Drużyna Lecce wróciła do Serie A po siedmiu latach nieobecności. Jest to bardzo miłe odświeżenie ligi – beniaminek był przed sezonem skazywany na pożarcie, a tymczasem po szesnastu kolejkach zajmuje 16. miejsce, lecz urwał punkty Milanowi czy Juventusowi.
Oczywiście mogą pojawiać się głosy, że miejsce Lecce w ligowej tabeli nie jest wysokie i nadal nie mogą być oni pewni utrzymania, lecz zespół „Giallorossich” swoją grą sprawia, że podczas ich meczów nie można się nudzić.
Powrót Lecce do elity po latach
Ostatni sezon Lecce w Serie A przed powrotem to kampania 2011/2012. W świecie włoskiego futbolu to prehistoria – niech świadczy o tym fakt, że Milan został wtedy wicemistrzem, Udinese skończyło sezon na trzecim miejscu, a w lidze obecne były takie drużyny jak Siena, Palermo czy Catania. Lecce jednak po spadku nie rozpoczęło sezonu w Serie B, a jeszcze niżej – w Lega Pro, czyli na trzecim poziomie rozgrywkowym. Powodem była kara za korupcję, w którą zamieszany był klub.
Kolejne lata nie były więc łatwe dla „Salentinich”. Przez następnych sześć sezonów Lecce występowało w trzeciej lidze, uzyskując awans do Serie B dopiero w kampanii 2017/2018. W drugiej lidze zespół był tylko przez rok – jako beniaminek zajął drugie miejsce i razem z Brescią uzyskał bezpośredni awans (Hellas Werona musiał walczyć w barażach).
Ojcem sukcesu drużyny jest ich trener. Fabio Liverani, były piłkarz między innymi Lazio czy Fiorentiny, objął zespół we wrześniu 2017 roku, gdy ten występował jeszcze w trzeciej lidze. To właśnie pod wodzą tego szkoleniowca klub awansował dwie ligi wyżej.
Lecce, Liverani: "La Serie A mancava, ma nessuno s'immaginava la doppia promozione" https://t.co/LEt5eAbHrK pic.twitter.com/yjdRfyZ1br
— Serie B BKT (@serieB123) May 25, 2019
Niewygodny rywal
Przed sezonem Lecce było przez wielu typowane jako jeden z głównych kandydatów do spadku. Początek był dla tego klubu rzeczywiście trudny. Klęska na inaugurację sezonu z Interem aż 0:4 mogła dać do myślenia, że przed Liveranim i jego piłkarzami trudne zadanie. W drugiej kolejce „Giallorossi” ponieśli drugą porażkę, tym razem z innym beniaminkiem, Hellasem. Po dwóch kolejkach tylko Sampdoria była niżej od Lecce w tabeli, a to za sprawą gorszego bilansu bramkowego.
W trzeciej serii jednak coś drgnęło w drużynie z Półwyspu Salentyńskiego. Pokonali oni bowiem faworyzowane Torino na wyjeździe 2:1 i pierwsze punkty w Serie A od 2012 roku stały się faktem. Szczególnie interesującym okresem dla Lecce była końcówka października. Zremisowali oni wtedy z Milanem na San Siro, psując debiut na ławce trenerskiej „Rossonerich” Stefano Pioliemu. Sześć dni po meczu z mediolańczykami beniaminek ponownie zremisował z silniejszym rywalem. O tym, żeby nie lekceważyć Lecce, tym razem przekonał się Juventus. Po dwóch rzutach karnych dla obu drużyn spotkanie to skończyło się wynikiem 1:1.
Koniec! Przyzwoita pierwsza połowa to za mało. Jeden Calhanoglu to za mało. Milan zaledwie remisuje 2-2 z beniaminkiem Lecce po golu w doliczonym czasie gry. Nowy trener, stary styl, choć od Piolego nie można było wymagać cudów po kilku dniach pracy. pic.twitter.com/a7z5nRsQ0M
— ACMilan.com.pl (@acmilan_com_pl) October 20, 2019
Atuty oraz problemy Lecce
Najmocniejszą stroną Lecce jest atak. Szczególnie aktywny pod tym względem jest Marco Mancosu. Ofensywny pomocnik ma na swoim koncie już pięć trafień, co czyni go najlepszym strzelcem swojej drużyny. Niedawno pisaliśmy o kapitanie „Giallorossich” TUTAJ. Oprócz niego Lecce może liczyć na Gianluca Lapadulę. Włoch znany z występów w Milanie oraz Genoi strzelił jak dotąd cztery gole. Po szesnastu kolejkach Serie A Lecce ma na swoim koncie 20 trafień, co jest czołowym wynikiem wśród zespołów z dolnej części tabeli.
Największą bolączką ekipy Liveraniego jest obrona wraz z bramkarzem. Podstawowym golkiperem „Giallorossich” jest Gabriel, który poprzedni sezon spędził w drugoligowej Perugii. Patrząc na jego grę, wydaje się, że właśnie Serie B jest odpowiednim dla niego poziomem. Brazylijczyk popełnia sporo błędów i z pewnością nie jest pewnym punktem swojej drużyny. Cała obrona zresztą gra dość przeciętnie. Lecce straciło jak dotąd aż 32 bramki, co jest najgorszym wynikiem w całej lidze. Dla przykładu ostatnie w tabeli SPAL ma straconych dziesięć goli mniej.
Spędzić spokojne święta
Piłkarzom Lecce pozostał w tym roku do rozegrania jeszcze jeden mecz. Drużyna Liveraniego podejmie u siebie Bolognę. Trudno wskazać w tym spotkaniu zdecydowanego faworyta, ponieważ obie drużyny grają na ten moment w kratkę. Lecce po zwycięstwie nad Fiorentiną oraz remisie z Genoą dość zaskakująco przegrało z Brescią aż 0:3. Ekipa Sinisy Mihajlovicia po trzech porażkach z rzędu zremisowała natomiast z Parmą oraz pokonała Napoli. Później jednak odpadnięcie z Pucharu Włoch oraz porażka z Milanem sprawiły, że Bologna znajduje się w równie nieciekawej sytuacji.
Obecnie Lecce znajduje się nad strefą spadkową, jednak „Salentini” mają zaledwie trzy punkty przewagi nad Sampdorią. Nie można więc powiedzieć, że już się utrzymali. Chociaż potrafią napsuć krwi każdemu rywalowi, utrzymanie w lidze jest głównym zadaniem Fabio Liveraniego. Zdaje się, że walka będzie trwać do samego końca.