Las leyendas de La Liga: Defensywny pomocnik „Żółtej Łodzi Podwodnej” – Bruno Soriano


Człowiek, którego zatrzymała kontuzja

8 marca 2019 Las leyendas de La Liga: Defensywny pomocnik „Żółtej Łodzi Podwodnej” – Bruno Soriano
libertaddigital.com

Bruno Soriano zaczął swoją karierę w klubie Villarreal. Od małego interesowały go La Liga i mecze reprezentacji swojego kraju, którym jest Hiszpania. W wieku dziecięcym już mógł oglądać takich zawodników na boiskach Premiera Division, jak: Roberto Carlos, Carles Puyol czy Clarence Seedorf. Oglądając mecze, chciał kiedyś tak jak i oni stanąć na murawie największych hiszpańskich stadionów. Gdy zapisał się do swojej pierwszej szkółki, a wszyscy widzieli, że ma talent, on się nie zatrzymał. Zawsze chciał więcej i więcej.


Udostępnij na Udostępnij na

Hiszpan swojej przygody z piłką jeszcze nie zakończył, chodź jego sytuacja jest trudna, gdyż ma kontuzję i nie gra na razie w klubie. Od dziecka występował dla Villarreal i nigdy nie zmienił klubu pomimo zainteresowań takich drużyn jak FC Barcelona czy Valencia CF.

Hiszpania jego domem

Nasza legenda przyszła na świat 12 czerwca 1984 roku w Artanie. Ta mała miejscowość w prowincji Walencji liczyła niecałe 2000 mieszkańców. Tam bez piłki, ale i z piłką, swoje pierwsze kroki stawiał Bruno Soriano. W 2004 roku zapisał się do szkółki Villarreal, a już dwa lata później został powołany do pierwszej drużyny. Jego debiutanckim meczem było spotkanie w Pucharze Intertoto UEFA przeciwko NK Maribor. Od tego debiutu minęło 12 lat i 236 dni.

Defensywny pomocnik na początku nie miał łatwo. W 2006 roku „Żółta Łódź Podwodna” była na tyle rozpędzona, że bez problemu przeszła fazę grupową Ligi Mistrzów. W 1/8 finału bez trudu poradziła sobie z drużyną Rangers F.C. Ćwierćfinał i wyeliminowanie Interu Mediolan. Kolejnym przeciwnikiem był Arsenal, który w dwumeczu wygrał 1:0, chociaż mogło być całkiem inaczej, gdyby w spotkaniu rewanżowym Juan Roman Riquelme wykorzystał rzut karny. Bruno Soriano przebywał wtedy wśród czwartej z najlepszych drużyn świata, a więc zawodnicy nie byli słabi.

Pierwsza jedenastka

W 2006 roku Bruno rozegrał jeszcze tylko spotkanie w pierwszej drużynie przeciwko Mallorce. Mecz zakończył się zwycięstwem 2:1, ale zawodnik był jedynie na ławce rezerwowej. Sezon 2007/2008 i przeskoczenie na stałe do składu podstawowego. Nie były to jakieś zachwycające występy piłkarza, swoją pierwszą bramkę zdobył dopiero 14 listopada 2007 roku w wygranym meczu 4:2 z UD Las Palmas.

W sezonie 2008/2009 też nie zachwycał całego świata golami i swoją grą. Wychodził jednak cały czas w pierwszym składzie, miał coś, co skłaniało trenera Manuela Pellegriniego do wystawania go.

Na następny sezon do sztabu szkoleniowego przyjęto nowego trenera, którym był Ernesto Valverde. Ten od razu zauważył Soriano i to, co piłkarz miał w sobie niezwykłego. Jego zdaniem Bruno może nie strzela bramek na zawołanie, ale ma niezwykłe umiejętności w defensywie. Nie panikuje przy atakującym go przeciwniku, a potrafi także zagrywać niesamowite piłki na drugi koniec boiska. Nowy trener, mając do wyboru Bruno Soriano i Urugwajczyka Sebastiana Egurena, bez wahania wybrał Hiszpana. Był to dobry wybór, bo Soriano z opaską kapitana na ręce na 38 kolejnych meczów przegrał tylko jeden.

Zatrzymała go kontuzja

Gdy w roku 2012 Villareal spadł z najwyższej klasy rozgrywek, Bruno Soriano otrzymał ofertę od klubu Valencia CF. Piłkarz nie przyjął jednak oferty, jak sam mówił, chciał pomóc swojemu klubowi powrócić do La Liga, tym samym podpisując nowy kontrakt do 2020 roku. W sezonie 2013/2014, gdy drużyna wróciła do najlepszej klasy rozgrywek, piłkarz zdobył sześć najlepszych bramek w karierze, w tym trzy rzuty karne. Tymi też golami pomógł zakończyć drużynie kampanię na szóstym miejscu i awansować do Ligi Europy.
Dokładnie w sylwestra 2015 roku strzelił przepiękną bramkę z rzutu wolnego, aby pokonać 1:0 Villarreal. A kolejne dwie bramki znów były na wagę trzech punktów. Dokładnie 2:1 na wyjeździe przeciwko Deportivo La Coruna.

W 2015 roku zawodnik zaliczył nieprzyjemny, ostatecznie przegrany, mecz na Camp Nou z Barceloną. Gdy schodził po meczu z murawy, na tablicy widniał wynik 3:0. Pozwolił sobie na kilka mocniejszych słów: – Nie jestem zły na Neymara, lecz kiedy na tablicy wyników widnieje rezultat 0:0, oni stają się nerwowi, a gdy przegrywają, te emocje jeszcze się nasilają. Wielcy nie lubią przegrywać, jednak my też tego nie lubimy. Trzeba się bardziej powstrzymywać w tego typu akcjach.
W 2017 roku doznał kontuzji kolana i nie gra do dziś.

Vincente też stawia na Bruno

5 sierpnia 2010 roku Vincente del Bosque postanowił powołać trzech nowych zawodników. Wśród nich Bruno Soriano, który zadebiutował od razu w pierwszym składzie reprezentacji. Był to okres po pucharze świata FIFA w Afryce Południowej, gdy „La Roja” wygrała turniej. Do tej reprezentacji niełatwo było się dostać. Grając przez 61 minut, bardzo przyczynił się do remisu z Meksykiem.

17 maja 2016 został nazwany tymczasowym zawodnikiem Euro 2016, a także dostał się na ostateczną listę. 25 czerwca w 1/8 finału Hiszpanie odpadli po porażce z Włochami 0:2. Grając dziesięć meczów dla reprezentacji, Bruno nie strzelił żadnej bramki. To jednak nie przeszkadzało trenerowi i kibicom, bo tak jak w klubie, tak i tu zawodnik był ostoją linii defensywnej.

https://www.youtube.com/watch?v=DCjO84Q5VwA

Pomimo tego, że Bruno Soriano nie wygrał nigdy Ligi Mistrzów, La Liga czy mistrzostw świata, nigdy nie zdobył też najwięcej bramek w lidze, czy nie miał dużej liczby ich na swoim koncie, to na pewno można go uznać za legendę Villarreal.

Od małego grał tylko dla jednej drużyny, nigdy nie kręciły go sława, pieniądze czy gra w największych klubach. Zawsze myślał o rodzinie tej domowej, i tej w klubie. Chciał dawać z siebie 100% i nigdy nie odpuszczał. Był on zawodnikiem o stalowych nerwach i dużym spokoju. Sam prowokowany kilkukrotnie, nigdy nie prowokował ani nie chciał nikomu robić krzywdy na boisku. Każdemu przeciwnikowi okazywał szacunek, a na murawę wychodził z wielkim uśmiechem na twarzy. Mamy nadzieję, że Bruno wróci jak najszybciej na plac gry, a co najważniejsze, z jego nogą będzie wszystko w porządku.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze