Na naszym podwórku powoli rodzi się nowa waśń. Kibice „Kolejorza” i „Medalików” jakiś czas temu rozpoczęli wobec siebie kampanię nienawiści. Początek konfliktu nastąpił podczas finału Pucharu Polski, w którym spotkały się obie ekipy. To tylko podkręca atmosferę przed dzisiejszym meczem, w którym Lech Poznań zmierzy się z Rakowem Częstochowa. Jedni żądni rewanżu za Puchar Polski, drudzy za przegrane mistrzostwo. Ta mieszanka to gwarant boiskowych emocji.
Już o 17:30 oczy ekstraklasy będą zwrócone w kierunku Poznania. Mecz naznaczony wysokim poziomem sportowym i wielkimi emocjami. Już dziś Raków Częstochowa może powiększyć przewagę nad zeszłorocznym mistrzem Polski i coraz spokojniej myśleć o zdobyciu trofeum. Oczywiście Lech chce te plany pokrzyżować i w końcu wygrać z klubem spod Jasnej Góry.
Lech – Raków i ostatnie spotkania
Powiedzieć, że „Kolejorzowi” nie idzie w spotkaniach z Rakowem, to tak jakby nic nie powiedzieć. Lech ostatni raz w spotkaniu z częstochowianami wrócił z tarczą w 2020 roku, kiedy w barwach poznaniaków grał jeszcze ulubieniec kibiców – Christian Gytkjaer. Wówczas „Kolejorz” triumfował 3:0. Od tego meczu do teraz Lech Poznań nie wygrał z Rakowem żadnego spotkania, zremisował tylko dwa razy i aż pięć razy przegrał. W tym zawierają dwie istotne porażki – w finale Pucharu Polski i w meczu o Superpuchar.
📆 Od ostatniego meczu w Poznaniu minął niemal dokładnie rok. W ćwierćfinale Fortuna Pucharu Polski pokonaliśmy @LechPoznan 2:0.
W niedzielę liczymy na powtórkę! ✊#GoalOfTheWeek | #ThrowbackThursday pic.twitter.com/RbJQWSzXtb
— Raków Częstochowa 🥇 (@Rakow1921) March 3, 2022
Trener Marek Papszun ma na poznaniaków patent. Ostatnie zwycięstwo Lecha w tym starciu należało natomiast do Dariusza Żurawia. Warto odnotować, że od tego czasu charyzmatyczny trener częstochowian pokonał aż trzech szkoleniowców „Kolejorza”. Rakowowi nie dał rady ani Maciej Skorża, ani John van den Brom czy też w kolejnych meczach wspomniany Dariusz Żuraw. W dzisiejszym spotkaniu trener Papszun będzie miał okazję zmierzyć się z czwartym opiekunem Lecha Poznań, bo w starciu z Cracovią John van den Brom obejrzał kolejny żółty kartonik i został zawieszony na dzisiejszy mecz. Obowiązki pierwszego trenera na to spotkanie przejmie prawdopodobnie inny Holender – Denny Landzaat.
Od 2018 roku odbyło się dziesięć potyczek między tymi klubami. Zakończyły się one sześcioma zwycięstwami Rakowa Częstochowa, dwoma remisami i dwoma zwycięstwami Lecha Poznań. Padło w nich aż 31 bramek. Najlepszymi strzelcami tych spotkań są ex aequo: Ivi Lopez, Christian Gytkjaer i Mikael Ishak. Wszyscy wymienieni graczy uzbierali po trzy trafienia.
Lech i Raków, czyli pojedynek z Półwyspu Iberyjskiego
Jeszcze kilka miesięcy temu takie tytuły przewijałyby się wszędzie w prasie. Z pewnością byłby to pojedynek Portugalczyka z Hiszpanem. Jednak sytuacja się zmieniła o 180 stopni. Gwiazdy poprzedniego sezonu gdzieś zatraciły swoją formę i nie potrafią wrócić na wcześniej prezentowany poziom. O ile Ivi Lopez notuje jakieś liczby i zdarzają mu się dobre mecze, o tyle nie można tego absolutnie powiedzieć o Joao Amaralu.
Dzisiaj 31. urodziny obchodzi Joao Amaral 🥳 Joao, wszystkiego najLePszego! 💯🎂 #HappyBirthday pic.twitter.com/hjr76K0vXi
— Lech Poznań (@LechPoznan) September 7, 2022
Portugalczyk w zeszłym sezonie był niekwestionowanym liderem machiny Macieja Skorży. Dziś jest cieniem samego siebie i nie ma żadnych przesłanek, by mogło być lepiej. Joao Amaral cały czas szuka formy z ubiegłych rozgrywek. Na ten moment idzie mu to fatalnie. Jego bilans w ekstraklasie to jedenaście spotkań, jeden gol i jedna asysta. Jak na lidera zespołu to bardzo mizerny wynik. Należy odnotować, że prawdopodobnie właśnie Amaral pozbawił Lecha pełnej puli punktów z Legią Warszawa i Austrią Wiedeń. W obu tych spotkaniach miał bardzo dobre okazje do zdobycie gola i obie zaprzepaścił. Portugalczyk w formie z zeszłego sezonu zapewniłby Lechowi Poznań mniejszą stratę punktową do Rakowa i awans do play-off Ligi Konferencji.
Joao Amaral zatracił wszystkie atuty. Nie potrafi przyspieszyć gry, ma problem z dokładnym podaniem oraz dryblingiem, który często kończy się stratą piłki. O takich bramkach, jak te strzelone Zagłębiu Lubin czy Warcie Poznań na ten moment może pomarzyć, ponieważ jego strzały są ostatnio mocno niecelne. Kibice „Kolejorza” nadal wierzą w przebudzenie swojej gwiazdy. Kto wie, może wydarzy się to już dzisiaj, bo kiedy się przełamywać, jak nie w spotkaniu na szczycie.
Mozolny powrót do formy Iviego Lopeza
Co prawda Ivi Lopez nie ma aż takiego kryzysu formy jak Joao Amaral, ale z nim też nie jest idealnie. Hiszpan prezentował fenomenalną formę w spotkaniach Ligi Konferencji. Momentami jak czarodziej zaskakiwał na boisku. Potrafił zrobić coś z niczego i w zasadzie miał ogromny wpływ na poczynania ofensywne Rakowa Częstochowa. Można odnieść wrażenie, że po odpadnięciu „Medalików” z Ligi Konferencji Ivi Lopez zatracił zapał do gry i znacząco obniżył loty.
❗️ Ivi López najlepszym pomocnikiem sezonu 2021/2022! ✨#GalaEkstraklasy | #Zdobywcy pic.twitter.com/Ta3IZoKrg6
— Raków Częstochowa 🥇 (@Rakow1921) May 23, 2022
Hiszpan notuje dość przyzwoite liczby, ale nie przypomina gracza z zeszłego sezonu. W trzynastu spotkaniach ekstraklasy zdobył pięć bramek i zaliczył jedną asystę. Nadal jest to bardzo ważny gracz dla „Medalików”, ale znając jego szczyt możliwości, można śmiało stwierdzić, że stać go na dużo więcej. Czego nie można odmówić Hiszpanowi, to skuteczności przy wykonywaniu rzutów karnych – to nadal robi perfekcyjnie. To właśnie on stal się katem Lecha Poznań w ubiegłorocznym sezonie, w spotkaniu rozgrywanym na Bułgarskiej w Poznaniu. Mecz zakończył się wynikiem 1:0 dla Rakowa, a wspomniany Ivi Lopez był strzelcem jedynego gola. W przeciwieństwie do Joao Amarala u Hiszpana widać przesłanki, że może wrócić do wielkiej formy i poprowadzić Raków Częstochowa po trofeum.
Lech, Raków i możliwi nowi bohaterowie
Częstochowianie świetnie radzą sobie na lokalnym rynku transferowym. Dowodem tego jest transfer Bartosza Nowaka z Górnika Zabrze za 400 tysięcy euro. Ofensywny pomocnik w zasadzie z miejsca świetnie wkomponował się do drużyny Marka Papszuna. Już w swoim ligowym debiucie zdobył premierowe trafienie dla „Medalików” w spotkaniu z Jagiellonią Białystok. Bartosz Nowak w Częstochowie prezentuje się na tyle dobrze, że już zdążył wykręcić ciekawe liczby i stał się jednym z liderów ekipy spod Jasnej Góry. Piłkarz ten w jedenastu spotkaniach ligowych zdobył pięć bramek i dołożył do tego dwie asysty. Warto zaznaczyć, że na jedenaście spotkań tylko dwa rozegrał w pełnym wymiarze czasu. Forma, jaką prezentuje Polak, może mu pozwolić wyrosnąć na bohatera dzisiejszego meczu.
Bartosz Nowak:
✅ Pierwszy skład
✅ Pierwszy gol@Nowyy27 👏🏼
—
22' ⏱️ #RCZJAG 2⃣:0⃣ pic.twitter.com/HOwaH73Ell— Raków Częstochowa 🥇 (@Rakow1921) August 14, 2022
W zespole „Niebiesko-białych” także jest zawodnik, który może sporo namieszać. Afonso Sousa, bo o nim mowa, to piłkarz, który po długich zawirowaniach trafił do Lecha Poznań za ponad milion euro. W zasadzie nadal jest sporą niewiadomą. Trener John van den Brom z niewiadomych przyczyn zbyt często na niego nie stawia. Choć gdy już to zrobi, to piłkarz pokazuje, że w piłkę grać potrafi. Z pewnością jest to gracz doskonale wyszkolony technicznie, przede wszystkim z bardzo mocnym strzałem z dystansu. W tym sezonie udowodnił już dwukrotnie, że siła i precyzja to jego mocne strony, i zapewnił trzy punkty z Piastem Gliwice oraz Wartą Poznań. Jest to zawodnik niezwykle ambitny. Smaczku dzisiejszej rywalizacji dodaje fakt, że Raków także starał się o Portugalczyka. Zawodnik wybrał Lecha i dziś będzie miał szansę pokazać pełnię swoich umiejętności i być może zostać bohaterem tego meczu. A ma do tego odpowiednie predyspozycje.
🎙️ @afonso_sousa10
🎬 https://t.co/uXogvpbfbT pic.twitter.com/p9KVQBxLCn— Lech Poznań (@LechPoznan) June 30, 2022
Geneza konfliktu między kibicami
Lech Poznań i Raków Częstochowa były wobec siebie neutralne. Nie było przyjaźni, ale też nie było nienawiści. Z pewnością wszystko zmieniło się w maju zeszłego roku. Podczas finału Pucharu Polski, w którym spotkały się obie ekipy. Prezydent Warszawy, tłumacząc się względami bezpieczeństwa, zabronił wnoszenia na Stadion Narodowy flag czy większego płótna. Fanatycy „Kolejorza” walczyli do końca, aby wnieść swoje elementy oprawy. Jednak władze na to nie pozwoliły i tak kilka tysięcy kibiców w niebiesko-białych barwach spędziło majówkę na stadionowym parkingu. Kibice Rakowa Częstochowa postanowili dostosować się do decyzji prezydenta Warszawy i na obiekt weszli. To właśnie ta sytuacja spowodowała początek konfliktu między fanami obu klubów. Tego dnia w Warszawie działy się nieprzyjemne sceny zarówno z udziałem sympatyków Rakowa, jak i Lecha.
Wydawać by się mogło, że emocje sportowe i emocje na trybunach zapełnią cały stadion w Poznaniu. Nic z tych rzeczy. Przede wszystkim to spotkanie nie niesie takiego ciężaru jak Derby Polski, czyli Lech – Legia. Stadion z reguły zapełnia się wtedy po brzegi, choć i tu zdarzają się wyjątki. Dziś na trybunach zasiądzie około 23 tysięcy kibiców. Ta frekwencja pokazuje, że jest to ważne spotkanie, jednakże pokazuje też, że jeszcze nie dorównuje rangą spotkaniom Lech – Legia. Jedno jest pewne: będą emocje, i to spore.
Jak może być…?
Z perspektywy boiska będzie to bardzo ważne starcie. Niezwykle istotne dla układu tabeli. Już dziś uzyskamy wiele odpowiedzi. Czy Raków oddali się od rywali? Czy Lech przybliży się do Rakowa? Śmiało można stwierdzić, że Lech do tego spotkania startuje z pozycji underdoga – na jego niekorzyść świadczą przede wszystkim bilans ostatnich spotkań z Rakowem, problemy w ofensywie i z wykańczaniem akcji. Raków z Markiem Papszunem na czele po raz kolejny będzie chciał ograć „Kolejorza” i pokazać, że nadal ma na niego patent. Częstochowianie przyjeżdżają do Poznania jako liderzy, ale czy tak zagrają? Dowiemy się tego już za kilka chwil. Piłka nożna to niesamowita nieprzewidywalność – tak naprawdę dziś może wydarzyć się wszystko. Oby był to świetny mecz.