Lech – Legia: Kto jest lepszy na papierze?


Porównujemy składy odwiecznych rywali

1 października 2022 Lech – Legia: Kto jest lepszy na papierze?
Dawid Szafraniak

Pierwszego dnia października czeka nas jeden z największych hitów w polskiej piłce nożnej. Lech w Poznaniu podejmie gości z Warszawy. Przed meczem zastanawiamy się, który trener dysponuje lepszym kadrowo zespołem. Porównujemy jedenastki.


Udostępnij na Udostępnij na

Zarówno Lech, jak i Legia mają w tym sezonie swoje problemy. Lech zdążył już wyjść z kryzysu i drużyna gra lepiej z każdym meczem. Natomiast Legia bardzo dobrze punktuje od początku sezonu, jednak ma swoje problemy, które było widać jak na talerzu chociażby w przegranym 0:4 meczu z Rakowem. Zdecydowaliśmy się na zestawienie zespołu w formacji 4-2-2-2, chociaż żadna z tych drużyn tak nie gra, szkoda by było jednak wybrać tylko jednego ze snajperów. Ale nie uprzedzajmy faktów, wpierw trzeba omówić inne pozycje. Zapraszamy!

Legia bramkarzami stoi

Już na początku tej rywalizacji na prowadzenie wychodzą przybysze z Warszawy, bo chyba nie będzie zbyt kontrowersyjnie, jeśli będziemy bardziej cenić Kacpra Tobiasza niż Filipa Bednarka.

Oczywiście, Filip Bednarek też ostatnio może dopisać sobie udany czas i ciężką pracą zagwarantował sobie miejsce w składzie Lecha. Nawet pomimo ciągłego szukania bramkarza przez włodarzy „Kolejorza”. Jednak w Legii Kacper Tobiasz wygryzł z bramki Cezarego Misztę, który ma większe doświadczenie. Tobiasz spędził rundę wiosenną w Stomilu Olsztyn, w którym bardzo się wyróżniał.

Pierwszy golkiper Legii przed wypożyczeniem do Olsztyna miał swoje momenty w Legii, która w zeszłym sezonie miała poważne problemy z obsadą tej pozycji. Do takich możemy zaliczyć chociażby obroniony rzut karny w meczu z właśnie Lechem. Jego interwencja jednak nie pomogła drużynie, która uległa poznaniakom 0:1.

Warto też w tym miejscu zaznaczyć, że Legia może pochwalić się najlepszą obsadą bramki w całej lidze, bo jeśli z gry wypadnie świetny Tobiasz, w jego miejsce wskoczy również młody i dobry Miszta. Jeżeli jakimś cudem obaj ci bramkarze nie będą mogli zagrać, w bramce pojawi się solidny i sprawdzony na polskich boiskach Hładun. Za sprawą Tobiasza mecz Lech – Legia rozpoczyna się od prowadzenia gości z Warszawy 1:0.

Prawa obrona pewnym punktem Lecha

W drużynie mistrza Polski na tej pozycji występuje Joel Pereira. Portugalczyk swoimi występami nawiązuje do formy z poprzednich rozgrywek, a do tego dokłada dobre liczby. 26-latek  strzelił też pierwszą bramkę w profesjonalnej karierze. Ogólnie prezentuje solidną grę w obronie i bardzo dobrą do przodu. Często napędzał grę „Kolejorza” i chyba jego znakiem firmowym stało się zagranie górą do niekrytego gracza z przodu. Również podczas kryzysu Lecha był jedną z niewielu postaci, do których można było mieć najmniejsze pretensje.

Natomiast w Legii na pozycji jednego z bocznych defensorów biega Mattias Johanson. Szwed zagrał w 7 z 10 meczów PKO BP Ekstraklasy w tym sezonie, ale w ostatnich 7 meczach Legii uzbierał 540 minut. Na jego korzyść może przemawiać dobry mecz chociażby z Widzewem, ale później obniżył loty i ciężko jest go porównywać do Portugalczyka z Poznania. Tak więc Lech Poznań doprowadza błyskawicznie do remisu.

Najlepszy duet stoperów w lidze?

I tak, mowa tutaj o Antonio Miliciu i Filipie Dagerstalu. Gdyby nie oni, to zdrowy Salamon i Lubomir Satka prawdopodobnie byliby w tym rankingu. Tutaj więc Legia nie miała żadnego podjazdu. Oczywiście, są dobrze spisujący się Nawrocki czy w miarę dobry Lindsay Rose, ale nie ma co ich zestawiać z tymi stoperami.

W końcu Filip Dagestal na zgrupowanie kadry Szwecji nie pojechał tylko przez względy prywatne. Stoper „Kolejorza” w swoich pierwszych meczach w nowym klubie wydawał się nieswój i nie mógł odnaleźć swojego miejsca na boisku. Jednak gdy do gry wrócił jego chorwacki partner, sytuacja znacząco się poprawiła. Dagerstal godnie zastępuje Salamona i świetnie współpracuje z Miliciem, przy którym chyba wszyscy podnoszą swoje umiejętności.

No właśnie – Antonio Milić. Spora część z nas za najlepszego środkowego obrońcę w lidze uważała Bartosza Salamona, jednak sam Polak przyznał, że dla niego jest nim właśnie Milić. Chorwat ma pewność siebie, dobre wyprowadzenie piłki, daje gwarancję w obronie i przy tym jest lewonożny. Do tego wydaje się, że przy nim każdy w obronie gra lepiej. Zresztą potwierdził to początek sezonu, gdy Chorwat nie był dysponowany, a John van den Brom musiał szyć w składzie. Podsumowując, mamy 3:1 dla Lecha i goście znajdują się w niebezpiecznym położeniu.

„Mladen” pojedzie na mundial?

Teraz już trochę mniej niebezpiecznym, ponieważ Legia przegrywa już tylko 2:3. Na lewej obronie w Lechu występują Pedro Rebocho, który obniżył loty względem sezonu mistrzowskiego, i Barry Douglas, który jest dobrym, ale uzupełnieniem składu.

Punkt więc należy się „Wojskowym” za Filipa Mladenovicia, który ponownie jest w formie reprezentacyjnej, i całkiem możliwe, że pojedzie ze swoją kadrą do Kataru. 31-latek w tym roku zagrał tylko w jednym spotkaniu Ligi Narodów – wyjazdowym starciu z Serbią, w którym na boisku spędził 56 minut. Pojawił się jednak na obu zgrupowaniach. Jeszcze trzykrotnie znalazł się na ławce rezerwowych. Reprezentant Serbii w tym sezonie ma naprawdę bardzo dobre liczby. W barwach Legii jak do teraz ma osiem występów, trzy bramki i trzy asysty.

Środek jest niebieski

Wydaje się, że obowiązkowo w tej jedenastce musieli znaleźć się Radosław Murawski i Jesper Karlstrom. Tak też się dzieje.

Szwed po słabym rozpoczęciu sezonu, zresztą tak jak cały „Kolejorz”, teraz zdecydowanie podwyższył swoje standardy i przypomina już tego Karlstroma z sezonu mistrzowskiego. Warto też z tego miejsca wspomnieć, że jest on reprezentantem swojego kraju. W obecnej formie może mieć kluczowe znaczenie w spotkaniu Lech – Legia.

Zresztą wcale nie musi być ono większe niż w przypadku Radosława Murawskiego. Pomocnik z Poznania był nawet rozpatrywany w kontekście reprezentacji Polski, jednak Czesław Michniewicz uznał, że jest on zbyt wolny. Cóż, mamy Krychowiaka… Ach, może zostawmy temat reprezentacji? Murawski po powrocie do Polski ewidentnie rozkwitł i jest jednym z ważniejszych piłkarzy Lecha. Zatem „Kolejorz” podwyższa wynik i prowadzi już 5:2

Pod napastnikami

Niby powinni być tutaj skrzydłowi, ale zrobiliśmy drobny wyjątek i na tej pozycji postawiliśmy na Josue. Być może nie widać tego po liczbach, gdyż Portugalczyk w tym sezonie ma na koncie tylko po jednym golu i asyście. Jednak jego wpływ na grę Legii jest nieoceniony, co docenia Kosta Runjaić, ponieważ Josue w każdym spotkaniu tego sezonu PKO Ekstraklasy spędził na murawie 90 minut. Ponadto jest kapitanem. Wydaje się, że będzie miał bardzo duże znaczenie dla rywalizacji Lech – Legia.

Natomiast jeśli chodzi już o prawdziwego skrzydłowego, to szok – postawiliśmy na Michała Skórasia. No któż by się tego spodziewał? W sytuacji, w której w Legii są niespełniający oczekiwań Makana Baku i chwiejny Paweł Wszołek, a w Lechu Velde, który liczby ma dużo lepsze niż grę, Tsitaishvili, który jest wielce przewidywalny i Ba Loua, który dopiero co wrócił po kontuzji – musieliśmy postawić na młodego Polaka.

Zresztą i tak na to zasłużył, bo choć Lech wrócił już do formy, to gdy był w dołku, to właśnie Skóraś był najlepszym piłkarzem „Kolejorza”. Dołożył też do tego liczby i gra tak, jak chyba nikt przed sezonem by nie postawił. Kreuje grę, strzela bramki i notuje asysty. Legii udało się zdobyć punkt, ale Lech zachował przewagę i mamy wynik 6:3 dla poznaniaków. Szans na remis już nie ma.

Snajperów dwóch

Pierwszym z nich jest Carlitos, a więc Legia zmniejsza stratę do mistrzów Polski, jest ona jednak już zbyt duża i „Wojskowi” mogą co najwyżej zakończyć mecz punkt pod Lechem. Tak czy siak, obecnie jest 6:4 dla Lecha.

Jak już napisaliśmy – pierwszym z napastników jest Carlitos. Hiszpan od momentu powrotu pokazuje się raczej bardziej z dobrej strony niż z negatywnej. Nie jest to ten napadzior co w Wiśle Kraków, jednak gra lepiej niż za schyłkowej fazy w Warszawie. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył w swoim drugim meczu po powrocie do Polski. Teraz miał serię trzech meczów z rzędu w pierwszym składzie, jednak gola nie zdobył. Może gdyby od początku sezonu lepiej prezentował się Filip Szymczak, to on by tu był. Zostawmy jednak gdybanie.

Co oczywiste, drugim napastnikiem w naszej układance jest Mikael Ishak. Szwed ma świetny okres w Lechu, zresztą on od przyjścia do Polski nie ma gorszego momentu. Cały czas jest przynajmniej dobry. W tym sezonie, a mamy pierwszy dzień października, strzelił już 10 goli i zaliczył 10 asyst. Wyśmienita dyspozycja, bo tak ją nazwać trzeba, napastnika „Kolejorza” poskutkowała powrotem do kadry Szwecji po latach. Ishak pieczętuje zwycięstwo poznaniaków, Lech – Legia, 7:4.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze