Zadaniem Lecha w rewanżowym meczu eliminacji Ligi Europy będzie zatarcie złego wspomnienia, które pozostało po meczu z Ruchem Chorzów. Po zwycięstwie 3:1 w Finlandii mecz przy Bułgarskiej ma być jedynie formalnością. Ale czy tak na pewno będzie?
O awans do kolejnej rundy eliminacji, poza Piastem Gliwice i Śląskiem Wrocław, walczy także jedna z największych polskich eksportowych drużyn – Lech Poznań. Wydaje się, że to właśnie „Kolejorz” będzie miał najłatwiejszą drogę do Ligi Europy. Ekipa z powodzeniem walcząca na europejskich stadionach zdobyła już renomę i powoli wyrabia swoją markę, tak aby głośno było o niej nie tylko na naszym podwórku.
Rywalem ekipy znad Warty jest fińskie Honka Espoo. Lechici nie pozostawili na wyjeździe żadnych złudzeń, pokazując, kto jest faworytem tej pary. Skandynawowie nie poddali się jednak i strzelili Krzysztofowi Kotorowskiemu bramkę, która co prawda nie miała dużego wpływu na rezultat meczu, ale przy ewentualnej wpadce może sprawić, że drużyna z INEA Stadion będzie do końca drżała o wynik. Nie byłaby to już pierwsza taka historia. Przypomnijmy, że kilka lat temu Lech był bliski odpadnięcia z europejskich pucharów w meczu z Interem Baku. Drużynę uratował wtedy Krzysztof Kotorowski. I tym razem eksperci są jednogłośni. Nie można było wtedy i nie można teraz lekceważyć rywala, nawet przy dwubramkowej zaliczce. Mariusz Rumak musi postawić ekipę na nogi po fatalnym występie z Ruchem Chorzów i wydawać się może, że w jakiś sposób udało mu się zmotywować piłkarzy. Po raz kolejny słyszymy też, że naszym zawodnikom brakuje sił, co potwierdza golkiper Lecha.
– Trzeba uczciwie przyznać, że druga część meczu [Lech – Ruch – dop. red.] była po prostu słaba. Nie tak miała wyglądać, inne były założenia. Po zakończeniu spotkania w naszej szatni było gorąco. Szczególnie że wydarli nam punkty w ostatnich minutach. Dlatego jesteśmy źli. Bardzo źli – powiedział Kotorowski.
Mariusz Rumak jest nadal w trudnej sytuacji kadrowej. Jednak z dnia na dzień jest coraz lepiej. Do gry nie wrócą jeszcze Murawski, Douglas i Henriquez, ale coraz lepiej kondycyjnie wyglądają snajper Ślusarski oraz nowy nabytek drużyny, Szymon Pawłowski. Istnieje również szansa, że dwaj ostatni wejdą w drugiej połowie meczu z Finami. Nawet pojedyncze nieobecności nie mogą sprawić, że Lech nie przejdzie dalej. Skandynawowie są od nas zdecydowanie słabsi, jednak są też ostatnią drużyną z tego kraju, która może jeszcze coś ugrać w tych eliminacjach. Zarówno Inter, jak i Turun Turku odpadły już w I rundzie eliminacji do Ligi Europy, a we wtorek wyeliminowany został HJK Helsinki.
– Lech jest ponad wszelką wątpliwość znacznie lepszy od jakiejkolwiek drużyny grającej w Finlandii – podkreślił trener Honki.
Na mecz ostatniej fińskiej drużyny w europejskich rozgrywkach przyjedzie specjalna zorganizowana grupa. Przy Bułgarskiej pojawić się ma… trzynastu fanów Honka Espoo. Biorąc pod uwagę fakt, że na meczu domowym drużyny na trybunach zgromadziło się kilkaset osób, można uznać, że ta trzynastka jest dużą liczbą. To nie powinno powstrzymać jednak kibiców „Kolejorza” w przekrzyczeniu przyjezdnych, a niesiony dopingiem Lech odprawi z kwitkiem podopiecznych Miki Lehkosuo.
Początek meczu w czwartek, 25 lipca, o godzinie 20:45.
– Lech jest ponad wszelką wątpliwość znacznie
lepszy od jakiejkolwiek drużyny grającej
w Finlandii – podkreślił trener Honki.
Jest taka drużyna, która przerasta poziomem
polską, a nazywa się Reprezentacja Finlandii w
Piłce Nożnej i znajduje się całe 10 miejsc nad
nami ;)
Cóż mam nadzieję ,że dopełnią formalności i
wygrają z Honką :)