha, zaczynało się właśnie od niego. Obronionym rzutem karnym dał impuls w meczu z Austrią, a z Górnikiem ratował sytuację jak tylko mógł. Z pewnością gdyby nie Filip Bednarek, to nie byłoby dzisiaj awansu z fazy grupowej Ligi Konferencji i tak dobrej pozycji wyjściowej w lidze.
Lech Poznań ma bohatera Ligi Konferencji
Piłkarz, który wywołuje mieszane uczucia. Mimo że dajemy go jako pozytywne zaskoczenie, to wciąż jest jedną wielką zagadką i piłkarzem, który potrafi zagrać tak nierozważnie, że można złapać się za głowę. Ale musimy mu oddać, że Liga Konferencji to jego rozgrywki. No ma patent na europejskie puchary. W lidze dno, ale za kilka lat pewnie przypomnimy sobie, że był taki Norweg. Niezbyt utalentowany, ale swoimi niezgrabnymi zagraniami rozbrajający defensywę Villarreal w historycznym meczu.
Sześć bramek i trzy asysty w europejskich pucharach to wynik, obok którego nie możemy przejść ot tak. Velde, choć irytuje, to broni się w najważniejszych momentach. Jest to absurdalne, ale bez niego tego wyjścia z grupy LK mogłoby nie być. W Poznaniu raczej nikt niczego spektakularnego się po nim nie spodziewał tej jesienni. Norweg jednak tą rundą kupił sobie czas i pokazał, że może być przydatny. Co z tego, że nie lubi PKO Ekstraklasy? Swoją karierę buduje na europejskich pucharach. A teraz przed nim mecz w ojczyźnie. Jeśli tam coś wyczaruje, to może Tomasz Rząsa powinien pomyśleć nad przedłużeniem kontraktu, ale z zastrzeżeniem, że występować będzie tylko w europejskich pucharach.
13 meczów: 1 gol, 0 asyst w Ekstraklasie.
13 meczów: 6 goli, 4 asysty w pucharach.Kristoffer Velde: @sport_tvppl pic.twitter.com/N3gtxphVVV
— Hubert Bugaj (@HubertBugaj) November 4, 2022
Lech Poznań stracił gwiazdę
Przechodzimy do postaci, które zawiodły i nie nie stawiły czoła oczekiwaniom. Najbardziej chyba zabolał straszny spadek formy Joao Amarala. Z gwiazdy ligi stał się piłkarzem marginalnym, który słusznie nie dostawał szans. To nie był ten sam piłkarz co za kadencji Macieja Skorży. Lech Poznań stracił jednego z liderów.
Za każdym razem, gdy na boisku pojawiał się Portugalczyk, to nie dawał powodów, aby uwierzyć, że to ten sam Amaral co kilka miesięcy temu czarujący i bezczelnie oszukujący rywali. Masę nieudanych decyzji, po których tracił pewność siebie i radość z gry. Ostatecznie kończy rundę z bardzo przeciętnym wynikiem czterech bramek i trzech asyst. Dla porównania: w poprzednim sezonie na wykręcenie takich liczb potrzebował zaledwie ośmiu spotkań. Nie mamy pojęcia, czy zostanie w Poznaniu, ale jak na razie jedynym trenerem, który do niego przemówił, był Maciej Skorża. Lech go potrzebuje, ale nie takiego jak na jesień.
Amaral ponownie nie uśmiechnięty po golu, znów będzie transfer. 😅 pic.twitter.com/OR2NpRWSDY
— Ominotropeles #KOLEJ8RZ 👑👑👑 (@Ominotropeles) November 6, 2022
Wyrzut skautingu
Nie mogliśmy jego pominąć, bo to piłkarz, który wyrządził najwięcej krzywd Lechowi. Bramkarz to pozycja, na której trzeba mieć gościa, z którym można konie kraść. Artur Rudko udowodnił, że raczej taką postacią nie jest. Został wypożyczony, aby dać pewność w defensywie i być w końcu tym upragnionym i wyczekiwanym bramkarzem na miarę Lecha. Ktoś chyba zrobił wielką pomyłkę.
Artur Rudko okazał się „sabotażystą”. Wyrzucił Lecha z Pucharu Polski i znacznie przyczynił się do klęski w Baku, czyli jest powiązany z dwoma najgorszymi momentami w tej rundzie. Nie mamy wątpliwości, że jest już spalony. Nie wiadomo, czy odejdzie zimą, ale takiego wynalazku poznański skauting dawno nie znalazł. Może inaczej byśmy podchodzili do jego postaci, gdyby nie był ściągany jako zawodnik, który ma być lekiem na odwieczne problemy w bramce. Pozostał wielki niesmak, ale miejmy nadzieję, że jego przygoda skończy się na sześciu spotkaniach. Ani jednego więcej. Życzymy powodzenia w dalszej karierze.
Lewi obrońcy nie czarowali
Nie była to słaba runda w wykonaniu Pedro Rebocho, ale w kilku spotkaniach zagrał na tak słabym poziomie, że strasznie zapadło nam to w pamięć. Zresztą można tutaj również wspomnieć o Barrym Douglasie, który w spotkaniu z Pogonią dał popis nierozważnych zagrań i przyczynił się do straty punktów. Douglas jednak ma już swój wiek i raczej ma być uzupełnieniem kadry, a Rebocho z kluczowego gracza stał się dość niepewną postacią, z którego rywale robili wiatrak.
Zwłaszcza Liga Konferencji zweryfikowała Portugalczyka. Najpierw Chukwueze, a później Austria Wiedeń i masę pomyłek, które mogły skończyć się tragicznie. Nie był to już ten sam gość co ma nieprzeciętne dośrodkowania i niesamowite parcie do przodu. Okazało się za to, że zdarzają mu się „klopsy” w defensywie. Trzy asysty to nie jest dorobek, z którego Rebocho może być dumny, ale zdecydowanie bardziej martwi jego postawa w tyłach. Stać go w tym aspekcie na więcej.
Douglas bez formy był i tak lepszy niż Rebocho bez formy.
— Grzegorz1922 (@grzegorz1922) November 6, 2022