Dziś swój europejski sezon piłkarski 2009/2010 zainaugurował poznański Lech. W meczu III rundy eliminacji Ligi Europy Kolejorz zagrał na wyjeździe z norweskim Fredrikstad F.K. Poszło jak z płatka: 3 gole do przerwy i tyle samo w drugiej odsłonie. Pogrom i niemal pewny awans Kolejorza do kolejnej rundy!
Lechici wystąpili w niemal identycznym zestawieniu, które wywalczyło niedawno Superpuchar Polski. Jedyna zmiana w wyjściowej jedenastce to brak Marcina Kikuta, którego zastąpił Dimitrije Injać.
Grający w najsilniejszym składzie gospodarze rozpoczęli z dużym animuszem. Zaatakowali lechitów wysokim pressingiem, z którym podopieczni Jacka Zielińskiego mieli początkowo lekki kłopot. W 5. minucie po rzucie rożnym wykonywanym przez Kvisvika strzelał Estończyk Piiroja, ale piłka minęła bramkę Kasprzika.
W 9. minucie Kolejorz wywalczył swój pierwszy rzut rożny. Dośrodkowanie Stilicia wybili przed siebie obrońcy, ale piłka trafiła wprost na nogę Jakuba Wilka, który potężnym strzałem pokonał Stawa. Wymarzony początek dla Lecha!
W tym momencie – zapewne z radości – zawiesiły się serwery klubu z Poznania i pozostało mi tylko posiłkowanie się strzępkami informacji dostępnymi na oficjalnej witrynie UEFA. Oto, co z nich wynikało:
Norwegowie rzucili się do odrabiania strat, ale Lechici grali uważnie i skutecznie przeszkadzali im w konstruowaniu akcji ofensywnych. W 20. minucie strzelał Barsom, ale nieskutecznie. Chwilę potem Lech zadał kolejne dwa ciosy.
Najpierw w 22. minucie do dośrodkowania Stilicia z rzutu rożnego najwyżej wyskoczył Arboleda i piłka zatrzepotała w siatce Fredrikstad. Gospodarze nie ochłonęli jeszcze po stracie drugiego gola, kiedy trzy min później historia znowu się powtórzyła: korner, Stilić, Arboleda i gol! 3:0 – prawdziwy nokaut na Nye Fredrikstad Stadion! Co za skuteczność ze stałych fragmentów gry!
Gospodarze, nie mając nic do stracenia, odkryli się jeszcze bardziej. Lech kontrował i strzelał dalej, ale próby Bandrowskiego, Stilicia, Lewandowskiego i Peszki między 32. a 41. minutą były nieskuteczne. Fredrikstad nie pozostawał dłużny, ale Askar, Barsom i dwukrotnie Gashi również nie potrafili trafić do bramki drużyny z Poznania.
W 42. minucie Peszko dwukrotnie faulował rywali. Przy pierwszym przewinieniu mu się upiekło, ale za drugim razem sędzia Clattenburg pokazał mu żółty kartonik.
Dopiero w doliczonym czasie gry po raz pierwszy na bramkę Kolejorza strzelał Brazylijczyk Everton, przed którym ostrzegał trener Jacek Zieliński. Ale i jemu się nie udało i na przerwę Lechici zeszli z trzybramkowym prowadzeniem.
Na drugą połowę gospodarze wyszli bez Kvisvika i Barsoma, których zastąpili Tegstrom i Martinsen. I kiedy już w 3. minucie po przerwie gola zdobył Borges, wydawało się, że jeszcze wszystko jest możliwe. Ale Lech niemal natychmiast odpowiedział trafieniem Lewandowskiego. Znów 3 gole przewagi i nie koniec emocji!
Kolejne dwie bramki Lech dołożył między 54. i 56. minutą. Najpierw Peszko głową po centrze Stilicia (z kornera oczywiście), a potem Bośniak znakomicie zagrał do Bandrowskiego, który strzelił nie do obrony. To już nie nokaut – to istny pogrom!
Po godzinie gry trener Zieliński zdecydował się na pierwsze zmiany. Na boisku pojawili się nowi gracze Kolejorza: Krzysztof Chrapek wszedł w miejsce Peszki, a Tomasz Mikołajczak zastąpił Lewandowskiego.
W 65. minucie rozgrywający znakomitą partię Stilić (cztery asysty!) próbował sam wpisać się na listę strzelców, ale jego próba przelobowania Stawa była minimalnie niecelna. W odpowiedzi z dystansu uderzał Thomassen, ale Kasprzik był na posterunku. Również w 73. minucie golkiper poznański okazał się lepszy od gracza gospodarzy Amina Aski.
I na tym właściwie skończyły się emocje. Lech wygrał zasłużenie, a rozmiary zwycięstwa pozwalają już myśleć o kolejnej rundzie Ligi Europy.
Jestem dumny z lecha... moim zdaniem lech przejdzie
do fazy grupowej
Moze przejdzie ale no gratki mimo iz jestem za Wisla
to WAM gratuluje