Michał Łabędzki uważa, że ŁKS rozegrał całkiem dobre spotkanie, ale wywalczony tylko remis praktycznie nic nie daje. Łodzianom wciąż brakuje punktów i będą musieli walczyć do samego końca o utrzymanie w ekstraklasie.
Remis w dzisiejszym meczu satysfakcjonuje ŁKS?
Na pewno nie, chcieliśmy ten mecz wygrać, wiemy, jaka jest nasza sytuacja w tabeli. Kontrolowaliśmy grę, to my atakowaliśmy, a Widzew się bronił, chociaż miał bardzo dobre sytuacje. Strzelił nam bramkę dziwną – w momencie, kiedy my prowadziliśmy grę. Dobrze, że szybko wyrównaliśmy, ale na pewno ten wynik nas nie satysfakcjonuje, za dużo nam nie daje.
Ta bramka stracona na początku drugiej połowy to wynik dekoncentracji czy zwykły przypadek?
Nie, przypadek nie. Zawodnik Widzewa kopnął nad linią obrony, troszeczkę może słabo się porozumieliśmy, Kaczmarek swobodnie wbiegł i strzelił bramkę. Chcieliśmy być skoncentrowani od samego początku.
To było dla Pana już kolejne derbowe spotkanie, czy mimo to odczuwał Pan jakąś dodatkową adrenalinę?
Wiemy, jaki jest podział stref w Łodzi na ŁKS i Widzew i na pewno każdy z tego miasta żyje derbami już dużo wcześniej. My musimy przed każdym meczem się koncentrować, bo brakuje nam punktów, głupio zgubiliśmy je wcześniej. Chyba gra wygląda coraz lepiej, ale nie wiem, czy zdążymy zdobyć wystarczająco dużo punktów, byśmy się utrzymali. Zobaczymy, jak to będzie, zostało pięć kolejek.
Ile potrzeba ŁKS-owi punktów, by się utrzymał?
Przynajmniej punkt więcej niż będzie miała 15. drużyna w tabeli. Trudno wyliczyć, każdy gra i wychodzi na boisko. Odpowiadamy sami za siebie, za przeciwników nie możemy.