Kolejne dni rywalizacji w Pucharze Narodów Afryki za nami. W grupie C o przeżycie walczyła Ghana, a pierwsze oczko zdobyła Republika Południowej Afryki. Jak dokładnie wyglądały piątkowe starcia mistrzostw „Czarnego Kontynentu”?
Odpowiadając od razu na pytanie – dość klasycznie, czyli (niestety) nudno! Naiwny ten, który oczekiwał wielkich emocji, gradu bramek i wielkich fal ekstazy kibiców kolejnych reprezentacji. Na szczęście obejrzeliśmy dziś trzy bramki, co jest dość przyzwoitym rezultatem jak na tegoroczne mistrzostwa. Jeśli nie chcecie zawodzić się kolejnymi zawodami afrykańskiego czempionatu to przerzućcie się na Puchar Azji – naprawdę warto. A jeśli nie wierzycie, to obejrzyjcie skróty ćwierćfinałowych spotkań Japonia – Zjednoczone Emiraty Arabskie i Iran – Irak! Tam oba mecze zakończyły się seriami jedenastek, a kibice w trakcie 120-minutowych spotkań zobaczyli osiem goli!
Walka do końca
O godzinie siedemnastej na boisku pojawili się zawodnicy Ghany i Algierii. „Lisy Pustyni” jako najlepsza drużyna w rankingu FIFA oraz ta, która była jednym z głównych faworytów do końcowego zwycięstwa. Na ten moment jest głównym kandydatem do tytułu… największego rozczrowania. Ci, którzy postawili się późniejszym mistrzom świata, Niemcom, nie potrafili oddać celnego strzału na bramkę strzeżoną przez Brihama Razaka. Golkiper hiszpańskiego Mirandes nie miał wielu okazji do popisywania się swoimi umiejętnościami. „Szaleć” między słupkami nie musiał również jego adwersarz. Rais M’Bolhi powinien interweniować dwa razy. Na jego nieszczęście udało mu się to tylko raz.
Skuteczniejszy od niego okazał się tylko Asamoah Gyan. Zawodnik, u którego wykryto malarię (na szczęście wczesna diagnoza pozwoliła na szybkie wyleczenie go), dostał znakomite kilkudziesięciometrowe podanie. Doświadczony zawodnik wykorzystał niepewność obrońcy z Algierii, który nie decydował się na eksmisję piłki w trybuny i pewnie umieścił piłkę w siatce.
https://www.youtube.com/watch?v=OG9oKSXD2oE
To znacząco skomplikowało sytuację w grupie. Przed późniejszym spotkaniem tylko RPA nie miało na swoim koncie trzech oczek. I pomyśleć, że Algieria w tym spotkaniu miała po prostu postawić kropkę nad „i” do awansu do ćwierćfinału. A tak, na szczęście dla widowiska, wszystko rozstrzygnie się w ostatniej kolejce. Zapowiadając już kontynuację tekstu – wszystkie drużyny zachowały szanse na awans!
„Bafana Bafana” wciąż w grze, „Lwy Terangi” wciąż w fotelu lidera
Jak często słyszycie, że „o pierwszej połowie można powiedzieć tyle, że się odbyła”? Jeśli dawno nie czytaliście tego sformułowania to pędzę z pocieszeniem! O pierwszej połowie można powiedzieć tyle, że się odbyła. Jak to na Pucharze Narodów Afryki nie miała większej historii. Dziesięć strzałów na bramkę, dwa celne! Jest jakiś progres… Tym, którzy postanowili po niej wyłączyć spotkanie, serdecznie współczujemy, bo pierwsza część drugiej odsłony spotkania była prawdopodobnie jedną z ciekawszych w całym turnieju.
Co ważne – w końcu obejrzeliśmy bramki. Tuż po gwizdku strzelanie rozpoczęli, dość niespodziewanie, gospodarze mundialu z 2010 roku. Republika Południowej Afryki wyszła na prowadzenie. Interesująca jest niezwykle czynna postawa defensywy przy tej akcji i krycie Manyisi, który spokojnie w chodzie sportowym mógłby rywalizować z Robertem Korzeniowskim. Obawa jest jednak taka, że podobnie jak Polak, on pod koniec złamał przepisy – dość gwałtownie przyspieszył. Z korzyścią dla drużyny!
https://www.youtube.com/watch?v=HYpZq5L0Z7U
Przez 13 minut w tabeli był dość duży impas. Wszystkie ekipy miały po trzy oczka, jednak z całej sytuacji wybrnąć postanowił Senegal za sprawą Mbodji. Kara pokarał przeciwników, którzy nie ćwiczyli nad skokiem dosiężnym i zawstydził rywali, wyskakując w powietrze najwyżej. To nie pierwszy taki popis afrykańskich zawodników, którzy akcje po wrzutkach zawsze kończą niesamowitym wyskokiem. Potwierdza się stara zasada z NBA – latać potrafią tylko czarni!
https://www.youtube.com/watch?v=1-6jlYuAyfU