W czasach, gdy rodziła się hiszpańska piłka, na świat przyszedł on. Człowiek, który w swojej karierze grał w klubach będących obecnie odwiecznymi rywalami. Jednak nie przeszkodziło mu to w tym, by stać się wielkim. Jeden z najlepszych bramkarzy w historii futbolu oraz prekursor nagrody, która na stałe zapisała się w rozgrywkach Primera Division. Nie przedłużając, panie i panowie, przed wami Ricardo Zamora.
Zanim jednak przejdziemy do sedna, szczypta historii i jedno pytanie: co łączy FC Barcelona, Espanyol i Real Madryt? Ktoś pewnie pójdzie tropem sukcesów, ktoś inny może spojrzy na sprawę pod kątem lat gry w najwyższej klasie rozgrywkowej. Lecz niestety tym razem nie tędy droga. Otóż te trzy drużyny łączy postać Ricardo Zamory, któremu od urodzenia było przeznaczone reprezentować barwy powyższych zespołów.
W 1899 roku został założony pierwszy kataloński klub, FC Barcelona. W 1900 roku hiszpański region powitał kolejną ekipę, Espanyol. Dwa lata później w Madrycie powołano do życia Real. Pomiędzy tymi datami w 1901 roku urodził się natomiast Ricardo Zamora. I to ta postać łączy te trzy zespoły. Co najlepsze, jest jednym z nielicznych piłkarzy w historii zakładającym koszulkę każdej z drużyn, które po dzień dzisiejszy są odwiecznymi wrogami. Z kolei bezpośrednie mecze należą do jednych z najciekawszych w rozgrywkach La Liga.
Narodziny przyszłej legendy
Ricardo Zamora Martinez przyszedł na świat w czasach, kiedy piłka nożna zaczęła dopiero docierać do zakątków Europy. Pojawiały się pierwsze kluby, stadiony i zawodnicy, którzy otwierali karty historii. Nic więc dziwnego, że urodzony w Barcelonie Zamora stanął przed wielką szansą, by zostać legendą.
Od dziecka zakochany w piłce nożnej postanowił zasmakować popularnej dyscypliny sportowej. Mierzący około 190 cm wzrostu oraz słynący z atletycznej sylwetki zawodnik miał świetne predyspozycje, by zostać obrońcą lub bramkarzem. Wybrał miejsce między słupkami, a towarzysząca mu odwaga, niesamowicie szybki refleks i nadzwyczajna umiejętność zatrzymywania strzałów z biegiem czasu rozsławiły jego nazwisko.
Pierwsze kroki stawiał w juniorskiej Universitari SC. Nie zadomowił tam długo, bowiem w wieku 14 lat pojawił się na pierwszym treningu Espanyolu i od 1916 roku profesjonalnie reprezentował barwy tego klubu. Tam spędził trzy lata i przeszedł do lokalnego rywala, FC Barcelona. Dla „Blaugrany” grał także przez trzy sezony, lecz dopiero tam jego kariera nabrała rozpędu. Dzięki dobrym występom został powołany do kadry narodowej i już w 1920 roku zadebiutował w meczu przeciwko Danii. Zwycięskie spotkanie podczas igrzysk olimpijskich w Antwerpii doprowadziło Hiszpanię do zdobycia srebrnego medalu.
Podczas pobytu w katalońskim klubie zdobył pierwsze znaczące trofea. Na swoje konto może wpisać trzykrotne mistrzostwo Katalonii (1920, 1921, 1922) oraz dwukrotny triumf w Pucharze Króla (1920, 1922). Po tym okresie postanowił wrócić do Espanyolu i pomóc drużynie w odnoszeniu sukcesów.
Bienvenido La Liga
W Espanyolu spędził osiem lat. W międzyczasie z powodzeniem reprezentował drużynę Katalonii, z którą w turniejach pomiędzy federacjami regionów Hiszpanii wywalczył trzy puchary Copa Principe de Asturias. Lecz dopiero 2 lutego 1929 roku znów przypomniał o sobie całej Europie. Tego dnia zadebiutował z katalońskim zespołem w powstających wówczas rozgrywkach La Liga. Przypieczętował również swoją postawą mistrzostwo Katalonii oraz Puchar Króla. Jego talent nieustannie się rozwijał. Siłą rzeczy wróżono mu zmianę klubu, a oferta przyszła nie byle skąd, bo z samego Realu Madryt.
Od 1930 do 1936 roku Zamora strzegł bramki „Królewskich”. W sezonie 1931/1932 hiszpański bramkarz po raz pierwszy sięgnął po mistrzostwo La Liga, a rok później powtórzył wyczyn. Do tego dołożył dwa zwycięstwa w Pucharze Hiszpanii. W 1934 roku Realowi udało się rozbić Valencię, a w 1936 Zamora walnie przyczynił się do pokonania w finale wielkiej Barcelony. W międzyczasie otrzymał powołanie na mistrzostwa świata w 1934 roku.
Równie wielki trener
Po złotym okresie Ricardo został zmuszony opuścić stołeczny klub z powodu wybuchu hiszpańskiej wojny domowej. Zakończył też grę w reprezentacji Hiszpanii, gdzie przez 16 lat wystąpił w 46 spotkaniach. Dzięki pomocy argentyńskiej ambasady wyjechał do Francji, gdzie przez dwa lata występował w drużynie Nice. Tam w 1938 roku bramkarz postanowił zakończyć piłkarską karierę, jednakże nie zamierzał na stałe rozstawać się z futbolem.
Słuch o Zamorze nie zaginął. Hiszpan okazał się być równie utalentowanym trenerem, jak i bramkarzem. W 1939 roku objął stanowisko szkoleniowca Atletico Aviacion, czyli obecnego Atletico Madryt. Z tą drużyną w 1940 roku pomaszerował ku zwycięstwu w La Liga, a w kolejnym sezonie udowodnił, że jest w stanie obronić mistrzowski tytuł. W 1946 roku opuścił stolicę, by spróbować sił w Vigo. Tam z miejscową Celtą w sezonie 1947/1948 zajął drugie miejsce i dotarł do finału Pucharu Króla. Następnie zaliczył krótki epizod jako trener kadry narodowej, by znów wrócić na chwilę do Celty. Karierę ostatecznie zakończył w „swoim” Espanyolu.
Trofeo Zamora
Sukcesy Ricardo Zamory i jego talent w czasach, gdy piłka nożna na dobrą sprawę zaczęła się dopiero rozwijać, w przyszłości stały się zalążkiem zmiany sposobu postrzegania bramkarzy. Jakby nie było, każda drużyna wychodząc na boisko, składa się z jedenastu zawodników. Każda formacja jest niezwykle ważna i nawet brak jednostki może zadecydować o losach meczu. Ustalanie składów przeważnie rozpoczyna się jednak od obsady bramki. Nie na darmo też bramkarze noszą koszulki z numerem „1”. I do takich wniosków w 1958 roku doszła hiszpańska gazeta „Marca”, która postanowiła po każdym sezonie nagradzać najlepszych golkiperów w lidze.
Jak się można łatwo domyślić, ową nagrodę nazwano Trofeo Zamora. Kto inny jak nie „El Divino”, co oznacza „Boski”, mógł rozpocząć listę najlepszych bramkarzy. Obecnie ogólne zasady się nieco zmieniły. Aby wziąć udział w konkursie, golkiper musi rozegrać minimum 28 meczów z jednym ważnym warunkiem, musi spędzić na boisku przynajmniej 60 minut. Wówczas stosunek goli do gry jest obliczany na podstawie średniej. Krótko mówiąc, wygrywa ten, który w ciągu sezonu puścił najmniej goli. Nominowany uzyskujący najlepszy wynik jest tym szczęśliwcem, w którego ręce wędruje trofeum.
I gdyby teraz cofnąć się w czasie oraz wziąć pod uwagę utworzenie La Liga, niekwestionowanym zwycięzcą byłby właśnie Zamora. Według danych jego średnia w sezonie 1928/1929 wyniosła 1,60, co przy 15 meczach dawało 24 stracone bramki. Lepiej wynik prezentował się za czasów jego gry w Realu Madryt. W okresie, gdy Hiszpan zdobywał mistrzostwo z „Królewskimi”, jego średnie wyglądały następująco: 0,88 (17 meczów i 15 wpuszczonych bramek) oraz 0,94 (18 meczów i 17 wpuszczonych bramek).
Nic więc dziwnego, że „Marca” ku czci Zamory nazwała ranking jego nazwiskiem. Do dzisiaj wielu bramkarzy bije się nie tylko o ligowe czy europejskiej puchary, ale również o te indywidualne. Zamora swoją osobą utorował nowe spojrzenie na futbol. Aktualnie jest uznawany za jednego z najlepszych golkiperów wszech czasów. W 1999 roku Międzynarodowa Federacja Historii i Statystki Futbolu uhonorowała „El Divino” tytułem najlepszego hiszpańskiego bramkarza oraz czwartego najlepszego golkipera w Europie i piątego na świecie w XX wieku. Człowiek, który miał charyzmę na boisku, kojarzony głównie z noszenia charakterystycznej czapki i białego swetra polo na koszulce polo, zmarł 8 września 1978 roku. Pozostawił po sobie ślad czyniący go legendą, na fundamentach której budowano hiszpańską piłkę.